|
Lustracja nie wystarczy W mediach od pewnego czasu obecny jest temat agentury UB i SB w Polsce. Nowy impuls do dyskusji na ten temat dała ustawa lustracyjna. Oczywiście ujawnienie nazwisk współpracowników bezpieki jest potrzebne. Jednak mam wrażenie, że zapomniano o innej dużej grupie osób: członkach partii komunistycznej.
PPR i PZPR tworzyły jeden z filarów, być może najważniejszy, kontroli ZSRS nad Polską. Każdy, kto należał do partii komunistycznej współtworzył ten filar. UB i SB podlegały partii i działały na jej korzyść. Często fakt ten przemilcza się. Przez ostatnie kilkanaście lat postępowe media wmawiały społeczeństwu, iż członkostwo w PZPR nie było niczym złym i kompromitującym. Wręcz przeciwnie, starano się to usprawiedliwiać. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W telewizji, 18 kwietnia br., Andrzej Wajda mówił, iż film pt. "Kanał" mógł powstać dzięki "czerwonej legitymacji" Jerzego Kawalerowicza. Wniosek: przynależność twórców do partii komunistycznej umożliwiała powstawanie wybitnych dzieł sztuki, więc była dobra dla kultury polskiej.
Niejednokrotnie publicyści porównują partie komunistyczne działające w Polsce do NSDAP. Jest to nieuzasadnione. NSDAP była partią suwerenną, działającą w niepodległym państwie, zdobyła władzę w wyniku demokratycznych przemian (takie, czy się to komuś podoba czy nie, były ówczesne standardy demokracji), cieszyła się poparciem znacznej części społeczeństwa. W 1932 r., w wyborach prezydenta Niemiec, Hitler zdobył 13,41 mln głosów. (Zwyciężył Hindenburg otrzymując 19,35 mln głosów.) W wyborach do Reichstagu w lipcu 1932 r., NSDAP poparło 13,74 mln obywateli. Podczas kolejnych wyborów parlamentarnych, w tym samym roku, naziści uzyskali 11,73 mln głosów. PPR i PZPR były partiami, których rolą było zapewnienie kontroli ZSRS nad Polską, a ich kierownictwo było zależne od Moskwy. PPR zdobyła władzę nielegalnie i nie miała prawie żadnego poparcia w społeczeństwie. Później PZPR zaczęła je kupować przywilejami. Kierownictwo NSDAP podczas procesu w Norymberdze zostało uznane z organizację zbrodniczą - mogą powiedzieć moi oponenci. Komunizm jednak "swojej Norymbergii" nie miał, mimo że, jak wyliczyli autorzy "Czarnej księgi komunizmu", komuniści odpowiedzialni są za śmierć ok. 100 mln osób na całym świecie.
Członkowie PPR i PZPR, dzięki przynależności do partii, uzyskiwali korzyści materialne. Zajmowali lepiej płatne stanowiska, zostawali dyrektorami, prezesami, kierownikami itd. Dzięki temu wypłacane im emerytury są wyższe niż otrzymywane przez antykomunistów, którym za komuny często przydzielano podrzędne stanowiska i wyrzucano z pracy. Wiele osób dzisiaj aktywnych w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym zawdzięcza swoją obecną pozycję "czerwonej legitymacji". Teraz załatwiają odpowiedni "start życiowy" swoim dzieciom czy wnukom. Autorzy pracy "Komunizm w Polsce" pisali, iż pod koniec lat osiemdziesiątych nastąpiło przejmowanie własności państwowej przez ludzi należących do aparatu władz komunistycznych. Powstały w tym okresie 1593 tzw. spółki nomenklaturowe żerujące na państwowym majątku. Ich funkcjonowanie umożliwiło uwłaszczenie tysięcy funkcjonariuszy aparatu PZPR. "W przeprowadzonych w 1993 roku badaniach na temat elit w państwach postkomunistycznych okazało się, że 49 proc. najwyższych stanowisk w polskiej gospodarce zajmują osoby, które takiej samej rangi pozycje zajmowały w PRL, a kolejne 33 proc. członków najwyższej elity to ludzie, którzy sprawowali wówczas nieco niższe stanowiska kierownicze" - czytamy we wspomnianej pracy. Z dyrektorów stali się właścicielami. Antykomuniści, którzy się nie upodlili i nie poszli żebrać o "czerwoną legitymację", nie mieli szans na zrobienie takich karier.
Trudno uznać, za uczciwe to, że w III RP pozwolono ludziom tworzącym jeden z filarów, dzięki któremu Sowieci utrzymywali Polskę w zależności, zachować profity uzyskane właśnie dzięki współtworzeniu tego filaru. Uczciwe byłoby ukaranie najpierw członków PPR i PZPR, a dopiero później pracowników UB i SB, agentury bezpieki, zomowców. Jak? Przynajmniej finansowo. Wszystkim, którzy należeli do wymienionych grup można obniżyć emerytury do najniższej z możliwych. Nie powinni też mieć możliwości zajmowania stanowisk opłacanych z budżetu państwa i samorządów. Jeśli prowadzą prywatny biznes, można ograniczyć im możliwość uzyskiwanych dochodów do określonej sumy. Tyle chyba wystarczy. Jak to zrobić? Normalnie: ustawą sejmu. Skoro w wyniku ustaw istnieje powszechny obowiązek szkolny, młodzi ludzie odbywają służbę wojskową, obowiązkowa jest składka zdrowotna i przeznaczana na ZUS, a twórcy i naukowcy korzystają z ulg podatkowych, to można i ograniczyć prawa postkomunistów.
Niestety, w obecnych warunkach to tylko mrzonka: larum podniosą postępowe media, interweniować będzie Unia Europejska a Trybunał Konstytucyjny będzie się dwoił i troił, żeby ustawę taką zablokować. Ludzie, którzy walczyli o niepodległość Polski mogą sobie co najwyżej nucić w rocznicę Sierpnia 1980 r., "Mury" Jacka Kaczmarskiego. Dopóki jeszcze wolno. Za jakiś czas może okazać się, że pieśń ta narusza dobra osobiste Jaruzelskiego, Kiszczaka, Urbana czy Kwaśniewskiego. Spieszmy się.autor / źródło: Michał Pluta dodano: 2007-04-20 przeczytano: 3037 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|