|
"Encyklopedia Ludzi Zamościa" - rozmowa z Andrzejem Kędziorą"Z radością, tremą, przede wszystkim jednak z wielką, nieukrywaną satysfakcją" składał przed siedmiu laty w ręce P.T. Czytelników Andrzej Kędziora "Encyklopedię Miasta Zamościa". Książka przyjęta została dobrze, nie ma jej już na półkach księgarskich. Autor rozpoczął prace nad kolejną. Na długo przed jej ukazaniem padały pytania w księgarniach o "Encyklopedię Ludzi Zamościa". O tajnikach powstawania encyklopedii rozmawiam z jej autorem Andrzejem Kędziorą.
Teresa Madej - Czy towarzyszy Panu taka sama satysfakcja jak przy wydaniu poprzedniej encyklopedii? Kiedy pojawił się pomysł na encyklopedię? Ile lat życia poświęcił na szperanie i dokumentowanie wszystkiego co dotyczy Zamościa?
Andrzej Kędziora - Zamojskimi sprawami zajmuję się, mniej lub bardziej poważnie około trzydziestu lat. Był to rok - może osiemdziesiąty. Napisałem pismo do Wydawnictwa Lubelskiego, że mam pomysł na encyklopedię (w całej swojej naiwności). Odpowiedziano mi, żeby przedstawić propozycję. Potem mi podziękowano, nie skorzystano. Nie jestem stricte naukowcem, a popularyzatorem. Miałem pomysły na "sprzedawanie wiedzy" - leksykon, informator - encyklopedia jakoś tak wyszła.
Pierwszy pomysł urodził się w PTTK. Wspólnie z Marianem Siegieńczukiem działaliśmy w Pracowni naukowej i planowaliśmy zeszyciki historyczne. Wtedy powstał "Zamość od A do Z". Było to robione metodą holenderską - były tam zawarte hasła od "a do z" - takie jakie miałem materiały. Miała być II część i kolejne materiały. Materiały zaczęły mnie z czasem przytłaczać, było tego coraz więcej. Wtedy pojawiły się na świecie moje córki i to się odsunęło w czasie. Było tego tak dużo, że kiedy kupiłem w 1991 r. komputer postanowiłem to uporządkować pod kątem kolejnej książki, wtedy myślałem o II tomie "Zamościa od A do Z". Minęło jednak zbyt wiele lat. Wtedy pomyślałem, że warto pracować nad czymś poważniejszym. Przybywało wiedzy, człowiek cały czas coś tam gromadził i zbierał. Była to nieustanna - przyznam - sympatyczna praca.
Trwało to może dwa, trzy lata - niezbędne było wprowadzanie do komputera. Po kilku latach zgromadził mi się przyzwoity materiał i wówczas zabrałem się porządkowanie i segregowanie. Druga połowa lat dziewięćdziesiątych to praca nad wykończeniem i wydaniem encyklopedii. Było łatwo zgromadzić środki - udało się wówczas pozyskać 70% pokrycia kosztów druku. Należało też znaleźć wydawcę. Wydało ją Towarzystwo Opieki nad Zabytkami w Chełmie. Teraz było zdecydowanie gorzej z racji mojego urzędu. Z tego powodu miałem wiele obiekcji w poszukiwaniu sponsorów - proszenie to zajęcie trochę krępujące. Najłatwiej to się pisze i gromadzi materiały. Potem zaczynają się schody. Najwięcej jest obietnic, mniej konkretów. Tym bardziej, że nie wypada, żeby encyklopedię wydać w miękkiej oprawie. Musi być solidna, na lata. Okładka nowej książki nawiązuje do poprzedniej, aby utrzymać pewną ciągłość.
Miałem problem wydawcy dla drugiej encyklopedii. Obsługę całą, czyli druk i wydanie przejął pan Stankiewicz. Na swoją gratyfikację będę musiał trochę zaczekać. Nie od wszystkich sponsorów otrzymałem jeszcze przekazy. Na dobrą sprawę książka mogła być wydana 1,5 roku temu. Problemem pozostają zawsze pieniądze.
Teresa Madej - Porozmawiajmy o najnowszej encyklopedii. Zawiera ok. 2000 haseł biograficznych. Jaki przyjął pan klucz?
Andrzej Kędziora - Kryterium miałem mocno i ściśle wypracowane. Było jak najbardziej obiektywne, chociaż to nie zespół ludzi decydował, tylko ja.
Nie było łatwo. Towarzyszy mi coś w rodzaju stresu, bo być może niektórzy czytelnicy zaglądają do encyklopedii w poszukiwaniu siebie. Przedstawiłem ludzi, którzy wywierali wpływ na dzieje miasta, tu działali, tworzyli, albo rodzili się tylko, ale sławę zdobywali daleko stąd i na odwrót - wielkich tego świata - którzy w swoim życiu "zawadzili" o Zamość.
Nie wiem, czy "drugi Kędziora" chciałby to tak skrupulatnie robić. Karteczki, zapiski, precyzyjne łączenie faktów z ludźmi.
Teresa Madej - Nie zdecydował się pan na fotografie osób zamieszczonych w encyklopedii?
Andrzej Kędziora - W encyklopediach prezentowane są zdjęcia osób najwybitniejszych osób. Ja nie posiadałem takich, np. Bernardo Morando. Więc zrezygnowałem, bo dawać tylko tych, którym mam, nie chciałem. W tych sprawach jestem bardzo pedantyczny.
Jeszcze raz podkreślam, że przedstawiłem ludzi ciekawych, żeby uratować przed zapomnieniem. To nie jest książka znajomych Andrzeja Kędziory, zachowałem daleko idący obiektywizm. Czas pokaże jaki będzie odbiór.
Teresa Madej - Czy "Encyklopedia Ludzi Zamościa" spełniła Pana oczekiwania?
Andrzej Kędziora - Z natury jestem pesymistą. Największą radość mam ze zbierania i kojarzenia faktów, szperania w archiwum. Satysfakcję czerpię z zamkniętego biogramu. Dla mnie mały sukces to odnalezienie po dwóch dniach daty śmierci osoby, o której piszę.
Ogromem pracy było wykonanie w tej encyklopedii zestawień zarządów firm zamojskich. W latach 50 - tych podpisywano dokumenty bez pieczątki. Porównywanie podpisów na dokumentach to praca detektywa.
Trudność stanowiło pisanie o żyjących. Nie wszyscy sobie życzyli, łatwiej było rozmawiać z rodziną tej osoby. Kiedy tworzy się Encyklopedię Powszechną to nikt nie pyta, są to osoby publiczne. Była to mrówcza praca. Co jakiś czas przychodziła zdobycz i radość z odnalezionego faktu, nowej daty.
Teresa Madej - Czy już wszystko zostało zarchiwizowane z historii miasta i ludzi Zamościa?
Andrzej Kędziora - Będę robił drugie wydanie "Encyklopedii miasta Zamościa". Będzie pogłębione - poprawione i uzupełnione. Dziś mam łatwiejszy dostęp do archiwów (Andrzej Kędziora jest dyrektorem Archiwum Państwowego - przyp. autora). Kiedyś musiałem mieć podkładkę, zawsze jednak sięgałem do innych dokumentów niż temat na pozwoleniu. Choć tu także kończą się pewne możliwości. Są ograniczenia w pozyskaniu informacji - potrzebne są pamiętniki, kroniki, nie tylko akta urzędowe. Może teczki w IPN?
Teresa Madej - Jakie są Pana plany? Trudno sądzić, że po trzydziestu latach dokumentowania i popularyzowania wszystkiego co zamojskie zarzuci pan to zajęcie.
Andrzej Kędziora - Rodzi się pomysł na Trylogię, czyli trzecią część encyklopedii. Tym razem byłoby to 5 tys. dat z historii Zamościa, od powstania miasta do dziś. W tym roku planuję II wydanie "Encyklopedii miasta Zamościa" z wykorzystaniem posiadanego materiału. Może będzie to wydane w postaci zeszytów/tomów, 12 do 15 sztuk w podziale na dziedziny: przemysł, gospodarka i rzemiosło, zabytki itd. Może łatwiej będzie o sponsorów i o czytelnika.
Teresa Madej - Czeka pana ogrom pracy. Czy nie jest to zbyt duże poświęcenie?
Andrzej Kędziora - Ta praca wymaga ogromnej dyscypliny. Jeśli nie zostanie fakt z historii miasta zapisany, ucieknie. Mam na to różne sposoby - biegnę pod Katedrę, czytam klepsydry i notuję. Tam się dowiedziałem, że zmarł w Brazylii słynny wiolonczelista, który koncertował w Zamościu. Zamościanom pokazuję - tym którzy chcą czytać - całe setki osób godnych, by ich pamiętać. To moja druga natura.
Teresa Madej - Gratuluję encyklopedii i już czekamy na następną.
Dla Czytelników z dalekich stron podajemy adres mailowy, pod który można zwracać się w sprawie nabycia "Encyklopedii Ludzi Zamościa" - encykloludzamosc@op.pl autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2008-01-28 przeczytano: 13304 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|