|
Nie ma jak folk, Eurofolk - część IIIKilkanaście godzin muzyki i tańca ludowego. Tydzień prezentacji kultur różnych stron świata, słowiańskiej i tej najbardziej egzotycznej - meksykańskiej i puertorykańskiej. Mieszały się języki, obyczaje i zwyczaje, ale nie nogi w tańcu. To wszystko w ramach VII Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego Eurofolk - Zamość 2008.
Zespoły pożegnały się (27.07.) z publicznością oberkiem widowiskowym, odtańczonym w takt bardzo szybkiej muzyki. Ruchy naszych tancerzy, prowadzących "międzynarodowe" partnerki były szybkie, lekkie, wręcz "zwiewne", dynamiczne w momentach przytupywania i pełne rozmachu w momentach przyklęków. Polski taniec ludowy w takiej oprawie, mógł się tylko podobać.
Hiszpański lider
Na zamojskim rynku od środy z dużym zainteresowaniem oglądaliśmy hiszpańskich "rolników" i "klasę zamożną". W takich kostiumach, wzorowanych na tych sprzed dziesiątek lat wystąpili uczniowie Escola Provincial de Danza - Castro Floxo. Kandydaci na tancerzy zaczynają naukę w wielu 5 lat. Uczą się tańczyć, śpiewać i grać. Grupa najstarsza ćwiczy w piątki i soboty po 6 godzin - objaśnia Francisco Xavier Alvarez Campos, kierownik a zarazem uczestnik grupy tanecznej.
Jak można było zauważyć - to on najczęściej robił za lidera zespołu, zgodnie z tradycją hiszpańskiej Galicji. Stare tańce ludowe, szczególnie tańczone na wsiach, często miały za zadnie połączenie dziewczyny i chłopaka z różnych wsi. Toteż prezentowali się chłopcy przed dziewczynami i starali się zademonstrować najtrudniejszą figurę, taką, której nikt nie powtórzy, by zdobyć względy tej jedynej. Tradycje przenieśli na scenę - lider popisuje się przed publicznością, niczym śliczną panną, ale inni tancerze posiedli także znajomość trudnych kroków i daje to rewelacyjny efekt końcowy - objaśnia Monika Wieczorkowska, opiekująca się grupą tancerzy hiszpańskich. Kiedy jednak zabrakło pomysłu kawalerowina kolejne kroki, na jego miejsce stawał kolejny i oprócz jeszcze trudniejszych kroków tanecznych, prezentował dumę.
Program artystyczny zespołu powstał przy pomocy starszych mieszkańców galicyjskich wiosek, którzy wciąż pamiętają ich dawną duszę i styl. Tancerze wystąpili w strojach z XIX wieku. Były to ubiory mieszkańców wsi, z nakryciem głowy - chustą chroniącą od słońca, także w kostiumach, będących symbolem bogactwa. To na wzór zasobniejszej części społeczności, która żyła w czasach, kiedy Hiszpania posiadała zamorskie kolonie, z których sprowadzano przednie gatunki tkanin, także jedwab i skórzne buty.
Hiszpański Zespół Taneczny powstał w 1977 r., w uznaniu dla jego działalności popularyzującej folklor czterech prowincji Galicji, władze Ourense utworzyły Szkołę Tańców Regionalnych. Po koncertach w USA, Boliwii, Francji, Belgii, Brazylii, Portugalii, Grecji i na Tajwanie przyszedł czas na Zamość. Utrwalili się nam w tańcach; muin~eira -metrum 6/8 i jota - metrum 3/4. Panowie efektownie zatańczyli bez pary, ale równie ekscytująco
w parach.
Serbskie suletnie stroje ludowe
Kud "Nikola Tesla" to jeden z kilku zespołów folklorystyczny Serbii, bardzo dobrze znanych zamojskiej publiczności. Takiej popularności nie ma zapewne najbardziej sławny Serb, Nikola Tesla, na cześć którego zespół przyjął imię. To serbski wynalazca, poeta i malarz, twórca pierwszego robota w świecie. W mieście Niż, z którego pochodzi zespół, działa duże przedsiębiorstwo noszące także imię Nikola Tesli, w którym zatrudnieni są rodzice członków zespołu. To głównie na nich spoczywa obowiązek utrzymania zespołu.
Jak objaśnia manager zespołu Dragan Todorogzić, dobrze posługując się językiem polskim, do Zamościa przyjechali z repertuarem serbskich tańców narodowych i regionalnych. Dla potrzeb koncertu wynajęli kapelę. Wystąpili w oryginalnych odświętnych strojach liczących dobre 150 lat. Aksamit, z którego uszyto damskie serdaczki ma się całkiem dobrze.
Polska podoba się młodym Serbom. Otwarci są na przyjaźnie. A do tańca bardzo się rwą. Do występów przygotowywali się solidnie, żeby dobrze wypaść. Dobre przyjęcie występów poprzednich zespołów z Serbii zobowiązuje.
KUD "Nikola Tesla" skupia blisko 200 tancerzy, wokalistów i muzyków w różnych grupach wiekowych. Na festiwal przyjechali najlepsi, ćwiczący pod okiem kierownika artystycznego Dragana Nikolića i choreografa Zivojin Djurića. Pokazali się w autentycznych tańcach,
a kapela zagrała autentyczną muzykę wschodniej Serbii. Brawa po zakończonym występie także były autentyczne.
Dwustu ambasadorów Zamojszczyzny
To jedyny działający na terenie Zamościa zespół kultywujący tradycje ludowe i regionalne. Tańczą dorośli, tańczą ich dzieci; podczas koncertu występują całe rodziny. Przez ponad dwadzieścia lat działalności, ponad 2000 osób uczyło się tańczyć i śpiewać w Zespole Pieśni
i Tańca "Zamojszczyzna".
"Zamojszczyzna" jest ambasadorem polskiego folkloru, polskiej kultury, promuje polską tradycję ludową w kraju i prawie w całej Europie. Najważniejszym jednak pozostaje występ przed Janem Pawłem II w Watykanie w 2002 r. Ich barwne, żywiołowe występy potrafią zauroczyć publiczność.
Na 6-godzinny program artystyczny 'Zamojszczyzny", w wykonaniu 6 grup wiekowych, w ilości ponad 200 osób, składają się wiązanki tańców regionalnych i narodowych. Oberek - to "wyższa szkoła jazdy" - wyjaśnia Monika Hildebrand, instruktor tańca. Przez najprostsze kroki polki, muszę przeprowadzić adeptów, aby w przyszłości mogli zatańczyć mazura.
Pani Monika dysponuje dużym doświadczeniem, najpierw tańczyła w "Zamojszczyźnie", później śpiewała w "Mazowszu", by następnie powrócić, już po kursach dla choreografów, do nauki najmłodszych w "Zamojszczyźnie". Jedyne czego brakuje do szczęścia, to drugiej sceny/sali z lustrami. Byłoby o wiele łatwiej pracować, bo chętnych na przesłuchania we wrześniu nie brakuje.
Układy taneczne przygotowujemy pod kostiumy, jakimi dysponuje zespół, które później "zagrają w światłach". Przed każdym Festiwalem mamy nowe układy - objaśnia Monika Hildebrand. Wiązankę międzynarodową przygotowaliśmy specjalnie na VII Eurofolk. Wszyscy pilnie uczyli się i ćwiczyli na zgrupowaniu w Krasnobrodzie. Pragnęliśmy pięknie pokłonić się gościom Festiwalu. W planach na sierpień - wyjazd na festiwal do Egiptu grupy II i na dwa festiwale we Włoszech, grupy III.
Zespoły wspaniałe, pogoda trochę mniej i dlatego nie zdecydowaliśmy się na przemarsz zespołów ulicami Zamościa, a jeden koncert zmuszeni byliśmy przenieść do ZDK - mówi Jolanta Kalinowska - Obst, założyciel, kierownik artystyczny i choreograf zespołu, podsumowując VII Eurofolk. Folklor jest potrzebny, jest wiecznie żywy, za mało jest go jeszcze w Zamościu.
Na scenie pokazały się wszystkie grupy taneczne "Zamojszczyzny". Młodzież i dzieci, mimo zmęczenia - bo spotkania integracyjne, nauka tańców innych narodów i dyskoteki kończyły się późno w noc - wychodziły na scenę sprawne i uśmiechnięte.
Na zgrupowaniu ćwiczyliśmy pod kątem fetiwalu i wyjazdu na zagraniczne festiwale. Grupa młodsza po raz pierwszy wystąpiła z tańcami śląskimi, grupa III zaprezentowała uklad tańców lubelskich, a najmłodsza - krakowiaka. Członkowie zespołu sami wybrali najbardziej popularne ludowe utwory krajów, z których przyjechały zespoły.
Na festiwal mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń, nasz festiwal ma już renomęe, wiele zespołów słyszało o naszym zespole w świecie "pocztą pantoflową", musieliśmy jednak odmówić niektórym, z różnych względów. Obcokrajowcy zachwyceni są miastem, smakuje im polska kuchnia, choć Włosi po trzech dniach zrobili sobie swoje oryginalne spaghetti.
Wszystkim, którzy pomagali nam w przygotowaniu i realizacji VII Eurofolku, członkom Stowarzyszenia, tłumaczom i opiekunom grup, moim współpracownikom, partnerom i sponsorom pragnę za pośrednictwem portalu serdecznie podziękować.
* * *
ZPiT "Zamojszczyzna" działa przy Zamojskim Domu Kultury. Jego działalność i sukcesy to wynik pracy: Jolanty Kalinowskiej - Obst - kierownika zepołu, Moniki Hildebrand - instruktora tańca, Barbary Rabiegi - instruktora wokalu, Wojciecha Tybulczuka - kierownika muzycznego i akompaniatora oraz Tomasza Ziąkowskiego - także akompaniatora i Alicji Bojarczuk - pracownika kostiumerni i administracji oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Ludowego Zespołu Pieśni i Tańca "Zamojszczyzna".
* * *
I wszystko zostało wyśpiewane. Także "Sto lat", publiczność powstała i podziękowania dla organizatorów Eurofolku, wyklaskała. Ostatni jingiel, sygnał rozpoznawczy Eurofolku, fragment hymnu C.I.O.F.F., wybrzmiał późno w niedzielną noc, na zakończenie ostatniego dnia Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego w Zamościu. Po powrocie z koncertów zagranicznych i krótkim odpoczynku organizatorzy rozpoczną przygotowania do kolejnego.
Sądzę, obcując każdego dnia festiwalowego z folklorem, opierając się na obserwacji i rozmowach z widzami, że zdecydowania większość tych, którzy przez pięć dni przychodzili oglądać "kolorowe muzyczno - taneczne święto" na zamojskim rynku, już tęskni i ... powróci za rok, by "napatrzeć się" na folklor i czerpać z tego widowiska dużo przyjemności.
autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2008-07-30 przeczytano: 4112 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|