|
Teatr Piątej Strony ŚwiataMiędzynarodowy Dzień Teatru obchodzony jest w Polsce 27 marca. W ten sposób czci się ludzi teatru - nagradza się specjalnymi nagrodami teatralnymi, życząc kolejnych sukcesów na deskach scenicznych. Ktoś powie, Zamościa to nie dotyczy - i tu by się pomylił.
W niedzielę 25 marca w Zamościu, w Barze "Piąta Strona Świata" nie było wręczania "Złotych Masek", był za to najprawdziwszy na świecie Teatr. Nieduża sala pubu zamieniła się w ekskluzywną widownię - skórzane kanapy; a mały podest wyłożony kobiercami - w niezwykłą scenę. Aktorzy - pracownicy baru i ich przyjaciele, weszli w swoje role teatralne po raz trzeci w pierwszym sezonie teatralnym.
"Niepokoje młodego Grubbera", to tytuł sztuki, a brzmi prawie tak, jak "Cierpienia młodego Wertera" - Goethego, z tą różnicą, że Grubber nie popełnił samobójstwa.
Scenariusz i reżyseria: Bogdan Nowak
Obsada: Katarzyna Szadkowska, Barbara Mydlak, Bożena Gwiazdowska - Nowak, Andrzej Gwiazdowski, Paweł Turczyn, Łukasz Maziarczyk, Paweł Mazur, Bartosz Tomaszewski
Rok produkcji: 2007
Premierowy spektakl zamojskiego Teatru Tragicznego "Niepokoje młodego Grubbera" obejrzało ponad 100 osób. Tego wieczoru artyści dwukrotnie zagrali sztukę. Publiczność poznała perypetie miłosne dwóch młodzieńców Grubbera (Andrzej Gwiazdowski) i Adriano (Paweł Mazur). Sztuka osadzona jest w realiach epoki renesansu. Mówią nam o tym piękne kostiumy historyczne odtwórców głównych ról, muzyka z XVII wieku i niezwyczajne teksty - to wszystko kreuje efektowne klimaty teatralne. Tak naprawdę nie ma tam dekoracji, ani teatralnych gadżetów, co tylko zwiększa stopień trudności zgrania takiej sztuki.
A przecież spektakl - to istny "cukiereczek". Artyści nie tylko "wykuli na blachę" teksty, oni rewelacyjnie weszli w swoje role. Przez pół godziny na malutkiej scenie dzieje się bardzo dużo. Amory młodzieńców do ślicznych panien - Anny (Katarzyna Szatkowska) i Ramony (Barbara Mydlak), i z tego wynikające zwroty akcji - stają się kanwą dla całej opowieści, kolorowej, ekspresyjnej i lekkiej zarazem.
Zakończenie sztuki jest typowe dla sztuk wystawianych przez Teatr Tragiczny - trochę tragiczne, trochę komiczne, a przede wszystkim - zaskakujące i przewrotne. Nie ma miejsca na nudę - są tańce artystów, pojedynek - oczywiście o kobietę. Sztukę wieńczy szabat czarownic - niczym? u Mickiewicza.
Publiczność świetnie się bawi, żywo reaguje i autentycznie oklaskuje aktorów. I jest kilka powodów tego stanu rzeczy. Po pierwsze dialogi. Słuchanie ich sprawia przyjemność - celne i zabawne. Na scenie żywioł i dynamika akcji. Młodzi artyści bez widocznej tremy, dokonują niezłej woltyżerki wchodząc na scenę i z niej schodząc.
Sztuka bardzo dobrze "spięta" - to moja prywatna ocena. Ale przede wszystkim dobrze napisana. Mam pewne skojarzenia dotyczące autora scenariusza, może to nawet współczesny Fredro nam się objawia?
Pomysłodawcą, reżyserem i autorem sztuk jest Bogdan Nowak, dziennikarz "Dziennika Wschodniego" z wykształceniem archeologa. Gratuluję Bogdanowi Nowakowi pomysłu, dobrze wystawionej i zagranej sztuki i pytam:
TM - Czy pomysł na teatr przy "Piątej Stronie Świata" urodził się w momencie powstania lokalu?
Bogdan Nowak - "Piątą stronę świata" prowadzona jest rodzinnie. Teatr był w planach od początku. Nawet podium, jako nasza scena pomyślane było po kątem teatru. Chodziło nam także o bliski kontakt z widzem. Scena i zaraz widz - dobrze się tutaj czujemy, Póki co, odpowiada nam ten wymiar sceny i ta ilość widzów.
TM - Pisanie sztuk to niełatwa sztuka, może nawet zasługa talentu. Zauważam wspaniałą lekkość usłyszanych dialogów scenicznych. Jak to się dzieje?
Bogdan Nowak - Pisałem od zawsze, wiele lat jako dziennikarz, teraz piszę sztuki pod potrzeby teatru. Pierwsze sztuki "Koniec sezonu na wsi" i "Potwór" zawierały mniej tekstu. Dzisiejsza została już rozbudowana o dialogi. Ma większy stopień trudności.
TM - Wszyscy artyści to młodzi, uśmiechnięci ludzie. W jaki sposób pozyskał ich Pan do zespołu?
Bogdan Nowak - Większość to obsługa baru - rodzina i przyjaciele. Są bardzo chętni i znakomicie kreują swoje role. Teraz traktujemy to zajęcie jako rodzaj zabawy. Mamy dalsze bardziej poważne plany. Kolejna sztuka to "Żołnierze bez celu" i będzie opowiadać o dwóch liniach frontu - rosyjskiego i niemieckiego. Powiemy widzowi co wówczas dzieje się w okopach. Przygotowujemy ją na czerwiec. Być może stanie się sztuką towarzyszącą Zamojskiemu Latu Teatralnemu. Prowadzimy takie rozmowy.
TM - Dziękuję i gratuluję reżyserowi i scenarzyście w jednej osobie.
Za podpowiedzią Bogdana Nowaka rozmawiam z artystami.
TM - Znakomicie zagrał Pan wuja. Jest pan młodym człowiekiem, a odnosi się wrażenie, jakby na scenie spędził Pan pół życia. Czy są jakieś doświadczenia w tej materii?
Łukasz Maziarczyk - Trzy lata występowałem w Teatrze Pantomimy w Lublinie. Był czas, kiedy śpiewałem z Zespołem Muzyki Dawnej w Zamościu. To zabawne, ale dzisiaj występujemy w tych samych kostiumach, wypożyczonych z Zamojskiego Domu Kultury.
TM - Poświęcacie temu zajęciu sporo czasu. Może to jednak nie jest tylko zabawa w teatr?
Łukasz Maziarczyk - Zabawa, tak - ale nie do końca. Sztukę budujemy razem, i każdy z nas ma ważną rolę do odegrania. Mamy wiele pomysłów i projektów, do czegoś dążymy - może kiedyś będzie to prawdziwy teatr, teraz pracujemy społecznie. Zobowiązaliśmy się i pracujemy, próby mamy w piątki, a tuż przed występem ćwiczymy w mieszkaniu reżysera.
Mnie ciągle ciekawi osoba reżysera i sztuki przez niego napisane. O to pytam Pawła Turczyna, grającego w sztuce dwie role - chłopa i czarownicy; młodego człowieka z doświadczeniem aktorskim wyniesionym z Teatru Muzycznego.
TM - Jak już wiem, teatr wymyślił Bogdan Nowak. Ciekawa jestem jak na to wpadł.
Paweł Turczyn - Może nawiązał do teatru jaki był w Zamościu przed wojną.
TM - O tym nie pomyślałam - III ordynat Jan Zamoyski Sobiepan miał pierwszy prywatny teatr w pałacu, a od 1918 roku w Zamościu istniało kino - teatr "Stylowy" w dawnym kościele franciszkańskim.
W jaki sposób daje się pogodzić rozliczne wasze obowiązki z próbami.
Paweł Turczyn - Założyliśmy poważne podejście do tego co robimy, jeśli już robić coś to tylko dobrze. Jest nawet w obiegu przesłanie nasze: "Aktor może być nieobecny na próbie tylko wówczas, kiedy umrze". Z nauką tekstów idzie różnie, ale podczas premiery wszyscy znają swoje kwestie bez zarzutu.
TM - Pana zdaniem, jaki jest wspólny mianownik tych trzech wystawionych sztuk?
Paweł Turczyn - Założyliśmy Teatr Tragiczny, nic więc dziwnego, że w sztukach są akcenty dramatyczne. Jest tam także sporo przewrotności i zabawnych sytuacji. Pewne kwestie są przeniesieniem z innych dramatów i utworów; np. "Pułkownika będą chować, to i niebo płacze" - z "Potopu" H. Sienkiewicza.
To dowód na fenomenalne oczytanie i znajomość literatury dramatycznej scenarzysty. Wychwyciłam w dialogach jeszcze jedno zdumiewające zdanie - "Podróż samolotem jest za droga" - przypomnę, że akcja sztuki rozgrywa się w okresie renesansu.
TM - Jak zostałeś aktorem Teatru Tragicznego - pytam najmłodszego artystę, Bartosza Tomaszewskiego?
Bartosz Tomaszewski - Jesienią przyszedłem do baru i złożono mi propozycję grania w sztukach. Z marszu się zgodziłem. I to jest to. Bardzo mi się to podoba. Uczę się informatyki w Szkole Policealnej, może będę musiał rozstać się z teatrem, wybierając studia w Poznaniu. Będzie mi wtedy teatru bardzo brakowało.
TM - Nie myślałeś o zdawaniu egzaminów do szkoły teatralnej?
Bartosz Tomaszewski - Nie, ale może, może... Właściwie to niektórzy mówią mi, że minąłem się z powołaniem. Tekst wchodzi dość łatwo do głowy. Przed spektaklem trema, a gdy wejdę na scenę, wszystko mija - gram.
Magia teatru robi swoje.
Swego czasu ktoś zapytywał: "W co się bawić, w co się bawić?"
Młodzi artyści pod okiem reżysera znaleźli odpowiedź - w teatr. No cóż, może nie wszyscy z nas potrafią być aktorami, wszyscy jednak mogą stać się widzami, i równie dobrze się bawić.
"Niepokoje młodego Grubbera" - po raz trzeci - za trzy tygodnie.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2007-03-29 przeczytano: 13243 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|