|
Zamościanie kochają Marylę RodowiczDamy takiego czadu, że w piekle się nie śniło - śpiewała Maryla Rodowicz w piosence o Zamościu, wykonanej już na bis dla szalejącej na widowni zamojskiej publiczności w hali OSiR (26.02.).
Ikona polskiej piosenki ujęła zamościan w chwilę po wejściu na scenę słowami: Gdybyście chcieli jakąś piosenkę to krzyczcie tytuł, a ja od razu ją gram. Tytuły były najróżniejsze: "Małgośka", "Wsiąść do pociągu", "Niech żyje bal", "Sekretarka", "Marysia", "Jadą wozy", "Ale to już było", "Tępa blondyna".
Publiczność bardzo przejęła się prośbą artystki, jakby od tego zależało czy usłyszą swoją ulubioną piosenkę, czy nie. Z uśmiechem wysłuchiwała tytułów swoich piosenek Maryla Rodowicz, aż wreszcie zapytała: A dlaczego nikt nie chce "Sing - Sing"? Tym utworem z 1976 r. piosenkarka, w znakomitej kondycji, ubrana w skórę, tren z piór oraz gorset z motywem trupich czaszek, rozpoczęła swoje muzyczne show. I nie zawiodła czterech pokoleń zamościan. Wraz z muzykami i chórkiem dała czadu, o jakim w piekle się nie śniło. Fantastyczne doznania artystyczne i świetna zabawa towarzyszyły nam przez cały koncert.
Kolejna piosenka "Wszyscy chcą kochać" i kolejne owacje, a także wspólny śpiew z piosenkarką, za który serdecznie podziękowała Maryla Rodowicz. Piosenką "Ech, mała" artystka czarowała zarówno szesnastolatki, pięćdziesięciolatki jak i panie po osiemdziesiątce. Ten nastrojowy klimat utrzymywał się podczas następnego utworu "Jest cudnie". Kończył go bardzo efektowną solówką Marcin Majerczyk na gitarze basowej.
Koncert nie byłby udany gdyby wokalistka nie zagrała utworów z gitarą. Sięgnęła po gitarę z napisem "Maryla" w "Balladzie wagonowej". A potem artystka już na dobre szalała na scenie śpiewając "Wsiąść do pociągu". Wsparcie przyszło również od publiczności, bardzo popularną piosenkę śpiewali wszyscy.
Kolejne tęsknoty i kolejny piękny utwór "Wielka woda" z tekstem Agnieszki Osieckiej, z muzyką Katarzyny Gaertner. Piosenkarka uwodziła nas i rozkręcała się coraz bardziej. Wykonanie podobało się wybitnie. Na pierwszym koncercie artystki w Zamościu nie mogło zabraknąć "Jadą wozy kolorowe". Rytmiczne oklaski i wszechobecny śpiew Maryli Rodowicz. Romantycznie, lirycznie - bosko.
- Jest taka piosenka "Dworzec". Czy ktoś zna? - pytała piosenkarka. To rok 1995, 96? - upewniała się artystka u gitarzysty Zbyszka Krebsa. Grający w zespole z Marylą Rodowicz od 1993 r. muzyk korygował i żartował, że to był 1895 r. Piosenkarka rewanżowała się i odpowiadała - od 1893 r. Świetna muzyka, interesujący tekst a w efekcie - scena pełna muzycznego wigoru.
Chwila na oddech, piosenkarka dopytuje czy nie przynudza, na co otrzymuje solenne zapewnienie, że "nie" i niejako "przysłowiowa blondynka" "nie pali", a wręcz przeciwnie, bawi publiczność dowcipem.
Za piosenkę "Wariatka tańczy" (słowa Agnieszka Osiecka, muzyka Seweryn Krajewski) publiczność nagradza piosenkarkę długimi owacjami już po kilku dźwiękach, a potem wystukuje rytm oklaskami. Efektowne wykonanie hitu to także zasługa muzyków grających na instrumentach dętych blaszanych.
Przyszedł czas na piosenki z najnowszej płyty "50", którą promuje Maryla Rodowicz.
- Zobaczymy, czy ktoś zna te piosenki: "Czerwony autobus", "Cicha woda". Tak? To zaczniemy od "Cichej wody". To jedziemy - usłyszeliśmy od piosenkarki i rozpoczęła się seria utworów pochodzących z lat 50. XX wieku. Tym krążkiem artystka spełniła swoje marzenie. Maryla Rodowicz stworzyła własne aranżacje znanych utworów, do których bawili się na dancingach nasi dziadkowie i rodzice. Tak samo znakomicie bawiła się publiczność na sali OSiR. Śpiewał klawiszowiec, śpiewała cała sala, a Maryla Rodowicz puentowała: Zaśpiewać razem - to bardzo miło.
Artystka zaprosiła na scenę chętnych do wspólnego śpiewania i tańczenia. Najpierw była młoda osóbka, Magda, która znakomicie poczynała sobie u boku wielkiej gwiazdy. Potem dołączyło jeszcze kilka osób. Jak zabawa, to zabawa. Taka okazja zdarza się raz na całe życie. W powiększonym składzie wykonawców mogliśmy posłuchać: "Do grającej szafy", "Wesoły pociąg" i "Czerwony autobus". Autentycznie ciekawe brzmienia. Sprawdziły się oczekiwania związane z nową płytą Maryli Rodowicz, wszystkie te utwory śpiewała z piosenkarką cała sala. Nie zawiodła się także artystka na młodym pokoleniu. Ta muzyka wyraźnie ich porwała, swing, blues, jazz. Po prostu, dobra muzyka.
Maryla Rodowicz nie oddała ani na chwilę sceny. Po szaleństwach przy piosenkach z lat 50. ubiegłego wieku, już jako szesnasty utwór zafundowała rozbawionej publiczności, przebój nad przebojami, "Niech żyje bal", autorstwa znakomitego duetu: Osiecka i Krajewski. Rewelacyjne wykonanie: śpiew piosenkarki, znaczący udział gitarzystów, żywiołowa reakcja publiczności i ogromne, zauważalne wzruszenie Maryli Rodowicz. Niezwykłe, niepowtarzalne chwile wywołane pięknym utworem.
I pytanie ze sceny: Czego jeszcze nie grałam? "Małgośka"? I ponownie wrzawa na widowni. Pod sceną coraz większa grupa młodych ludzi, a nieśmiertelna Maryla śpiewa wciąż urzekającą każdą publiczność - "Małgośkę". Chórek robi "show", ale siła tego utworu wyraźnie leży po stronie publiczności i oczywiście niepokonanej Maryli Rodowicz, która swinguje: Cały Zamość śpiewa ze mną. Ten utwór bez wątpienia wart jest nie tylko "jednej łzy" ale przede wszystkim - wielkich oklasków.
Jeszcze nie ucichły słowa "Małgośki" a już płynie ze sceny nowa muzyka i tekst - "Ale to już było" (słowa i muzyka Andrzej Sikorowski). Nostalgicznie, romantycznie i ...ogólny śpiew. Śpiewa zapewne ponad tysiąc głosów, a piosenkarka podrzuca tekst. Wielkie emocje i wielkie wzruszenia.
To już wielki finał. Koncert zbliża się do końca, a ze sceny płyną słowa "Kolorowych jarmarków". Lirycznie i sentymentalnie, chociaż sił nie ubywa, ani ochoty do śpiewania. Maryla Rodowicz śpiewa i gra na gitarze. Publiczność, gdyby mogła, jak jeden wstałaby z miejsc by zatańczyć do przepięknych solówek trzech gitarzystów.
- Na gitarze elektrycznej grał sam Zbyszek Krebs, na klawiszach - Rafał Stępień, na gitarze elektrycznej - Marcin Majerczyk, na bębnach - Michał Czwojda, na basie - Wojciech Ruciński. Śpiewała Daria. Natalia, Nina, Ewa i Patrycja. I jeszcze sekcja dęta - tak prezentowała piosenkarka skład swojego zespołu już na zakończenie koncertu.
Przed ostatnim, dwudziestym już utworem, najpierw popis muzyków. Solówkę Zbigniewa Krebsa publiczność przyjmuje najpierw skupieniem, a potem oklaskami, a Maryla Rodowicz, w kapeluszu, śpiewa entuzjastycznie przyjmowaną "Szparkę sekretarkę". Żegna się z publicznością, wywołana powraca, by zaśpiewać piosenkę o Zamościu.
"Bo mamy Zamość, po co nam jakieś Rio,
Damy takiego czadu, że w piekle się nie śniło..."
I jak tu na takie słowa nie kochać Maryli Rodowicz. I jak tu jej nie podziwiać za doskonałość głosu i widowiskowe wykonanie. Czadu z muzykami i chórkiem dała Maryla Rodowicz, czadu dała również zamojska publiczność. Dzięki, dobranoc! Wszyscy tańczymy! Idę już! - wołała na koniec ze sceny genialna i piękna 60-letnia, Maryla Rodowicz. Jest cudnie!autor / źródło: Teresa Madej fot. Renata Bajak dodano: 2011-03-01 przeczytano: 13330 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|