|
Tomasz Kossowski o inwestycjach w Zamościu cz.1Rozmowa z Wiceprezydentem Miasta Zamość Tomaszem Kossowskim o przeprowadzanych oraz planowanych inwestycjach.
Robert Marchwiany: Panie prezydencie, jak się pan w ogóle czuje w Zamościu?
Tomasz Kossowski: Czuję się bardzo dobrze w Zamościu. Gdybym nie czuł się tak, to bym nie wracał do Zamościa, ale zawsze mnie tu ciągnęło. Po studiach na UMCS pracowałem w Warszawie, a później trafiłem do Urzędu Miasta w Zamościu do wydziału pana doktora Kowerskiego. Odbywałem tam swego rodzaju staż, podczas którego dość często jeździłem po Polsce i dzięki temu miałem pierwszy kontakt z samorządem. To był rok 2000. Następnie zostałem asystentem projektu finansowanego jeszcze wtedy z Funduszu PHARE i ECOS-Ouverture, projekt był dwuletni i realizowany przez Zamość, Burgenland z Austrii i Schwabisch Hall, czyli nasze bliźniacze miasto z Niemiec. Była to bardzo ciekawa praca, a ja miałem to szczęście, że koordynator tego projektu inwestował w młodych ludzi, dzięki temu miałem możliwość odbycia stażu w Austrii i w Niemczech. Następnie napisałem wspólnie z kolegą projekt i spędziliśmy kilka miesięcy w Wielkiej Brytanii pracując w samorządzie i w izbie przemysłowo-handlowej, co mi dało chyba najwięcej, jeśli chodzi o, że tak powiem, poznawanie świata. Ten dłuższy okres przebywania w innej kulturze dał nam bardzo wiele. A do Zamościa wróciłem, bo jest to śliczne miasto, żyje mi się tutaj po prostu "normalnie" , nie ma takich korków jak w dużych aglomeracjach a co najważniejsze tutaj jest mój rodzinny dom...
RM: W takim razie pomińmy w następnym pytaniu pana dom rodzinny, bo rozumiem, że pan właśnie tam czuje się najlepiej...
TK: Tak, ja jestem takim rodzajem domownika. Nie lubię eksperymentować. Wprawdzie aklimatyzuję się bardzo szybko i nie miałem nigdy z tym problemów natomiast od momentu, gdy mam własną rodzinę, czuję się za nią odpowiedzialny i to determinuje moje decyzje.
RM: A poza domem rodzinnym gdzie się pan najlepiej czuje w naszym mieście?
TK: Na moim osiedlu, czyli na osiedlu Powiatowa.
RM: A których z miejsc w Zamościu jednak nie polecałby pan do odwiedzania turystom?
TK: Ja nigdy nie mam nic do ukrycia, tak więc od razu mówię, że jeżeli turyści chcieliby zobaczyć takie czy takie miejsca, to proszę bardzo. Po prostu nie ma takich miejsc. Wiadomo, że są jakieś braki na niektórych osiedlach i tak dalej, ale według mnie nie można ich ukrywać, z racji tego, że nie ma tak, że jest wszystko doskonałe i idealnie mówię tak bo mam możliwość porównania z innymi miastami w których mieszkałem czy to z Polski czy z Europy. Populizm tym się charakteryzuje, że w słowach jest wszystko dobrze. Jesteśmy świadomi braków, ale nie mam takich oporów, że mówię znajomym spoza miasta, którzy do mnie przyjeżdżają, "Tu nie idźcie, tu nie idźcie".
RM: Jak się panu podoba stan obecny Nowego Miasta?
TK: Stan obecny jest nie najlepszy, ale zaniedbania sięgają wielu lat wstecz. Przede wszystkim jeżeli chodzi o strukturę własnościową. Dlatego wiele inwestycji nie może być zrealizowanych, bo na przykład: wszyscy mówią, że ulica należy do miasta. Otóż niekoniecznie. Działki i w ogóle podział geodezyjny jest tam tak wykonany, że trzeba jeszcze trochę czasu żeby to wyprowadzić. Kończymy kompleksową rewitalizację Starego Miasta teraz zajmiemy się Nowym Miastem, z racji tego, że jest ono dużym skupiskiem ludności i jest zaniedbana infrastruktura. Już opracowujemy dokumentację na rewitalizację Rynku Nowego Miasta w pełnym zakresie.
RM: I jak to ma wyglądać po zmianach?
TK: Ma wyglądać nie gorzej od rewitalizacji zespołu staromiejskiego. Opracowywana jest dokumentacja techniczna. W projekt zaangażowane są różne Wydziały Urzędu Miasta, bo zakres prac jest dość obszerny. Rewitalizacja obejmie przedszkole miejskie, polegać będzie na termomodernizacji, czyli okna, elewacje, dach, do tego zagospodarowanie całego terenu przyległego do przedszkola na przestrzeń publiczną. Przestrzeń publiczną w znaczeniu, że będzie tam mała infrastruktura czyli ławeczki, miejsca do wypoczynku i nasadzenie zieleni. Kolejne zadania z tego projektu to jest remont szaletu miejskiego...
RM: I to jest szalet przy ulicy...?
TK: Przy ulicy Reja. Do tego oczywiście dwie kwarty rynku Nowego Miasta. Pytanie, które zawsze się powtarza - dlaczego dwie kwarty? Dlatego, że one są miejskie i one będą realizowane w pierwszym rzucie, żeby też pokazać mieszkańcom, że nie chcemy mieć takich przygód. Wiadomo bowiem, że wszyscy chcą inwestycji, ale jak dochodzi do inwestycji "na moim terenie", to już jej nie chcę, bo jestem skrzywdzony. Niestety proces inwestycyjny ma to do siebie, że zawsze w trakcie jego realizacji są problemy. Wszyscy powinni być tego świadomi. Tutaj chodzi o te dwie kwarty, do tego parking i oczywiście ulice, czyli to co jest w najgorszym stanie. Chodzi tu o ulice przyległe do rynku, czyli: Waryńskiego, Zarwanica, Nowy Rynek, Styczniowa. Do tego ulica Spadek na całej długości. A najważniejszy element, który się pojawi i myślę, że przez mieszkańców podnoszony chyba na wszystkich zebraniach osiedlowych, to jest monitoring. W tym projekcie planowane jest zrobienie przyłączy i zainstalowanie kamer wysokiej klasy z noktowizorem, które będą pracowały zarówno w dzień jak i w nocy. I następna rzecz: ten projekt, który będzie realizowany, połączy Stare Miasto z Nowym Miastem światłowodem szerokopasmowego Internetu. To jest to, co kiedyś mówiłem, że ma być telefonia. Wtedy było masę telefonów, bo każdy chce mieć za darmo telefon i Internet. Niestety nie wyszło, bo Urząd Marszałkowski takiego projektu nam nie dofinansuje, bo nie wpisujemy się w wytyczne programowe. Natomiast na tej podstawie zaczęliśmy realizować małymi krokami w danych częściach miasta taką inwestycję. Wideomonitoring - to finansujemy i robimy tylko połączenie światłowodowe. Czyli tak na dobrą sprawę jeśli będzie położony światłowód na Starym i na Nowym Mieście, a jest jeszcze Osiedle Rataja, gdzie również jest infrastruktura w postaci odpowiednich rur, można rozmawiać o rozpoczęciu czy to jakiegoś numeru wewnętrznego, czy powołania operatora lokalnego, który zapewni dużo tańsze rozmowy telefoniczne i korzystanie z Internetu do przepustowości. Na dzień dzisiejszy jest to 144 kilobity na sekundę. Do takiego limitu Komisja Europejska nie wnosi zastrzeżeń ponieważ nie narusza to zasad uczciwej konkurencji. Jeżeli ten projekt wyjdzie, to mogę powiedzieć tak, że byłby monitoring na każdym osiedlu. Myślę, że i przewodniczący osiedli, i radni będą za tym, żeby monitoring był na każdym z osiedli, bo wiadomo jak to teraz wygląda. Jest tych zgłoszeń sporo. Po prostu trzeba monitorować i zapewnić bezpieczeństwo wszystkim. Możemy sobie nie zdawać z tego sprawy, ale ja wiem jak funkcjonuje monitoring na Starym Mieście. Wiele osób przychodzi i dziękuje, że dzięki monitoringowi Straż Miejska miała gotowe dowody dla policji i udało się zatrzymać sprawcę. Do tego tam, gdzie są już montowane kamery, tam będą również montowane nadajniki WI-FI czyli bezprzewodowy internet. Szacunkowa wartość projektu to 12,5 miliona złotych. Więcej będzie wiadomo po opracowaniu kosztorysów, które będą gotowe na koniec listopada. Projekt jest szybki w realizacji i będą duże utrudnienia z tego powodu, bo jest przewidziany do zakończenia do końca przyszłego roku.
RM: Jakiego rodzaju to będą utrudnienia?
TK: Po prostu będzie to plac budowy.
RM: Czyli rozumiem, że zamknięcie ulic...?
TK: No nie wszystkich naraz. Na przykład w przypadku ulicy Spadek musi zostać wyznaczony objazd. Nie można przecież zamknąć całości. Na rynku najpierw będziemy przenosić jedną kwartę, potem drugą - na tej zasadzie. Inaczej się tego nie da zrobić - pamiętamy jak wyglądały prace na Starym Mieście.
RM: Czyli krótko mówiąc: do końca przyszłego roku prace muszą się zakończyć?
TK: Tak
RM: Przejdźmy w takim razie do innego tematu. Mam tu na myśli budzące ostatnio dosyć sporo kontrowersji prace wokół Nadszańca, czyli słynne kioski dla handlowców. Czy według pana - a pytam pana teraz jako mieszkańca, a nie urzędnika - te kioski nie będą jednak oszpecać murów obronnych? Czy to nie będą takie "drzwi do katedry bis"?
TK: Nie można tego porównywać do drzwi do katedry. Tego nie było. To jest wkomponowane w wewnętrzną część murów. Dalej jest odtworzony mur zewnętrzny i on ma być eksponowany. Natomiast co do sklepów, to ja jestem pragmatykiem. Uważam, że samo zachowanie zabytków to za mało. Można było to ewentualnie inaczej zrobić. Każdy ma swoje zdanie, ale to jest zdanie subiektywne, a nie obiektywne. Natomiast uważam, że samo zachowanie zabytków bez prowadzenia w nich działalności gospodarczej wyklucza rozwój miasta. Mamy przewidzianą branżę usługową i gastronomiczną, tak więc działalność gospodarcza w tych kioskach jak najbardziej wchodzi w grę i dla mnie efekt gospodarczy jest dużo bardziej ważny niż to czy ileś osób będzie niezadowolonych, bo można zrobić lepiej. Powiem w ten sposób: jeżeli można było zrobić lepiej, to dlaczego przez tyle lat nikt nic nie zrobił? To jest proste pytanie. Dla mnie jest to potrzebne i im więcej takich pomieszczeń, tym lepiej z punktu widzenia miasta i z punktu widzenia mieszkańców, którzy prowadzą działalność i chcą po prostu zarabiać.
RM: Czy te kioski będą rozdysponowane według jakiegoś klucza?
TK: Nie, zero kluczy! Wszystkie projekty unijne to jest prawo zamówień publicznych - wszystkie przestrzenie publiczne czy też miejsca do prowadzenia działalności gospodarczej będą w ramach przetargów.
RM: Czyli teoretycznie wszystkie powierzchnie mogą tam zająć sklepy z wędliną albo sklepy z odzieżą? Nie będzie żadnego podziału obowiązkowego?
TK: Nie, nie ma czegoś takiego. Wewnątrz Nadszańca jest tylko podział, że część musi stanowić ekspozycja, więc tutaj nie powinno być żadnych problemów. A co do kurtyny - mnie się osobiście to podoba. Były oczywiście głosy a to, że kolor nie odpowiada, że fasada może być inna. Ja tego nie wykluczam. Projekt jest na ukończeniu. Projektu nie można pogorszyć, można go zawsze polepszyć - takie są założenia umowy. Jeżeli ktoś będzie miał taką ideę i znajdzie finansowanie - co jest najważniejsze, bo to nie jest 20 czy 30 tysięcy złotych, tylko to są grube pieniądze - to proszę bardzo składać propozycje do Urzędu Miasta. Po zakończeniu projektu będzie można napisać do władzy zarządzającej, czyli do MF EOG Norwegii, że jest taka możliwość i chcemy zmiany, bo - i tu trzeba uzasadnić - no i wtedy nic absolutnie nie stoi na przeszkodzie. Od czegoś trzeba zacząć.
RM: Czy docelowo planujecie kompletne odnowienie murów Starego Miasta?
TK: Kompletnego odnowienia nie da się zrobić z racji po pierwsze kosztów. Ja takich pieniędzy nie znajdę nigdzie. Myśmy robili takie wstępne kosztorysy. Samego metrażu i ilości tej ziemi to jest ponad 400 milionów złotych. Miasta na taką inwestycję nie stać i nie będzie stać. A zatem my będziemy chcieli uczytelnić zarys twierdzy, oczywiście częściowo zrekonstruować mury, ale przede wszystkim uczytelnić. Ten projekt uczytelnienia mamy i jest on gotowy. Jesteśmy w stanie jako miasto do złożenia projektu. Pieniądze przez Radę Miejską są przyznane. Natomiast nie ma tego, na co nikt nie patrzy, a co jest bardzo ważne, czyli rozporządzenia Rady Ministrów dotyczącego pomocy publicznej. Niestety determinuje to później zarządzanie projektem i znowu przyjdzie ktoś kto nie zna zasad i będzie mówił, że powinno być tak, tylko jak się zderzy z obowiązującymi przepisami i jak przyjdzie miastu zwrócić pieniądze, to wtedy naprawdę nie chciałbym być na jego miejscu. To trzeba robić naprawdę z głową.
Kolejny projekt - "Zamość miasto UNESCO, Pomnik Historii RP produktem turystycznym polskiej gospodarki". Wartość projektu 66 milionów złotych. Mamy już dokumentację, pozwolenie na budowę, raport oddziaływania na środowisko - wszystko mamy. Ale wystosowaliśmy pismo do Ministerstwa, że czekamy na uprawomocnienie się rozporządzenia dotyczącego pomocy publicznej. Bez tego uważam, że miasto powinno naprawdę poważnie się zastanowić przed realizacją tego projektu. Powinno to być już na przełomie roku. Po wszystkich pracach atrakcji będzie dużo, zresztą nie na darmo Zamościowi przyznawane jest tyle nagród.
RM: Dobrze, w takim razie proszę mi powiedzieć następującą rzecz. Chciałbym albo potwierdzić, albo obalić kolejną teorię, która się przewija w różnych środkach masowego przekazu. Jaki jest stosunek miasta do linii kolejowej, która biegnie praktycznie od mostu na Łabuńce do wiaduktu na Plantach?
TK: To znaczy tu trzeba podzielić dwie rzeczy. Odnośnie kolei ogólnie - kolej jest krwioobiegiem państwa, to nie ulega żadnej wątpliwości i to jest temat, który był zaniedbywany tutaj chyba od zaborów.
RM: Austriacy właśnie zbudowali tę linię.
TK: Tak, tylko oni to zrobili ze względów strategicznych i militarnych. Ona ma za dużo zakrętów. Dzięki tym zakrętom pociąg nie może rozwinąć prędkości, a jeżeli będzie pan jeździł do Lublina trzy i pół godziny czy tam trzy...
RM: Dwie i pół było obecnie. Niecałe.
TK: No, a jedzie pan godzinę busem.
RM: Przy założeniu, że łamie się przepisy Kodeksu Drogowego...
TK: Wracając - jeżeli to jest tak, to kolej nie będzie mieć szans. Myśmy to wielokrotnie podkreślali. Nie teraz w sierpniu, kiedy odjechał ostatni pociąg, co większość robi, tylko dwa lata temu, w momencie, jak był czas, czyli gdy zaczynały się przygotowania do EURO 2012. Prezydent Marcin Zamoyski i we Lwowie, i w ministerstwach rozmawiał na ten temat. Kolej dla mnie jest ważnym środkiem lokomocji, to nie ulega wątpliwości. Natomiast myśmy przygotowali taki materiał, który był wysłany do parlamentarzystów i europarlamentarzystów dotyczący ruchu kolejowego w naszym regionie. Zosin, Hrebenne, Dorohusk - te trzy przejścia graniczne, żeby obsłużyły transport związany z EURO 2012, trzeba było zmodernizować razem z linią kolejową. Problem jest taki, że we Lwowie, czyli w najbliższej Polsce lokalizacji stadionu, nie ma miejsc parkingowych. Załóżmy, że na stadion wchodzi trzydzieści tysięcy osób, a średnia kibiców, którzy przyjeżdżają jednym samochodem wynosi trzy. To gdzie oni mają zaparkować? Rozwiązaniem jest kolej. Dworzec we Lwowie jest prawie w centrum. Na piechotę to jest 10-15 minut na stadion. Jeżeli tak jest, to dla mnie jest proste, że wystarczy kilka składów pociągów i sprawa załatwiona. Nie wiem jak to Ukraina rozwiąże. Ukraina składała też list intencyjny, który mówił, że odbudują od Lwowa do Rawy Ruskiej tor "naszej" szerokości. Myśmy znowu mówili, żeby zmodernizować tę całą trasę kolejową, tylko z punktem węzłowym w Zawadzie. Dojazd z Zamościa do Zawady i pociąg, który jeździłby Warszawa - Lublin - Rawa Ruska - Lwów. W ten sposób ma pan efekt ekonomiczny. Pomijam sprawę Schengen, ale wielu przyjeżdżających do nas nie chce jechać samochodem w tamtą stronę; woleliby jechać szybkim pociągiem albo autobusem, jak teraz. Dlatego zresztą jest tyle kursów. A druga sprawa - Starówka. Już jest od dawna pomysł profesora Zachwatowicza z 1936 roku, aby wyprowadzić linię kolejową, bo przecina linię całego Bastionu I. Tak też chcieliśmy zrobić w pierwszej rewitalizacji, aby odbudować Stare Miasto. Ta linia idzie przez środek miasta. Chcieliśmy to odbudować i te tory jak najbardziej chcieliśmy, jako miasto, by były zlikwidowane. One prowadzą do Hrubieszowa. Kiedyś miały znaczenie militarne, w tej chwili go nie ma.
RM: A gdyby jednak powstała koncepcja, nazwijmy to tak górnolotnie, odbudowy kolei lokalnej, na zasadzie podróżowania szynobusem głównie na trasie Biłgoraj - Hrubieszów z punktem docelowym w Zamościu?
TK: Tutaj dobrze byłoby porozmawiać z kimś, kto wie jak to funkcjonuje. Szynobusy były wprowadzone w różnych miastach.
RM: U nas nie.
TK: U nas nie. U nas to teraz się stało bardzo modne. Ja nie wiem czy byłby popyt na to. Przede wszystkim to też obciążałoby miasto, bo nikt inny nie będzie tego realizował i na pewno będzie w tym wszystkim procentowy udział miasta. Szynobus... to musi być dobry projekt. Nie jest to wykluczone tak naprawdę jeżeli będzie analiza i będzie popyt na tego typu rozwiązanie, to nie jest to wykluczone. Natomiast nie w takiej formie, jak się mówi, czyli że kupimy szynobus i po sprawie. Nie! Bez modernizacji trakcji nie mamy o czym mówić. Nie można w ten sposób robić, że kupię nowoczesny pociąg czy pojazd, jak nie będę miał po czym jeździć.
RM: Akurat jeśli chodzi o szynobus, to dopuszczalna prędkość szlakowa na tej linii jest konkurencyjna nawet wobec busów. A wiadomo jaki jest komfort podróżowania busami.
TK: Nie no, jest dużo lepszy, jeżeli chodzi o szynobus. Nie wiem, ja tej koncepcji nie widziałem. Wiem, że takie założenia były przedstawiane natomiast koncepcji tej nie znam więc nie będę się wypowiadał.
RM: A jak się panu podoba koncepcja, żeby niedaleko obecnego przejazdu kolejowego przy ulicy Partyzantów, wzdłuż ulicy Peowiaków i po drugiej stronie - ulicy Orlicz-Dreszera, powstało coś na kształt dworca autobusowo-kolejowego?
TK: Trzeba zobaczyć te tereny. To jest strefa konserwatorska i nie wiem co konserwator na to powie. Nie wiem czy jest możliwość takiej inwestycji. My mamy tez problemy z tego typu rzeczami w innych miejscach. Natomiast tego nie wykluczam. Jeżeli byłaby dobra koncepcja i te połączenia wynikałyby z jakichś analiz i byłyby finansowane jako Przewozy Regionalne, czyli bez udziału miasta - bo to też jest ważne, gdyż trzeba patrzeć na nasze budżety - to nie jest to wykluczone. Tylko musi to być konkretnie przedstawione, a nie na zasadzie, że jeździmy po istniejącym, lecz niech on będzie przynajmniej po części zmodernizowany. No i niech to będzie konkurencyjne.
RM: A jak to było - bo tutaj też krążą różne opinie - z projektem, który mógłby się znaleźć na liście indykatywnej, remontu obecnej linii kolejowej Zamość-Lublin pod kątem budowy lotniska w Świdniku? Były takie plany?
TK: Nie było takich planów. Nie wiem w ogóle skąd pan to wie, bo nie było takich planów. Ja spotkałem się z kilkoma rozwiązaniami. Proszę Państwa, jest sytuacja bardzo prosta! My tu się dziwimy, że Zamość nic nie dostaje, a w Chełmie akurat robią linię do Dorohuska. Odpowiedź jest bardzo prosta: bliskość nie tylko Ukrainy, ale i Białorusi. To jest wszystko strategia. To nie ma tak, że się to bierze znikąd. Tu wszyscy uważają, że to jest załatwiane. Nie! Ktoś nad tą strategią kiedyś myślał, opracowało to ileś osób i ona po prostu jest konsekwentnie wdrażana. I to wszystko. Co do Świdnika, to nie było czegoś takiego. Port lotniczy, który ma powstać w Świdniku - i tu akurat chylę czoła, bo niech on powstanie w końcu i niech ten region ma lotnisko międzynarodowe. Ja się nie spotkałem z planami, o których pan mówi. Jeżeli ktoś się z tym spotkał, to może ktoś gdzieś rzucił hasło na jakiejś konferencji. Na pewno nie było żadnego dokumentu. Najpierw lotnisko miało być w Niedźwiadzie, potem było zamieszanie wokół Niedźwiady i w końcu jest Świdnik. Z punktu widzenia Zamościa jest on dużo atrakcyjniejszy, bo jest bliżej. Infrastruktura jest poprawiana - kto jeździ do Lublina, to widzi co się dzieje. Szkoda, że nie ma dwóch pasów w jedną stronę i nie jest to ekspresówka, ale jest zrobione i tak sporo, bo jak się jeździ po Polsce, to tak na dobrą sprawę zawsze może być lepiej, ale nie można narzekać, bo jedzie się w miarę dobrze do Lublina. Natomiast co do linii kolejowej, to ja się z tym naprawdę nie spotkałem i nie wiem. Jak mówię, być może na jakiejś konferencji było coś powiedziane i ktoś mógł jakąś koncepcję po prostu "rzucić". Na pewno nie było tego w dokumentach. W dokumentacji było, że z pieniędzy unijnych może być tylko jedno lotnisko w województwie lubelskim. To jest wynegocjowane. Jeżeli będzie wykonane to lotnisko, to z oszczędności, bo takowe są przewidywane, można wykonać infrastrukturę okołolotniskową. I tam jest przewidziana część środków na kolejkę z Lublina do Świdnika i to się zgadza. Chodzi właśnie o szynobus, który łączyłby aglomerację ze Świdnikiem. I to jest uzasadnione, bo jednak Lublin zaczyna się korkować w godzinach szczytu.
cdn.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2009-11-14 przeczytano: 14474 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|