|
Zdeformowana męskośćKażdy człowiek ma marzenia i to jest dobre. Słyszałem gdzieś sentencję, że "Kto ma odwagę do marzeń, ten ma odwagę do walki" i z biegiem czasu coraz bardziej przekonuję się o jej słuszności. To właśnie marzenia niejednokrotnie determinują nas do pokonywania kolejnych trudności, aby osiągnąć cel. Problem jest w momencie, gdy marzenia zaczyna okrywać ideologiczna podszewka.
Przeciętny mężczyzna marzy o tym, by być KIMŚ, by zostać człowiekiem cenionym i poważanym. Jedni chcą, aby ten blask był widoczny na całym świecie, innym wystarczy teren własnego kraju, jeszcze innym - miasta, a są tacy, którym zależy na "szacunie na całej dzielni" lub ulicy. Ostatnią grupę stanowią faceci, którzy chcą mieć szacunek w gronie najmniejszym - rodziny i najbliższych znajomych. Bywa też tak, że powyższe kryteria z biegiem czasu się zmieniają i na przykład "światowcom" zaczyna wystarczać uznanie zdecydowanie mniejszego grona osób. Niemniej jednak szacunek ten ma zawsze pewne cechy niezbywalne: otóż jest on po pierwsze warunkiem sine qua non, a po drugie - jeśli nawet obejmie on wszystkim mężczyzn żyjących na Ziemi i przebywających na orbicie okołoziemskiej, to będzie on kompletnie nic niewart, jeśli nie podzieli go choćby jedna kobieta, zwłaszcza ta najbliższa i nie mam tu wcale na myśli matki.
A teraz słowo o płci pięknej, bo ona oczywiście też ma marzenia. Jednak w przeciwieństwie do męskich, te kobiece znacznie bardziej ewoluowały, co sprawia, że dziś są znacznie bardziej różnorodne i nie da się stawiać jakichś ujednoliceń. Kiedyś było łatwiej, bo białogłowy marzyły przede wszystkim o tym, by wyjść za mąż za mężczyznę, który by za punkt honoru stawiał sobie obronę swej niewiasty przed wszelkimi zagrożeniami, zwłaszcza tymi fizycznymi w postaci bandziorów wszelkiej maści. Wszystko regulował niepisany rycerski kodeks honorowy. Dobro kobiety miało być dla mężczyzny najważniejsze i gdy przychodziło już do starcia z napastnikiem, to facet wszystko podporządkowywał temu, by jego pani była bezpieczna. Życie przestępcy miało dla niego zdecydowanie mniejsze znaczenie. Tym samym marzenia kobiece i męskie były spójne.
Ale z biegiem lat, gdy zaczęły się pojawiać kolejne trendy emancypacyjne, przestawało być już tak różowo. Nagle kobiety zapragnęły same się bronić i zaczęły głosić, że mężczyźni przez lata stawali na przeszkodzie ku osobistemu rozwojowi swych życiowych partnerek. Potem doszły hasła, że faceci to w ogóle stworzenia, których działania prowadzą do zagłady ludzkości. Ma to swoje odzwierciedlenie w strukturze różnych ruchów ekologiczno-pacyfistycznych, gdzie kobiety nawet jeśli nie stanowią większości członków, to zawsze są grupą najaktywniejszą i najgłośniejszą.
A to wszystko przekłada się na konkretne relacje damsko-męskie, w których faceci, za sprawą najbardziej promowanych ideologii, na które skrzętnie łapią się łatwowierne niewiasty, są w dużym odwrocie. Żyjemy w świecie, w którym paradoksalnie choć zewsząd się głosi, że kobiety są dyskryminowane, to jednak właśnie one mają często decydujący głos. Mężczyźni mają więc spory problem - albo będą szukać kobiet normalnych, czyli niezepsutych dzisiejszą propagandą, albo podporządkują się tak zwanym "kobietom wyzwolonym".
Niemniej pamiętać należy, że to wszystko się obróci przeciw samym niewiastom. Nie tak dawno rozmawiałem z jedną ze znanych mi "kobiet postępu". W trakcie rozmowy na tapecie pojawił się temat obrony własnej lub kogoś bliskiego przed na przykład gwałcicielem. Zapytałem czy chciałaby, aby jej partner życiowy obronił ją nawet za cenę pozbawienia bandyty życia. Odpowiedziała mi wówczas: "Nie mamy prawa decydować o życiu innych". Zauważyłem wtedy, że są sytuacje, w których czasami nie ma wyjścia i broniąc się trzeba przynajmniej wziąć pod uwagę, że skuteczna obrona może się skończyć nawet śmiercią przestępcy. Podałem przykład obrony za pomocą znajdującego się akurat pod ręką noża. A oto odpowiedź "kobiety nowoczesnej": "Nieprawda, wystarczy tylko kierować ostrze noża na punkty na ciele człowieka, które skutecznie unieruchamiają napastnika, ale które nie są zagrożeniem dla jego życia". Wprawiła mnie nią w duże rozweselenie. Zapytałem czy aby na pewno będzie dbać o to "odpowiednie kierowanie ostrza noża" podczas napadu na nią, nie mówiąc już o tym, że zawsze po dźgnięciu nożem człowiek może się zwyczajnie wykrwawić. Usłyszałem: "Nie wiem dlaczego tak komplikujesz tę sytuację...Ludzie giną w takich sytuacjach właśnie dlatego, że przestają myśleć".
Oczywiście jeśli doszłoby do napadu na tę myślicielkę, to dość szybko te pseudohumanitarne ideały wywietrzałyby jej z głowy i jedynym pragnieniem dziewczęcia byłoby wyrwanie się za wszelką cenę z rąk bandziora. Niemniej Drodzy Państwo, to nie jest odosobniony przypadek. Jakiś czas temu dyskutowałem z inną białogłową, dla której nie do przyjęcia było jakiekolwiek uszkodzenie na przykład włamywacza, bo przecież "tak można człowieka zabić, a nam zabijać nie wolno". Według niej w takim momencie należy siedzieć cicho, modlić się, by nie doznać strat na ciele i pozwolić złodziejowi plądrować dom, a gdyby jednak przyszła mu do głowy ochota na przykład na gwałt, to trudno - trzeba mu się poddać, ewentualnie zadzwonić po policję. Nie żartuję, naprawdę spotkałem tak bezmyślne stworzenie! Podejrzewam zresztą, że jest ich znacznie więcej.
Co to wszystko pokazuje? Nie chcę używać górnolotnych sformułowań o samozagładzie ludzkości, ale na pewno mamy problem. Oto doczekaliśmy czasów, w których mężczyzna nie może w pełni być mężczyzną. Jak bowiem może on się realizować jako mąż vel ojciec, skoro tak naprawdę nie ma możliwości zapewnienia swym najbliższym pełnego bezpieczeństwa? A przecież ono jest podstawą rodzinnego bytu. W końcu dojdzie do tego, że powyższa postawa będzie wpajana policjantom i żołnierzom, którzy wszak mają za zadanie bronić samej Ojczyzny!
Nie mówię, że mężczyzna ma być skory do bijatyk i prezentować wobec otoczenia postawę agresywną, bo to udowadnia nie męskość, lecz raczej pochodzenie danego osobnika od małpy. Natomiast nie może on też mieć w sobie sztucznych oporów podczas realizowania zadań przynależnych do bycia mężczyzną, bo inaczej koniec końców - ucierpią na tym wszyscy.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2009-04-03 przeczytano: 2990 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|