|
W kręgu jesiennej nuty i słowaRecital Jerzego Burdy oraz wieczór autorski Rajmunda Edwarda Duławskiego to główne punkty programu "Jesienne nuty i słowa", który odbył się w restauracji Corner Pub (20.10.).
Październikowy wieczór dobrej muzyki i interesujących strof przyciągnął spore grono słuchaczy. Wykonanie utworu "Jesienny pan" przez Jerzego Burdę, "chłopaka z gitarą" - zbudowało nastrojowy, nieco nostalgiczny i liryczny klimat. Ciekawej prezentacji bohaterów wieczoru dokonały: Maria Duławska i Krystyna Rybińska-Smyk. W ten sposób poznaliśmy powody sięgnięcia po pióro i spisania refleksji, impresji oraz tego, co gra w duszy Rajmunda Edwarda Duławskiego - kolekcjonera kamieni i pasjonata wędrówek po świecie. Jak powiedział poeta - ma swoją ścieżkę, po której stąpa bezpiecznie. Do tego jest szczęśliwym emerytem, mężem, ojcem i dziadkiem.
Mogliśmy też usłyszeć, że niewykluczone jest, że pan Duławski poezją zaraził się od swojej żony, poetki Marii Duławskiej, autorki kilkunastu tomików wierszy. Absolwent politechniki, inżynier budownictwa, pracował jako nauczyciel zawodu w Zespole Szkół Budowlanych i w Centrum Kształcenia Praktycznego. Debiutował w 1989 r. w "Sztandarze Ludu" wierszem "Dyktatura". Był nagradzany i wyróżniany w konkursach literackich. Wydał dwa tomiki poezji: "Stan skupienia" (1990) i "Wieczorne przymierza" (1994).
Nad wierszami pracuje długo, nad niektórymi wiele lat. Efekt tej pracy pozwala skonstatować, że pięknie postrzega świat i operuje wysublimowanym słowem. Podczas autorskiego wieczoru zaprezentowano wiersze z najnowszego, jeszcze nieopublikowanego tomiku "Kamyki z jasnych gór". Inspiracją było przemierzanie trudnych szlaków, w Alpach, Tatrach i Sudetach, a także po naszych terenach. Na każdym szlaku znajdował kamyk, który przykuwał jego wzrok i zabierał go ze sobą. Tak więc w jego wierszach znajdziemy kamyki, które "żyją", mają "duszę". Rajmund Duławski mocno wierzy, że kiedyś znajdzie szlachetny kamień. A może nie o kamienie tu chodzi, a o natchnienie?
W swoich wierszach poeta zasłania się podmiotem lirycznym, raz jest pielgrzymem, raz szamanem. Za szamanów uważa np. górali. Pięknie pisze o miłości i o Bogu, który wypełnia go całkowicie. "Jesienny pan" nie marnuje życia, cieszy się każdym dniem. Pasja wędrowania sprawia, że ma swoje miejsca na Ziemi. Rajmund Duławski ceni sobie również wizyty w dzikich Bieszczadach - regionie wolności - za wyjątkowy kontakt z nieskażoną naturą. Tam - jak mówi - doznaje się uczucia równowagi w życiu. Tej trochę dziewiczej krainie z wielką zalewą dedykował wiersz "Solina". Życie jest ścieżką - mówi poeta, wszyscy mamy własne, ważne ścieżki. A na tych ścieżkach napotykamy kamyki... Poeta uwielbia też morze, bo do życia potrzebuje śpiewu ich fal - zdradziła żona. Wiersze Rajmunda Edwarda Duławskiego: "Wędrówka", "Ścieżka" i "Widok z Pienin", które pokazały oblicze i wnętrze poety - zinterpretowała Maria Duławska.
Najbardziej, poza Zamościem, zachwyca go czeska Praga. Jest w jego pamięci stale, także w wierszach, może z powodu niedosytu z nią obcowania. Bezsprzecznie ukochanym miastem pozostaje Zamość. Jak podkreśla - to "perełka", w której się można zakochać tak, jak w pięknej kobiecie. Jego ulubionym miejscem na Starym Mieście jest ratusz i barokowe schody. Nidzie takiego nie widział. Zamość działa na niego wyjątkowo, urzeka, zachwyca i inspiruje i dlatego swojemu Miastu również poświęcił strofy, których mogliśmy wysłuchać w interpretacji Krystyny Rybińskiej-Smyk .
Rolę drugiego bohatera wieczoru przyjął na siebie muzyk, kompozytor i wykonawca, czyli Jerzy Burda jako muzyczny "jesienny pan". Marzyciel, zamościanin, genialna osobowość muzyczna w rozmowie z Marią Duławską mówił o swoich muzycznych korzeniach. Jerzy Burda wyrastał w atmosferze muzycznej - śpiewali matka i ojciec oraz dziadkowie, a wujek przygrywał na akordeonie. Pierwszy utwór skomponował mając 16 lat. Konsekwencją była nauka w Szkole Muzycznej w Zamościu, a później studia na Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi, ze specjalnością pedagogiczną.
Potem poniosło go w świat. Przy wsparciu kolegów ze studiów i Pagartu zawędrował do Wenezueli, do Maracaibo. Grał tam jako skrzypek w orkiestrze symfonicznej, pracował w szkole, udzielał prywatnych lekcji gry na fortepianie, występował w lokalach i hotelach. Szybko nauczył się języka hiszpańskiego i to przyspieszyło jego karierę.
Jego sukcesem, który jest powodem do dumy, jest fakt, że koncertował w prestiżowym Carnegie Hall w Nowym Yorku i w Kennedy Center w Waszyngtonie - podczas dwu i pół miesięcznego tournée ze swoją orkiestrą na trasie: Meksyk, Kanada, USA.
Jak podkreśla Jerzy Burda - była w nim potrzeba wędrówki po świcie i pozostawienia swojego śladu, pewnego rodzaju "kamyka". Ma nadzieję, że został tam zapamiętany przez słuchaczy jako Polak, który grał w Wenezueli, i że pozostawił w nich przeżycia duchowe i słuchowe. Zamojski muzyk wspomina również, że miał zagrać dla Jana Pawła II podczas jego pielgrzymki do Wenezueli. Wraz z orkiestrą przygotowywał się do koncertu przed Ojcem Świętym. Do koncertu jednak nie doszło z uwagi na fakt zagrożenia atakiem terrorystycznym ze strony słynnego zabójcy "Szakala".
Ten pobyt za oceanem to niewątpliwy sukces Jerzego Burdy, ponieważ muzycy marzą o takich występach. W roku 1986 powrócił do Państwowej Szkole Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Zamościu, gdzie pracuje nadal i spełnia się jako nauczyciel.
Na pytanie czy łatwo jest pisać muzykę - odpowiada, że to zależy od weny twórczej, czasem pisze ją od razu, czasem tekst razem z muzyką, a czasem - gdy pisanie nie idzie - poprawia, aż uzna kompozycję za satysfakcjonującą. Muzyk emanuje skromnością i łagodnością swojej postawy. Ceni sobie pracę ze zdolnymi uczniami, a także wspólnie realizowane projekty muzyczne, które inicjują jego uczniowie. Dla pięknej muzyki zawsze da się uwieść tym, którzy zapraszają go do wykonania recitali lub oprawy muzycznej spotkań kulturalnych.
W programie spotkania "Jesienne nuty i słowa" znalazły się utwory, które Jerzy Burda skomponował do tekstów Marii Duławskiej, co było sporym zaskoczeniem dla poetki. Ubolewał jedynie, że nie może akompaniować sobie na fortepianie. W jego wykonaniu mogliśmy wysłuchać utworów, takich jak: "Prośba", "Co tak naprawdę liczy się" oraz "Czasie czarodzieju". To teksty autorstwa Marii Duławskiej z muzyką Jerzego Burdy.
W dalszej części wieczoru Jerzy Burda zaśpiewał kolejne utwory, a wśród nich, między innymi: "Mały zagubiony człowiek" oraz "Jest miłość taka piękna". Piosenki niebanalne, ciekawie zaaranżowane, a przy tym pozostawiające w nas garść osobistych wrażeń i refleksji artysty muzyka - pozytywnie ustosunkowanego do świata i ludzi. Spotkanie z "jesienną nutą Jerzego Burdy i słowem Rajmunda Edwarda Duławskiego" było dobrym pomysłem na spędzenie wieczoru dla osób poszukujących wyciszenia, refleksji i ciekawej rozrywki. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2012-10-29 przeczytano: 13237 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|