|
New Cooperation: rozmowa z Pawłem Wądołowskim, perkusistą QuasimodoLubelskie Trio Quasimodo było gościem tegorocznej edycji Jazz na Kresach "New Cooperation". Z perkusistą zespołu i jednocześnie dziennikarzem muzycznym Pawłem Wądołowskim rozmawia Łukasz Kot.
- Panie Pawle, jak mi się udało policzyć i wynotować, to dzisiaj jest trzecia pana funkcja związana z jazzem w Zamościu, bo przypomnę, był pan tutaj jako dziennikarz, konferansjer i dziś jako muzyk. To może rozpocznijmy od dziennikarstwa, pamięta pan swoje pierwsze przyjazdy do Zamościa na festiwale jazzowe?
- Pamiętam taką sytuację, że bardzo chciałem przyjechać na jeden z festiwali w ramach spotkań wokalistów jazzowych. Był to początek mojej szkoły średniej. I był to jeden z pierwszych festiwali, jeśli nie pierwszy to drugi. W każdym razie wyjazd do Zamościa wiązał się z pewnymi relacjami w domu, moi rodzice nie byli chętni, aby puścić mnie samego do Zamościa na dwa dni. Ale pamiętam, że strasznie chciałem tam pojechać i udało mi się namówić ojca, żeby pojechał ze mną. Rozglądając się po okolicy stwierdził, że jeśli zapewni mi nocleg, to spokojnie będzie mógł wrócić do domu. W ten sposób udało mi się zostać na dwa dni. I faktycznie był to pierwszy mój kontakt z Zamościem, nie mający jeszcze nic wspólnego z dziennikarstwem. Natomiast kilkanaście lat później wróciłem do Zamościa już w całkiem innej roli, w roli dziennikarza, a ponieważ znałem już wcześniej Grzesia Obsta, który był odpowiedzialny za organizację tych imprez, o wiele łatwiej było mi rozmawiać z muzykami, nawiązywać znajomości i nawet przyjaźnie, które przetrwały do dzisiaj.
- A rola prowadzącego, pamięta pan lata, w których prowadził pan festiwale w Zamościu i kogo pan zapowiadał?
- To były na pewno lata dziewięćdziesiąte i zapowiadałem wtedy, co tu dużo mówić, całą plejadę muzyków. Bywały czasy, że Jazz na Kresach trwał nawet półtora miesiąca i każdy weekend obfitował w kolejny koncert. To były chyba złote lata, przewinęło się tutaj mnóstwo muzyków, od Tomka Stańki przez Jana Ptaszyna Wróblewskiego, przez kilka bluesowych kapel, przez Walk Away. Trudno wymienić tych wszystkich wykonawców, było ich bardzo wielu na przestrzeni lat.
- Jak to się stało, że jako muzyk trafił dziś pan do Zamościa, czy na takie zaproszenie trudno było odmówić.
- To było bardzo miłe z dwóch powodów. Po pierwsze Jazz na Kresach jest imprezą profilowaną. To że my nie gramy muzyki jazzowej sensu stricte, próbując wmieszać w naszą muzykę różną stylistykę, to zaproszenie i dla mnie było sporym zaskoczeniem. Ale Grzesiek Obst zadecydował, że New Cooperation ma mieć różne oblicza i twarze, nie ma być to impreza prezentująca wyłącznie jazz w bardzo powszechnie rozumianym znaczeniu, to też chciał rozszerzyć formułę festiwalu o różne prezentacje, i w ten sposób udało nam się zaprezentować zamojskiej publiczności.
Złote lata jazzu to lata 80. i 90., kiedy tutaj zjeżdżały tuzy jazzowe zarówno z zagranicy jak i z Polski. Miał pan możliwość już jako dziennikarz rozmawiać z wieloma z nich, kogo najmilej pan wspomina, z kim się najlepiej rozmawiało i do dzisiaj pozostało to w pańskiej pamięci.
- Jest pewien problem z odpowiedzią wprost na to pytanie. To trochę jak pytanie w stylu proszę wymienić swojego ulubionego perkusistę. Owszem mam kilku faworytów, ale na pewno nie jest to jedna osoba. Zawsze czerpie się inspirację od wielu ludzi. Tak że i w tym przypadku mógłbym odpowiedzieć podobnie o osobach, które tutaj spotykałem, z którymi rozmawiałem, i przyjaźnie czy znajomości do dzisiaj trwają. Wspominam bardzo wiele spotkań. Bardzo dobrze pamiętam koncerty Janusza Muniaka, To było dla mnie ogromne przeżycie, tym bardziej że jestem wielkim fanem jego twórczości. Pamiętam bardziej rozrywkowe spotkania z muzyką jazzującą, z zespołem Walk Away czy Hiramem Bullockiem. Ze Zbyszkiem Jakubkiem, który gra w zespole Walk Away po dziś dzień, nawiasem mówiąc rozmawiałem kilka dni temu. Rozmawialiśmy o jego nowym projekcie i możliwości jego prezentacji na różnych scenach w Polsce. I być może Zamość otrzyma również taką propozycję. Ale jeśli pan pozwoli, to chciałbym powiedzieć, że to nie jest tak, że złote lata klubu Kosz już minęły, i jest to historia tego miasta i tego przedsięwzięcia. Podchodzenie do sprawy właśnie w ten sposób tworzy taką patynę na historii, a my żyjemy tu i teraz, i lepiej pomyśleć o tym, co może się zdarzyć w przyszłości. I jeśli nawet przed laty do Zamościa przyjeżdżało więcej muzyków, żeby zaprezentować się nie tylko przed zamojską publicznością, bo przecież bardzo często przyjeżdżali tutaj ludzie spoza Zamościa i okolic, to uważam, że to się da odbudować, i myślę, że może się zdarzyć jeszcze wiele wydarzeń muzycznych, które później mogą zaowocować kapitalnymi projektami.
- A jak wygląda ten jazz zamojski z perspektywy Lublina, czy ludzie tam mieszkający znają Jazz na Kresach czy Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych.
- Ci którzy się interesują muzyką to znają, to do nich to dociera. Powiem więcej, nie znam fana muzyki jazzowej w Polsce, który by nie słyszał o Jazzie na Kresach czy Międzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych. New Cooperation jest projektem w miarę świeżym, ale środowisko jazzowe też jest nieźle zorientowane. To nie jest tak i proszę tak nie sądzić, że jest to wyłącznie lokalne spotkanie kilku czy kilkunastu zaprzyjaźnionych osób, które przychodzą na koncert zaproszonych muzyków, na różne festiwale. Nie, te festiwale te wydarzenia jazzowe są znane w Polsce i cieszą się sporym uznaniem. Zresztą samo środowisko jazzowe dało temu wyraz wielokrotnie podczas różnych rozmów. Bardzo często jak rozmawiam z muzykami o występach w Lublinie, to oni bardzo często mówią i o Zamościu, ponieważ odległość jest niewielka. Dla wielu artystów te miasta poniekąd się łączą. I ja to widzę z tej perspektywy. Czy jest ona właściwa? Nie wiem, ale jest moja.
- Jak się panu podoba nowa siedziba Jazz Clubu Kosz, stara siedziba, można powiedzieć legendarna, już przeszła do historii.
- Starą darzę ogromnym sentymentem i tylko sentymentem. Bo jest to historia. Natomiast to miejsce jest, określę jednym wyrazem- fantastyczne.
- Miejmy nadzieję, że do tego fantastycznego miejsca jeszcze wielokrotnie pan będzie powracał. A teraz dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję bardzo. autor / źródło: Łukasz Kot dodano: 2012-08-04 przeczytano: 12926 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|