|
Tradycja, rzecz święta - rozmowa z Zofią PiłatTradycje rodzinne przeniosła do własnego domu. Zielona, pachnąca zawsze przypomina tamtą, którą przynosił ojciec. Kiedy drzewko pojawia się w domu, rzuca wszystko i zaczyna stroić choinkę. W domu rodzinnym czytało się wieczorami na głos książki, wspólnie śpiewano kolędy. Na tradycjach rodzinnych zbudowała swoją przyszłość.
Kiedy dziękuję za przyniesienie fotografii, uważnie się im przygląda i mówi: przyniosłam moje współczesne zdjęcia, ten mały chłopczyk to mój najmłodszy wnuk na tle ulubionych róż w moim ogrodzie.
Pamiętam takie sytuacje, że na organizowane przeze mnie wieczory literackie zapraszałam młodą autorkę wierszy (taka była na okładce promowanego tomiku poezji), a na spotkaniu pojawiała się starsza pani.
Teresa Madej - Zapewne chciała zatrzymać młodość?
Zofia Piłat - Być może. Ja wiem, że nie da się zatrzymać młodości.
Teresa Madej - Ale w duszy?
Zofia Piłat - W duszy - tak! Natomiast zmiana wyglądu człowieka, wraz z upływem czasu, jest nieunikniona.
Teresa Madej - Chciałabym dociec prawdziwej, nie tylko oficjalnej, Zofii Piłat. Jaki był Pani dom, dzieciństwo i młodość?
Zofia Piłat - Pochodzę z okolic Opola Lubelskiego. Moje dzieciństwo przypadło na trudny powojenny okres. Mój dom był domem pracy. Rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. My, tzn. ja i moje dwie siostry, w miarę naszych sił pomagałyśmy w domu. Ale najważniejsza była nauka. Teraz jestem mamą dwojga dorosłych dzieci i szczęśliwą babcią czworga wnucząt.
Teresa Madej - Powróćmy jeszcze do domu? Czy były tradycje społecznikostwa?
Zofia Piłat - Mój ojciec był wielkim społecznikiem. Pełnił szereg funkcji. Był radnym, szefem Kółka Rolniczego, członkiem Rady Nadzorczej w PZGS. Potrafił znakomicie łączyć pracę z działalnością społeczną. Myślę, że wiele się od niego nauczyłam i że to po nim odziedziczyłam społecznikowską pasję. Mama zajmowała się głównie domem, troszczyła się o wszystkich. Po latach uświadomiłam sobie, jak bardzo prostymi metodami, bez zbędnego moralizowania, przekazywano nam system wartości. Był to przede wszystkim przykład solidnej pracy, uczciwości, szacunku dla drugiego człowieka.
Teresa Madej - Jak się Panie wykształciłyście?
Zofia Piłat - Rodzice zadbali nie tylko o nasze wychowanie ale i nasze wykształcenie. Jeśli chodzi o mnie, to ukończyłam Liceum Pedagogiczne w Lublinie - to był pierwszy stopień wtajemniczenia do zawodu nauczycielskiego, który sobie wymarzyłam. Później było Studium Nauczycielskie, studia na polonistyce. Ukończyłam też studium doktoranckie, ale nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że pracy doktorskiej poświęconej Wiosce Dziecięcej SOS nie ukończyłam. Zmarła moja Pani Promotor. Dodam tutaj, że Wioska Dziecięca SOS w Biłgoraju to moje " dziecko", tworzyłam ją, z zespołem współpracowników, od podstaw.
Teresa Madej - Przeskoczyłyśmy trochę. Do Zamościa przybyła Pani z Opola czy z Lublina? Jak to się stało?
Zofia Piłat - To był rok 1975. Zamość stał się miastem wojewódzkim. Nowa struktura administracyjna wymuszała tworzenie wielu nowych instytucji, w tym struktur harcerskich. Ja związałam się z harcerstwem od najmłodszych lat. W Lublinie pracowałam w szczepie "Młody las". Później była praca z drużynami harcerskimi w szkole, w której uczyłam, następnie kierowałam hufcem harcerskim w Opolu Lub. We wspomnianym roku 1975 zaproponowano, bym zorganizowała Chorągiew Harcerską w Białej Podlaskiej, odmówiłam. Padła więc druga propozycja - Zamość. Ta wydała mi się interesująca. Przyjęłam ją.
Teresa Madej - Dlaczego Zamość?
Zofia Piłat - Zamość znałam z historii, ze zdjęć w podręcznikach szkolnych, z własnego oglądu - byłam tu na wycieczce w okresie wakacji, gdy przebywałam na Roztoczu na obozie. Znałam też kilka osób z Zamościa. Miasto urzekło mnie swoją urodą, mimo, że było trochę zaniedbane. Tak więc z własnego wyboru, zostałam zamościanką. To był dobry wybór.
Teresa Madej - Proszę opowiedzieć o "swoim dziecku' czyli o Wiosce Dziecięcej.
Zofia Piłat -Wioskę Dziecięcą SOS w Biłgoraju tworzyłam będąc wicekuratorem oświaty. To były lata 1978 - 1985. Moim zadaniem i zespołu, którym kierowałam, było przygotowanie całej organizacji placówki, opracowanie dokumentów prawnych, przeprowadzenie rekrutacji matek i dzieci. To była pionierska, nowatorska, bardzo pasjonująca praca. Wioska Dziecięca była pierwszą tego typu placówką opieki nad dzieckiem osieroconym w Polsce. Nie da się w kilku zdaniach opowiedzieć, jakie uczucia towarzyszyły nam, gdy dzieci pozbawione opieki własnych rodziców otrzymały nowe rodziny. To było nie tylko ich szczęście ale i nas, organizatorów wioski. W roku 1985 Wojewoda powierzył mi funkcję dyrektora Wydziału Kultury i Sztuki w Urzędzie Wojewódzkim. Moja praca w oświacie musiała ustąpić miejsca kulturze. Pojawiły się nowe wyzwania.
Teresa Madej - Jak wiem, to był dzisiejszy Wydział Promocji, Kultury i Spraw Społecznych. Jak Pani wspomina tamten czas?.
Zofia Piłat - Wydział, o którym Pani mówi to czas mojej pracy w Urzędzie Miasta, ale to okres późniejszy. Najpierw był wydział w Urzędzie Wojewódzkim. Zajmowaliśmy się problemami kultury w całym województwie. Zamość zajmował w kulturze miejsce szczególne, poświęcałam mu więc więcej uwagi niż innym miastom. Kiedy więc zrodził się pomysł zorganizowania "Włoskiej Jesieni", festiwalu włoskiej muzyki, piosenki, sztuki - wybór mógł być tylko jeden - Zamość. Udało się. Mieszkańcy do dzisiaj wspominają to kulturalne wydarzenie. Cieszę się, że w b.r. znowu w Zamościu zagości kultura i sztuka włoska.
Teresa Madej - Jak wówczas wyglądało finansowanie imprez? Byli sponsorzy?
Zofia Piłat - Kultura była finansowana z Narodowego Funduszu Rozwoju Kultury. Byłam dysponentem tych środków, zabiegałam o nie w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Środków było tyle, ile udało się wynegocjować w Ministerstwie. Trzeba się było dobrze starać, by przekonać, że warto w Zamość inwestować. O innych sponsorach można było tylko pomarzyć.
Teresa Madej - Dlaczego nie kontynuowano takiej pięknej imprezy?
Zofia Piłat - Pomysł kontynuacji imprezy wracał kilkakrotnie. Nawet jeden z Komitetów Wyborczych w mieście umieścił jej organizację w swoim programie wyborczym. Chodziło jednak głównie o pieniądze. Zmienił się system finansowania kultury, a przedsięwzięcie było drogie. Wiele osób uważało, że nie stać Zamościa na taki wydatek.
Teresa Madej - Ma Pani za sobą dużo obszarów aktywności i emocji w bagażu doświadczeń. To wszystko było mało. Zamarzyło się zrobić Uniwersytet?
Zofia Piłat - Pewnie taki mój charakter, że nie potrafię być bezczynna. Zanim była Wioska Dziecięca w Biłgoraju, był pierwszy Rodzinny Dom Dziecka w Zamościu, było przeniesienie Domu Dziecka z ul. Kościuszki na Zamczysko, była nowa siedziba dla Orkiestry Włościańskiej, trzeba było objąć opieką i pomóc Zespołowi Pieśni i Tańca ?Zamojszczyzna?, który tak pięknie się rozwinął pod kierunkiem Pani Joli Obst. Przyszła więc kolej na uniwersytet. Zakończyłam pracę zawodową, zaczęłam uprawiać ogród i przypadkiem usłyszałam wypowiedź dr Zofii Zaorskiej z UMCS o Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Lublinie. Pomyślałam, że w Zamościu też taki uniwersytet by się przydał. Trzeba go zorganizować. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nasz uniwersytet liczy już ponad 200 osób.
Teresa Madej - Jak się okazuje, wystarczyło jeszcze czasu na kandydowanie do Rady Miasta. To już kolejna kadencja.
Zofia Piłat - To moja druga kadencja. Zachęcona przez znajomych, którzy stwierdzili, że moje doświadczenie zawodowe, znajomość problemów oświaty, kultury i zdrowia oraz wrażliwość społeczna powinny być wykorzystane w pracy dla miasta. Po długim namyśle zdecydowałam się kandydować. Wyborcy mi zaufali. Pełnienie tej zaszczytnej funkcji to duża odpowiedzialność.
Teresa Madej - Czy nie uważa Pani, że zbyt mało jest kontaktów między radnymi a społecznością/wyborcami?
Zofia Piłat - Mogę mówić tylko o sobie. Ja co tydzień spotykam się z dużą liczbą osób, mam więc bezpośredni kontakt z mieszkańcami nie tylko z mojego okręgu wyborczego.
Teresa Madej - Ale jest to tylko jedna grupa.
Zofia Piłat - Ma Pani rację, to jest grupa osób w podobnym wieku i podobnej sytuacji społecznej, mająca podobne problemy. Z innymi mieszkańcami mam możliwość spotkań w czasie dyżuru radnego w Zarządzie Osiedla, na zebraniach osiedlowych, na spotkaniach branżowych i w kontaktach indywidualnych. Muszę jednak przyznać, że nie zawsze mieszkańcy korzystają z tych możliwości.
Teresa Madej -Może nie ma wypracowanego modelu spotkań, może to jeszcze nie czas społeczeństwa demokratycznego?
Zofia Piłat - Proszę pozwolić mi potraktować to pytanie jako problem zadany mi do zastanowienia się.
Teresa Madej - Spróbujmy połączyć dwie materie. Kompetencje osoby związanej z kulturą, znającej się na kulturze i wpływowej radnej. Proszę odnieść się do obszaru promocji Zamościa. Czy jesteśmy w dobrym punkcie?
Zofia Piłat - Myślę, że idziemy w dobrym kierunku. Formy promocji miasta są coraz bogatsze, aczkolwiek nowatorskich form jest ciągle za mało. Dobrze, że w programie na rok 2008 znalazły się propozycje działań w zakresie promocji gospodarczej. Markę miasta należy, moim zdaniem, budować nie tylko w oparciu o piękną architekturę, chociaż ta jest naszym najważniejszym atutem, ale zadbać o tworzenie przyjaznych dla turystów warunków, Mam na myśli wysoki standard usług, bezpieczeństwo i ciekawą ofertę kulturalną, charakterystyczną dla Zamościa.
Teresa Madej - Ponoć wszystko już wymyślono.
Zofia Piłat - Myślę, że w sferze kultury i promocji miasta nie wyczerpaliśmy wszystkich możliwości. Warto w tych sprawach czerpać z wiedzy profesjonalistów, ekspertów od PR. Musimy też pamiętać, że dobra promocja wymaga znacznych środków finansowych.
Teresa Madej - Może porozmawiajmy o pasjach publicznie jeszcze nie odkrytych.
Zofia Piłat - Pasja? - od kilku lat jestem zafascynowana uprawą kwiatów i krzewów. Każdego roku kupuję nowe okazy, sadzę je, pielęgnuję, uczę się ich. Czytam literaturę przedmiotu, trochę w moim ogrodzie eksperymentuję, ale z niezłym skutkiem. Mam też swoje zamiłowania. Lubię posłuchać dobrej muzyki, poczytać książkę, obejrzeć wystawę dzieł sztuki czy spektakl teatralny. Chętnie bywam więc na koncertach, w teatrze, muzeum lub galerii sztuki.
Teresa Madej - Ta muzyka po to by zupełnie się wyciszyć, czy coś znowu wymyślić?
Zofia Piłat - Muzyki słucham dla przyjemności. Mam ten komfort, że nie mam obowiązku wymyślania nowych rzeczy. Jeśli jakiś pomysł w mojej głowie się rodzi, to realizuję go wtedy, gdy sprawia mi to przyjemność i daje dla pożytek innym.
Teresa Madej - No to zajrzyjmy jeszcze do Pani kuchni. Nie pytam bez powodu - radni miasta Zamościa chcą wydać książkę kucharską. Czy znajdzie się tam Pani przepis?
Zofia Piłat - Faktycznie taki pomysł został zgłoszony. Jeśli zostanie zrealizowany chętnie podzielę się z czytelnikami przepisem na tort pod nazwą "rumun". Moi domownicy i znajomi twierdzą, że jest rewelacyjny.
Teresa Madej - Czy są jeszcze marzenia?
Zofia Piłat - Bez marzeń smutno. Moim marzeniem jest odbycie kilku podróży zagranicznych. W tym roku wyjazd do Włoch, pozostają plany na Hiszpanię i Grecję.
Teresa Madej - To bardzo realne życzenia.
Zofia Piłat - Zawsze byłam realistką. Moje marzenie o pięknym, z unikalnymi roślinami ogrodzie, powoli się spełnia, bo zależy ode mnie. Warto więc marzyć realnie.
Teresa Madej - Czas na puentę - czy warto było? I oczywiście życzenia świąteczne.
Zofia Piłat - Warto było. Chociaż czasem coś trzeba było poświęcić, czyli coś za coś. Mój mąż rozumie moje pasje i bardzo mnie zawsze wspomaga. Moje dzieci, także to, co robię, doceniają.
Życzę wszystkim zdrowych, pogodnych i wesołych Świąt. Niech odejdą smutki, niech Święta będą radosne i przyjemne.
Teresa Madej - Dziękuję bardzo za rozmowę i życzenia.
* * *
Na gali z okazji podsumowania Roku Kulturalnego 2007, Zofia Piłat otrzymała honorową odznakę "Zasłużony dla kultury polskiej", przyznawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tak honoruje się osobę, która w sposób szczególny przyczynia się do utrwalania wizerunku Hetmańskiego Grodu jako miejsca magicznego, o dynamicznym i nowoczesnym życiu kulturalnym.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2008-03-21 przeczytano: 4098 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|