Półtora miesiąca po ostatnim tekście na tematy kolejowe, postanowiłem wrócić do tej dziedziny. Z kilku powodów. Na przykład takiego, że wakacje już się zakończyły, zatem można dokonać pewnych spostrzeżeń w zakresie letnich połączeń. No i muszę przyznać, że bardzo często miałem okazję widzieć osoby korzystające z transportu kolejowego przy dojeździe do Zamościa. W tym również - co ucieszyło mnie szczególnie - na niedawno wybudowanych przystankach kolejowych. Parokrotnie specjalnie udawałem się na Zamość Starówkę, by zobaczyć frekwencję w poszczególnych pociągach. Wiadomo, że liczba osób była różna, w zależności od dogodności połączenia, ale często peron zaludniał się o kilkanaście osób wysiadających z szynobusu, co jest wartością naprawdę przyzwoitą. Nie od rzeczy jest też fakt, że pociągi czasem są jedynym możliwym środkiem transportu w niektóre części regionu. Na przykład w niedzielę do Ruskich Piask z Zamościa nie dotarlibyśmy inaczej. Swoją drogą można w tym momencie współczuć mieszkańcom choćby Koniuch lub Łotowa, którzy tory mają dosłownie za płotem, lecz pociągów na nich brak, więc w soboty i niedziele zdani są tylko na siebie. Niewiele lepiej jest w takich Niedzieliskach, bo tam kolej pasażerska pojawia się tylko w wakacje i weekend majowy.

Ale wracając do Zamościa, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że przystanki kolejowe spełniają swoje zadanie. Tym samym powinniśmy iść za ciosem i rozwijać tę gałąź transportu. Oczywiście mam tu na myśli głównie poprawę rozkładu jazdy, aby w pełni służył on pasażerom. Jednakże muszę też z zadowoleniem stwierdzić, że swoje robi też zarządca infrastruktury, który postanowił wybudować kolejny przystanek kolejowy. Konkretnie w Mokrem.

Krok to znakomity, zwłaszcza biorąc pod uwagę widoki, jakich doświadczamy na zamojskich ulicach w każdą niedzielę. Tłum samochodów podążających do Mokrego, a po paru godzinach wracających stamtąd dowodzi, że giełda na terenie lotniska Aeroklubu Ziemi Zamojskiej jest wydarzeniem, które powinno zainteresować transport publiczny. A ponieważ od torów do terenu giełdy daleko nie jest, pomysł budowy przystanku kolejowego mogę wyłącznie pochwalić.

Istnieje jednakże kwestia konieczna do rozwiązania zawczasu. Kwestia prozaiczna, acz potencjalnie bardzo konfliktowa. Chodzi o nazwę dla tego przystanku, bo moim zdaniem samo słowo "Mokre" byłoby zbyt ubogie. Dużo lepszą formą byłaby "Zamość Mokre". Choćby dlatego, że dzięki temu mieszkańcy Zamościa mogliby z tego przystanku korzystać w taki sposób, jak mogą to robić już teraz w przypadku podróży na przykład z Zamościa Wschodu na dworzec główny, czyli za 2 złote. Tyle bowiem kosztuje specjalna oferta biletu miejskiego, który wprowadzony jest w naszym województwie na odcinkach pomiędzy przystankami, których nazwy odnoszą się do jednej miejscowości. W innych wypadkach najniższą ceną za przejazd, jaką przyjdzie nam zapłacić, będzie 4,40 zł. Inną kwestią jest rozpoznawalność przystanku. Biorąc pod uwagę, że od granic Zamościa jest do budowanego przystanku zaledwie kilkaset metrów, nie byłoby nadużyciem umieszczenie nazwy miasta na tabliczkach.

Nie ukrywam jednak, że obawiam się wzajemnego podejścia do tematu włodarzy obu jednostek samorządowych. Co prawda od czasu, gdy prezydent Andrzej Wnuk mówił o żerowaniu gminy na mieście, a wójt Ryszard Gliwiński go kontrował minął już ponad rok, lecz konflikt miejsko-gminny na pewno nie ustał. I raczej trudno się spodziewać, żeby tak się stało, skoro prezydent chce powiększyć terytorium miasta, czemu wójt stanowczo się sprzeciwia. Mam więc nadzieję, że w odniesieniu do budowanego przystanku obaj panowie wyjątkowo będą trzymali się od tematu z daleka. A wtedy będziemy mieli największe szanse na pożytek dla wszystkich stron.