|
Przerwana dekadaGołym okiem widać, że bieżący rok dla polskiego sportu będzie gorszy od ubiegłego. Kiedy poprzednio układałem dziesiątkę najlepszych sportowców do plebiscytu "Przeglądu Sportowego", musiałem dokonać bardzo głębokiej analizy, bo mieliśmy wręcz wysyp kandydatów do tego zaszczytnego grona. Tymczasem wiele wskazuje na przykład na to, że w "10" mogą się znaleźć Mariusz Fyrstenberg z Marcinem Matkowskim, którzy ten sezon mają najgorszy od wielu lat, ale doszli do finału US Open i to wystarczy. Prawdopodobna triumfatorka, czyli Justyna Kowalczyk, nie zdobyła tym razem mistrzostwa świata, co w porównaniu do dwóch poprzednich sezonów jest wynikiem dość skromnym. Przeglądając inne dyscypliny możemy dostrzec przewagę tendencji spadkowych. Wszystko to jednak blednie przy według mnie największej polskiej klęsce sportowej, której świadkiem byliśmy w zeszłym tygodniu.
Paradoksalnie wydarzyła się ona półtora tygodnia po naprawdę wartościowym osiągnięciu w tej samej dyscyplinie sportowej, tyle że w innej płci. Nasi siatkarze znów poczuli wiatr w żaglach i możemy mieć nadzieję, że awans na igrzyska w Londynie wywalczą bez problemów, a i medal olimpijski nabiera całkiem realnych kształtów. Zupełne przeciwieństwo mamy wśród siatkarek. Tutaj wszystko praktycznie umarło.
A przecież to od nich zaczęły się polskie sukcesy w tej dyscyplinie sportu w XXI wieku, a nie siatkarzy, w których od połowy lat 90-tych ubiegłego stulecia Polkomtel ładował wielkie pieniądze. Oni się jednak nie sprawdzali. Na Mistrzostwach Europy zdobywali seryjnie piąte miejsca, a na mundialu w Argentynie po efektownej wygranej z Włochami przegrali ze słabą Portugalią i znów nie było medalu. Siatkarki wiek zaczęły jeszcze gorzej. Pamiętam jak załamywano ręce, gdy w eliminacjach do ME w Turcji podopieczne Zbigniewa Krzyżanowskiego przegrały z Białorusią w Białymstoku, co uznawano za dno den. Aż przyszedł Andrzej Niemczyk...
Nagle okazało się, że te same zawodniczki potrafią znakomicie grać w siatkówkę. Najpierw udało się uratować eliminacje i uzyskać awans do ME. Później był awans do Grand Prix w kapitalnym stylu, a 30 września 3:0 z Turczynkami i Mistrzostwo Starego Kontynentu (nota bene dokładnie tego samego dnia i o tej samej porze swój upadek zanotowały nasze koszykarki, które straciły 10 punktów przewagi z Hiszpanią w meczu o trzecie miejsce swoich mistrzostw i tym samym straciły awans na igrzyska w Atenach). Dwa lata później też był wygrany czempionat. Potem już było gorzej, bo trener Niemczyk rozstał się z kadrą w dziwnych okolicznościach, ale ziarno zostało zasiane, siatkówka stała się jeszcze bardziej popularna i mieliśmy narybek do podbijania świata. Udało się być w "czwórce" na ME w 2007 i 2009 roku, awansować na igrzyska w Pekinie, a po drodze zanotować kilka przyzwoitych występów na Grand Prix. Sam 11 miesięcy temu pisałem, że w perspektywie igrzysk w Londynie siatkarki mają lepszą drogę od siatkarzy. Tyle, że wszystko to zostało koncertowo popsute.
Zaczęło się od zawirowania z zawodniczkami, z których wiele nagle zapragnęło wyleczyć swoje kontuzje lub po prostu "odpocząć". Potem doszło do kuriozalnej zmiany trenera na krótko przed poważnymi startami. Wiedzą Państwo, że nie byłem zwolennikiem Jerzego Matlaka, ale zmian szkoleniowców nie dokonuje się w trakcie sezonu. Następnie mieliśmy konflikt Alojzego Świderka z opiekunem Muszynianki Muszyna Bogdanem Serwińskim i beznadziejny występ w Grand Prix. Tu jednak nas uspokajano. Wszak w GP grały rezerwy.
Tyle, że na Mistrzostwach Europy skład niezbyt znacznie się wzmocnił. Choć może to złe słowo, bo Katarzyna Skowrońska-Dolata zagrała chyba turniej życia prezentując się najlepiej w swojej reprezentacyjnej karierze. To było jednak za mało. Tragicznie grały zwłaszcza przyjmujące, które miały ogromne problemy ze skutecznym kończeniem ataków, a także środkowe, które miały jeszcze większe problemy z czystym trafieniem w piłkę. Niezbyt dobrze było też z rozegraniem. Wprawdzie mecze grupowe Polski wygrały po 3:0, ale wymagających przeciwniczek nie miały. Ćwierćfinał z Serbkami boleśnie obnażył wszystkie nasze braki. Tu też było 3:0, ale dla współgospodyń (z Włoszkami) turnieju.
To prawda, Serbki trzy dni później te mistrzostwa wygrały. Jednakże po pierwsze: była naprawdę realna możliwość pokonania ich, bo wygrana trzeciej partii była na wyciągnięcie ręki (dwa setbole), a po drugie: konsekwencje tej porażki są wprost druzgocące.
Przez odpuszczenie Grand Prix straciliśmy sporo punktów do rankingu FIVB, a były to zawody, w których można było realnie myśleć o powiększeniu swojego dorobku. Piąte miejsce na ME też odbiera nam wiele punktów, ale jeszcze gorsze jest to, że wyżej od nas uplasowały się ekipy, które było tuż za nami w klasyfikacji światowej federacji. Dodajmy, że niektóre z nich pojadą na Puchar Świata do Japonii, gdzie też zdobędą wiele punktów, a my je stracimy, bo braliśmy udział w poprzedniej edycji tej imprezy (nota bene przez to, że wygraliśmy wtedy z Serbią i zajęliśmy wyższe miejsce od niej, to wyeliminowaliśmy ją z walki o igrzyska). Spadliśmy więc dramatycznie nisko i w tej sytuacji jedyną drogą kwalifikacji olimpijskiej jest turniej kontynentalny, który trzeba po prostu wygrać. Będzie to niebywale trudne, bo obsada turnieju będzie taka, jak na mistrzostwach kontynentu. Nie będzie już można awansować na igrzyska z turnieju interkontynentalnego, bo wyprzedza nas zbyt wiele zespołów z Europy.
Poważnie obawiam się o przyszłość naszej siatkówki kobiecej, bo bez udziału w igrzyskach zawsze jest duży problem z utrzymaniem popularności danej dyscypliny. Znów musimy startować z poziomu sprzed dekady. Teraz jednak mamy trudniej, bo Andrzej Niemczyk trenerem już być nie chce.
Na koniec powiem o czymś, co jest chyba niewytłumaczalne. Telewizja Polsat, posiadająca prawa do pokazywania kobiecych Mistrzostw Europy, nie dość, że traktowała je wysoce po macoszemu (meczu z Serbkami nie było na otwartej antenie), to jeszcze w sobotę dała przykład megakretynizmu. W czasie, gdy Niemki w pięknym stylu odprawiały z kwitkiem w półfinale dotychczasowe mistrzynie Europy Włoszki, Polsat emitował skecz jednego z kabaretów wyśmiewający... niemieckie siatkarki! Mieliśmy więc dyletanctwo w pełnej krasie. Oby podobnym nie wykazali się włodarze polskiej siatkówki.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2011-10-06 przeczytano: 3050 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|