|
Nie ma jak folk, Eurofolk - część IIZespoły uczestniczące w Międzynarodowym Festiwalu Folklorystycznym prezentują się w Zamościu kolejny dzień. Deszczowa aura, przerwany koncert i zmiana miejsca występu nie mają żadnego wpływu na przebieg imprezy - Święto Folku ma się jak najlepiej. Frekwencja coraz liczniejsza a występy coraz bardziej widowiskowe.
Tureccy wojownicy
Zespół Tańca Ludowego "Idemm" wywodzi się z Istambułu. Jako amatorski powstał w 1990 roku, po dziesięciu latach działalności stał się zespołem zawodowym. Grupa liczy 46 członków, 10 muzyków i dwoje wokalistów. Ich talentów dogląda pięciu profesjonalnych instruktorów. Repertuar obejmuje tańce z wielu regionów Turcji, a szczególnie Morza Czarnego i Morza Egejskiego.
Tancerze występują w czarnych kostiumach, które budzą jedno skojarzenie - wojownik. Jak objaśnia Yunus Sabri Biber - kierownik zespołu, a tłumaczy z tureckiego na angielski Eryan Demir - są to stroje pochodzenia wschodniego, z wpływami Gruzji. Tradycja sięga setek lat. Reprezentacyjne stroje, zarówno męskie jak i damskie, ubierano podczas świąt, ślubów
i innych ceremonii rodzinnych. Szyte były ręcznie, a wykonanie trwało cały miesiąc.
Na szczególną uwagę zasługuje tył męskich spodni, posiada sporo zmarszczeń/zakładek, dając tym samym dużą swobodę tancerzom podczas tańca, a wojownikom - zapewne - podczas wypełniania swojego zadania. Za charakterem wojownika przemawia fakt, że cywile nie nosili tak wysokich, czarnych, skórzanych butów. Do tego dodamy pas, za który zakładano z przodu nóż, a z tyłu dwa pistolety. To dla obrony przed dzikimi zwierzętami atakującymi mieszkańców wiosek położonych w górach oraz w obronie przed najeźdźcami przybywającymi od morza.
Ciekawostką jest wiązanie czarnej chusty na głowie mężczyzny, to z powodu chłodu. Każde miasto miało charakterystyczne dla siebie wiązanie, zwisający z prawej strony róg chusty - to mieszkaniec miasta Trabzon, ze strony lewej - to tradycja miasta Artvin.
Uzupełnieniem męskiego kostiumu jest specjalny naszyjnik z ornamentem, bardzo cenny, wykonywany ze srebra przez kobiety, szkolące się na kursach. Podczas występów ubierają zastępcze naszyjniki - objaśnia Adam Kuryło - opiekujący się gośćmi z Turcji.
Naszyjniki ze starym ornamentem są także źródłem dochodów zespołu. Pozostałe środki na utrzymanie grupy "Idemm" wykłada rząd, władza lokalna i Dom Kultury, przy którym działają.
Tureckie tancerki prezentują się prawie jak Szeherezady, w strojach bardzo kolorowych, ze złotymi dodatkami. Gdyby chciały, swoją gracją i uśmiechem uwiodłyby nie tylko sułtana ale i niejednego Europejczyka. Trzynaście tańczących dziewcząt na zamojskiej scenie przykuło uwagę chyba każdego widza.
W swoich układach tanecznych, wyszperanych w archiwach, przekazanych przez dziadków, nawiązują do stylu życia mieszkańców gór i rolników. Jest w nich trud życia ale i ogromny żywioł, wielka energia oraz pasja i radość, jaką czerpią młodzi tancerze z tańca ludowego.
Przyobiecano nam, że jeśli tylko odwiedzimy Istambuł, kierownictwo zespołu udostępni nam swoje bogate archiwa etnograficzne.
Macedońskie dudy
Tak jak gra na dudach muzyk Zespołu KUD "Niko Pusoski" z Macedonii Siniša Grujoski, nie grają nawet rodowici Szkoci. Jak wyjaśnia Vasko Diakowski, nazywany honorowym ambasadorem Polski w Macedonii - dudy są prastarym instrumentem macedońskim. Siniša Grujoski, syn Lupco, kierownika kapeli, zdobył I miejsce za grę na dudach na ubiegłorocznym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. Kapela, której jest członkiem, to jedna z najlepszych w kraju.
Vasko Diakowski, Macedończyk urodzony w Polsce, miał w naszym kraju miliony przyjaciół, po wyjeździe w 1970 r. do Macedonii, ma ich dwa razy więcej. Mieszkając w Polsce dwadzieścia lat był najmłodszym harcmistrzem ZHP, grał w piłkę ręczną w kadrze narodowej, jest międzynarodowym sędzią. Dziś jako przyjaciel folkloru i Polski po raz kolejny zawitał do Zamościa ze zespołem z Kiczewa. Zna tutaj wszystkich, znają także jego wszyscy. Macedonia to ziemia zamęczona jak Polska, mamy wiele wspólnego.
Kierownik Acko Jovanowski z dumą opowiada, że ich zespół powstał ponad sześćdziesiąt lat temu w Kiczewie i przyjął imię bohatera narodowego, wywodzącego się z tego, 35-tysięcznego miasteczka. Tradycje pracy z zespołem ludowym odziedziczył po matce. Ukończył szkołę choreografii. Nie ma problemu z naborem młodzieży, która obserwując wyniki, koncerty za granicą, chętnie garnie się do zespołu. Finansowanie zespołu spoczywa na Ministerstwie Kultury i władzy lokalnej.
Oryginalne stroje ludowe, w których występują tancerze, przekazywane są z pokolenia na pokolenie, i liczą sobie nawet po 200 lat. Wzorując się na nich, rekonstruują następne.
Uznanie w kraju i za granica zyskują nie tylko muzycy KUD "Niko Pusoski". Bracia Vojo i Bilian Stojanowski to dziś najlepsi piosenkarze muzyki narodowej, a zaczynali w tym zespole. Zespół został nagrodzony przez prezydenta Macedonii za układy choreograficzne. Szczególnie okazale prezentują się w tańcach pasterzy z regionu Kiczewa. Repertuar, którym się szczycą - to pieśni, tańce i muzyka z całej Macedonii. Ich żywiołowe, o charakterze słowiańskiej mozaiki tańce, potrafią zachwycić nawet deszczowe chmury. Na finałowy koncert tancerki odtańczą po raz pierwszy w Polsce taniec zwany "tresenica".
W 1999 r koncertowała w Kiczewie "Zamojszczyzna", i tak nawiązała się współpraca między miastami i zespołami.
Karafki z węgierskim winem
Tańce z rekwizytem, w przypadku Zespołu "Bartina" Neptanc Egyesulet z Węgier, z karafką wypełnioną czerwonym winem lub z kijem pasterskim, są "krokiem naprzód" - tak w skrócie określają stopień trudności tańca kierujący grupą - Katalin Ka?rpa?ti i Pa?l Nyemcsok. Te "dodatki" pokazują klasę tancerzy. W szkole ćwiczą od 9 roku życia, teraz mają po 16, 18 lat. Wszyscy szczupli i wysocy, jeden w jeden. To amatorzy, ale mają szanse rozwinąć swoje zdolności na warsztatach i stać się zawodowymi tancerzami.
Zespół, liczący dziś 300 tancerzy w 7 grupach wiekowych, powstał w 1966 r. w Szeksza?rd,
a nazwa pochodzi od dzielnicy starego miasta. Finansowani są przez rodziców, stowarzyszenia i samorząd lokalny. To jeden z najlepszych Zespołów Folklorystycznych na Węgrzech - objaśnia wypowiedź kierownika grupy Maciej Mich, który wraz z Małgorzatą Marchwianą, opiekuje się gośćmi. Koncertowali w USA, Kanadzie, Meksyku, Algierii, Tunezji, Syrii i Tajwanie. Po raz drugi są w Polsce.
Występują w oryginalnych strojach, charakterystycznych dla regionu Transylwanii - białe koszule, czarne spodnie i kamizelki, czarne kapelusze, długie buty. Kiedy tancerze zakładają spódnice, to oznacza strój ludowy z regionu Sa?rkoz.
Jak można było zauważyć, tancerze pragnąc wypaść jak najlepiej przed zamojską publicznością, ćwiczyli w każdej wolnej chwili, w podcieniach lub salach Muzeum Zamojskiego. To uczniowie szkoły muzycznej, jak widać, bardzo ambitni. Za swoje popisy, od pierwszego dnia festiwalu, otrzymują największe oklaski.
Tańce w ich wykonaniu zawierają ogromna ilość wszelkiego rodzaju "klaskań", po udach, po cholewach butów. Do tego mnóstwo podskoków i skomplikowany układ choreograficzny. Pomocą służy im kilku choreografów ze szkoły tańca, którzy nie tylko odtworzyli archaiczny styl tańców ludowych, ale i wypracowują nowe, bardzo atrakcyjne układy.
Aplauzem publiczność nagradza "burzę obrotów", kawaler kręci panną chyba ze sto razy, rytmicznie stukają kobiece pantofelki, wolniej - szybciej, wirują spódnice i podwójne halki, a widownia reaguje głośno w uznaniu za popisy. Tak Węgrzy tańczą czardasza - narodowy taniec.
* * *
O czym mówili kierownicy grup z Serbii, Hiszpanii oraz "Zamojszczyzny" - już w kolejnym odcinku. autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2008-07-28 przeczytano: 4062 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|