|
Pewne nawyki zostały Jeśli ktoś z Państwa zagląda na tutejsze łamy głównie z nadzieją, że przeczyta tekst dotyczący kolei (a wiem, że są takie osoby), to dziś dobrze trafił. Splot ostatnich wydarzeń sprawił bowiem, że postanowiłem podjąć ten temat skupiając się na pociągach dalekobieżnych. W zasadzie to na spółce obsługującej te połączenia, a właściwie połączenie, bo obecnie do naszego miasta dociera jeden taki pociąg: całoroczny: "Matejko", kursujący na trasie Zamość Wschód - Szczecin. Tak bowiem jak zazwyczaj krytykowałem spółkę PKP Intercity, teraz mój felieton nie będzie wyłącznie negatywny.
Co prawda pozytywy będą raczej usprawiedliwieniem tego, co zwykli pasażerowie postrzegają jako błędy przewoźnika, ale tym bardziej uważam, że warto te kwestie prostować. Na przykład na samym początku obowiązywania obecnego rozkładu jazdy (czyli w połowie grudnia ubiegłego roku) krytykowano wprowadzenie - mimo odmiennych pierwotnych zapowiedzi - autobusowej komunikacji zastępczej na odcinku Rzeszów-Zamość. Składy wagonowe zaczęły jeździć dopiero od 23 grudnia. Przyczyna leżała jednak nie po stronie PKP Intercity, lecz remontu odcinka Zwierzyniec-Stalowa Wola. Jest to zresztą odczuwalne również i teraz, bo remont wciąż trwa, przez co pociąg wciąż opóźnia się o około 20 minut (to i tak postęp, bo w Nowy Rok opóźnienie wyniosło ponad godzinę). Doszła jednak rzecz kolejna, czyli masowe awarie nowych lokomotyw spalinowych "Gama", wyprodukowanych przez PESA Bydgoszcz. Problem z nimi dotyczy całego kraju, a nie tylko naszego regionu, co w nieciekawym świetle stawia bydgoską fabrykę. Uczciwie za to muszę przyznać, że PKP Intercity robi wiele, aby te niedogodności były dla pasażerów jak najmniejsze. W tym również dotyczy to podróżujących "Matejką" w grupie wagonów z Przemyśla, którzy nie muszą czekać w Rzeszowie na autobus z Zamościa - ci podróżni docierają nad Wisłok później (autobus jest tu znacznie wolniejszy od kolei) i jadą dalej kolejnym pociągiem.
Aczkolwiek muszę zdradzić, że w ubiegłym tygodniu zostałem potraktowany przez PKP Intercity inaczej. Ponieważ zawczasu zgłosiłem chęć podróżowania "Matejką" z Zamościa Wschodu do Krakowa Głównego, przewoźnik miał obowiązek z powodu mojej niepełnosprawności zapewnić mi pomoc w sprawnym dotarciu na miejsce. I zrobił to w sposób perfekcyjny, gdyż podstawił osobnego busa z kierowcą, który spod przystanku przy ulicy Zamoyskiego zawiózł mnie aż na sam dworzec w Rzeszowie, gdzie ochrona pomogła mi dostać się na pokład "Matejki". Nie powiem, poczułem się zaszczycony. Z tego miejsca chciałbym najserdeczniej podziękować PKP Intercity, firmie Eurobus wraz z panem Zbigniewem, który jechał po mnie w środku nocy z Przemyśla, a także wszystkim podatnikom, którzy zrzucili się na ten przejazd.
Ale żeby nie było tak słodko, teraz chochla dziegciu. Pamiętają Państwo zapewne, że w gronie społeczników nie spoczywamy na laurach, tylko staramy się zwiększać rolę transportu kolejowego w regionie. A najlepsza droga ku temu to rozwijanie siatki połączeń - zwłaszcza, że są ku temu powody. Mam tu na myśli przede wszystkim Hrubieszów pozbawiony regularnej kolei pasażerskiej już od ponad 12 lat. Ta idea przyświecała nam zresztą m.in. tworząc facebookowy profil "Pociąg do Hrubieszowa", który cieszy się dużą popularnością. Pojawiła się nawet szansa, aby nad Huczwę już latem docierał codzienny pociąg, gdyż stosowny zapis znalazł się w planie zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego w zakresie sieci komunikacyjnej w międzywojewódzkich i międzynarodowych przewozach pasażerskich w transporcie kolejowym. W nim odcinek Zamość-Hrubieszów został po wielu latach włączony do wariantu podstawowego sieci połączeń międzywojewódzkich służby publicznej. Innymi słowy, skoro dla wspomnianej trasy otwarto drzwi do objęcia publicznym dofinansowaniem, wydłużenie "Matejki" zależy już wyłącznie od dobrej woli przewoźnika. Tej jednak nie dostrzegam. W piśmie z 10 stycznia, jakie spółka wysłała Bartoszowi Sojdzie, który zwrócił jej uwagę na wspomniane kwestie, czytamy, że "obsługa odcinka Zamość - Hrubieszów nie jest obecnie przedmiotem projektu umowy rocznej o świadczenie usług publicznych w zakresie międzywojewódzkich kolejowych przewozów pasażerskich". Uważny Czytelnik dostrzegł zapewne sformułowanie o "projekcie umowy rocznej", co sugeruje, że choć nowy rozkład jazdy funkcjonuje już od dobrze ponad miesiąca, to żadna umowa z ministerstwem nie została zawarta, a co za tym idzie - siatka połączeń wciąż teoretycznie jest otwarta. Niestety nie dla PKP Intercity. W innym miejscu dokumentu nadawca podkreśla, że "na etapie prac nad rozkładem rocznym 2016/2017 organizator przewozu, tj. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, nie przekazał Spółce 'PKP Intercity' oczekiwania uruchomienia obsługi omawianego odcinka". To prawda, ale tu też można odbić piłeczkę w drugą stronę. Będący w temacie znają bowiem przypadek bardzo kosztownego w realizacji pociągu TLK "Kociewie" relacji Gdynia Główna - Gorzów Wielkopolski jadącego w całej 350-kilometrowej trasie w trakcji spalinowej. Przewoźnik umieścił go w rozkładzie bez pewności, że ta trasa znajdzie się w planie transportowym i tym samym będzie mogła zostać włączona do umowy rocznej. Ponownie więc mamy dowód, że jeśli przewoźnik ma wolę uruchomienia pociągu, to go uruchamia. Nawet jeśli w danym miejscu już istnieje całkiem rozbudowana sieć połączeń regionalnych. Kilka linijek dalej zaś PKP IC stanowczo oświadcza, że "Spółka nie jest zainteresowana uruchomieniem wnioskowanego połączenia na zasadach komercyjnych z uwagi na znaczący deficyt, który takowy może generować oraz nieatrakcyjne dla Klientów godziny przyjazdu i odjazdu". Brak woli jazdy komercyjnej jest oczywisty, skoro dofinansowania wymaga nawet bardzo oblegany odcinek Warszawa-Łódź. Tyle tylko, że przez naprawdę długi czas zarówno my, jak i poseł Sławomir Zawiślak, w wielu pismach sygnalizowaliśmy, iż pociąg powinien mieć taki rozkład, aby można było nim wyjechać z Wrocławia/Krakowa po pracy/nauce i dotrzeć na Zamojszczyznę na noc. Ergo - obecny rozkład "Matejki" jest bardzo zbliżony do pożądanego i PKP Intercity wie o tym doskonale.
Staraliśmy się, aby pociąg do stacji Hrubieszów Miasto został uruchomiony już w czerwcu. Wygląda jednak, że może się tak stać dopiero od grudnia (oczywiście przy założeniu, że nikt nie "zapomni" o mieście nad Huczwą przy konstruowaniu następnego rocznego rozkładu jazdy i nie zabraknie na to połączenie środków). Nawet bowiem jeśli przewoźnik zmieni swe podejście, to niewiele ponad cztery miesiące to zbyt mały czas, aby PKP Intercity stosując normalny tryb pracy dogadało się z innymi spółkami holdingu PKP w sprawie m.in. obsługi taboru. Szkoda, bo wakacje byłyby idealnym okresem na inaugurację takiego połączenia, ale zawsze lepszy rydz niż nic, dlatego będziemy trzymać rękę na pulsie.
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2017-01-25 przeczytano: 3882 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|