|
Piękno i sacrum - "Apokalipsa" na Rynku WielkimLato w pełni, oczywiście teatralne. Spektakle plenerowe przyciągają coraz liczniejszą publiczność na Rynek Wielki. Wczoraj (24.06.) o godzinie 22.00 zamojska publiczność zamarła - cisza, skupienie - teksty bibilijne i niesamowita oprawa muzyczna autorstwa Roberta Glińskiego i Marcina Dzwonowskiego oraz Zamojskiego Zespołu Wokalnego "Cantilena Camerata" pod kierownictwem Katarzyny Bubelli. Rynek Wielki stał się wyspą Patmos. W tej atmosferze zobaczyliśmy "Apokalipsę" Teatru "A" z Gliwic. Awangarda - tak można to określić - na schodach ratusza "Brama do Nieba" i "Król królów", "Pan nad panami" - tego jeszcze nie było. Można pokusić się o sąd, że na przestrzeni 32 lat teatralnych ratusz nie odegrał tak znaczącej roli w inscenizacji sztuki. Pomysłowość, rozmach i głębokie przesłanie religijne - to najkrótsza recenzja niedzielnego spektaklu.
Interesujące jest, że powstał taki spektakl. Wszystko wskazuje, że mógł powstać tylko w Gliwicach, w Teatrze "A", który jest jedynym w Polsce w pełni autorskim, offowym (przecierającym nowe szlaki, niezależnym) i muzycznym teatrem religijnym. Mimo tego, że działa stała scena teatru "A", zespół jest ciągle "teatrem w drodze" z uwagi na tournee w kraju i za granicą. Zapewne nie bez znaczenia jest repertuar teatru, czyli autorskie teksty z tekstami biblijnymi, doprawione muzyką i tańcem, a przede wszystkim teatr próbuje widzowi powiedzieć coś bardzo ważnego.
"Apokalipsa" to zrealizowany z rozmachem, największy spektakl impresaryjnego Teatru "A", to inscenizacja drugiej części biblijnej "Księgi Objawienia św. Jana", relacjonująca wizje dotyczące dziejów świata - od początku po jego kres.
Apostoł Jan, zesłany na wyspę Patmos, staje się świadkiem objawień dotyczących kosmosu, człowieka i Boga. Cały spektakl to ciąg materializujących się w przestrzeni teatralnej ekspresyjnych wizji, składających się na teologiczny komentarz do wydarzeń historycznych, ale i do tych, które dopiero nastąpią.
Spektakl rozpoczyna wizja Brzemiennej Niewiasty prześladowanej przez Smoka i Walki wojsk Księcia Michała z wojskiem Szatana. Po niej oczom Jana ukazują się następne wizje - Smoka i Dwóch Bestii, Baranka i Księgi Przeznaczeń, Czterech Jeźdźców Apokalipsy, Pieczętowania Sług Bożych, Kataklizmów inicjowanych otwarciem siedmiu pieczęci i dźwiękiem siedmiu trąb, Klęski Wielkiego Babilonu, Zmartwychwstania i królowania Świętych w Nowym Jeruzalem.
Przedstawienie, zrealizowane w konwencji teatru totalnego, wykorzystuje rozliczne środki ekspresji - emocjonalny ruch, taniec współczesny, dynamiczną muzykę będącą kompilacją rocka i muzyki klasycznej, przestrzenne formy scenograficzne, oświetlenie efektowe (oświetlenie inteligentne i dyskotekowe) i projekcje video. Formalna spektakularność przedsięwzięcia pozostaje jednak w równowadze z grą aktorów - konsekwentna, dopracowana w szczegółach forma, świetne aktorstwo i prawda emocji - ogromna zawartość teatru w teatrze.
Karkołomna próba teatralnej interpretacji "Objawienia św. Jana" prowadzi widza krok po kroku przez pełen tajemnic tekst. Jednakże spektakl nie tyle zakrywa, co stara się uczytelniać zawiłe symbole. Uważne wczytanie się w księgę owocuje jedną z możliwych, ale na pewno klarowną i opartą na tzw. "aparacie krytycznym" interpretacją.
To recenzje o spektaklu i informacje ze strony Teatru "A".
Zapytałam o wrażenia Mariusza Kozubka, reżysera, scenarzystę i zarazem odtwórcę roli Apostoła Jana w zastępstwie kolegi Adama.
Teresa Madej - Można pokusić się o stwierdzenie, że to pod zamojski Rynek Wielki zainscenizował Pan "Apokalipsę". Proszę się do tego odnieść.
Mariusz Kozubek - Będąc w Zamościu po raz pierwszy w życiu z "Jonaszem" lub "Tobiaszem" zobaczyłem ten ratusz i ten rynek i tak się zachwyciłem tym miejscem, że pomyślałem sobie - tu trzeba kiedyś zagrać "Apokalipsę". No ale, jak to zrobić, jak do tego doprowadzić - to jest tak daleko, transport, wszystko drogie. No ale trzeba marzyć.
Teresa Madej -Jan Zamoyski jak zamarzył, to miasto - twierdzę zbudował, a na Bramie Starej Lwowskiej napisał, że miasto jest szczęśliwe i wolne od złego ducha.
Mariusz Kozubek - To miasto się nadaje do spełniania marzeń.
Teresa Madej -Teatr to także ciężka praca, jak to wszystko obserwowałam, to pomyślałam, że trzeba mieć kondycję fizyczna bez zarzutu.
Mariusz Kozubek - Ciężka, bo to trzeba wszystko przywieźć, złożyć - motylki, śrubki. No i to co się dzieje na scenie. Trzeba mieć trochę kondycji. Trzeba powiedzieć, że ten spektakl na początku był dla nas męczący. Premiera najpierw wymyślona na wnętrza, ruiny teatru miejskiego w Gliwicach, myśmy tam grali przez tydzień, dzień w dzień - a potem się okazało, że przez dwa lata nie dało się tego nigdzie pokazać bo było za duże. No i pewnego dnia było takie zapotrzebowanie czy propozycja agencji, która szukała jakiegoś teatru, który by mógł zagrać w Oberhausen (Niemcy). Pomyślałem sobie, dlaczego nie, spróbujemy, może plener. Zmokliśmy tam straszliwie, wylały się na nas hektolitry wody, samochody były cięższe niż te, które tam wjechały - graliśmy tam z kurtyną. Wtedy się okazało, że to nie jest do końca spektakl na ulicę, więc trochę go przepracowaliśmy, potem były już spektakle, które są wpisane w warunki grania "na ulicy".
Teresa Madej - W Zamościu zagrało to znakomicie, widziałam reakcję publiczności, podczas spektaklu i po jego zakończeniu - byli pod wrażeniem - pytanie czy treści czy rozmachu inscenizacji?
Mariusz Kozubek - Tak poniekąd trochę było, ostatnio na próbach ćwiczyliśmy to pod Zamość. Zawartość słowna jest tutaj nie do przecenienia.
Teresa Madej - Proszę wyjaśnić zamysł wprowadzenia prezentacji filmu podczas spektaklu.
Mariusz Kozubek - Ten zamysł wynika z uważnej lektury tego tekstu. Wszystko zaczęło się od tekstu Apokalipsy św. Jana. Wydawał się nam ten tekst ważny, ciekawy, bardzo tajemniczy. Trzeba było to zinterpretować. Neron a może Hitler. Na filmie twarze, każdy zobaczy kogoś innego. Film opowiada o trudnym świecie, naszych uwikłaniach, zmaganiach - trudny temat. Wątek Boga - pokazać, że nie jest tylko dobry i łaskawy, potrafi być karzący i sprawiedliwy, czujemy przed nim strach i lęk. Widz jest temu przychylny od pierwszej sceny, daje się ponieść opowieści i odczytuje tu naszą wspólną historię, nasze miejsce w świecie i wszystkie kataklizmy współczesnych czasów. Należy czytać Apokalipsę, wizje pękają od znaczeń, powiedzieć co zostało objawione. Chcieliśmy przekazać to, co przydarza się nam w życiu - zmagania ze światem mroku, współczesne bestie - każda epoka może mieć swojego Hitlera.
Teresa Madej - Do inscenizacji "Apokalipsy" angażuje Pan zespoły muzyczne i chóry. Tutaj zaangażował Pan Zamojski Zespół Wokalny "Cantilena Camerata". Jak się sprawdził?
Mariusz Kozubek - Są dwie opcje, albo przywiozę chór ze sobą, albo skorzystam z tego na miejscu. Powiem, że jest to trudny i duży materiał, trzeba się dobrze zmieścić w czasie. Część muzyki została nagrana, część dośpiewywał zespół zamojski. Wypadło to bardzo dobrze, także teksty mówione.
Udało mi się usłyszeć komentarze członków zespołu - było ciemno i nic nie udało się zaśpiewać z nut i tekstów, trzeba było to znać na pamięć, "na szczęście sporo razy to zaśpiewaliśmy" - mówili panowie z zespołu i bardzo się cieszyli z nowego doświadczenia. Chór w tle robił znakomite klimaty, zresztą, tak było w scenariuszu. Trudno było ich rozpoznać w specjalnych szatach podczas przejścia ze sceny na schody ratusza.
Teresa Madej - Czy Pan wie, że Pana sztuka bierze udział w plebiscycie publiczności na najlepszą sztukę Lata Teatralnego, gdzie nagrodą jest Buława Hetmańska, a zwycięski teatr wystawia koleją sztukę za rok.
Mariusz Kozubek - Coś słyszałem. Ojej, będę musiał nowa sztukę przygotować!
Bez obawy. Gliwicki Teatr "A" ma w swoim repertuarze całą kolekcję znakomitych sztuk, oratorium i widowiska, będzie z czego wybierać, chociażby "Pasja", "Genesis" a może coś nowego - zespół teatralny ciągle szuka piękna i sacrum, szuka inspiracji w średniowiecznych misteriach, zmierzając nieuchronnie w kierunku teatru totalnego, programowo wychodząc do widza. Niełatwo to wszystko zrozumieć i pojąć, ale robi to na widzu ogromne wrażenie. Trudno się otrząsnąć po spektaklu "Apokalipsa", ale cóż, lato teatralne trwa, a poprzeczka ciągle idzie w górę.
A na rynku ciągle pachną kadzidła rozpylone podczas spektaklu i słychać słowa: "Jam Alfa i Omega; Pierwszy i Ostatni... Przyjdę niebawem!"autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2007-06-25 przeczytano: 3330 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|