|
36 ZLT: Stefan Szmidt na/w "Drzewie""Dla umarłych, córuś, to drzewo to jedyny znak, że tu jest ich wieś i że tu będzie aż do końca świata. Przyjdzie się im kiedyś stawić na sąd ostateczny. To muszą wiedzieć, jak tu trafić" - mówił Duda (Stefan Szmidt ) w sztuce "Drzewo", traktującej o odchodzeniu świata, zaprezentowanej podczas 36. Zamojskiego Lata Teatralnego (2.07.).
"Drzewo" to prawdziwy majstersztyk. Spektakl, a może rodzaj misterium o drzewie i losie człowieka lub traktat o wartościach według sztuki Wiesława Myśliwskiego to przede wszystkim przejmujący dramat starego Marcina Dudy, gotowego oddać życie za cenę uratowania drzewa przeznaczonego do wycinki z powodu budowy autostrady.
Stary chłop, siedzący na drzewie z pętlą na szyi, broni nie tylko ojcowizny, lecz również dziejów jego wsi i pamięci tych, którym to drzewo towarzyszyło przez całe życie, posadzone na pamiątkę "kiedy chłopy wolne się stały", a może "kiedy morowe powietrze opuściło wieś - na nowe życie". To drzewo to dla niego dowód gwarancji świata w ogóle i symbol "małej Ojczyzny" w szczególności. Duda wie, że gdy go zabraknie naturalny rytm życia zostanie brutalnie zburzony.
O zagraniu sztuki "Drzewo" Myśliwskiego na prawdziwym drzewie, zdecydował Stefan Szmidt, aktor warszawskiego Teatru Polskiego. Od kilku lat wraz ze Sceną polną Domu Służebnego Polskiej Sztuce Słowa Muzyki i Obrazu w Nadrzeczu k/Biłgoraja objeżdża Polskę by przed wycinką uchronić kolejne drzewo. Przy okazji tej misji robi wielki teatr. Dialogi łączą w sobie poetyckość i realizm, tony liryczne i dobroduszny humor w początkowej części sztuki, a następnie filozoficzno - refleksyjne lecz i kpiarskie spojrzenie na ludzi i świat.
Nieobznajomionym z dramatem Wiesława Myśliwskiego sam tytuł kojarzyć się może z jakąś akcją ekologiczną uskutecznianą przez ekologów. Ale to tylko część prawdy. Przesłanie sztuki jest jednak zdecydowanie głębsze i wraz ze znakomitą grą aktorów sprawia, że prawie dwugodzinny spektakl zagrany w deszczu ogląda się z wypiekami na twarzy.
Co takiego dzieje się w sztuce, że zmoknięta i zziębnięta publiczność nie opuszcza swoich miejsc? Pod drzewem "dzieje się Polska". Także ta zamojska Polska. Dzieje się tak, że wzrusza i porusza do ostatniego słowa wypowiedzianego przez juniora rodu, Jędrka, który od początku trzyma stronę dziadka mówiąc: "Dziadku nie złaźcie, wejdę do was i w ptaki będziemy się bawić".
Bliscy odsądzają go od czci i wiary znajdując liczne argumenty: córka (Ewa Gorzelak), że "Pan Bóg rozgrzeszenia nie da". Kiedy jednak wściekły zięć (Zbigniew Dziduch) - próbuje zmusić teścia do zejścia z drzewa tyczką, staje w obronie ojca.
Spektakl, w którym przestrzeń sceniczna zbudowana została wokół rosnącego okazałego drzewa (róg Moranda i Kościuszki, za "Generałówką" w Zamościu), za pomocą światła i dźwięku zrobił na widzach piorunujące wrażenie. Padający deszcz dopełnił scenografię czyniąc wymiar sztuki jeszcze bardziej nastrojowy, ale też tragiczny.
W tej magicznej scenerii, w opowieści o odchodzeniu świata, pod drzewem na którym siedzi bosy Duda kolejno pojawiali się uczestnicy/świadkowie przejmującej historii. Najpierw robotnicy usiłujący wykonać plan i ściąć drzewo, ponieważ tędy ma przebiegać szeroka, asfaltowa droga, od gór do morza i z powrotem. Padają prośby o wieszanie się na innym drzewie. Potem zbiera się rodzina charyzmatycznego, zdeterminowanego staruszka, mieszkańcy wsi, znajomi, przyjaciele, policjant a także....zmarli przewijający się niegdyś przez życie starego Dudy.
Duda nie daje za wygraną - "Na swoim siedzę, wolno mi" - powtarza wciąż to samo. Nie słucha błagań córki Zośki, nie zraża się groźbami z ust zięcia. Uparcie broni swego. Interwencja w osobie inżyniera (w tej roli Tomasz Mędrzak), jego gniew, złość i krzyk nie robią większego wrażenia na Dudzie: "W tym kraju nie ma zwykłych drzew, pod każdym ktoś stał, widoki oglądał, to przeor sadził, pod tamtym spoczywali powstańcy... A jak nie drzewo, to grób, kamień, kapliczka. Tutaj rzeczy nie chcą być zwyczajne, wszystko w znak się przyobleka, a ludzie żyją w dwóch światach jednocześnie ".
Ważna rolę ma do odegrania policjant Kapusta. Obsadzony w tej roli Zdzisław Wardejn gra "koncertowo". Po mistrzowsku próbuje zaprowadzić ład społeczny, ale jego postawa świadczy o tym, że krzywdy Dudzie nie zrobi bo negocjuje poprowadzenie objazdu omijającego drzewo. Kiedy jednak postanawia wyegzekwować prawo przystawiając drabinę do drzewa - Duda grzmi z wysokości:
"Przypatrzcie mu się, cała ziemia się korzeni jego trzyma, całe Niebo się na czubie jego wspiera, to i dotąd się nie zawaliło. Niech go teraz wytną - będzie świat? A co ja bym Panu Bogu powiedział gdyby mie się spytał? Posadziłem Marcinie to drzewo na początku i ciebie przeznaczyłem abyś mi go pilnował. A tyś pozwolił że mi go wycieli. Na czym mnie teraz ukrzyżują"?
Mocne słowa Dudy słowa przywołują mieszkańców wsi, żyjących i umarłych. To cały korowód postaci z Nieba, którzy przewinęli się przez życie Dudy, a wśród nich: strażak Gabriel, który zginął tragicznie, kościelny z dzwonem, stara baba, hrabina (Alicja Jachiewicz) z hrabią, kułak Sebastian z krową, a także puzonista z całą orkiestrą dętą, co to wyleciała w powietrze na minie. Na chwilę rozmowy zjawia się też partyzant. Właśnie trwa jego pogrzeb, ale miał wielką potrzebę rozliczenia się z życia pod drzewem. Pojawia się także żona, nieżyjąca od wielu lat, piękna jak w dniu ślubu.
Jest również kosiarz z kosą, zięć Franek, który umarł na polu podczas upału. Zmarłym mieszkańcom wsi towarzyszą dusze w osobach członkiń Zespołu Teatru Poezji i Piosenki Biłgorajskiego Centrum Kultury w strojach biłgorajskich: białych z czerwonymi wyszyciami, ze świeczkami, które osłaniają rękami przed wiatrem.
Ich obecność jest dla Dudy potwierdzeniem słusznego postępowania, "bo dla umarłych to drzewo, to jedyny znak, że to jest ich wieś i tu będzie do końca świata". Trafili do swojej wioski, bo ciągle rośnie ich drzewo. To rodzaj szczególnej więzi i ciągłości czasu. Tego żywi nie mają prawa zmieniać.
Zaprezentowana przejmująca opowieść ma na celu uwypuklenie zjawisk związanych z tradycją, historią i przekonaniami ludzi rozumiejących i czujących więcej. To wymiar metaforycznej opowieści o współczesnej Polsce i w pewien sposób stawianie pytania: "Quo vadis Polsko"?
Stefan Szmidt reżyserując spektakl urealnia go do miejsca wystawienia. Padają nazwy podzamojskich miejscowości, w który Dudowie maja ziemię i łąkę: Pniówek, Sitaniec, Płoskie, Żdanów, Stary Zamość, Mokre. Jest jeszcze jeden akcent zamojski w spektaklu, moment wypominków. Duda przywołuje nazwiska osób, które odeszły z jego wsi i dodaje nazwiska osób związanych z Zamościem: kanclerza Zamoyskiego, ordynata i ordynatowej Zamojskich, ostatnich na tej ziemi, Michała Bojarczuka, prof. Stefana Milera, Michała Pieszki, poety Bolesława Leśmiana.
Scena finałowa to obrona drzewa nie tylko przez żywych i duchy zmarłych, którym towarzyszy przejmując bicie dzwonu, ale może nawet samego... Pana Jezusa. Duda schodzi z korony uratowanego drzewa i na znak tego zawiesza na pniu miniaturową kapliczkę z wyrzeźbionym w drewnie Chrystusem Frasobliwym.
Tak czyni aktor Stefan Szmidt zawsze podczas "pielgrzymowania teatralnego - od drzewa do drzewa" przywracając "pamięć drzew". Liczy, że właśnie to drzewo uda się uratować przed wycinką prowadzoną w związku z odtwarzaniem krajobrazu warownego Zamościa. Drzewo, które wpisało się w krajobraz naszego Miasta - dowód pamięci miejsca i ludzi, symbol trwania pokoleń zamościan.
Organizatorem Zamojskiego Lata Teatralnego jest Zamojski Dom Kultury.
Zamość onLine jest patronem medialnym 36. Zamojskiego Lata Teatralnego autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2011-07-07 przeczytano: 15753 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|