|
"Trzy dekady z aparatem..." Adama GąsianowskiegoW Muzeum Starej Fotografii w Zamościu otwarto wystawę "Trzy dekady z aparatem - Zamojszczyzna lata 90." Ta wystawa podsumowuje 30-lecia pracy twórczej Adama Gąsianowskiego, fotoreportera związanego z Kroniką Zamojską i Kroniką Tygodnia (25.06.).
Otwarcie wystawy "Trzy dekady z aparatem - Zamojszczyzna lata 90." w sieni kamienicy Staszica 15 przy Rynku Wielkim, gdzie mieści się autorskie Muzeum Fotografii Starej Fotografii, było przyczynkiem do spotkania się koleżanek i kolegów z dwóch redakcji - "Kroniki Tygodnia" i "Tygodnika Zamojskiego", przyjaciół jubilata, fotografów oraz fotografików, a także wszelkiej maści miłośników starej (i nie tylko) fotografii. Bo jak powszechnie wiadomo - w tej starej, czarno-białej fotografii jest zamknięty czar. W fotografiach zaprezentowanych na najnowszej wystawie Adama Gąsianowskiego zapisana jest także Zamojszczyzna, Zamojszczyzna z lat 90., taka, jakiej już nie ma. Więc dobrze, że na pięknych, pełnych nostalgii fotografiach utrwalił ją i teraz przywołuje ją dla widza wielki pasjonat fotografii Adam Gąsianowski.
Pracując jako fotoreporter, na zawołanie redaktora naczelnego Zdzisława Kazimierczuka: "Nie siedzieć mi k... w redakcji! Ruszajcie się w teren, zobaczcie żywego chłopa!", objechał Zamojszczyznę wszerz i wzdłuż z aparatem fotograficznym. Utrwalone przez niego portrety ludzi, scenki rodzajowe, architektura dawnej Zamojszczyzny, a także miejsca, opatrzył na potrzeby wystawy tytułem, który prezentuje sedno zapisu na kliszy aparatu. Weźmy fotografię podpisaną "Robinson". Autor fotografii zapytany dlaczego "Robinson" odpowiedział: Bo chłop sam mieszkał w chałupce, a jego chatka zupełnie zapomniana przez ludzi i władzę. Jest też fotografia chłopa, który przysiadł na przystanku PKS, trzymając w ręku uprząż i konia. Fotograf zapytał żartobliwie, czy chłop zamierza wraz z koniem jechać autobusem, na co otrzymał reprymendę: "A co? Nie wolno? A batem chcesz?" Musiał się fotoreporter wytłumaczyć, że chce zrobić tylko jedno zdjęcie. Te fascynujące obrazy pozwalają cofnąć się w przeszłość, wyzwalają nutę nostalgii za czymś, co już odeszło.
Adam Gąsianowski to także świetny gawędziarz, o czym mogli się przekonać wszyscy ci, którzy przybyli na zaproszenie mistrza obiektywu. Opowieściom jego, a także byłego redaktora naczelnego Włodzimierza Fudali nie było końca. Przytoczmy kilka. Otóż, Włodzimierz Fudali, uznający fotoreportera za człowieka ambitnego, polecił Adamowi Gąsianowskiemu zrobić reportaż pt.: "Nadzieja". Powstały fotografie, z których jedna przedstawiała kobietę w ciąży, druga pokazywała mężczyznę skreślającego totolotka. Był i kolejny nietuzinkowy temat "Dzwonom serce nie pęka". -Powstał piękny fotoreportaż złożony z trzech zdjęć. Żeby go wykonać, pan Adam pojechał do Przemyśla, do państwa Felczyńskich i zrobił trzy zdjęcia. To był chyba najkrótszy fotoreportaż w Polsce - podkreślił Włodzimierz Fudali.
Gospodarz i jubilat w jednej osobie poprowadził gości także do kolejnej sieni przy ulicy Staszica, aby zaanonsować, iż wystawa "Jan Zamoyski i jego najbliżsi" zostaje do końca sezonu. Finał jubileuszowego spotkania miał miejsce na patio restauracji "Padwa", gdzie Adam Gąsianowski zaprezentował kolejną wystawę fotografii, tym razem zamojskiego fotografa amatora Michała Szeląga. Tu bohater wydarzenia przywołał słowa Roberta Horbaczewskiego: "Każda fotografia to opowieść, każda fotografia to historia".
Adam Gąsianowski uraczył gości swoją historią o tym, jak w 1991 roku trafił do Zamościa.
-Miałem swój zakład fotograficzny w Zwierzyńcu. Firma nosiła nazwę "Foto Adaś", a mieściła się w budkach pożydowskich, których już nie ma. Pewnego jesiennego dnia, pod zakład podjechał samochód. Wysiadło dwóch panów i zapytali mnie, czy bym nie sfotografował drużyny piłki ręcznej w szkole. Ja się zgodziłem, zdjęcia zrobiłem. Oni dali mnie telefon i polecili przyjechać do Zamościa. Przyjeżdżam, a tu okazuje się, że jest szyld redakcji "Kroniki Zamojskiej". Pokazałem zrobione zdjęcia. I padło pytanie - czy nie chciałbym u nich pracować. Okazało się, że pracę oferował mi, później mój sąsiad, nieżyjący już Zdzisław Kazimierczuk, człowiek niesamowity - opowiadał Adam Gąsianowski.
Pomimo wątpliwości, trochę za sprawą starszego brata, pasjonat fotografii, przyjął propozycję pracy jako fotoreporter. Jak podkreślił, większość zamojskich dziennikarzy przeszło znakomitą szkołę jak pracować w terenie. I tak powstawały zdjęcia w 1991 roku, które autor zaprezentował na swojej najnowszej wystawie. Opowieści o wyjazdach w teren w celu zrobienia fotoreportażu, Adam Gąsianowski przeplatał zręczną anegdotą. Bardzo zabawna historia miała miejsce podczas oficjalnego otwarcia wodociągu. Za sprawą krótkich filmów zakładanych do aparatu, aż trzykrotnie zakręcano wodociąg, orkiestra przerywała granie, a ksiądz jego święcenie. Reprymenda od naczelnego Kazimierczuka była już tylko kwestią czasu.
Kolejna historii dotyczyła wyjazdu w związku ze zgłoszeniem, iż w okolicach Tarnawatki znaleziono skarb. Wyjazd w teren z Dorotą Łukomską skończył się nie tyle przywiezieniem do redakcji fotografii skarbu, lecz przywiezieniem... kościotrupa żołnierza wojska austriackiego.
-Przyjeżdżamy do redakcji, a Zdzichu nas pyta: -Gdzie wyście tak długo byli? Odpowiadam, kazałeś nam jechać, bo tam znaleźli skarb. A on na to: -Ale to nie tam, nie w Tarnawatce. Ja się pomyliłem! Co wyście tam robili? Rozpakowaliśmy worek. A na to Włodek Fudali: -Popatrz Zdzichu, jacy dobrzy dziennikarze. Skarbu nie przywieźli, ale przywieźli kościotrupa! - przywoływał wspomnienia z pierwszych lat pracy jako fotoreporter Adam Gąsianowski.
Jak dodał bohater spotkania, źle, że ten rodzaj pracy dziennikarza w terenie i robienia zdjęć profesjonalnym aparatem fotograficznym się skończył. Redakcje nie zatrudniają już fotoreporterów, a każdy dziennikarz musi sam zrobić zdjęcia do swojego tekstu. Jak też podkreślił, każde zdjęcie powinno być wywołane i opisane. Adam Gąsianowski, w momencie, kiedy Kronika przechodziła ze zdjęć czarno-białych na kolorowe, przekazał do archiwum, sobie pozostawiając negatywy zdjęć. Niestety, pożar w mieszkaniu spowodował, że wiele negatywów spłonęło. Fotograf zachęcał, aby osobiste zdjęcia kopiować i opisywać.
Z okazji jubileuszowego spotkania, została wydana gazeta Tygodniko-Kronika. W rzeczy samej, było to nadzwyczajne wydanie - Pisma dziennikarskiej braci (bez)krytycznej A.D. 25.06.2021, w cenie 10 gr. Tytuł nawiązywał do powojennych punktów sprzedaży prasy, czyli "Gazeciarnia Zamojska". A na jej okładce pojawiły się dwa tzw. pierwsze numery "Tygodnika Zamojskiego" z 1979 r. i "Kroniki Zamojskiej" (aktualnie "Kronika Tygodnia") z 1991 r. Za tym spektakularnym wydaniem stał duet: redaktor Jadwiga Hereta i Błażej Lechowicz. "Gazeciarnią Zamojską" oraz kartą pocztową z rysunkiem satyrycznym Jerzego Lipca, wydaną z okazji otwarcia wystawy "Trzy dekady z aparatem - Zamojszczyzna lat 90" wraz ze specjalnie wydanym znaczkiem bezcennym "Galeria u Adasia" Zamość, ostemplowanym okolicznościowym stemplem obdarowano każdego gościa. Goście "Galerii u Adasia" złożyli też swoje podpisy na potrzeby przekazania do archiwum i zamurowania jednej z list w murze kamienicy, aby można było za 30 lat sprawdzić obecność na kolejnym takim jubileuszowym spotkaniu.
Odbyła się wyjątkowo długa sesja fotograficzna i całkiem długie... nocne zamościan rozmowy.
autor / źródło: redakcja, fot. Jerzy Cabaj dodano: 2021-06-29 przeczytano: 11493 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|