|
Przełom nadchodzi Teoretycznie jesteśmy w okresie, gdzie stałym elementem przekazów medialnych są różnego rodzaju podsumowania kończącego się roku. Do omówienia rzeczywiście byłoby sporo, ale mam wrażenie, że obecnie mamy więcej niż wcześniej spraw, które się pootwierały zamiast pozamykać. Jedną z nich jest ubiegłotygodniowa decyzja Komisji Europejskiej.
Na samym wstępie zacytujmy ów słynny artykuł siódmy Traktatu o Unii Europejskiej, abyśmy mieli w ogóle świadomość co właściwie zostało przeciw Polsce uruchomione:
"1. Na uzasadniony wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada, stanowiąc większością czterech piątych swych członków po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. Przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane Państwo Członkowskie i, stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia.
Rada regularnie bada czy powody dokonania takiego stwierdzenia pozostają aktualne.
2. Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie na wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich lub Komisji Europejskiej i po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić, po wezwaniu Państwa Członkowskiego do przedstawienia swoich uwag, poważne i stałe naruszenie przez to Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2.
3. Po dokonaniu stwierdzenia na mocy ustępu 2, Rada, stanowiąc większością kwalifikowaną, może zdecydować o zawieszeniu niektórych praw wynikających ze stosowania Traktatów dla tego Państwa Członkowskiego, łącznie z prawem do głosowania przedstawiciela rządu tego Państwa Członkowskiego w Radzie. Rada uwzględnia przy tym możliwe skutki takiego zawieszenia dla praw i obowiązków osób fizycznych i prawnych.
Obowiązki, które ciążą na tym Państwie Członkowskim na mocy Traktatów, pozostają w każdym przypadku wiążące dla tego Państwa.
4. Rada może następnie, stanowiąc większością kwalifikowaną, zdecydować o zmianie lub uchyleniu środków podjętych na podstawie ustępu 3, w przypadku zmiany sytuacji, która doprowadziła do ich ustanowienia.
5. Zasady głosowania, które do celów niniejszego artykułu stosuje się do Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej i Rady, określone są w artykule 354 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej".
Mówiąc inaczej, została uruchomiona procedura, o której wiadomo, że będzie trwała długie miesiące, przejdzie jeszcze kilka etapów i ma bardzo niewielkie szanse finalizacji. Co nie znaczy, że nic się nie wydarzyło. Owszem, doszło do rzeczy bezprecedensowej. Jednakże trzeba na nią patrzeć w odpowiednim kontekście, czyli nie tylko przez pryzmat "nasza chata z kraja". Bo też i decyzja KE w rzeczywistości nie odnosi się wyłącznie do Polski.
Nie jest to miejsce na bardzo dogłębną analizę, popartą komentarzami ekspertów i wykresami ze specjalistycznych źródeł. Z całości sprawy należy wyróżnić kilka zasadniczych elementów. Po pierwsze: Polska nie jest jedynym państwem, które "sprawia problemy" Brukseli. Robi to najbardziej bezczelnie, co niekoniecznie jest dobrym rozwiązaniem, a przy naszym potencjale ludnościowo-gospodarczym stanowi idealny cel dla Komisji Europejskiej jako możliwości zadania przez unijnych notabli spektakularnego ciosu. Ergo - mamy być przykładem dla innych krnąbrnych członków Wspólnoty. Po drugie: polecam niedawne teksty zamieszczone przez "Nową Konfederację" mówiące o silnych dążeniach głównie Francji i niemieckich socjalistów do jeszcze ściślejszej integracji Unii Europejskiej, opartej na strefie euro. No i po trzecie, być może najważniejsze: nieuchronnie kończą się lata, w których można czerpać znaczne środki z funduszy unijnych. Kolejna perspektywa budżetowa będzie dla Europy Środkowej znacznie gorsza.
Mówiąc wprost: jeżeli spełnią się dążenia Macrona, Schulza i im podobnych, państwa Europy Środkowej nie będą miały w Unii czego szukać. W tym także te, które już przyjęły euro, jak Słowacja czy kraje bałtyckie. Z tą różnicą, że im będzie trochę trudniej się z tego wywinąć, ale szanse na to zachowają. Członkostwo w Unii dało Europie Środkowej dwie korzyści: pieniądze na poprawę infrastruktury i otwarcie rynku pracy, z czego skorzystało kilka milionów tutejszych obywateli (wiem, zyski te i tak są mocno dyskusyjne). Państwa "starej" UE też z tego zrobiły użytek otrzymując szerokie rynki zbytu swoich produktów oraz wiele osób do pracy dobrej i taniej. Dobrodziejstwa dla "nowych" państw członkowskich właśnie się kończą (chętni do pracy na Zachodzie siedzą tam już od dawna, nowych zbyt wielu nie ma). Profity dla państw Europy Zachodniej wciąż są i dlatego tamtejsze pomysły reform oparte są na założeniu, że Niemcy, Francja i im podobni wciąż będą mogli drenować nasze rynki i przekonaniu, że trzeba zapobiec kolejnym "exitom" po brytyjskim.
Czytając opinie - często wydawałoby się światłych - obywateli naszego kraju można odnieść wrażenie, że taki stan będzie obecny jeszcze długo. Ich zdaniem członkostwo w UE jest już samo w sobie tak wielkim wyróżnieniem, że powinniśmy w niej trwać bezwzględnie przez kolejne kilkadziesiąt lat. Najczęściej podejmowanym argumentem jest wdzięczność dla Wspólnoty, że dzięki niej pobudowaliśmy tyle dróg i innych obiektów. Jak gdyby ci ludzie naprawdę myśleli, że pojęcie wdzięczności w polityce gdziekolwiek istnieje. I jak gdyby faktycznie uważali, że właśnie Unia Europejska daje nam możliwość podróżowania po strefie Schengen bez paszportów. Kolejną kwestią mającą świadczyć na rzecz dalszego członkostwa we Wspólnocie są dopłaty dla rolników poparte stwierdzeniem, że właśnie nasi farmerzy na wejściu do UE skorzystali najbardziej. Bez refleksji czy taka forma wsparcia jest na pewno właściwa, a tym samym czy brak dopłat podziałałby na nasze rolnictwo rzeczywiście ujemnie. Ostatnią rzeczą za pozostaniem we Wspólnocie mają być obecne gigantyczne korzyści dla samorządów, o ułudzie czego w kolejnych latach pisałem dwa akapity wyżej.
Nie twierdzę oczywiście, że wyjście z Unii to jedyne rozwiązanie. Pewnie, że najpierw należałoby próbować przeciwstawić się planom Macrona i jego kolegów, a dopiero w razie niepowodzenia uznać, iż nic tu po nas. Co nie znaczy, że na hasło "Polexit" powinniśmy się nerwowo trząść i zapierać wszystkimi kończynami, że to nie wchodzi w grę. Przeciwnie, trzeba rozważyć każdą opcję. Zwłaszcza, że do zmian w funkcjonowaniu UE naprawdę dojdzie.
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2017-12-27 przeczytano: 4039 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|