|
Ośmiornica, imbecyle i wuwuzeleŚwięty czas dla wszystkich kibiców piłki nożnej nieodwołalnie skończył się w ostatnią niedzielę. Zanim jednak na dobre przestawimy się na typową futbolową młóckę, w której nasi kopacze i tak stanowią tylko element tła, pozwolę sobie wrócić do minionej imprezy i ją jakoś podsumować.
Zacznę od porównania moich przewidywań przedmundialowych z faktami. Oczywiście pomyliłem się w kwestii fundamentalnej, gdyż nie wierzyłem, że mistrzami świata zostaną Hiszpanie. Ba! Nawet nie widziałem ich w pierwszej czwórce imprezy! Zwracam im honor, ale muszę przy tym dodać, że w ani jednym meczu nie grali zachwycająco i wcale nie byli drużyną, która najbardziej zasłużyła na końcowy triumf. Przeciwnie - każdy ich pojedynek to była mordęga. Zespół, który tuż przed mistrzostwami wbił sześć goli Polakom, w całym turnieju strzelił zaledwie o dwie bramki więcej! W dodatku większość z nich zdobył jeden facet - David Villa. Zdecydowanie bardziej podobali mi się Niemcy, nie wspominając o Urugwaju. Dziwi mnie jak mogłem zapomnieć o tym zespole w swych przewidywaniach, bo oni zawsze byli groźni, a ich postawę można bez dwóch zdań uznać za największą rewelację mistrzostw. Niemniej moje prognozy najlepszych teamów sprawdziły się w połowie, bo jednak Holandia awansowała do finału. Słusznie też wątpiłem w siłę afrykańskiego futbolu. Tyle tytułem wstępu. Teraz czas na krótkie omówienie innych elementów, co oczywiście pełne będzie subiektywnych poglądów:
- historyczna rzecz, o której się nie mówi: Nowa Zelandia jest pierwszą w historii finałów MŚ ofiarą wprowadzenia przepisu o trzech punktach za zwycięstwo. Gdyby funkcjonował stary system, to na pewno zespół ten wyszedłby z grupy, ale stało się inaczej. Żeby było śmieszniej ? Nowa Zelandia jest jedyną drużyną, która na tych mistrzostwach nie przegrała meczu;
- największe rozczarowanie: poziom imprezy, a zwłaszcza jej pierwszej fazy. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, abym zasypiał na meczach mundialu. Teraz jednak zasypiałem kilka razy. Co więcej - poziom niektórych spotkań z czystym sumieniem śmiało mógłbym porównać z naszą Ekstraklasą, co dla poważnych piłkarzy powinno być sygnałem, że zagrali "padlinę". Być może swoje robiła tu piłka - słynna Jabulani - która wprawdzie sprawiała duże problemy bramkarzom, ale zarazem nie pomagała zawodnikom z pola. Proszę sobie przypomnieć ile strzałów z dystansu szło rzeczywiście na bramkę. Pod tym względem to chyba najgorsze mistrzostwa ze wszystkich. Porównanie z Ekstraklasą nasunęło mi się też podczas "niedzieli cudów", w trakcie której sędziowie dwa razy pomylili się w sposób straszny na rzecz Niemiec i Argentyny. W ogóle tych pomyłek było strasznie wiele, a w szczególności przy przyznawaniu (lub nie) rzutów rożnych. Być może nawet jeden z tych błędów zaważył na losach wielkiego finału;
- największa kompromitacja ogólna: bez dwóch zdań Francja. Jeśli ktoś z Państwa ma stenogram z odprawy przedmeczowej trenera Raymonda Domenecha dzień po nazwaniu przez niego własnych podopiecznych imbecylami, to będę wdzięczny za jego udostępnienie;
- największy zawód sportowy: zwykle najlepsze ekipy z Ameryki Południowej. Nie przypuszczałem, że Brazylia z Argentyną tak nędznie skończą ten turniej;
- najpiękniejszy gol: albo Diego Forlan w meczu o trzecie miejsca z Niemcami, albo Walter Birsa ze Słowenii w meczu z USA. Ze wskazaniem na Birsę;
- największy dramat: piłkarze Korei Północnej, którzy nawet nie wiadomo co obecnie porabiają i czy aby na pewno są po właściwej stronie powierzchni ziemi. Ich klęska 0:7 z Portugalią - na oczach swych współobywateli, którym Ukochany Przywódca wspaniałomyślnie pozwolił obejrzeć transmisję z tego meczu -sprawiła, że mam spore obawy co teraz będzie z tymi zawodnikami;
- najbardziej wkurzający przedmiot: bezwzględnie WUWUZELE!!! Obawiam się, że te trąby przeniosą się na stadiony poza Afryką, choć już są miejsca, gdzie się z nimi walczy. Wuwuzele są też dla mnie dowodem, że FIFA nazbyt restrykcyjnie traktuje przepisy. W Polsce zakazuje się wnoszenia na stadion na przykład rac, argumentując to względami bezpieczeństwa. A czy słuchanie tego harmideru nie może doprowadzić do nerwicy?!!!
- quasiastrologiczna wersja mundialu: ośmiornica Paul. Nie wiem jak to robi, ale faktem jest, że wiedzę/intuicję ma nieprzeciętną - potrafi trafnie obstawiać wynik naprawdę każdego meczu. W ogóle mógłby na przykład przewidywać wyniki wyborów i sprawa byłaby znacznie tańsza. Na miejscu firm bukmacherskich starałbym się kupić to zwierzę za każdą cenę;
To byłoby na tyle. Za cztery lata najlepsi piłkarze świata zjadą do Brazylii, by wygrać ten największy piłkarski turniej drużyn narodowych. Turniej, który wbrew pozorom nie jest przeżytkiem nawet w czasach, gdy kluby zabierają reprezentacjom ile się da.
Ostatnio wzięły jeden dzień ze zgrupowań kadr, przez co mecze eliminacji do EURO2012 będą grane nie we środy, lecz wtorki. Mimo to jednak kibice na pewno znów będą czekać na ten jedyny miesiąc w czteroleciu, w którym cały świat ma w głowie tylko piłkę.
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2010-07-14 przeczytano: 2940 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|