|
Misja życia - rozmowa ze Stanisławem PiroSwoją żywotnością, mądrością i szeregiem projektów zaplanowanych do 2033 roku zadziwia wszystkich. Stanisław Paweł Pyra Piro 8 maja 2009 roku obchodził osiemdziesiąte czwarte urodziny. Po światowych peregrynacjach przystań znalazł w Zamościu. Wszystko wskazuje na to, że ma jeszcze wiele do zaoferowania - nie tylko naszemu miastu ale i światu.
W Biurze Wystaw Artystycznych Galeria Zamojska do końca października br. prezentowana jest wystawa: "Piro - rysunek z lat 1973 -2009". Jej wernisaż był okazją do rozmowy "o człowieku, który pokonał czas".
Teresa Madej - Podczas wernisażu swojej wystawy prezentującej pana dokonania artystyczne w latach 1973 -2009 zrobił pan niezły happening. Skąd w panu tyle pięknych emocji i takiej żywotności?
Stanisław Piro - To jest bardzo dobre pytanie choć nie pod dobrym adresem. Wszystko co powiem będzie bardzo subiektywne, a obiektywnie to nie wiem jak to można określić. To może dlatego, że taki się urodziłem.
Teresa Madej - Jak wiem, urodził się pan niedaleko Zamościa, koło Hrubieszowa.
Stanisław Piro - W Czerniczynie.
Teresa Madej - To było dosyć dawno, choć wszyscy nie dają panu więcej niż parę dziesiątek lat, czuje się na pan na czterdzieści cztery lata. Przez ten okres, jednak dłuższego życia, wykazuje pan znakomita kondycję fizyczną, ale przede wszystkim ma pan znakomite osiągnięcia jeśli chodzi o ich artystyczny wymiar. Proszę powiedzieć o swoich rysunkach, swojej poezji. Proszę się pochwalić nad czym spędził pan swoje długie życie?
Stanisław Piro - Rysunek i poezja to są tylko dwie ścieżki na których ja pracuje intensywnie od trzydziestu pięciu lat. Codziennie. Znaczy to, że codziennie rysuje i codziennie w jakiś sposób mam kontakt z poezją, albo piszę albo czytam. No i najczęściej czytam - oczywiście. Oprócz tego kiedyś robiłem codziennie metaloplastykę i biżuterię. Później, kiedy przez długi czas byłem w Stanach Zjednoczonych gdzie codziennie niemal - rysowałam albo rzeźbiłem. W tej chwili głównie rysuje i myślę. Nic nie robię tylko myślę.
Teresa Madej - Czyli również nie obce są panu filozofia i pokrewne dyscypliny.
Stanisław Piro - Pokrewne filozofii, czyli teologia albo angelologia.
Teresa Madej - W jaki sposób pan wykorzystuje to w innej działalności.
Stanisław Piro - Moja obecność w Zamościu - w mojej intencji - koncentruje się wokół idee upowszechnienia mojej autorskiej technologii zdrowia i sprawności. Pani wspomniała o moich czterdziestu czterech, ja mam osiemdziesiąt cztery lata, czuje się oczywiście na czterdzieści cztery i biologicznie mam nie więcej niż czterdzieści cztery, pięć lat. Skąd to wynika? To wynika nie tylko z tego, że urodziłem się taki, bo gdyby tak było, że to zasługa genów, to całe moje rodzeństwo byłoby tak dynamiczne jak ja, ale tak nie jest. Ale to zostawmy na boku. Główną sprawą, która ja chcę tu upowszechnić to jest moja autorska technologia zdrowia i sprawności, którą nazwałem "Faust". Faust, jak pani pamięta, chciał znaleźć eliksir młodości. Nie znalazł go, bo go nie ma. Ja sobie pochlebiam, ponieważ nie szukałem eliksiru młodości, natomiast budowałem swoją własną technologię zdrowia i sprawności. Ta technologia, zarówno mnie jak i osobom, które jeśli się do niej stosują, dobrze służy.
Teresa Madej - Wiem, że ma pan w planach ważne cele do osiągnięcia.
Stanisław Piro - Ciekawy jestem jakie?
Teresa Madej - Myślę, o tysiącach rysunków, którymi chce pan upamiętnić bardzo znanego chińskiego rysownika. I drugi cel - to idea by uczynić miasto Zamość miastem bez chorób.
Stanisław Piro - Odwróćmy kolejność. Taka centralna idea nad którą ja pracuję i będę pracował przez najbliższe trzy tygodnie tutaj podczas trwania wystawy, razem z osobami, które się w to włączą, to jest budowa projektu. Nakierowana na osobę - to jest technologia zdrowia i sprawności, nakierowana na miasto - to jest projekt, który obejmuje znacznie więcej elementów aniżeli sama technologia. Centralną osią tego projektu, który obliczony jest na lata 2009 - 2033, a data 2033 jest przyjęta nie bez kozery. Ten projekt obejmuje nie tylko upowszechnienie technologii zdrowia i sprawności Piro pod tytułem "Faust" ale szereg innych działań. O tym jeszcze nie będę mówił bo to wymaga doprecyzowania z osobami które maja najrozmaitsze funkcje i zobowiązania wobec miasta.
Teresa Madej - W takim razie pomówmy o czasach Kouo-Hi.
Stanisław Piro - Jest to coś więcej niż złożenie hołdu wielkiemu malarzowi chińskiemu wszechczasów, który żył w latach 1020 - 1090 na dworze cesarskim. W latach od 1039 do śmierci namalował dwa tysiące obrazów, które zostały uznane przez krytykę, nie tylko chińską ale i międzynarodową jako arcydzieła. Chodzi o przypomnienie Kouo-Hi, o przypomnienie jego dzieł, z których do naszych czasów pozostało tylko pięć, z czego jedno jest w Chinach a cztery w USA. Z dwóch tysięcy pozostało tylko pięć dzieł, więc jest okazja do tego żeby dokonać pewnej refleksji, jak cywilizacje obchodzą się z tym, co w cywilizacjach jest najistotniejszego, czyli ze sztuką.
Teresa Madej - W tym kierunku idąc namalował pan już piętnaście tysięcy rysunków. Czy poświecił je pan kulturze Wschodu i Zachodu?
Stanisław Piro - Są przynajmniej dwie wielkie postaci w kulturze chińskiej, którym poświęciłem rysunki. Jeśli chodzi o Kouo-Hi to mam ich już dwa tysiące. Ale ja chcę zrobić wybór dwóch tysięcy z większego wolumenu rysunków. Natomiast drugim malarzem, który fascynuje mnie w chińskiej kulturze jest Mi-Fei, bliski mojemu sposobowi malowania. Żył dwieście lat po Kouo-Hi. Malował znacznie bliżej mojemu duchowi malowania aniżeli Kouo-Hi. Natomiast malarstwo Kouo-Hi jest bliskie mojemu rysunkowi, malarstwo Mi-Fei bliskie mojemu malarstwu.
Teresa Madej - Część prac zaprezentowanych na wystawie dedykował pan innym osobom.
Stanisław Piro - To wystawa w dużym stopniu memorialna. Tak się składa, taka jest moja natura. Jeśli fascynuje mnie pewna postać z historii sztuki, to ja myślę sobie, że warto tej postaci przyporządkować jakieś moje dzieło. I to dzieje się automatycznie. Rysuję i mówię, a to zadedykuję Leonardowi da Vinci. Tym bardziej, za kilka lat będzie pięćsetna rocznica jego śmierci. Są też postaci bliższe naszym czasom i kręgowi kulturowemu. Np. zmarły w 1972 r. Józef Gielniak. Mieliśmy wspólnego mentora. Gielniak był uczniem prof. K. Dawskiego, malarza, rzeźbiarza, grafika, zmarłego dwadzieścia lat temu. Prof. mówił: pan panie Piro rysuje tak, jak nikt na świecie a Gielniak robił takie linoryty jak nikt na świecie.
Teresa Madej - Znał pan i przyjaźnił się z prof. Wiktorem Zinem.
Stanisław Piro - Jeśli chodzi o prof. Zina - byliśmy kolegami szkolnymi. Uczyłem się z prof. w gimnazjum im. S. Staszica w Hrubieszowie w latach 1938-39. Później ja wyjechałem w świat i spotkaliśmy się po wielu, wielu latach. Taką pierwszą fascynacją była fascynacja sztuką Zina. Zin, mając lat czternaście malował bardzo pięknie akwarelami. Jego akwarela, której on nie pamiętał - "Potęga żywiołów" spowodowała, ze ja zawsze chciałem malować tak jak Zin. Później chciałem malować tak jak Matejko, później jak Picasso, jak Dali, jak Kouo-Hi. Dzisiaj myślę, że pozostanę przy tym, jak maluje Piro.
Teresa Madej - Zauważyłam, że wsłuchał się pan w utwory wykonane przez Studio Piosenki Autorskiej, kierowane przez Tomasza Ziąbkowskiego. Było tam tango "Tańczmy" i widziałam pana zadumę. Chciałabym zapytać czy zrywa pan kolejne karty z kalendarza ze smutkiem? Czy ciągle jest tyle spraw do załatwienia, że zegar odmierzający kolejne godziny nie jest w stanie pana zaniepokoić?
Stanisław Piro - Dla mnie czas istnieje tylko jak problem filozoficzny. Uważam tak jak niektórzy filozofowie, że czasu w ogóle nie ma. Niektórzy uważają, że są najrozmaitsze czasy. Natomiast nie jest to coś takiego, co by mnie dotyczyło tak jak długopis, jak papier. To mnie nie dotyczy bezpośrednio jako osoby egzystującej. Ja myślę o czasie, ale czasu nie odczuwam.
Teresa Madej - Zauważyłam, że bardzo życzliwie został pan przyjęty przez środowisko artystyczne, środowisko plastyków. Znalazł pan tutaj całkiem niezły kąt przy Biurze Wystaw Artystycznych, który stanowi pana pracownię w ostatnich latach,. Czy spodziewał się pan takiej życzliwości i otwartości wybierając Zamość?
Stanisław Piro - Zamość oczarował mnie swoją życzliwością. Właściwie z kimkolwiek się spotykam, to jestem tutaj życzliwie przyjmowany i traktowany. Pan dyrektor Tyburski udziela mi tu gościny. Jestem tu prawie pracownikiem. Codziennie przychodzę. Pan dyrektor mówi, dzisiaj pan trochę późno przyszedł i żartuje: lista jest już u Prezydenta i tam trzeba ją podpisać. Mam tutaj rzeczywiście znakomite warunki do pracy twórczej. I kiedy tak o tym mówię, to słyszę - pan gdziekolwiek pójdzie to będzie pan życzliwie przyjmowany, bo jest coś takiego, co nie pozwala pana inaczej traktować.
Teresa Madej - Jest pan ostatnio bardzo znany w Zamościu, stał się pan zjawiskiem, fenomenem. Jest pan w stanie zainteresować i zaintrygować każdego.
Stanisław Piro - Mam jeszcze szereg pomysłów, które jeszcze kiedyś przedstawię.
Teresa Madej - A kto zadbał o pana wizerunek, ponieważ podczas wernisażu wyglądał pan znakomicie?
Stanisław Piro - To prof. Bodes, jak powszechnie wiadomo mistrz elegancji Zamościa od wielu, wielu lat, który mnie zupełnie bezinteresownie ubiera. Wszystko jest przemyślane.
Teresa Madej - Gratuluję pięknej wystawy. Życzę kolejnych celów do zrealizowania - pięknych i ambitnych.
* * *
Stanisława Piro przyjął za datę zakończenia projektu "Faust" rok 2033, czyli 2000 lat od daty Zmartwychwstania Chrystusa. autor / źródło: Teresa Madej fot. Janusz Zimon dodano: 2009-10-25 przeczytano: 14077 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|