|
Muzeum Fotografii Adama Gąsianowskiego już działaW piątkowe popołudnie (22.05.), w kamienicy przy ul. Staszica 15, na zamojskim Starym Mieście, swoją działalność zainaugurowała wyjątkowa instytucja kultury - prywatne Muzeum Fotografii. Jego twórcą jest pasjonat fotografii z Zamościa, Adam Gąsianowski.
- Udało się. Po wielu latach spełniło się moje marzenie. Udało się otworzyć Muzeum Fotografii. Otrzymałem nowy lokal i można było wyeksponować ponad tysiąc aparatów i część z ponad pięciu tysięcy starych zdjęć jakie posiadam. Jest też ciemnia pokazowa. Przy okazji inauguracji Muzeum otworzyliśmy trzy wystawy: w korytarzu Staszica 15 - powróciły uzupełnione "Harasiuki" (zdjęcia pozyskane w Harasiukach), w sieni kamienicy przy ulicy Staszica 19 jest nowa wystawa "Czar starej fotografii w obiektywie zamojskich fotografów", w korytarzu przy ulicy Żeromskiego 22 oraz patio restauracji "Padwa" są fotografie z cyklu "Grajkowie i muzykanci". To także wystawa uzupełniona o nowe fotografie. Bardzo bym chciał co roku zajmować następne sienie kamienic po to żeby przyjeżdżający do Zamościa turyści mieli co zwiedzać, nie tylko Rynek Wielki, ale by poczuli ten klimat podwórek i sieni kamieniczek zamojskich - mówi Adam Gąsianowski
Ten klimat, to klimat zagospodarowanych - przednim pomysłem pasjonata starej fotografii - podwórek i sieni XVII-wiecznych kamienic. Odwzajemniona miłość do fotografii wzięła się od klapsa jakim uraczyła mama ośmioletniego Adasia, kiedy podczas zabawy zniszczył rodzinne zdjęcie. Od tamtego czasu zaczął kolekcjonować zdjęcia i uzbierało się ich kilka tysięcy.
Może już nie klapsy od urzędników, ale sporo przeszkód musiał pokonać fotograf aby uzyskać stosowne lokum pod wymarzone Muzeum Fotografii. - Na pewno pomógł pan prezydent Andrzej Wnuk, że się udało uzyskać ten lokal. On kilka lat stał niezagospodarowany, nie było najemcy. Ten lokal jest większy niż poprzedni, którym dysponowałem. Jest też drugie pomieszczenie na ciemnię - podkreśla Adam Gąsianowski.
Jak podaje - na ekspozycji najwięcej jest aparatów kupionych za wschodnią granicą. Unikatem jest aparat szpiegowski produkcji niemieckiej z 1939 roku. Jest bardzo mały, dosyć ciężki, prawie pancerny, nie ma go w żadnym katalogu, nie można go znaleźć w Internecie. Zapewne jest robiony na zamówienie. Jest i drugi, równie nietuzinkowy z l. 20-tych. Gdy pytam w jakich okolicznościach zostały pozyskane obydwa aparaty - fotograf opowiada, że przynoszą je ludzie, a przelicznik jest taki: "na pół litra i uciekam".
Adam Gąsianowski z dumą prezentuje na ekspozycji dwa lustrzane teleobiekty. - Kiedyś to było marzenie. Na posiadanie takiego obiektywu nie było szans. O takich obiektywach uczyłem się w szkole w Katowicach ale czysto teoretycznie, bo ich nie było na wyposażeniu szkolnej pracowni. A teraz stoją u mnie na półce, nowiuteńkie. Miały zastosowanie przy robieniu zdjęć ptaków lub podczas wydarzeń sportowych - zauważa Gąsianowski.
Odwiedzający Muzeum Fotografii najczęściej pytają właściciela czy w kolekcji znajduje się aparat "Ami", czy jest jego poprzednik "Druh" i czy mogą obejrzeć "Smienę", bo zapewne jeszcze pamiętamy, że w l. 70-tych i 80-tych aparat marki "Smienia 8 M" był popularnym prezentem pierwszokomunijnym.
Zapytany o ilość zgromadzonych zdjęć - pasjonat starej fotografii odpowiada, że podczas przeprowadzki przeraził się ich ilością. Jak mówi - ludzie przynoszą je w dużych reklamówkach. Przez lata upychał po wszystkich możliwych schowkach. Teraz ta ilość zdjęć zaskoczyła nawet jego.
- Pozyskane zdjęcia dokładnie oglądam: czy jest pieczątka zakładu fotograficznego lub wytłoczka, czyje jest to zdjęcie, jaki jest to rok, kto jest na zdjęciu. Potem selekcjonuję tematycznie i powiększam na potrzeby wystaw, takich jak te trzy prezentowane aktualnie - objaśnia Adam Gąsianowski.
Jego atelier fotograficzne, przeobrażone w Muzeum Fotografii, zdobią niezliczone ilości małych zdjęć w kolorze sepi. Jak zapewnia właściciel muzeum - to wizerunki mieszkańców Lubelszczyzny, wykonane przez zamojskich fotografów, najczęściej z lat 30-tych i wcześniejszych, ale tylko w części. Bowiem spora ilość zdjęć została wykonana w zakładach fotograficznych Lwowa. Dodaje, że jego babcia do fotografa i fryzjera jeździła do Lwowa, bo pociągiem ze Zwierzyńca było bliżej niż do Lublina. Poza tym, Lwów to Lwów.
Jak na poważne Muzeum Fotografii przystało znajduje się w nim również ciemnia fotograficzna, nie tylko na pokaz. W niej właściciel zgromadził oryginalne odczynniki chemiczne, które posłużą do prezentacji wywoływania zdjęć metodą, której już się nie stosuje. Takie pokazy będą się odbywać na potrzeby zainteresowanych dzieci i młodzieży.
Spośród tysięcy Adam Gąsianowski pokazuje jedno wielce intrygujące. Po dokładnym jego obejrzeniu nasuwa się refleksja, że kryje ono tajemnicę rodzinną. Zdjęcie przedstawia kilkoro zamożnych członków rodziny, zapewne ziemiańskiej, z przełomu wieków XIX i XX, siedzących w bogato wyposażonym salonie. Na ścianie salonu wiszą portrety przodków - po mieczu i po kądzieli. Najprawdopodobniej seniorka rodu splamiła honor rodziny bo jej wizerunek został wymazany z portretu i stał się nieczytelny.
Najstarszym zdjęciem jest dagerotyp pochodzący z 1839 r., kolejne z 1850 r. to ferrotyp, czyli zdjęcie na blaszce, kolejne z 1860 r. - szklany negatyw, co oznacza, że zdjęcie można kopiować. Miłośników starej fotografii interesuje także fotoplastykon, którego okular pochodzi z 1895 r., a zdjęcia w nim prezentowane z lat 1911-1916 i są w trójwymiarze. Potem pojawia się już kino i popularność fotoplastykonów spada. Do dzisiaj - jak mówi fotograf - zachowało się zaledwie kilka tego typu fotoplastykonów, a ich czar nadal trwa.
Jedno jest pewne, stara fotografie "ożyły" dzięki temu, że zostały wyciągnięte na widok publiczny. Natomiast sędziwe sienie kamienic stały się wyjątkowo estetyczne i niezwykle atrakcyjne. Adam Gąsianowski z dumą pokazuje najnowszą wystawę, która nosi tytuł "Czar Starej Fotografii w obiektywie Zamojskich Fotografów". Na tej ekspozycji znalazły się zdjęcia sygnowane nazwiskami znanych zamojskich fotografów. Wśród nich: Jan Strzyżowski - jeden z najważniejszych fotografów zamojskich (40 lat działało studio fotograficzne Strzyżowskiego, który był także komendantem Straży Pożarnej w Zamościu - przyp. aut.), Franciszek Obst, Włodzimierz Ksykiewicz, Jerzy Dziuba, Wincenty Suchowierz, Leon Gieroś (zdjęcia najczęściej wykonywał w parku), Bronisława Ułasewicz, Władysław Surmacz, Antoni Jabłoński i Michał Murawski (córka fotografa przekazała zdjęcia po uzyskaniu informacji o działającej w Zamościu galerii starej fotografii za podpowiedzią przewodnika zamojskiego - przyp. autora).
Na wystawie znajdziemy zdjęcie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który najprawdopodobniej służył w Jednostce Wojskowej w Hrubieszowie i zrobił sobie zdjęcie w Zamościu. Jest także zdjęcie Ireny Santor, która kilkakrotnie odwiedziła Zamość. Przede wszystkim ta wystawa to wyjątkowa okazja aby zobaczyć jak wyglądał przedwojenny i powojenny Zamość i jego mieszkańcy.
Adam Gąsianowski ubolewa, że bardzo trudno znaleźć zdjęcia wykonane przez żydowskich fotografów, a zapewne było ich przed wojną kilku w Zamościu. Trafiają się ich zdjęcia, ale jest ich niewiele. Pasjonat zapewnia jednak, że taka wystawa powstanie, chociaż jest obawa czy eksponaty dotrwają do jej końca. Fotograf apeluje, aby zdjęcia oglądać, ale ich nie "przytulać" do siebie.
Otwarcia Muzeum Fotografii, które podniosło prestiż naszego miasta dokonał wiceprezydent Zamościa Andrzej Zastąpiło. Oprawę muzyczną czynili: zespół "Stach" z Werbkowic oraz "Ofensywa Brunetów" z Zamościa. I było trochę tak, jak na starej fotografii...
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2015-06-03 przeczytano: 14383 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|