|
"Lwowskie klimaty" w "Padwie"Miłośnicy Lwowa i Kresów oraz pieśni Bułata Okudżawy mieli niezwykłą okazję odbyć sentymentalną
i muzyczną podróż w wykonaniu Jurija Tokara, barda ze Lwowa, w ogródku kawiarni "Padwa" w Zamościu (29.07.).
O tym, że lwowska piosenka to fenomen na skalę świata, potwierdza dziesiąty, jubileuszowy koncert artysty w "Padwie" Państwa Fostakowskich. Występ Jurij Tokar opatrzył interesującą gawędą o sobie, piosence lwowskiej ulicy, o batiarach i Mistrzu Okudżawie. I jak za każdym koncertem pozostawił wśród słuchaczy uczucie niedosytu.
- W Zamościu czuję się jak w domu. Nie mam tutaj żadnych kompleksów. Mam tu wielu przyjaciół, chociaż moje pierwsze kontakty z Zamościem zaczęły się od bazaru, na którym sprzedawałem (na Ukrainie zarabiałem wtedy 10 usd miesięcznie jako lekarz) pospiesznie towar i zmykałem na Ukrainę. Wszystko zmieniło się, gdy z kolegą wybrałem się na kawę do restauracji "Padwa" i tak poznałem właścicieli restauracji i zamojską Starówkę - Jurij Tokar przywołał dawne dzieje przywołał.
- Słowo Lwów to magiczne słowo. Jest to swoista przepustka. Jeżeli mówisz, że jesteś Lwowiakiem to otwierają się przed Tobą wszystkie drzwi - fenomen słowa "Lwów" podkreślał lwowski bard. Zapewnił zebranych, że zaśpiewa swoje ulubione lwowskie piosenki, przedwojenne i powojenne, ale jak się okazało, nie tylko lwowskie.
Jurij Tokar śpiewał o barwnej historii Lwowa ukraińskiego, polskiego, austriackiego i rosyjskiego, śpiewał o wielonarodowym mieście, jakim pozostawał i pozostaje Lwów. Na pytanie czyj jest Lwów - odpowiadał - "Nasz!", i była to także opinia publiczności. Zaprezentował wspaniały program składający się z kompozycji bardzo ambitnych, grając na gitarze i ustnej harmonijce jednocześnie.
Koncert rozpoczął w najlepszym stylu - piękną balladą "Mam gitarę kupioną we Lwowie". Słowa piosenki podchwycili słuchacze: "Przyjacielu co chcesz to mów, ni ma jak rozśpiewany Lwów(...)
Nie ma nie ma, jak miasto Lwów! Nie ma jak to: ta joj, ta idź!
Ta chcesz szczęśliwym być: To jedź do Lwowa!"
Magiczne słowo związane ze Lwowem to batiar. To człowiek lubiący życie, kobiety i śpiew. Tak Jurij zapowiadał wykonanie sentymentalnego walczyka "Serce batiara". Będą i piosenki frywolne - przyobiecywał, ale podkreślał przede wszystkim głęboki sens i ważną treść wykonywanych utworów.
Lwowski bard skomponował także kilka melodii do znanych i popularnych tekstów, np. Jerzego Michotka, który przez całe życie pielęgnował pamięć o Lwowie. Z tego repertuaru rewelacyjnie wyśpiewał "Nie rób z tata wariata".
Kolejno opowiadał i śpiewał o "boskim napoju", czyli lwowskim piwie, które datuje się na r. 1715. Artysta wykonał dwie skoczne piosenki, przedwojenną i powojenną, na zmianę w języku polskim i rosyjskim - "bo lwowskie piwo to jest klasa" -śpiewał Lwowiak i bawił publiczność na całego.
Jedną z najwspanialszych sentymentalnych piosenek śpiewanych we Lwowie - romans, artysta zadedykował kobietom. Niezwykle romantyczna i wzruszająca piosenka była oczywiście o wielkiej miłości mężczyzny do kobiety. Ponownie powrócił do lwowskich klimatów wyśpiewał - "Tam na rogu" (na Janowskiej, przy ulicy Kliparowskiej), "Tu we Lwowie raj, nie życie, tu się możesz panem stać, obyś tylko znał przysłowie: Bóg dał ręce aby grać/brać!".
Jurij Tokar drugą część koncertu rozpoczął poruszającą nostalgiczną, syberyjską dumką "Bradiaga" ("Włóczęga"), część tekstów wykonując w języku polskim. Bard uraczył nas także romantycznym wykonaniem "Podmaskownyje wieczora" tak, że aż chciało się zatańczyć "przytulankę".
Mogliśmy także wysłuchać, wykonaniu Jurija Tokara, "neogalicyjskiej" piosenki, którą okazała się włoska kompozycja "O sole mio", równie doskonała jak poprzednie wykonania, i jak poprzednie - zakończona zwrotem "Ta joj".
Artysta ponownie bawił gości piosenkami dawnego Lwowa, a wśród nich: "O 12 godzinie". Przygoda z lwowską piosenką w kawiarni "Padwa" rozkręciła się na dobre. Tym razem bard Tokar zaproponował ultra patriotyczną, polską pieśń, czyli "prawda o Waszym Lwowie" w piosence "Ta joj, ta Lwów", za co otrzymał gorące oklaski oczarowanej publiczności.
I nie ustawał w gawędzie i śpiewaniu, także o Zamojszczyźnie, która stała się dla niego wyjątkową krainą. Do tekstu kolegi z Poznania śpiewał nostalgicznie i romantycznie o Roztoczu, gdzie "(...) marzenia jak ptaki tu gnają przed siebie, to nasze Roztocze, taki drugi dom".
Jurij Tokar skomentował także urok Zamościa i fakt, że przybywa tu coraz więcej turystów. Przywołał wspomnienie z pobytu w naszym mieście popularnego Niemca Steffena Möllera w 2006 r., kiedy to na Starówce wieczorem była martwa cisza. I zauważył, że teraz rozbrzmiewa tu muzyka.
Choć nie miał zamiaru śpiewać utworów Bułata Okudżawy to przystał na prośbę słuchaczy i wykonał wesołą "Szarmankę" ("Katarynka"), śpiewając i grając na instrumentach. I ciąg dalszy "odsłony rosyjskiej", ponieważ jak zauważył Jurij Tokar, w powojennym Lwowie, od 1947 r., mieszka ok. 20 proc. Rosjan, toteż piosenki które śpiewa po rosyjsku, to także piosenki lwowskie.
Bard ze Lwowa kontynuował recital piosenek rosyjskich, ukraińskich oraz polskich, z przedwojennego Lwowa, a wszystkie miały jeden mianownik - były niezwykle klimatyczne i sentymentalne. Przeplatały się "Oczy czarne" z "Tylko we Lwowie" oraz z "Cichą wodą" - przebojem wylansowanym przez Lwowiaka Zbigniewa Kurtycza.
Już na zakończenie sentymentalno - romantycznego wieczoru z piosenką lwowską w roli głównej, uraczył nas lwowski bard piękną piosenką, którą skomponował do słów wiersza Janusza Szterna, zmieniając imię kobiety o której śpiewa na imię swojej żony, zamościanki. I jak zawsze przepiękne popłynęło wykonane magnetycznym głosem - "O Magdaleno".
Jak na dobry koncert przystało, Jurij Tokar z niemałym już doświadczeniem scenicznym, mówił: Chcę pozostawić po sobie niedosyt, by mój jedenasty koncert w "Padwie" nie odpłynął w sina dal.
Zrobił jeszcze ukłon w stronę publiczności i zaśpiewał: "Trzy miłości" Bułata Okudżawy, wiązankę piosenek z repertuaru Chóru Aleksandrowa, a wśród nich nieśmiertelną "Kalinką". Żegnał się cudowną "Zamojszczyzną" - piosenką do słów poetki Alfredy Magdziak. Już na bis zaśpiewał, przy towarzyszącym wykonaniu ogromnym skupieniu słuchaczy, przyobiecaną "Modlitwę" Bułata Okudżawy.
Niezwykła ekspresja śpiewno-muzyczna koncertu, bogactwo repertuaru, zawadiacki, "batiarski" żart i swoboda sceniczna spowodowały, że był to fajerwerk wykonawczego mistrzostwa lwowskiego barda - Jurija Tokara.
Już po koncercie artysta ze Lwowa podpisywał swoje płyty: "Marzenia Bohuna" - dumki i pieśni kozackie oraz "Śladami Bułata Okudżawy" - pieśni Mistrza w wykonaniu Jurija Tokara. Zastanawia mnie tylko czy to było czysto lwowskie, czy trochę już zamojskie show?! autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2011-08-01 przeczytano: 14314 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|