|
Wojciech Smarzowski o "Wołyniu"- Pozostało jeszcze nakręcenie kilku scen: egzekucji Żydów, obrona kościoła i duża sekwencja, która dzieje się we wsi z "Samoobroną" oraz epilog, czyli opowieść
jak wypędzeni wyjeżdżają z Kresów - mówił Wojciech Smarzowski w CKF podczas zbiórki środków na dokończenie filmu "Wołyń" (1.05.).
- Jestem bliski tego, żeby napisać scenariusz o wypadkach na Wołyniu. Jestem z Podkarpacia i dlatego pomysł na Wołyń - mówił Wojciech Smarzowski w sierpniu 2012 r. podczas Alchemii Kina. 13. Zamojskiego Festiwalu Filmowego.
Tym razem reżyser filmów trudnych, poważnych i ważnych, m.in.: "Dom zły", "Wesele", "Róża", "Drogówka" pojawił się w Zamościu aby spotkać się z mieszkańcami w zbożnym celu, zebrania środków na dokończenie film "Wołyń", jednej z większych produkcji polskiej kinematografii ostatnich lat. Pozostało jeszcze nakręcenie kilku dużych scen: egzekucja Żydów, obrona kościoła i duża sekwencja, która dzieje się we wsi z "Samoobroną" oraz epilog, czyli opowieści jak wypędzeni wyjeżdżają z Kresów. Autorom zależy, aby film stał się wielką epicką epopeją o losach Polaków kresowych w czasach II wojny światowej, przedstawiającą wydarzenia określane mianem ludobójstwa na Kresach, które objęły w głównej mierze tereny województw: lwowskiego, wołyńskiego tarnopolskiego, stanisławowskiego, poleskiego oraz lubelskiego. Akcja filmu obejmuje okres od wiosny 1939 roku do lata 1945 roku, a główna jej część toczy się w wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, w południowo-zachodniej części województwa wołyńskiego.
Spotkanie rozpoczęła prezentacja materiału z filmu "Wołyń", który będziemy mogli w całości obejrzeć już w październiku. Po projekcji cząstki filmu "Wołyń" reżyser odpowiadał na pytania widzów.
Do ukończenia filmu o tragicznych losach Polaków mieszkających na Wołyniu w czasie II wojny światowej reżyserowi, Wojciechowi Smarzowskiemu zabrakło 2,5 miliona złotych. Zamość nieprzypadkowo był jednym z miast, gdzie pojawił się reżyser szukający funduszy na zamknięcie budżetu swojego filmu. Mieszkają tutaj osoby, które przeżyły kaźń na Wołyniu, bądź też potomkowie i krewni ocalałych. Tutaj działa również Stowarzyszenie na rzecz Upamiętnienia Pomordowanych na Wołyniu. Zamościanin, dziennikarz Leszek Wojtowicz, jest autorem książki .
- Na 3. Zamojskim Festiwalu Filmowym "Spotkania z historią" w 2015 r. nagrodę publiczności zdobyły filmy podejmujące tę tematykę. Z tego względu postanowiliśmy wesprzeć reżysera w zbiórce pieniędzy na dokończenie filmu - mówił Andrzej Bubeła, dyrektor CKF Stylowy.
- To jest taki film, że jak zdecydowałem się, że będę go robił, to już wiedziałem, że jest ważny. Teraz robię wszystko, żeby ten film był dobry. Zależy mi na tym, żeby ten film łączył. Łączył w tej pamięci - powiedział Wojciech Smarzowski w Centrum Kultury Filmowej "Stylowy".
- Z oczywistych względów premiera filmu odbędzie się w Lublinie i we Wrocławiu. To są dwa skupiska ludzi, którzy są szczególnie zainteresowani tym filmem. Wyjaśnię, dlaczego nam tych pieniędzy brakuje. Nie jesteśmy rozrzutni, ani nieudacznikami. Na starcie mieliśmy taką sytuację, że dwóch koproducentów się wycofało. Jeden całkowicie, drugi obniżył radykalnie kwotę, która obiecał nam na film. Do tego doszły inne czynniki. Np. scenografia. Takiej Polski z 1939 r. nie ma, a miejsca, w których kręciliśmy są rozrzucone po południu kraju, więc doszły nam hotele i przejazdy. Więcej musieliśmy budować scenografii niż założyliśmy. Film jest skończony w ponad 90 proc. Główna oś, główna historia tej dziewczyny - Zosi, którą gra Halina Łabacz jest już zamknięta - dodawał reżyser.
Wojciech Smarzowski uzupełniał: - To jest trudny film. Sekwencja bitwy ekranowo nie zajmuje dużo czasu, ale realizowaliśmy ją przez cztery czy pięć dni, a te nagrania poprzedziły próby. O koszcie filmu stanowią dni zdjęciowe. Mamy też bardzo dużo statystów, kaskaderów i sprzętu.
Film dotyka bolesnej prawdy. Kilku aktorów z Ukrainy odmówiło udziału w tym filmie. Na szczęście wszystkie postacie ukraińskie udało się obsadzić bardzo dobrymi aktorami ukraińskimi. Jak mówił reżyser - parę osób odmówiło udziału w filmie, bo podobno poszła plotka, że ten film jest robiony za pieniądze rosyjskie, co nie jest prawdą.
- To, że jest ważny nie ulega wątpliwości. Zdaję sobie sprawę, że spoczywa na mnie duża odpowiedzialność. I zdaję sobie sprawę, że ten film nie zadowoli wszystkich chociażby dlatego, że nie ma jednej prawdy o tych wydarzeniach nawet u nas, a co dopiero mówić o Ukrainie, która nie jest chyba przygotowana na tę historię. Film planuję także pokazać na Ukrainie - podkreślił Wojciech Smarzowski.
Jak mówił reżyser, po nakręceniu "Róży" obiecał sobie, że nie nakręci więcej filmu historycznego, bo w Polsce nie ma na nie pieniędzy. Ale po projekcji "Róży" miał kilka spotkań, które go "wywróciły", i postanowił zaryzykować po raz kolejny kręcąc film historyczny. Do nakręcenia "Wołynia" przygotowywał się bardzo solidnie, poszedł na studia, czytał relacje.
-Używałem sformułowania "rzeź Wołyńska", ale spotkanie ze Stanisławem Srokowskim uświadomiło mi, że trzeba mówić o ludobójstwie na Kresach. Rzeź Wołyńska to zawężenie tematu. Jak przeczytałem relacje to potem czytałem książki, których wyszło bardzo dużo w czasach PRL-u. Trzeba było czytać "między wierszami". Kiedy wiedziałem jakie historie chcę zawrzeć w filmie, żeby w miarę pełny sposób opowiedzieć o tych wydarzeniach zacząłem konstruować główną akcje filmu. Później sięgnąłem do motywów opowiadań pana Srokowskiego. Cały scenariusz na różnych etapach był konsultowany przez różnych historyków i również Kresowiaków, którym pokazywałem dwugodzinny materiał filmowy. Ja się ich pytam i radzę, czy wierzą w ten świat przedstawiony, czy nie. Te prezentacje były bardzo emocjonalne, dla nich i dla mnie. Siedzę w tym projekcie trzy lata. To jest najtrudniejszy mój film. Duże są oczekiwania, ale też obcowanie z tym złem jest dla mnie "masakryczne". To nie jest łatwe - powiedział Wojciech Smarzowski.
Reżyser zapewnił, że skończy film, a osoby w niego zaangażowane nie pozwolą aby został filmem "półkownikiem". Premiera kinowa filmu "Wołyń" planowana jest na 7 października 2016.
W trakcie spotkania odbyła się licytacja fotosów z filmu, za które płacono od 150 do 400 zł, filmowych gadżetów, sprzedaż "cegiełek". Cały dochód zostanie przeznaczony na dokończenie filmu "Wołyń". W wyjątkowym spotkaniu wzięli udział: posłowie na Sejm RP Sławomir Zawiślak i Jarosław Sachajko, Andrzej Wnuk, prezydent miasta Zamość, Wołyniacy i ich rodziny oraz zamościanie.
Organizatorami wydarzenia byli: Centrum Kultury Filmowej "Stylowy" w Zamościu, Fundacja na Rzecz Filmu "Wołyń" oraz Stowarzyszenie Integracji Transgranicznej "Łączy nas Bug".
* * *
- Film będzie bolał, musi boleć. Ważne, że ktoś z otwartą przyłbicą chce o tym opowiedzieć - mówił o "Wołyniu" Arkadiusz Jakubik, który gra Macieja Skibę, jedną z głównych postaci w filmie.
Do apelu Fundacji na rzecz filmu "Wołyń" dołączył Stanisław Srokowski, z którego zbioru opowiadań pt. "Nienawiść" reżyser Wojciech Smarzowski zaczerpnął motywy do swojego dzieła.
- Nie będzie to tylko film o Wołyniu, lecz o Polsce przedwojennej, o życiu, obyczajach, tradycjach i zbrodniach ludobójstwa na Kresach w czasie II wojny światowej. (...)To będzie film, który ukaże tragiczny rozpad wartości, degradację polskiej kultury i łacińskiej cywilizacji. Opowie też o wielkiej, dramatycznej miłości polskiej dziewczyny i ukraińskiego chłopca, o miłości, która ocala dobro.
- Po tym filmie będzie już inna lepsza Polska. Jeśli chcemy, by prawda ujrzała światło dzienne, wspomóżmy twórców tego niesamowitego dzieła. To wielki dar losu - powiedział Stanisław Srokowski.
Zbiórka na dokończenie filmu trwa nadal. Wpłaty można kierować bezpośrednio na konto Fundacji na Rzecz Filmu "Wołyń": Odbiorca: Fundacja na Rzecz Filmu Wołyń.
Adres: ul. Różana 32, 02-569 Warszawa
Tytuł wpłaty: Darowizna na działalność statutową Fundacji
Numer konta Fundacji (ING Bank Śląski):
Konto główne: 40 1050 1012 1000 0090 3086 2941autor / źródło: Teresa Madej, fot. Daniel Czubara dodano: 2016-05-03 przeczytano: 15821 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|