|
Namysłowiacy: Trzeciomajowe muzyczne rarytasyDzieła z narodowej fonoteki: "Paria" Stanisława Moniuszki oraz "Kościelec 1909" i "Krzesany" Wojciecha Kilara wybrzmiały z okazji 224. Rocznicy Uchwalenia Konstytucji 3 Maja w kościele Zwiastowania NMP w Zamościu (3.05.).
Nadzwyczajnego koncertu, jakiego nie powstydziłyby się największe orkiestry świata, mogliśmy wysłuchać w wykonaniu: Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu i Orkiestry Młodzieżowej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Karola Szymanowskiego w Zamościu. Koncert poprowadził maestro Tadeusz Wicherek.
Trzeciomajowy koncert rozpoczęła "Paria" - ostatnie ukończone dzieło Stanisława Moniuszki, z muzyką o niepospolitej piękności, nad którą kompozytor pracował dziesięć lat. "Wstęp pierwszego aktu Parii nazwany prologiem jest bez zaprzeczenia najpiękniejszym ustępem opery, natchnieniem wydartym z niebiańskich sfer muzyki" - napisał Władysław Wiślicki. Potem następuje uwertura, będąca jednym z najefektowniejszych utworów tego gatunku w całej twórczości Moniuszki.
Moniuszko zainteresował się tragedią francuskiego pisarza Casimira Delavigne'a, znanego z przychylności Polsce i Polakom, napisał pieśń La Varsovienne, która została przełożona przez Karola Sienkiewicza i znana jest jako Warszawianka 1831 roku. Potem zwrócił się z prośbą do Jana Chęcińskiego o napisanie libretta. Treść dramatu Delavigne'a dotyczyła krytyki ustroju kastowego w Indiach i wyraźnie nawiązywała do sytuacji wielu krajów europejskich. Główny bohater - Idamor, dzielny obrońca Ojczyzny, zostaje zabity przez arcykapłana, gdy okazuje się, że pochodzi z najniższej, pozbawionej wszelkich praw, kasty pariasów. Temat ucisku niższych klas społecznych był bardzo bliski Moniuszce.
- Bohater z kasty pariasów pamięta kim jest i do jakiej grupy przynależy. I mimo tego, że czekały go zaszczyty a także miłość pięknej kobiety, przyznaje się do pochodzenia i poświęca się za swój lud. Wspaniała muzyka, miejscami nawet westernowa. Utwór doskonale wpisuje się w dzisiejsze święto - zapowiadał Tadeusz Wicherek "Parię" Stanisława Moniuszki.
To wykonanie utworu przez "Namysłowiaków" zasługuje na najwyższe uznanie. Orkiestra, pod batutą Tadeusza Wicherka, z zadania wywiązała się znakomicie, oddając całe bogactwo kolorytu i właściwą ekspresję instrumentacji utworu - dramatyczny nastrój, tragizm i śpiewne melodie. Zagrała z prawdziwym symfonicznym rozmachem prezentując dramaturgię napięcia opery, a instrumentacja wyeksponowała pełnię barw i bogactwo partytury Moniuszki.
Później zachwyciliśmy się wykonaniem dwóch utworów Wojciecha Kilara. - "Kościelec 1909" to poemat symfoniczny opisujący ostatnią wyprawę w góry Mieczysława Karłowicza, znakomitego kompozytora z przełomu wieków, żyjącego wtedy, kiedy powstawała nasza Orkiestra. Zginął pod lawiną pod Kościelcem w 1909 r. Wojciech Kilar składając hołd wielkiemu, naprawdę wielkiemu kompozytorowi napisał utwór, w którym zawarł trzy tematy muzyczne. Pierwszy temat to jest temat "gór" (Kościelca). Tutaj każdy z muzyków ma oddzielną partyturę i każdy z muzyków jest też solistą. W momencie, w którym wchodzi grupa dęta drewniana, pojawia się temat "piekielnej przepaści". To znakomicie ilustruje całą warstwę instrumentacyjną. Wprowadzane są następne instrumenty, które budują dramaturgię utworu. I wreszcie nowy temat - "przeznaczenie". Poznacie Państwo - to nowa jakość, nowy fragment muzyczny. To "przeznaczenie" (los) to lawina, pod którą zginął Karłowicz. Usłyszymy, jak buduje się to napięcie, jak się ta lawina zbliża i zaczyna pędzić z oszałamiającą prędkością i zasypuje człowieka. Konsternacja, człowiek nie wie co się z nim dzieje, potem słyszy bicie swojego serca - wyraźnie ten fragment zaakcentują kotły. W pewnym momencie serce przestaje bić. Tak kończy się ten utwór - zapowiadał Tadeusz Wicherek.
Genialną kompozycję Wojciech Kilara z 1976 r. zagrał potężny aparat wykonawczy: Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego i Orkiestra Młodzieżowa Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Karola Szymanowskiego w Zamościu, którą przygotował Łukasz Sidoruk.
Dodajmy, że dzieło to powstało z okazji jubileuszu 75-lecia Filharmonii Narodowej. W twórczości Wojciecha Kilara był to okres szczególnej fascynacji folklorem tatrzańskim, który odzwierciedlał się już w napisanym dwa lata wcześniej "Krzesanym". Jubileusz ten zbiegł się w czasie z przypadającą wówczas 100. rocznicą urodzin wybitnego polskiego symfonika i taternika - Mieczysława Karłowicza. Wojciech Kilar, nawiązując do tych dramatycznych wydarzeń i jednocześnie wspominając swoją własną pieszą wycieczkę na ten sam szczyt w 1974 roku, trasą ostatniej wędrówki kompozytora, stworzył jedno z najbardziej poruszających dzieł w całej swej twórczości. O swoim utworze sam tak napisał:
"Jest opowieścią o tym, co zdarzyło się ósmego lutego 1909 roku pod Małym Kościelcem. Jest jakby zatrzymaniem i rozbudowaniem w czasie tych kilku tragicznych sekund. Jest opowieścią o górach i człowieku, o ich porywającym, dramatycznym związku, jest apoteozą i epitafium, "pieśnią o miłości i śmierci'. Jest wreszcie moim bardzo osobistym wyznaniem wiary, hołdem dla kogoś, kogo znać nie mogłem, a czyja postać i dzieło są mi coraz bliższe." ("Warszawska Jesień" 1977 - książka programowa).
Wykonanie utworu przez rozbudowaną orkiestrę było zachwycające. Całość kształtowana była na zasadzie stopniowej gradacji dramatyzmu i napięcia. Pełne ekspresji, żywiołowe motywy nawiązujące do folkloru podhalańskiego czyniły kompozycję nadzwyczajną i niezwykle fascynującą. Zachwyt publiczności, wyrażony głośnymi brawami, był w pełni uzasadniony.
- "Krzesany" to apoteoza góralskości, apoteoza muzyki, uwielbienie gór i muzyki góralskiej, którą Wojciech Kilar zawsze kochał. Oba utwory pasują do siebie klimatem i zwykle wykonywane są w tej kolejności. "Krzesany" to taniec górali, którzy tańczą tak szybko, że można krzesać drzazgi z podłogi. Oddajmy się zatem tańcowi góralskiemu i tej przestrzeni, która jest w górach. Zwróćcie Państwo uwagę na szerokie akordy, które zdają się nie kończyć. To jest ta przestrzeń, którą Kilar zapisał w nutach. Sam finał to muzyka typowo góralska, którą ilustrują przekomarzające się instrumenty, zdają się wprost kłócić, przekrzykując się nawzajem. Z tej muzyki wyrasta wielki akord C-dur, który symbolizuje pełną zgodę - bardzo obrazowo dyrygent Wicherek zrecenzował utwór naszego kompozytora narodowego.
Tak jak "Krzesany", ze względu na powrót do polskiego folkloru jako pierwszego Wojciecha Kilara, był rewolucją, tak jego wykonanie przez młodych i starszych muzyków, pod batutą Tadeusza Wicherka, było dla licznie zgromadzonej publiczności prawdziwą awangardową grą. Muzyka "odmalowała" Podhale: ogromne akordy oddały przestrzeń i majestat gór, później zilustrowały żywiołowy taniec góralski, na koniec usłyszeliśmy gwar i dzwonki owiec mieszające się z przygrywającymi kapelami góralskimi. Muzyka grała jak oszalała, coraz szybciej i szybciej, dążąc do kulminacji tanecznego szaleństwa, zamieniając się w tumult i hałas, przez który przebił się finalny akord C-dur. Wykonanie utworu wywołało wśród zamojskich słuchaczy prawdziwy entuzjazm i długo nie milknące oklaski.
- Budujemy ostatnią kulminację. Przyznacie Państwo, że utwór jest genialny. Prawda! Znakomity i naprawdę nic nie stracił ze świeżości, mimo, że był napisany w poprzednim wieku. Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim wykonawcom, a w szczególności naszym gościom, tym najmłodszym muzykom ze Szkoły Muzycznej. Myślę, że tego typu koncerty są mile widziane i przyjmowane przez publiczność. W piątek, 11 września zaplanowałem "September Symphony" (Symfonia wrześniowa), czyli utwór Wojciecha Kilara poświęcony ofiarom ataku na World Trade Center w Nowym Jorku, który zainauguruje nasz nowy sezon koncertowy. A teraz - przyjemność z finałem "Krzesanego" - rekomendował Tadeusz Wicherek.
"Krzesany" był porywającym publiczność, jedynym w swoim rodzaju, niecodziennym wykonaniem. Jak podsumował dyrygent: -Te utwory bardzo pasowały do dzisiejszego Święta, do Rocznicy Konstytucji 3 Maja. Ludzie, którzy pracowali nad Konstytucją, doszli do konsensusu, porzucili kłótnie i zostało "C-dur".
"C-dur", ten finalny akord "Krzesanego", ta zgoda instrumentów po wcześniejszej burzliwej, pełnej totalnej ekspresji dźwięków, wręcz kłótni instrumentów być może o to, który dźwięk piękniejszy, który wejdzie na wyższy rejestr, a może też na najwyższy szczyt muzyczny to genialna puenta utworu. Zachwytów nad Trzeciomajowym koncertem wykonanym przez Orkiestrę Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego i Orkiestrę Młodzieżową Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Karola Szymanowskiego w Zamościu nie było końca.
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Mirosław Chmiel dodano: 2015-05-07 przeczytano: 15238 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|