|
Żenady ciąg dalszy Łańcuch wydarzeń, jakie zapoczątkowała wypowiedź prezydenta Andrzeja Wnuka na temat Gminy Zamość podczas spotkania sympatyków Wspólnego Zamościa, robi się coraz dłuższy. Z każdym jego ogniwem wyplątanie się z tej kwestii będzie coraz trudniejsze.
Chodzi oczywiście o sformułowanie dotyczące "żerowania" gminy na mieście, które poruszyłem przed trzema tygodniami w tekście "Pierwszy poślizg prezydenta". Gdybyśmy mieli normalne samorządy, nikt by się wypowiedzą głównego włodarza Zamościa specjalnie nie przejął. Co najwyżej mielibyśmy jakieś wypowiedzi notabli dla pojedynczych mediów, lecz ogółem wszyscy skupiliby się na normalnej pracy. Ale to nie u nas. Tutaj najpierw wójt zorganizował konferencję prasową, a następnie Rada Gminy Zamość przyjęła oficjalne stanowisko. W obu przypadkach było to zwykłe lanie wody pozbawione konkretnych odniesień do zarzutów Andrzeja Wnuka. Jednakże dokument przyjęty przez Radę Gminy zawierał wezwanie do Rady Miasta, aby ta ustosunkowała się do stanowiska swego sąsiedniego organu. W efekcie 22 czerwca mieliśmy kolejną odsłonę tragikomedii, bo Rada Miasta postanowiła na stanowisko Rady Gminy odpowiedzieć.
W jaki sposób? Zacytuję całość dokumentu: "Wypowiedź Pana Prezydenta Zamościa w dniu 29 maja 2015 roku nie jest w naszej ocenie istotą problemu. Sam Pan Prezydent zaznaczył w niej, że słowo "żerowanie" jest "może zbyt mocnym określeniem", ale oddaje w pewien sposób stan rzeczy, gdy wzajemne zależności i rozliczenia nie są oparte na rzeczywistych relacjach. Taka sytuacja ma bez wątpienia miejsce w przypadku korzystania przez gminę Zamość z komunikacji publicznej w oparciu o MZK Sp. z o.o. w Zamościu i znaczna strata miasta z tego tytułu w ostatnich pięciu latach. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku ponoszenia przez miasto Zamość kosztów utrzymania Izby Wytrzeźwień i brak uregulowania znacznej kwoty należności za pobyt, ze strony mieszkańców gminy Zamość. Zatwierdzony przez wojewodę Statut Izby Wytrzeźwień w par. 2 pkt. 2 wskazuje: "Izba działa na rzecz Miasta Zamościa i może działać na rzecz innych gmin za odpłatnością". Warto również podkreślić, że ciężar nakładów inwestycyjnych zarówno w zakresie organizacji transportu publicznego, Izby Wytrzeźwień czy też schroniska dla zwierząt każdorazowo był samodzielnie ponoszony przez Miasto Zamość. Dlatego też, koszty bieżące funkcjonowania i współkorzystania z tych jednostek powinny być solidarnie, proporcjonalnie i sprawiedliwie ponoszone przez wszystkie jednostki samorządowe. Inne gminy współfinansują utrzymanie takich obiektów w częściach proporcjonalnych i tak należałoby również postulować w stosunku do siostrzanej gminy Zamość. Jesteśmy przekonani, że problemy dotyczące wspólnych, wzajemnych problemów naszego partnerskiego sąsiedztwa będziemy rozstrzygać i uzgadniać w ramach obustronnych uzgodnień i rozmów".
Oczywiście zauważam, że w piśmie przynajmniej nie ma nic o ZOO, kinie czy pływalni, tak więc gros moich zarzutów z felietonu sprzed trzech tygodni w tym przypadku byłaby bezpodstawna. Poza jedną zasadniczą rzeczą - po co właściwie takie coś zostało stworzone? Jeśli sami radni widzą, że kolejne pisma tylko podgrzewają atmosferę i na pewno nie prowadzą do wypracowania rozwiązań w konkretnych spornych sprawach (bo o to chyba nam wszystkim chodzi, prawda?), to temat należy po prostu zostawić. To pierwszy element poniedziałkowej żenady.
Element drugi - nie był to jedyny projekt stanowiska RM. Inny - skupiający się bardziej na krytyce prezydenta - przygotowali radni opozycyjni. A gdy przegrali, larum podniosła niezawodna radna Marta Pfeifer, która... określiła siebie jako "radną niezależną", która stanowczo protestuje przeciw temu, by dokument przyjęty przez większość gremium był określany mianem "stanowiska Rady Miasta". Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby przewodniczący RM musiał (doświadczonej!) osobie z Rady tłumaczyć, że działa w organie pracującym kolegialnie.
Element trzeci - tylko przez chwilę i to na samym wstępie tej sprawy była mowa o sednie problemu, czyli chęci miasta na powiększenie swego terytorium. Oczywiście kosztem gminy. Bądźmy bowiem szczerzy - cała rzecz rozbija się właśnie o to. Rozumie to prezydent, czemu zresztą dawał wyraz jeszcze w kampanii wyborczej, rozumie to wójt, dlatego jesteśmy świadkami batalii o ziemię. Batalii z góry skazanej na niepowodzenie, bo Andrzej Wnuk jeszcze nie zrozumiał, że choćby wszyscy mieszkańcy miasta zapałają żądzą przygarnięcia obszaru gminy, to bez zgody mieszkańców gminy nie osiągną nic. A zgody nie będzie, bo tak naprawdę do tej pory mieszkańcy gminy nie otrzymali żadnego powodu, dla którego mieliby taką zmianę poprzeć. Podwyżka cen biletów MZK dla nich tym bardziej temu nie sprzyja. Zresztą dopóki w samej gminie nie powstanie ruch propagujący (ale sensownie!) połączenie obu samorządów, nie ma co liczyć na postęp w tej sprawie.
Ale mam wrażenie, że dopóki Andrzej Wnuk i inni zwolennicy powiększenia granic Zamościa tego nie pojmą, wciąż będziemy mieli do czynienia z działaniami bardziej na pokaz aniżeli na efekt.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2015-06-25 przeczytano: 3519 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|