|
Słynna akcja ppor. "Urszuli" na więzienieW pierwszych latach Polski Ludowej, podobnie jak w okresie okupacji hitlerowskiej, kilkakrotnie doszło do akcji zbrojnych podziemia niepodległościowego na więzienie w Zamościu i uwolnienia więźniów politycznych. Najsłynniejszą akcje przeprowadzono 8 maja 1946 r. odbijając 301 więźniów.
Pierwsza taka akcja miała miejsce pod koniec sierpnia 1944 r. Pięciu partyzantów pod dowództwem por. Józefa Śmiecha "Ciąga" wypuściło na wolność 18 członków AK i działaczy podziemnych struktur konspiracyjnych. Kolejna przeprowadzona była została 7 października 1944 r. przez 4 żołnierzy AK, którymi dowodził 29-letni pchor. Edward Błaszczak "Grom". Dokładne przygotowanie akcji i brawura partyzantów doprowadziła do opanowania więzienia bez jednego wystrzału i uwolnienia grupy więźniów politycznych, m.in. trzech znanych dowódców oddziałów partyzanckich AK ppor. Jana Turowskiego "Norberta" i ppor. Józefa Kaczoruka "Ryszarda", ppor. Henryka Kapłona "Żurawia", zastępcę dowódcy oddziału por. Józefa Ciąga "Śmiecha" i działacza konspiracyjnego ruchu ludowego Stefana Tora (...)
(...) Jednak to akcja ppor. Romana Szczura "Urszuli" na więzienie w Zamościu, ze względu na jej znakomite przygotowanie i przeprowadzenie oraz liczbę uwolnionych więźniów, była jedną z najsłynniejszych w Polsce. Doszło do niej 8 maja 1946 r. Więźniów uwolnił 12-osobowy, doborowy oddział WiN w składzie: ppor. "Urszula", komendant rejonu WiN kryptonim "Jaśmin" (Stary Zamość-Skierbieszów), Adam Altmajer "Długi", Adam Michalak "Kula", Bolesław Węcławik, Stefan Policho "Krasnopolski" (ranny w czasie akcji), Józef Rabiega "Wózek", Tadeusz Łagoda "Barykada", Stanisław Bizior "Eam", Stanisław Furmanek "Mahoń", Edward Świst "miś", Franciszek Węcławik "Boa" i nieznanego nazwiska "Tarcza". Trzyosobowa grupa partyzantów, uzbrojona w erkaemy, wśród których byli m.in. Teofil Niemczuk "Grot", ubezpieczała cała operację.
Rozkaz uwolnienia więźniów politycznych wydał por. Marian Pilarski "jar", komendant obwodu In w Zamościu. Przygotowania trwały około Tygodnia. "Grot", "Długi" i "Wózek" przez kilka dni prowadzili obserwację więzienia z drewnianego budynku, który stał naprzeciw gmachu więzienia. Meldunki z informacjami o godzinach zmiany warty i ruchu w więzieniu "Długi" przekazywał "Jarowi". Powodzenie akcji, w dużym stopniu, zależało od uzyskanej pomocy ze strony strażników więziennych związanych z podziemiem. Danych o rozkładzie więzienia, liczebności załogi, posterunkach i punktach obserwacyjnych, dostarczyli, współpracujący z WiN-em, 67-letni przodownik straży więziennej Roman Sebastiani, który nieoczekiwanie zmarł tydzień później (17 maja 1946 r. o godz. 8.30), w niejasnych okolicznościach (zamordowany przez UB?) i strażnik Jan Radziejewski. Pierwszy termin akcji wyznaczono na godz. 20. 7 maja. W tym dniu, jak donosił wywiadowca WiN, żołnierze z zamojskich koszar, znajdujących się o kilkaset metrów od więzienia, mieli wyjechać do Lublina na defiladę z okazji pierwszej rocznicy podpisania kapitulacji przez III rzeszę. Ponieważ wojsko nie opuściło koszar, termin akcji przesunięto na następny dzień. Żołnierze z koszar nie wyjechali, ale jak pokazały późniejsze wydarzenia, nie udzielili pomocy napadniętym strażnikom. Wiele wskazuje na to, że wywiad WiN wynegocjował z częścią kadry oficerskiej porozumienie w tej sprawie. Teofil Niemczuk "Grot" wspomina, że termin akcji nie był przypadkowy: "Chodziło o pokazanie, że komuniści świętują dzień Zwycięstwa, a my cierpimy w więzieniach i nadal walczymy o niepodległość Polski".
Akcja rozpoczęła się wieczorem ok. godz. 21. Ppor. "Urszula" i Stefan Policho "Krasnopolski" zatrzymali i rozbroili Jana Kościka, kierownika działu specjalnego w zamojskim więzieniu i jego brata Józefa wracających z kolacji. Chwilę wcześniej rozbrojony został Serafin Nadra, strażnik stojący na zewnątrz więzienia, przy budce wartowniczej. Gdy otworzyła się brama, do więzienia wbiegli: "Urszula", "Krasnopolski" i Józef Rabiega "Wózek". Opanowali wartownię, w której podczas strzelaniny zginęli strażnicy Wacław Malec i Adam Kutryn. Druga grupa żołnierzy WiN: "Miś", "Barykada" i "Eam" opanowali bez wystrzału kancelarie więzienną. Znajdujący się w niej naczelnik więzienia Wawrzyniec Siwiec, kierownik działu administracyjnego Wincenty Główczyk i strażnik Tadeusz Mazur zostali rozbrojeni i położyli się na podłodze. Tymczasem strażnik Grzegorz Magryta, któremu udało się chwycić ze stojaka w wartowni automat PPsza i wybiec na korytarz, zaczął strzelać do żołnierzy WiN. Jednego z nich - 24-letniego Edwarda Śwista" "Misia" zabił, a drugiego - "Krasnopolskiego" zranił. Biegnący za Magrytą "Wózek" oddał za nim serię z automatu i zastrzelił go. Z zamieszania skorzystali bracia Kościkowie. Jeden ukrył się w mieszkaniu naczelnika, a drugi w chlewie, w budynku gospodarczym.
W czasie strzelaniny, do której doszło przy bramie, zabici zostali strażnicy Serafin Nadra i Jan Zosiuk. Kiedy przy bramie rozgrywały się dramatyczne wydarzenia, trójka zamachowców: "Boa", "Długi" i "Kula", zabrała klucze z wartowni, otworzyła wszystkie cele i uwolniła 301 więźniów. Kilku z nich samodzielnie włączyło się do akcji, zabierając broń a wartowni. Cześć więźniów (22 osoby, w tym 18 kobiet( w ogóle nie wyszło z więzienia. Nie kwapili się do tego również jeńcy niemieccy. W ciągu kilku dni 20 więźniów, głównie z niskimi wyrokami oraz część Ukraińców, powróciło do więzienia z własnej woli. Kilku zatrzymała milicja. Za pozostałymi 254 więźniami rozesłano listy gończe.
Spośród więźniów politycznych uwolniono m.in.: Władysława Zieleniuchę "Mocnego", Jana Glenia "Nurta", żołnierzy AK z rejonu Tyszowiec, Mariana Petza "Dęba", żołnierza AK-WiN z Zawalowa oraz Reginę Nowakowską ps. "Przepiórka" z Hostynnego, która torturowana była, m.in. rażona prądem, w hrubieszowskim UB, a od marca przebywała w zamojskim więzieniu. Wszyscy ukrywali się do amnestii, którą ogłoszono wiosną 1947 r.
Więźniowie polityczni spodziewali się uwolnienia. Nie znali oczywiście daty akcji, podobnie jak nie wiedzieli, kto ma ich uwolnić. Stanisław Kozar ps. "Buk", jeden z wypuszczonych wówczas więźniów wspomina: "Położyliśmy się spać po capstrzyku, czyli ok. godz. 20. Obok mnie spał mój cioteczny brat Antoni Czechyra i Karol Szuper, skazany na karę śmierci za zabicie żony i dwójki dzieci. Niecałą godzinę później usłyszeliśmy serie z broni maszynowej. Zerwałem się i powiedziałem do Antka, żeby miał spodnie i buty pod ręką, bo chyba dzisiaj pójdziemy do domu. Niedługo później usłyszeliśmy kroki na korytarzu. Ktoś zawołał - "Dąbrowski, Dąbrowski". Z którejś celi, gdzieś blisko nas odezwał się głos - "Tu jestem". Pomyślałem wówczas, że skoro uwalniają Jana Dąbrowskiego, akowca z Majdanu Sitanieckiego, to i my na pewno wyjdziemy na wolność. Po chwili zgrzytnął klucz w zamku i otworzyły się drzwi do naszej celi. W drzwiach stanął nieznany mi partyzant z pistoletem maszynowym w ręku i klucznik więzienny. Partyzant rzucił krótką komendę - "Chłopcy ubierajcie się i schodźcie na parter. Jesteście wolni. Tylko złodziei zostawcie". Dotarliśmy z bratem najpierw do wsi Rozdoły k. Zamościa, gdzie mieszkali nasi znajomi. Nakarmili nas i po krótkim odpoczynku zawieźli furmanką do rodziny w Horyszowie Ruskim. Ja ukrywałem się aż do lutego 1947 r. Po ogłoszeniu amnestii ujawniłem się w UB w Zamościu.
Prawie wszystkich uczestników akcji na więzienie spotkał tragiczny los. "Urszula", "Eam" i "Boa" skazani zostali na karę śmierci. Dwóch pierwszych stracono. "Boa" zmarł w więzieniu we Wronkach. "Barykadę" i "Długiego" zabito w obławach UB. "Wózek" został skazany na karę dożywotnego więzienia, a "Kula" na 5 lat więzienia (nie udowodniono mu udziału w akcji na więzienie). "Krasnopolskiego" po kilkuletnim procesie uniewinniono. Zmarł w 1954 r. Zbigniew Ćwierniewicz i Józef Pyś "Ostry", którzy uwolnieni przyłączyli się do oddziału "Urszuli", zastrzeleni zostali przez UB. "Grot" trzykrotnie aresztowany przez UB, bity i maltretowany, skazany został w 1952 r. na 12 lat więzienia i wyszedł na wolność po amnestii w 1955 r.
Po uwolnieniu więźniów w maju 1946 r. władze postanowiły skuteczniej zabezpieczyć więzienie. Do jego ochrony skierowano żołnierzy KBW. Wycofano ich dopiero z dniem 30 grudnia 1947 r. Wiosną 1948 r. opracowano nowy plan ochrony obiektów więziennych. W porze nocnej postanowiono wystawiać dodatkowy posterunek naprzeciwko bramy więziennej z karabinem maszynowym wycelowanym w bramę. Uzgodniono również wsparcie wojska. W razie ataku na obiekty więzienne oddział z 8. pułku piechoty, stacjonującego w odległości 300 m od więzienia, miał przyjść z pomocą w ciągu 15 minut". (...)
* * *
Krzysztof Czubara, "Więzienie w Zamościu jako ośrodek terroru w okresie II wojny światowej i w pierwszej dekadzie PRL (1939-1954)" w: "Więzienie w Krasnymstawie i w Zamościu w latach 1906-2006", praca zbiorowa pod red. Ryszarda Maleszyka, Krasnystaw 2006, s. 218, 222-226.
Artykuł zamieszczono za zgodą kpt. Mariusz Urbana dyrektora Zakładu Karnego w Zamościu oraz Ryszarda Maleszyka, pod którego redakcją przygotowano pracę zbiorową: "Więzienie w Krasnymstawie i w Zamościu w latach 906-2006", za co Redakcja Zamość on Line składa serdecznie podziękowania. autor / źródło: Krzysztof Czubara dodano: 2010-09-30 przeczytano: 17029 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|