|
Za kulisami zamojskiego "Strasznego Dworu"Do premiery pierwszej opery w Zamościu zostało 48 godzin. "Straszny Dwór" cieszy się ogromną popularnością z uwagi na libretto Jana Chęcińskiego i muzykę Stanisława Moniuszki. Nas zamościan najbardziej intryguje fakt, że kierownictwa muzycznego i reżyserii podjął się dyrygent Polskiej Orkiestry Włościańskiej im. K. Namysłowskiego Tadeusz Wicherek.
Pomysł na wystawienie opery w Zamościu narodził się ponad dwa miesiące temu. Przyczynkiem był Jubileusz 15 - lecia wpisania Zamościa na Listę UNESO. Do Zamościa przybędzie grono szacownych gości. Władze miasta postanowiły przyjąć ich bardzo okazale.
Jest środa (13.12.) godz. 18.00 - Sala Kina "Stylowy".
Muzycy jeszcze w "strojach cywilnych", dyrygent ma przed sobą okazałą partyturę. Na scenie piękna dekoracja wnętrza starego dworu braci Zbigniewa i Stefana, wykonana przez Mieczysława Gradziuka, plastyka z Zamościa.
Trwa próba. Koncentruję się na postaci dyrygenta. Obrazy, które rejestruję, to na przemian - dyrygowanie orkiestrą, krótkie komentarze do artystów na scenie i krótkie solówki nieobecnych jeszcze wszystkich artystów. Niezwykły, urzekający widok. Tak działa magia teatru - może podczas prób najmocniej. To nic, że nie ma jeszcze kostiumów, to nic, że scenografie budowano i montowano w nocy - czuje się wagę przedsięwzięcia kulturalnego.
Zauważam maksymalne skupienie na twarzy dyrygenta i słyszę głos: "to jeszcze nie ten koniec", "15 - tka, raz, dwa, trzy" - teraz słyszę muzykę i za sekundę ponownie głos Tadeusza Wicherka - już jako reżysera - "Zadzwońcie do Stefana (genialny tenor Dariusz Stachura - przyp. autora) Co się z nim dzieje?"
- Jest. Wszyscy czuję ulgę - Stefan pojawia się na scenie i ".... Lecz zachowamy zbroje i serce..." - to fragment z "kawalerskich ślubów".
I ponownie głos reżysera - ani na moment nie robi przerwy w prowadzeniu orkiestry - panie Janku, pan zapali "przód". Przez scenę przemknęła postać pana Janka i za chwilę dużo światła na scenie. Nasz redakcyjny fotograf Wojtek ma lepsze pole do manewru.
Reżyser/dyrygent po zakończonej partii Stefana sam kontynuuje śpiew - "By wasze pić zdrowie szczęśliwi mężowie..."
W swoją rolę wchodzi Stefan - "teraz ciszej, ciszej", a potem już słyszymy bardzo wyrazisty głos Stefana, bez korekty reżysera.
"Bo kiedy niewiasta po domu się szasta, pam, pam, pam... " wyśpiewuje dyrygent zanim pojawi się następny solista. Później śpiewa solista - reżyser przerywa komentarzem - Maciej jest pewny! Stoi! - tu zapewne dyrygent miał na myśli zbyt wymowną mowę ciała Macieja.
Wszystko dzieje się dynamicznie, muzyka nie przerywa ani na chwilę - chyba, że tak podyktuje dyrygent. - "Weźmy od moderato - w trąbkach piano, waltornia też. 226 - moderato. Jesteśmy pod 226" - zawodowstwo widać gołym okiem.
Muzycy wpatrzeni i wsłuchani w dyrygenta grają jak z nut, a może nawet nie muszą zaglądać do nut. To owocują tygodnie prób. Już później usłyszę tylko słowa pochwały na temat Orkiestry z ust wybitnych solistów: Dariusza Stachury okrzykniętego we Włoszech "włoskim tenorem z Polski" - Orkiestra jest przygotowana bardzo dobrze. Może iść w szranki z najlepszymi orkiestrami polskimi. Taką samą opinie słyszę z ust Mieczysława Miluna, solisty wykonującego partie Skołuby, artysty Teatru Wielkiego z Warszawy - Orkiestra rewelacyjna.
- Dobrze - to słowa uznania dyrygenta za wykonany prolog i I akt. Proszę państwa - teraz 10 min. przerwy dla orkiestry. Musimy przestawić scenografię - panów technicznych poproszę.
Tadeusz Wicherek opuszcza swoje miejsce dyrygenckie i przechodzi pomiędzy rzędami krzeseł. Podpytuję, czy będzie miał wolne pięć minut. Nie! - pada jednoznaczna odpowiedz.
Wiem - nie ma szans - to nie czas dla mediów - tu się pracuje, a raczej tworzy operę.
I już jako reżyser pojawia się na scenie - zmiana dekoracji, ustalenia z artystami.
- Klęcznik na ścianę! Poprosimy panią Wandę.
Uwagę przenoszę na scenę, na dalszy ciąg akcji. Patrzę i do końca nie wierzę, że to się dzieje - opera w Zamościu i do tego "Straszny Dwór" Moniuszki.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos dyrygenta - "Wiecie co - chciałbym, żeby to od razu weszło: "jakie plany mam..." - tu jest nowe tempo. Teraz nr 49" - wszyscy muzycy wiedzą o co chodzi. Solista także. Ale, ale... - głos ma dyrygent - "Nie możemy się złapać w tym miejscu. Cofnijmy się do "Będziesz miał prześliczną żonę".
Jest godzina 19.00.
Nie widać zmęczenia ani zniecierpliwienia. Gra idzie o wielką stawkę - wie o tym dyrygent, wiedzą wszyscy, którzy zdecydowali się na nietuzinkowy projekt. Co więcej, wiedzą o tym członkowie najmłodszej grupy VI, Zespołu Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna", którzy pojawiają się na scenie bez żadnej tremy. Można rzec - doświadczenie sceniczne mają już dawno za sobą.
Ze sceny można usłyszeć "Stryjeneczko w imię Boga co ma znaczyć twoja trwoga?" - a z ust Tadeusza Wicherka - "Jesteśmy akord przed finałem, weźmy jeszcze raz od wejścia Grzesia - czyli powtórka, jest dobrze, ale powtórzyć należy, żeby było jeszcze lepiej.
I wejście solisty - "Już zebrała się gromada".
I mocne - Stop! - to dyrygent - Ja nie mam pulsu w orkiestrze!
Zastanawia mnie, czy więcej trzeba mieć cierpliwości do prób, czy umiejętności i talentu by temu wyzwaniu podołać.
O emocje towarzyszące przygotowaniom do zamojskiej premiery opery "Straszny Dwór" pytam Annę Gruszkiewicz zastępcę dyrektora Polskiej Orkiestry Włościańskiej.
- Uczymy się wszyscy. Kolejne próby przed nami - w piątek rano robocza, wieczorem - pierwsza generalna. W sobotę o 12.00 kolejna, generalna - wszyscy w kostiumach i pełna koncentracja. Chcemy dobrze zaprezentować się zamojskiej i nie tylko, publiczności. W piątek rano przybędzie Chór Teatru Muzycznego z Lublina. Dotrą do nas rekwizyty i kostiumy, także z Lublina, ważą około jednej tony. Są bardzo ciężkie bo wykonane są z dobrych tkanin i utrzymane w stylu epoki. Próby generalne odbędą się przy pełnym oświetleniu. Operę realizujemy z udziałem tancerzy Zespołu Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna".
W ich wykonaniu fascynujący mazur. Członkowie zespołu wystąpią także jako statyści, w I akcie jako Żydzi, a dwie osoby w scenie na obozowisku.
Akcentów zamojskich jest więcej - autorem scenografii jest Mieczysław Gradziuk. Pierwsze prace wykonywał dla nas podczas festiwalu im. M. Grechuty. Teraz także powierzyliśmy mu to ważne zadanie. Jesteśmy zadowoleni, poza tym, cena warszawskiego scenografa byłyby czterokrotnie większe.
Czy łatwo było pozyskać dobrych solistów do tych bardzo popularnych partii solowych?
- Myślę, że mamy wybitnych wykonawców tych partii. W ostatniej chwili zachodzą drobne zmiany w obsadzie, nie maja jednak większego wpływu na poziom naszego wykonania opery.
To soliści pracujący w najlepszych teatrach polskich a i niejednokrotnie z doświadczeniem za granicą. Akcent zamojski to Barbara Rabiega - rola "starej niewiasty" i Dariusz Sobczak w roli Grzesia. Dla nich to wyjątkowe zdarzenie w karierze artystycznej.
W trakcie rozmowy słyszę głos Tadeusza Wicherka - "Damazy wyjdzie z tej strony. Drzwi będą zamknięte, w drzwiach będą zamknięcia".
I jeszcze: "Czemu we mnie taka trwoga - weźmy 108. Z tego miejsca - Jadwiga kręci sukienką. Bardzo ładnie". Oklaski!
Zbliża się godz. 20.30. Na scenie reżyser "słowem" usadza dzieci wokół kominka. Jeszcze mogę usłyszeć arię z dziećmi, a raczej arię Miecznika. Tu większą uwagę przywiązuję do prowadzonej rozmowy z jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym tenorem w Polsce - Dariuszem Stachurą. To gratka nie lada porozmawiać z solistą, którego nazywają "polskim Pavarottim".
Na widowni zauważam Jolantę Kalinowską - Obst, kierownika artystycznego ZPiT "Zamojszczyzna", która odpowiada za choreografię mazura, tańca wykonywanego przez 8 par z grupy I. Próba wykonania "kultowego tańca" opery umówiona jest na 21.00.
To na pewno będzie zjawiskowo. Niepowtarzalną atmosferę czują wszyscy. Nam także się ona udziela. To historyczna chwila dla "Namysłowiaków" i dyrygenta Tadeusza Wicherka.
Jak się dowiadujemy - wydarzenie artystyczne, które rozpocznie się w sobotę o godz. 17.00 w kinie "Stylowy" będzie miało bardzo atrakcyjną oprawę z udziałem Zamojskiego Bractwa Rycerskiego. Jaką? Tego póki co nie możemy zdradzić.
W następnym artykule rozmowa z Dariuszem Stachurą, wykonawcą operowych partii Stefana, czyli tenorem nad tenorami.
autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2007-12-14 przeczytano: 4553 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|