|
Syberyjski bard zapraszaKiedy go zobaczyłam, czułam wewnętrznie, że już go widziałam na szklanym ekranie. Ma na swoim koncie role w polskich produkcjach filmowych: "Ekstradycja", "Boża podszewka", "Na dobre i na złe", "Quo vadis" "Plebania", "Lokatorzy", "Fala zbrodni", "Pensjonat pod Różą", "Kryminalni" i inne. Evgen Malinowski to również chłopak z gitarą. W Polsce mieszka od 1992, urodził się na Syberii, w rodzinie z tradycjami muzycznymi. W Rosji uzyskał wykształcenie dyrygenta orkiestry estradowej. Obecnie przygotowuje własne projekty muzyczne, jednym z nich jest "Syberyjski bard zaprasza". W repertuarze występów ballady rosyjskie - Wysocki, Rozenbaum i Okudżawa. 27 kwietnia br. dał rewelacyjny koncert w Corner Pub w Zamościu. Czy ktoś jeszcze śpiewa Wysockiego tak jak on... O swojej karierze artystycznej, o tym co myśli o Polsce i Rosji opowiada naszym Czytelnikom.
TM - Czy nie żal Panu Syberii?
Evgen Malinowski - Mieszkałem na Syberii.
TM - Ale czy Pan tęskni za nią. To z powodu dziadka Malinowskiego opuścił Pan Syberię i przyjechał do Polski, czy były inne powody tej decyzji?
Evgen Malinowski - Między innymi z powodu dziadka.
TM - A jak z tym dziadkiem było?
Evgen Malinowski - Z dziadkiem było bardzo dawno i bardzo dziwnie. Z tego co udało mi się dowiedzieć od rodziny, to dziadek przyjechał na Syberię za czasów cara z ekspedycją złotniczą zupełnie dobrowolnie. Wtedy jeździło się po złoto na Alaskę lub na Syberię. Wybuchła rewolucja październikowa w Rosji. Młodociana republika radziecka ogłosiła mojego dziadka przestępcą okradającą kraj i skazano go na dożywotnie mieszanie na Syberii. I dlatego stamtąd nigdy nie wrócił do Polski. Natomiast gdy umarł, mój ojciec miał zaledwie cztery lata i niewiele dotarło do świadomości mojego ojca o dziadku. Nie wiadomo z jakiej miejscowości pochodził dziadek.
TM - I zamarzył Pan o kraju przodka i przyjechał do Polski. Dlaczego? Były jakieś kontakty?
Evgen Malinowski - Nie, kontaktów żadnych nie było. To było jednorazowe i ostateczne postanowienie. Przyjechałem w 1992 roku ze wszystkimi rzeczami osobistymi i gitarami. Już wtedy wiedziałem, że przyjeżdżam nie rozejrzeć się, a przyjeżdżam na stałe. Żeby było precyzyjnie, wiedziałem, że wyjeżdżam na zawsze, ale czy do Polski na zawsze, to nie było jeszcze pewne.
TM - Mówi Pan bardzo dobrze po polsku. Gdzie się Pan nauczył języka polskiego?
Evgen Malinowski - Języka polskiego nauczyłem się w Polsce. Kiedy przyjechałem umiałem powiedzieć po polsku - dzień dobry, przepraszam. Nic więcej nie umiałem.
TM - Jak Pan zaczynał w Polsce, od razu od występów? Było łatwo?
Evgen Malinowski - Nie było łatwo. Wiele rzeczy musiałem robić, chociaż nie żałuję tego. Zawsze twierdziłem to, czego uczył mnie ojciec - praca to nie hańba i trzeba w życiu umieć i robić wszystko. Jeśli w życiu spotkasz się z taką sytuacją, trzeba umieć sobie poradzić w każdej sytuacji. Tak więc pracowałem na budowach, sprowadzałem samochody z Niemiec, handlowałem z Polakami i Rosjanami - różne rzeczy robiłem. Oczywiście cały czas gdzieś grałem w niszowych formacjach muzycznych w Polsce. Udzielałem się w ruchach młodzieżowych. Wszystkie jednak te zajęcia artystyczne nie dawały mi wystarczających dochodów by się utrzymać, więc musiałem robić inne rzeczy. Na scenie byłem jednak zawsze. Odkąd siebie pamiętam, w Rosji i w Polsce zawsze byłem na scenie. Zdarzało mi się pracować jako akustyk przy organizacji dużych koncertów plenerowych, także przy sprzęcie muzycznym.
TM - W jaki sposób trafił Pan na szklany ekran?
Evgen Malinowski - Na szklany ekran trafiłem niemalże od razu, po tym jak przyjechałem do Polski. To zdarzyło się już w końcówce 1993 r. Zagrałem w "Lazarusie" Krzysztofa Znussiego. To było przypadkowe obsadzenie mnie w roli. Po tym, nie wiem jak to się stało, posypały się propozycje jak z rękawa. Od tamtej pory grywam regularnie w przeróżnych filmach i serialach. Nie są to oczywiście role główne a nawet drugoplanowe - raczej trzecioplanowe role ale z tendencją na rozwój. Ostatnio udało mi się w dwóch odcinkach serialu "Pensjonat pod Różą" zagrać niemal główną postać. Chodziło o osobę, która przyjechała do Polski i chciała się tutaj osiedlić. Ja grałem takiego muzyka barda, który się zakochał w polskiej dziewczynie.
TM - Czyli zagrał Pan siebie?
Evgen Malinowski - Właściwie tak.
TM - A jak z tą dziewczyną?
Evgen Malinowski - Z tą dziewczyną było trochę inaczej. Film zawsze przewiduje jakieś odstępstwo od rzeczywistości dla dobra oglądalności.
TM - Ale jest ta dziewczyna?
Evgen Malinowski - Jest!
TM - Od początku pobytu w Polsce zamieszkał Pan w Warszawie?
Evgen Malinowski - Tak, mieszkam Warszawie. Chociaż zdarzyło mi się mieszkać w Trójmieście przez krótki czas. W międzyczasie mieszkałem kilkakrotnie w Kopenhadze, Amsterdamie i Berlinie, za każdym razem wracałem do Polski. I stwierdziłem, że słowiańskiej duszy nigdzie indziej nie da się spotkać poza Polską i Rosją, ewentualnie na Słowacji i w Czechach i może jeszcze na południu, gdzie jeszcze nie byłem. W Polsce jest bardzo dobry dla mnie klimat i zamierzam tutaj zostać na dłużej.
TM - Rozumiem, że tu nie chodzi o klimat pogodowy?
Evgen Malinowski - Oczywiście, że nie.
TM - Kiedy w styczniu tego roku rozmawiałam z Aloszą Awgiejewem, z pochodzenia Rosjaninem a z obywatelstwem polskim, powiedział wówczas, że Kraków to jest to jego miejsce na ziemi. Dla Pana Warszawa?
Evgen Malinowski - Tego bym nie powiedział. Przyznam się, że co prawda mieszkam w Warszawie i nawet ją lubię, ale nie powiedziałbym, że to artystyczne miasto. Jest to po prostu centrum, największa aglomeracja w Polsce, są tu skupione wszystkie źródła i wszystkie linki, które trzeba pociągnąć, żeby się wybić. Natomiast bardzo lubię Trójmiasto, bardzo lubię Kraków - miasto, gdzie nagrałem swoją pierwszą płytę. Kraków najczęściej i najcieplej przyjmował mnie. Ja nie wiążę swojej twórczości w Polsce z jakimś konkretnym miastem, po prostu z Polską wiążę swoją działalność artystyczną. Wszystko zawdzięczam Polsce, i jeśli mam powiedzieć gdzie lubię mieszkać to odpowiedź brzmi - lubię mieszkać w Polsce.
TM - Gdzie znajduje się uczelnia, która Pan ukończył?
Evgen Malinowski - To była Kiemierowska Akademia Sztuk i Kultury. Kiemierowo to miasto w którym się urodziłem, leży na Syberii. To duże miasto, prawie milion mieszkańców. Kiedyś za czasów związku radzieckiego było za mało nagłaśniane, tam produkowano sprzęt wojskowy. Nie każdy turysta mógł tam dotrzeć. Natomiast znane jest na świecie jako region Kusbas. Na moich studiach jest taki wydział - dyrygent orkiestry estradowej. Ja skończyłem ten wydział, ponieważ już wówczas miałem swoje postanowienie życiowe, że zwiąże się na całe życie z muzyką.
TM - Czy to talent odziedziczony w spadku?
Evgen Malinowski - Bardzo dobrze śpiewała moja mama. Ojciec znakomicie grał na gitarze i też śpiewał. Oni byli amatorami, muzykami ludowymi. Grało się w rodzinie, w towarzystwie, w Rosji grało się i śpiewało przez cały czas. Ludzie nie mieli żadnego muzycznego wykształcenia a znakomicie grali na bałałajce czy na harmonii. Brali instrumenty i zaczynali grać. Sami rozkładali na głosy, mogłoby się wydawać, że jest to wyreżyserowany i wyćwiczony utwór. Brało się to z korzeni, z duszy.
TM - Rodzice uszanowali Pana decyzję wyjazdu i pozostali na Syberii?
Evgen Malinowski - Tak. Tata niestety już nie żyje. Jest mama, mam brata i siostrę. Wszyscy są szczęśliwi tam.
TM - A Pan nie był?
Evgen Malinowski - Mnie nosiło. Musi być taki jeden odszczepieniec, musi pójść w świat, tak jak przed laty dziadek - i coś tam robić.
TM - Czy odwiedza Pan jeszcze Syberię?
Evgen Malinowski - Tak, bywam, chociaż z każdym rokiem rzadziej. Mam coraz więcej pracy, więcej jestem zaangażowany i więcej projektów udaje mi się realizować. Póki los daje mi takie możliwości - staram się nie odpuszczać.
TM - Jak podoba się Panu Zamość?
Evgen Malinowski - Bardzo ciepłe miasto - jeśli chodzi o klimat w znaczeniu przenośnym. Ciepło wspominam mój poprzedni przyjazd, kiedy widownia była wypełniona po brzegi i z trudem udało mi się zejść ze sceny, ponieważ niezliczoną ilość bisów musiałem zaśpiewać.
TM - Co jest w tej muzyce Wysockiego i Okudżawy, że tak chwyta za serce, Pana także?
Evgen Malinowski - Oni po prostu maja prawdę w swoich utworach, mają tą prawdę, której nam czasem brakuje, której szukamy. Często słysząc te słowa piosenki otwieramy dla siebie pewne wartości, których szukamy, a one tutaj są, jakby na dłoni. Trzeba tylko chcieć je dostrzec, zauważyć. Staram się po przez swoje doświadczenia życiowe i poglądy wybrać takie utwory by prowadzić dialog z publicznością, nawiązać nić porozumienia, przekazywać to, co uważam za słuszne w życiu.
TM - Miał Pan jakąś wiedzę o Polsce przed przyjazdem?
Evgen Malinowski - Nic nie wiedziałem. To był wyjazd w ciemno. Ja przyjechałem po pierwszych odwilżach. O wielu faktach związanych z II wojną światową dowiedziałem się tutaj w Polsce. Pojęcia nie miałem o Polsce.
TM - Co Pan teraz myśli o Polakach?
Evgen Malinowski - Słowianie. Słowianie. Tacy sami jak Rosjanie. I dziwię się i zachodzę w głowę, jak to się mogło stać, że Polacy są katolikami, a Rosjanie - prawosławnymi. Być może to daleko idący błąd historyczny. Chciałbym tylko, żeby ludzie bez względu na różnice układów politycznych i światopoglądów naszych przywódców znaleźli do siebie drogę porozumienia.
TM - Bardzo dziękuję za interesującą rozmowę i za wzruszający koncert.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2007-05-07 przeczytano: 6205 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|