|
Nie żyje Zdzisław KazimierczukZmarł Zdzisław Kazimierczuk (ur. 1933), dziennikarz, reportażysta. Współtwórca "Tygodnika Zamojskiego" i były redaktor naczelny lokalnych tygodników. Pochodził spod Tomaszowa Lub. Ukończył Liceum Pedagogiczne w Zamościu, WSP w Krakowie i studium dziennikarskie przy UW.
Pracował jako dziennikarz w Białymstoku, Koszalinie i w latach 1962-79 w Lublinie ("Sztandar Ludu"). W 1979 r. został dziennikarzem, a w 1892-90 redaktorem naczelnym "Tygodnika Zamojskiego". Później kierował "Przeglądem Kresowym" (1990), następnie "Kroniką Zamojską", "Kroniką Zamojszczyzny" i "Kroniką Tygodnia".
Wydał "Kto jest kim na Zamojszczyźnie" (1998, 2001 - gospodarka). Przewodniczył Klubowi "Kuźnica Zamojska" (1981). Autor m.in. zbioru reportaży "Pożegnanie taboru", w którym opisał losy lubelskich Cyganów i "Zaproszenia do Zamościa" (1997) oraz bogato ilustrowanych przewodników po Zamościu i okolicy (2000, 2004), Zamościu i Roztoczu (2001), Chełmie, Krasnymstawie i powiecie włodawskim, ukazujących się w jego własnej Oficynie Wydawniczej "Kresy".
"Moje zaproszenie do Zamościa jest dedykowane tym, którzy nasze miasto znają zaledwie z widzenia, albo nie znają go wcale; mieszkańcom i gościom - biznesmenom i żyjącym z jednej chudej pensji, włóczykijom i domatorom, młodym i starym, po prostu ludziom z wyobraźnią" - pisał we wstępie do mojej ulubionej książki o Zamościu Zdzisław Kazimierczuk. I to jak pisał!
Zamość jest jak obdarzona urodą kobieta; kocha się ją i pragnie się jej, bo jej piękno jest po to, aby zachwycało. Wystarczy jedno spojrzenie, abyś na długo fascynujący obraz zachował w pamięci. Taki jest Zamość - tymi niezwykłymi słowami, które rozpoczynają książkę "Zaproszenie do Zamościa", autor dowodzi miłości do miasta, z którym związał się na długie lata.
Pogrzeb Zdzisława Kazimierczuka odbędzie się w środę, 5 października br. Msza św. zostanie odprawiona o godzinie 10.00 w Katedrze Zamojskiej. Pokój Twojej Duszy Zdzisławie!
* * *
Zdzisław Kazimierczuk urodził się we wsi Łachowce położonej w województwie lubelskim, w powiecie tomaszowskim, w gminie Telatyn. Jego dziadek był ogrodnikiem, ojciec zaś kowalem. Zamiłowania literackie Kazimierczuka mają początek właśnie w jego domu rodzinnym, bowiem ojciec posiadał wartościową jak na tamte czasy bibliotekę. Dom jednak - podobnie jak cała wieś - został spalony przez Ukraińców.
Przyszły dziennikarz rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Łaszczowie, niewielkiej wsi położonej na Zamojszczyźnie. Dzieciństwo Kazimierczuka to nieudane próby bycia ministrantem oraz krótka kariera w chórze szkolnym. Po zakończeniu nauki w szkole w Łachowcach udał się do Zamościa, gdzie pobierał nauki w Liceum Pedagogicznym. Najbardziej lubił język polski, którego uczyła go niezwykle utalentowana "Pani Tchórzewska". Po dzień dzisiejszy wspomina lekcję polskiego, na której improwizował "czytanie" swojego opowiadania. Niestety nauczycielce zadanie wydawało się jakieś "słabe" i przyszły dziennikarz dostał tylko trojkę. Potem okazało się, że uczeń nie miał zadania napisanego w zeszycie a wszystko, co Zdzisio "czytał" było improwizacją. Tak oto zrodził się talent piśmienniczy przyszłego reportażysty.
Po ukończeniu liceum udał się do Krakowa, gdzie zaczął studiować filologię rosyjską w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Studia w Krakowie to kontakt z najwybitniejszą kadrą profesorów wojennych, którą stanowili m.in. profesor Gałecki, profesor Pigoń, profesor Klajnek - wybitny znawca Juliusza Słowackiego. Zdzisław Kazimierczuk bardzo miło wspomina profesora Pardenia z Uniwersytetu Wileńskiego. W pamięć zapadły w szczególności egzaminy, na które zapraszał do swojego domu. Żona podawała herbatkę a wykładowca i wybrani studenci dyskutowali przez długie godziny. Owe dyskusje najczęściej kończyły się piątką w indeksie. Kazimierczuk dziś twierdzi, iż z Krakowa nie sposób było nie wyjść humanistą. Należał także przez krótki okres do Koła Młodych przy Związku Literatów.
Po studiach rozpoczął pracę pedagogiczną z młodzieżą w Liceum Ogólnokształcącym. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nauczyciel to nie jest zawód, którym chciałby się zajmować w życiu. Podjął, więc decyzje o wyjeździe do Warszawy, gdzie działało Podyplomowe Studium Dziennikarskie. Na egzaminie pytano go z... literatury rosyjskiej. Dziennikarstwo pochłonęło go w pełni a obcowanie z najwybitniejszymi polskimi reportażystami - Stanisławem Kozickim, Melchiorem Wańkowiczem, Ryszardem Kapuścińskim - rozbudziło zamiłowanie do uprawiania reportażu. Pobyt w Warszawie to także czas fascynacji teatrem.
W 1962 roku "Polityka" z ówczesnym redaktorem naczelnym Mieczysławem Rakowskim zorganizowała konkurs na reportaż o kresach wschodnich Polski, które "nazwano Polską B". Konkurs miał na celu pokazanie pozytywnych przemian, jakie zaszły w tym regionie po II wojnie światowej. Do konkursu przystąpiło pięciu dziennikarzy w tym Zdzisław Kazimierczuk, który został wyróżniony za swój reportaż. Efektem tego było zaproszenie do Komitetu Centralnego, by określił, gdzie chce pracować. Początkowo wybrał Kraków, lecz nie dostał tam mieszkania i w związku z tym wybrał Lublin. Jako młody dziennikarz rozpoczął pracę w "Sztandarze Ludu". Był pierwszym dziennikarzem z wykształceniem dziennikarskim, ale zawsze "jako ostatni dostarczał teksty". Reportażem na poważnie zajął się od 1963 roku, jednak na wielki reportaż mógł sobie pozwolić jedynie, gdy ogłaszano konkursy. Pracował także w "Gazecie Współczesnej Białostockiej", w Głosie Koszalińskim, w rozgłośni polskiego radia w Białymstoku, Tygodniku Zamojskim. W radiu miał cotygodniowe, 5-minutowe audycje, pisał felietony, nagrywał reportaże a także zajmował się artykułami publicystycznymi dotyczącymi kultury. Był czynnie zaangażowany w obronę środowiska. Wysyłano go również na większe wydarzenia krajowe (odpowiednik obecnego sprawozdawcy parlamentarnego). Uczestniczył w VI zjeździe partii, I zjeździe Gierka, którego osobą był zauroczony. Został jego sympatykiem, obsługiwał wszystkie wizyty Gierka na Lubelszczyźnie.
Lublinie był także założycielem klubu reportażu. Reportażem zajmował się do lat 70-tych, potem już do niego nie wracał, choć został kierownikiem działu reportażu, następnie zastępcą, a potem redaktorem naczelnym "Tygodnika Zamojskiego". Tworzył tygodnik od podstaw. Pod jego rządami gazeta zerwała ze sztywnymi wzorcami dziennikarstwa, poruszała sprawy ludzkie i regionalne, a i w krótkim czasie jej nakład osiągnął 20 tys. egz. Jako pierwsza w dawnym województwie zamojskim, wprowadziła skład komputerowy. Funkcję redaktora naczelnego pełnił do 1992 roku.
za: www.teatrnn.pl/leksykon autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2016-10-04 przeczytano: 4775 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|