|
Słowo o Bezdomnej w ZamościuStało się! Pierwsza Galeria Bezdomna w Zamościu jest już historią. Przyszedł czas na refleksje, oceny, podsumowania...
Zatem do rzeczy! Impreza trwała trzy dni. Zaczęliśmy w sobotę 9 lipca. Prawie trzydziestu autorów zdobyło się na odwagę i zdecydowało się artystycznie obnażyć pokazując swoje dzieła. W zamojskiej odsłonie bezdomnej zawisło niemalże dwieście fotografii! Formaty mieliśmy przeróżne od 9x13 do 30x40. Tematycznie - jak to na wystawach zbiorowych - od sasa do lasa, jednakże nie o to chodziło! Gatunkowo także niezwykle różnorodnie, jednakże ponownie - nie o to chodziło! Najważniejsze, że udało się otworzyć wystawę w naszym mieście, a Ci, którzy wzięli w niej udział mogą się poszczycić tym, że ich fotografie wisiały na jednej wystawie razem z pracami członka ZPAF-u. Co więcej, byli uczestnikami wydarzenia międzynarodowego! Mającego swoje odsłony m.in. w Australii, Niemczech, Francji, Stanach Zjednoczonych, Anglii, Włoszech, a nawet Algierii!
W niedzielę odwiedziła nas Lubelska Szkoła Fotografii. Fotoreporter i założyciel szkoły Karol Zienkiewicz poprowadził dla wszystkich chętnych darmowe warsztaty z fotoreportażu. Po ciekawym wstępie oraz części teoretycznej uczestnicy dostali kilka tematów reporterskich i zmierzyli się z nimi w terenie. Jak się okazało, ani reportaż, ani sama fotografia nie jest taka prosta jakby się wydawało! Karol, choć był delikatny, po kolei obnażał niedociągnięcia prac uczestników warsztatów. Przy niektórych fotografiach musiał wykazać się nie lada dyplomacją. Wszystko po to, aby po pierwsze - nie zniechęcić nikogo do fotografowania, a po drugie - aby każdy skorzystał jak najwięcej i jak najwięcej mógł się nauczyć.
Trzeciego dnia... (już to gdzieś słyszałem) odbyły się dwa arcyciekawe spotkania! Rozpoczął "Omfman". Michał Gozdek zaprezentował nam m.in. aparaty otworkowe własnej produkcji oraz fotografie wykonane tymi kamerami. Liczba ciekawostek i egzotyki fotograficznej jakiej mogliśmy doświadczyć oraz tempo w jakim autor opowiadał sprawiało, że niejednokrotnie osoby na widowni zastanawiały się co mają robić - oglądać czy słuchać. Nawet następny gość, czyli Tomek Sikora nie krył podziwu dla pasji Michała! Absolutnym punktem kulminacyjnym była możliwość popatrzenia przez prawdziwy aparat wielkoformatowy oraz zdjęcie wykonane przez Michała "chlebakiem", naświetlane przez jedyne 110 sekund!
Wisienka na torcie czyli wizyta człowieka, który fotografował m.in. dla takich marek jak Sony, Reebok, Levis, czy Amnesty International. Tomek Sikora, bo oczywiście o nim mowa, pokazał swoje prace począwszy od reportażu, którym zajmował się wiele lat temu, przez zdjęcia reklamowe, modowe i ilustracyjne aż do swoich najnowszych projektów. Opowiadał o technikach jakimi się posługiwał czym, jeżeli nie zafascynował, to na pewno zdumiał niejednego słuchacza! Sikora odpowiadał także na pytania gości i chętnie dzielił się swoimi spostrzeżeniami, wiedzą i doświadczeniem. Niesamowita postać i fantastyczny człowiek, który fotografią żyje. Pasja z jaką o niej mówi naładowała mi akumulatory na bardzo długo. Jeżeli ktoś nie znał Tomka Sikory wcześniej to po poniedziałkowym spotkaniu będzie mógł powiedzieć: Tomek Sikora to fotografia, a fotografia to Tomek Sikora!
Sukcesem naszej imprezy było to, że przy budżecie wynoszącym 0,00 (słownie: zero złotych) udało nam się ją w ogóle zorganizować. A to, że program był tak ciekawy to przede wszystkim zasługa naszych gości. Słowa szczególnych podziękowań kieruję zatem do Karola Zienkiewicza, Michała Gozdka i Tomka Sikory. Panowie nie otrzymali od nas nawet grosza, co więcej - musieli dołożyć, żeby zaszczycić nas swoją obecnością! Dzięki Panowie!
Jak zatem wypadła diagnoza naszego środowiska fotograficznego? Każdego dnia odwiedzało nas niespełna 30 osób. Z jednej strony można więc powiedzieć, że wypadła słabo. Po raz kolejny - jak ich nazywam - "forumowi eksperci", czy też "fotograficzni gawędziarze" udowodnili, że ich zainteresowanie fotografią zaczyna się i kończy na wypisywaniu "mądrości", które skopiują z jednego forum i wklejają na innym. Przekazując i zaśmiecając rzeczywistość stereotypami i zasadami, których nawet nie rozumieją, albo z których nie potrafią skorzystać. Kilka lat temu na tworze zwanym grupami dyskusyjnymi była jeszcze inna grupa hobbystów, a mianowicie "onaniści sprzętowi". Ci, prześcigają się w ilości megapikseli, krotności zooma, cropach i pełnych klatkach, zapominając, że zdjęcie robi człowiek! Mało tego, najpierw powstaje ono w głowie! Ci wszyscy wymienieni wcześniej powinni byli zobaczyć spotkania z ostatniego dnia imprezy. Musztarda po obiedzie i pozostaje tylko powiedzieć - ich strata! Niestety pewnie wymądrzali się na jakimś forum, być może nawet nie na fotograficznym. Takie typy znają się z reguły na wielu rzeczach.
Z drugiej strony, jak na pierwszy raz, wyszło chyba nawet bardziej niż przyzwoicie. 30 osób naprawdę zainteresowanych tematem, zaciekawionych, chcących wziąć w czymś udział i czegoś się nauczyć to znacznie większa jakość niż 50 malkontentów, którzy nawet gdyby przyszli, to albo by nie słuchali, albo narzekali.
fot. Michał Gozdek
Informacje zwrotne jakie docierały do nas ze strony uczestników imprezy pozwalają nam na pewną dozę satysfakcji, a fakt, że wśród tych zadowolonych i tych robiących notatki na warsztatach byli ludzie zarówno bardzo młodzi jak i bardziej doświadczeni tylko nas w tym upewnia.
Być może wygląda to tak, jakbym narzekał na frekwencję, a dwa zdania później pisał, że dobrze, że było 30 osób. Proszę mnie dobrze zrozumieć - oczywiście wolałbym 50, 70, a nawet 100 osób zaciekawionych, ale wiem, ze się nie da. Nie da się... jeszcze...
Kropla drąży skałę.autor / źródło: Wojciech Kapuściński dodano: 2011-07-19 przeczytano: 13266 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|