|
Nakręcony przez kibicówRozmowa z Rafałem Bąkiem, bramkarzem MKS Padwa Zamość. Rozmawia Piotr Orzechowski.
Piotr Orzechowski: - Spoglądasz na tabelę drugiej ligi i widzisz Padwę na czele. Co czujesz?
Rafał Bąk: - Na pewno przepełnia mnie duma, ponieważ włożyliśmy dużo wysiłku w przygotowania do sezonu. Widzimy, że droga jaką obrał trener Marcin Czerwonka wraz z Maćkiem Maciągiem, który dbał od nasze przygotowanie fizyczne, przynosi efekty. Nasze wyniki napędzają frekwencję na meczach. Cieszę się, że kibice z Zamościa zaczynają żyć piłką ręczną.
PO: - Jak myślisz, czy Padwa długo jeszcze będzie otwierała tabelę?
RB: - Jak dla mnie, tabela może wyglądać tak do końca sezonu. Trzeba jednak pamiętać, że sezon jest bardzo długi i naprawdę musimy twardo stąpać po ziemi. Nie chcę, abyśmy ulegali niepotrzebnym emocjom, do każdego rywala należy podchodzić, jak gdyby był to mecz o mistrzostwo. Trzeba też pamiętać o wypadkach losowych. W ostatnim meczu z Wisłą Sandomierz kontuzji doznał Adrian Adamczuk, a jest to przecież z naszych kluczowych zawodników.
PO: - Czy trener studzi Wam głowy mówiąc, że to dopiero początek sezonu? Czy może jest to zbyteczne i sami zdajecie sobie sprawę z tego, w jakim momencie się znajdujecie?
RB: - Wszyscy wiemy, że gramy w trudnej grupie. Do tego dochodzą dalekie wyjazdy, jak chociażby w następny weekend do Rudy Śląskiej (22 października - red.). Pragnę wszystkich uspokoić. Mamy zdrowe podejście do sytuacji, często rozmawiamy o tym między sobą, a także z trenerem na odprawach. Wiemy, że samozadowolenie będzie pierwszym krokiem do obniżenia formy całego zespołu.
PO: - Czy mecz z Wisłą Sandomierz można określić jako najlepszy mecz Padwy od momentu debiutu w drugiej lidze? Chodzi mi głównie o poziom motywacji zawodników i jakość gry.
RB: - Ten mecz pozostanie mi w pamięci na bardzo długo, ale czy był najlepszy? Spotkań na wysokim poziomie zagraliśmy całkiem sporo. Mnie podobał się ostatni wygrany mecz z Azotami II Puławy, kiedy to wygraliśmy mimo dużej ilości wykluczeń w końcówce. Nie możemy też zapomnieć o wyjątkowym starciu z Viretem Zawiercie w końcówce poprzedniego sezonu. Naprawdę sporo się tego nazbierało.
PO: - Trener Czerwonka zdecydował się na rozwiązanie rotacyjne z trzema bramkarzami. Taki układ jest dla Ciebie odpowiedni?
RB: - Gdy spojrzymy na wyniki to nic nie przemawia przeciwko takiemu rozwiązaniu. Jest rzeczą naturalną, że każdy z nas chciałby spędzać na parkiecie jak najwięcej minut. Razem z Wojtkiem Wnukiem jesteśmy jednak bardzo zadowoleni z faktu, że trenuje z nami Karol Drabik. Ten zawodnik ma olbrzymie doświadczenie, niejedno widział i jego wskazówki są na wagę złota.
Karol zapewnia poczucie bezpieczeństwa w naszych szykach obronnych i zawsze ma pod ręką cenną radę. Takie wskazówki są bardzo przydatne. Trzeba popatrzeć na sprawę uczciwie. Wojtek i ja dopiero uczymy się bronienia na wysokim poziomie, dlatego każdą lekcję przyjmujemy za dobrą monetę.
PO: - Końcówka meczu z Wisłą należała do Ciebie. Reakcje kibiców mocno Cię nakręcały?
RB: - Czegoś takiego się nie spodziewałem. Gdy wchodzisz do bramki, to wszystkie troski musisz zostawić w szatni. Koncentracja przede wszystkim. W ferworze walki wychodzi czasem z ciebie inny człowiek. W czasie meczu okazało się, że ja swoimi interwencjami nakręcałem kibiców, a oni mnie. Taki układ bardzo mi odpowiada. Ważne jest aby bramkarz miał wsparcie od zespołu. Jeśli koledzy wierzą w bramkarza, okazują mu to, to jest on w stanie dać jeszcze więcej.
PO: - Jak w ogóle gra się przy tak żywiołowej publiczności?
RB: - Dla takiego dopingu warto wychodzić na parkiet. W Zamościu rodzi się nowy styl kibicowania. Jest bęben, jest muzyka, specjalna oprawa meczu. Wsparcie drużynie daje absolutnie każdy kibic, a nie określona grupka najbardziej zagorzałych fanów. Na nasze mecze przychodzą fantastyczni ludzie, są całe rodziny. Jak dla mnie, to poziom superligi.
PO: - Można w ogóle porównywać atmosferę na Padwie z jakąkolwiek inną halą?
RB: - W drugiej lidze na pewno nie. Mnie od razu na myśl przychodzi najwyższa klasa rozgrywkowa i to też nie w każdej hali.
PO: - Co jest Waszą największym atutem w tym sezonie?
RB: - Jesteśmy monolitem. Wszyscy zawodnicy blisko się trzymają, pomagamy sobie na treningach i w czasie spotkań. Absolutnie każdy może wejść na parkiet i dać coś "ekstra" drużynie. Przykładem jest mecz z Sandomierzem, kiedy to po kontuzji Adriana Adamczuka bramki jak na zawołanie zaczął zdobywać Tomek Sałach. Świetny był też Aleks Radwański. Chłopak ma dopiero 16 lat, a zagrał nad wyraz dojrzale. Po kontuzji wrócił też Krzysiek Bigos i przyznam, że na treningach nie lubię bronić jego rzutów. Ma niesamowitą rękę i często udaje się mu mnie przechytrzyć. Paweł Maciocha potrafi rzucić z lewego i prawego skrzydła, a Szymona Fugiela zazdrości nam cała liga. Z taką paką można zajść naprawdę daleko.
PO: - Jak według Ciebie będzie wyglądał ten sezon? Dacie radę pod względem fizycznym i mentalnym?
RB: - O to jestem spokojny. O dobre przygotowanie zadbał sztab szkoleniowy, dodatkowo możemy liczyć na pomoc Kamila Wójcika, naszego fizjoterapeuty. Sezon jest długi, mamy wyczerpującą grupę, ale z takim wsparciem kibiców na pewno damy radę. Czujemy je na każdym kroku.
PO: - Następny mecz przez zamojską publicznością dopiero 28 lub 29 października z Politechniką Świętokrzyską. Chyba trudno znieść oczekiwanie na ten szczególny dreszczyk emocji?
RB: - Na mecze w Zamościu czeka się jak na święto. Od tej atmosfery można się uzależnić. Cóż, trzeba grzecznie poczekać. W ten weekend pauzujemy, a w następny jedziemy na trudny mecz do Grunwaldu Ruda Śląska. Naszym celem jest powrót do Zamościa jako niepokonana drużyna.autor / źródło: PO / MKS Padwa dodano: 2017-10-12 przeczytano: 3643 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|