|
Bez cenzury - Adama Kulika "Czas hieny" cz. II"My byliśmy Lampartami i Lwami, zastąpią nas szakale i hieny; i wszyscy: lamparty, szakale, hieny będziemy się uważali w dalszym ciągu za sól ziemi..." (G. Tomasi di Lampedusa: "Lampart"). To motto oddaje przesłanie książki Adama Kulika - "Czas hieny", w której autor bezkompromisowo opowiada się za polskością i mądrym patriotyzmem. Pomysł literacki z metafizyką wsi nadbużańskiej w roli głównej jest bardzo efektowny i efektywny, bo ta wieś jest wielką pamięcią naszej Zamojszczyzny.
Prezentujemy drugą cześć rozmowy z Adamem Wiesławem Kulikiem, autorem "Czasu hieny", opowieści przesyconej do bólu miłością pisarza do ziemi rodzinnej. Powieści, która staje się dla nas wielkim pytaniem o to, gdzie żyjemy i co zrobiliśmy z naszym czasem.
Teresa Madej - Dlaczego tak się dzieje, że naród nie potrafi tego rozliczyć, np. posłów?
Adam Kulik - Dlatego, że jest karmiony nienaganną propagandą "platformerską". Przecież ta propaganda jest lepsza o parę długości kona od propagandy komunistycznej. To wiem na przykładzie mojego kolegi. Wychowywaliśmy się razem, chodziliśmy do szkoły średniej, człowiek inteligentny, zdawał do łódzkiej filmówki, skończył studia etnograficzne, ma swoją firmę i on mówi: Słuchaj, PiS podzielił ludzi. Ja mówię: Rysiek, na litość boską, popatrz na fakty, nie na propagandę - kto naprawdę dzieli ludzi. Przecież to Sikorski mówił "Dorżnąć watahę". Wiesz kiedy to się zaczęło? Po przegranych wyborach prezydenckich ja po raz pierwszy zobaczyłem w oczach przegranego polityka nienawiść. To był Tusk. Pomyślałem sobie, że jeżeli polityk, który powinien mieć wielki dystans do wszystkiego, wszystko traktować w formie toczącej się gry, ale jeżeli on pozwala sobie na zademonstrowanie przed kamerą nienawiści w oczach - to jest koszmar. I ten koszmar po 7 latach się sprawdza. Oby się ludzie obudzili jak najprędzej. Ja sądziłem, że to tąpnie przed Mistrzostwami, że ludzie tego nie wytrzymają. Widzisz, to też jest przykład, że jesteśmy społeczeństwem klarownym i dosyć potulnym. Ja myślę, że gdyby tutaj mieszkali Grecy czy Hiszpanie, rewolty byłyby już w tym czasie.
Teresa Madej - Nie bałeś się tak pisać?
Adam Kulik - No nie, no w końcu ja umiem pisać i potrafię coś napisać i potrafię się zakrzątnąć, żeby to zostało wydane. Ktoś musi ludziom o tym mówić. Słuchaj, ta książka zostanie przemilczana, nikt się tym nie zajmie. Pojawiła się wzmianka tego roku w I numerze "Uważam, rze" i na razie to wszystko. Są dwie recenzje w internecie i koniec. Teresko, jak się bać? Na człowieku, który potrafi pisać spoczywa pewien obowiązek. Pisarz to jest trochę myśliciel, trochę podpowiadacz ludziom jak mają żyć. Przecież cała twórczość Kraszewskiego na tym polega. On przejął rolę wielkich romantyków, on podpowiadał ludziom jak wyjść z tej niewoli, co robić, żeby naród nie skarlał, nie skundlił się.
Teresa Madej - Ta książka to nie tylko polityka. Wspaniałym przeżyciem są teksty rodem ze wsi, takiej sprzed 20,30 lat. Po prostu, rewelacja.
Adam Kulik - Grzegorz Filip (były redaktor kwartalnika Kresy), napisał w swojej recenzji, że dialogi są autentyczne, nie tak jak w "Weselu" u Wyspiańskiego, gdzie są ograne na gwarę. Te są napisane autentyczną gwarą. Ja to zbierałem ze 20 lat. Kiedy mama żyła - przyjeżdżałem do Wożuczyna, na wieś. Siedziałem weekend. O czym można gadać? Gada się o tym co zdarzyło się na wsi, przychodzą sąsiadki, dopowiadają swoje. W pewnym momencie zrozumiałem, że przychodzi do mnie literatura, że jeśli ja to odpuszczę, nie zanotuje tego to ja w życiu tego nie wymyślę. I duża część tych spraw, wątków w opowiadaniach jest wzięta z tych rozmów, ale później przepracowana przeze mnie. To nie jest tak, że ja notowałem i w 100 proc. to puściłem. To jest obrobione literacko, to jest dzieło stricte literackie, ale ten walor autentyzmu - myślę - jest duży. Dużo jest tam faktów, ale propozycje poszczególnych opowiadań to jest robota literacka, bo należało te wątki właściwie "poporcjonować", tego tyle, tego tyle. Należało to właściwie spuentować. To nie jest reportaż z mojej wioski, czy jakiejkolwiek innej wioski, to dzieło stricte literackie o takim walorze mentalnym.
Teresa Madej - Intrygujące jest to, że postanowiłeś połączyć tamte historie naszej ziemi, Zamojszczyzny z krytyką tego, co nas dotyczy, czyli naszego dziś i jutra.
Adam Kulik - Taka historia. "Przychodziły" te wiejskie opowieści do mnie, ja to sobie notowałem. Ale myślę sobie, że takich książek o tematyce wiejskiej jest sporo, nie miałem pomysłu na tę książkę. I tak się z tym nosiłem ze 20 lat. I tak sobie pomyślałem, a jak by tak wprowadzić taki taran, który wali w tą gomułkowsko-gierkowską wieś, taki taran nowoczesności. Pomyślałem, że może dobrze byłoby wymyśleć taki plener malarski - ludzie z innego świata, inna mentalność.
Teresa Madej - To zagranie uważam również za doskonałe - na koniec świata, gdzie wrony zawracają wprowadzasz artystów z nurtem filozoficzno-politycznym. W połączeniu z opowieściami chłopskimi książka zyskuje pazur.
Adam Kulik - Jest zadzior, coś się dzieje.
Teresa Madej - Jest też tu trochę seksu. To też koloryt tej książki. To takie ludzkie, czy celowe zagranie autora?
Adam Kulik - Ja uważam, że w każdej książce powinno coś takiego być, bo są ludzie, którzy czytają książkę tylko pod tym kątem. Więc jak przeczyta pod tym, to może przeczyta jeszcze coś więcej i może czegoś się dowie. W każdej mojej książce jest trochę seksu, chociaż przy Henry Millerze to ja jestem mały pikuś, czy przy Erice Jong. Ja nie potrafię tak pisać, ja aż tak wyzwolony nie jestem. Tam wszystko aż kipi od seksu.
Teresa Madej - Mam wrażenie, że to książka z kluczem?
Adam Kulik - Nie. Marek Terlecki organizował kiedyś plener w Ulhówku. Ja tam raz pojechałem z kamerą. Pewne obrazki widziałem, widziałem jak to wszystko funkcjonuje. On to robił jakieś 6, 8, 10 lat temu, i to tkwiło jakby w podświadomości. Dopiero po jakimś czasie jak zacząłem porządkować te wiejskie opowiadania - wtedy wpadłem na ten pomysł. Tak samo było ze zdjęciami. Niektórzy mówią, że niektóre opowiadania są wręcz pod zdjęcia napisane. Guzik prawda. Ja lubię czytać książki z reprodukcjami, z ilustracjami. I myślałem, co tu wykombinować. Ale są przecież autentyczne zdjęcia Feliksa Łukowskiego, czy Jurka Lewczyńskiego. No jakże tego nie dać! Przecież to jest klimat. Nie chodzi o dosłowność. One się tak idealnie wpasowały, że rzeczywiście wygląda jakbym niektóre teksty pisał pod zdjęcia, a to jest sprawa pomysłu, który przyszedł znacznie później, ale w moim odczuciu to się idealnie zakomponowało. To jest tak, że wszystko musi dojrzeć w swoim czasie.
Teresa Madej - Co Marek Antoni Terlecki na to, że stał się bohaterem twojej książki?
Adam Kulik - Marek się chyba obraził, obruszył, ale to jest dla mnie całkowite nieporozumienie, bo facet na tym poziomie powinien rozumieć, że to jest dzieło literackie. To tak jak mieć pretensje do Wyspiańskiego, że opisał "Wesele". No przecież on napisał utwór skończenie literacki posługując się autentycznym weselem, które oglądał na oczy. Tak samo i to. To jest dzieło skończenie literackie, posłużyłem się tylko postaciami, które znam, ale to nie jest książka o kimkolwiek żywym. Komuna przecięła nam przez te 45 lat normalny sposób komunikowania się i życia we własnym kraju. Uważam, że usiłuje się to dzisiaj dopiero odbudować. Naprawdę. Trzeba będzie dużo czasu żeby ludzie nauczyli się w sposób naturalny rozmawiać o wszystkim.
Teresa Madej - Rozumiem, że w książce przypisałeś pewną rolę sobie?
Adam Kulik - Tak, tak. Jestem dosłownie, z babcią i mamą, na fotografii Feliksa Łukowskiego.
Teresa Madej - Ale ja myślę o postaci/bohaterze książki?
Adam Kulik - Żona mi mówi - siebie opisałeś. Ale to nie jest prawda. Dla mnie to postać całkowicie fikcyjna, tak jak ta dziewczyna z którą jeden z bohaterów jedzie nad Bug. Nikogo takie nie znam. Ale pewne rzeczy w opowiadaniach są autentyczne, np. popis kłótni, to jest gdzieś tam zasłyszane.
Teresa Madej - Piszesz, że "Przedtem nikt nie upokarzał drugiego człowieka".
Adam Kulik - A teraz tylko to na tym polega. Tylko przywalić i wylać ci nocnik na głowę. Musimy się nauczyć normalnej rozmowy, nawet z tymi "ochłapami" komunistami, którzy się nie zmienią, bo jeżeli świadomość łagrów, tych milionów istnień, które zamarzły na Syberii, jeżeli to nikogo nie nauczyło do tej pory rozumu, to nie ma o czym rozmawiać. Z takim Millerem będziesz rozmawiać? On swoje wie, on dla szmalu, dla pozycji, on i Michnik - wszystko zrobi.
Teresa Madej - Co oznaczają słowa, że "Wszystko już było"?
Adam Kulik - To oznacza, że wszystkie wydarzenia się ciągle powtarzają co jakiś czas. I należy z tego wyciągać wnioski.
Teresa Madej - Jest więc nadzieja? Jest dla nas światełko?
Adam Kulik - Myślę, że jest. Jak zaczniemy o tym wszystkim dyskutować, mówić w sposób normalny, to w końcu znajdzie się ktoś normalny, kto te 38 mln ludzi poprowadzi w sensowną stronę.
Teresa Madej - Gratuluję i przyznam, że czekałam na tą książkę od czasu naszej rozmowy we wrześniu 2008 r.
Adam Kulik - Dziękuję bardzo. Udało mi się odszukać cytat Lampedusa z "Lamparta". Czytałem tę książkę ze 30, 40 lat temu, ale popatrz jak się pewne rzeczy kodują w człowieku. Napisał coś takiego i musiałem później przeczytać "Lamparta", choć mnie nie interesował drugi raz, żeby znaleźć to jedno zdanie. I wydaje mi się, że to motto jest strzałem w dziesiątkę.
* * *
Książka "Czas hieny" to trochę szelmowski Adam Wiesław Kulik, który mówi nam prosto w oczy, że "zgubiliśmy patriotyzm". Uważa, że "trzeba wiedzieć kim byliśmy, żeby wiedzieć kim jesteśmy". Autor stawia również pytania o człowieczeństwo. I odważnie mówi, że "Mądrość nie jest przywiązana do wykształcenia ani miejsca zamieszkania". Ostrzega, że "Państwo, które nie inwestuje w naród, które potrafi tylko gnębić, padnie prędzej czy później". Kulik rozmawia i wprost dyskutuje z Czytelnikiem o sprawach fundamentalnych. Jaka jest ta ważna dla nas opowieść? Czasem dowcipna i ironiczna, czasem przybiera niemal wymiar Rejtanowski. Jest w niej też całe mnóstwo melancholii za tym co odchodzi i rodzaj mitologizacji wschodniej Polski. Jest też dużo nadziei na to, że człowiek może żyć w zgodzie ze swoją kulturą i tradycją, bo to jest jego siłą. Siłą Adama Kulika jest autentyczna literatura. Dawno nie przeczytałam tak doskonałej książki. Moim zdaniem "Czas hieny" ma zadatki na stanie się kultową. W jednej z miejscowości do jedynego egzemplarza książki Kulika prowadzone są zapisy.
Adam Wiesław Kulik, Czas hieny, Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2011, s. 435autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2012-08-10 przeczytano: 5315 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|