www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w czwartek, 21 listopada 2024, w 326 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Janusza, Konrada, Reginy.
Listopadowe przysłowia: Święty Marcin po wodzie - Boże Narodzenie po lodzie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > W naszym mieście


- - - - POLECAMY - - - -




Za mało historii w tej historii

Nie wiem, jak dla Państwa, ale dla mnie najlepszym filmem dokumentalnym, jaki kiedykolwiek widziałem, jest "Defilada" Andrzeja Fidyka. To obraz genialny z kilku względów, nie tylko dlatego, że autorowi bezbłędnie udało się uchwycić istotę przekazu. Są zresztą ludzie, którzy twierdzą, że reżyser miał tu o tyle łatwo, iż nie musiał praktycznie nic robić. Wystarczyło wyprodukować coś na wzór typowej propagandówki północnokoreańskiej, bo wszędzie indziej tamtejsze obrazy będą odczytane zupełnie inaczej niż w samej Korei Północnej.

Coś w tym pewnie jest, ale film podoba mi się przede wszystkim ze względu na aktualność jego treści. Nie mam tu na myśli faktu, że reżim Kimów wciąż trzyma się dobrze. Chodzi mi raczej o to, że po 25 latach od nakręcenia dokumentu wciąż ogląda się go z takim samym napięciem. Właśnie to kryterium jest dla mnie podstawowym wyznacznikiem. Jeśli ono jest czymkolwiek zakłócone, wartość obrazu drastycznie spada.

Analogicznie wygląda sprawa z dokumentem historycznym. Tu powinno być o tyle łatwiej, że zazwyczaj opowiada się o rzeczach, które już się zdarzyły. Mają zatem swój koniec i nie trzeba sprawiać wrażenia, że niedługo wszystko się może raptownie zmienić. Elementy wychodzące w czasy współczesne niosą za sobą ryzyko wplątania się w rzeczy zwyczajnie niechciane, bo polityczne. Jeżeli zaś film opowiada o sprawach ważnych dla Narodu, a często bolesnych, trzeba szczególnie uważać. 15 marca w CKF "Stylowy" odbyła się prapremiera "historyczno-poetyckiego" obrazu autorstwa Lusi Ogińskiej "Pieśń o wypędzonych". Po jego obejrzeniu muszę przyznać, że poetka - jak sama mówi o sobie - nie poradziła sobie z tym zadaniem.

Na pewno ogromnym atutem filmu jest wyemitowanie bardzo obszernych wypowiedzi Dzieci Zamojszczyzny. Widzowie mogli usłyszeć, jak wyglądały wysiedlenia, ile ludzkich dramatów się wówczas rozegrało i jak wielkie okrucieństwo wykazywali Niemcy. Zatem udowodnienie, że 70 lat temu na naszych ziemiach rozegrał się prawdziwy zbiorowy dramat godny upamiętnienia i należnego szacunku wobec ofiar, nie sprawiło problemu Lusi Ogińskiej. Na tym jednak sukcesy obrazu w zasadzie się kończą.

Zacznę od wady najmniejszej, czyli stanowczo zbyt częstego pokazywania samej autorki. Chwilami nie bardzo było wiadomo kto jest głównym bohaterem filmu, bo co rusz kamera pokazywała Lusię Ogińską. Nie tylko rozmawiała ze świadkami tamtych wydarzeń, co jest akurat zrozumiałe, ale przewijała się też w całej masie sekwencji. Jej chód lub postój w czarnym płaszczu zapiętym po szyję, wpleciony w sceny nawiązujące do historii sprzed 70 lat (np. kroczenie dzieci po torze kolejowym) i opatrzony recytacją wierszy poetki, często mnie wręcz irytował. Zapewne jednak wiele osób na takie szczegóły nie zwróci uwagi, a może nawet zyskają one uznanie u odbiorców.

Ale trudno będzie znaleźć autorce uznanie szerszego gremium za elementy, które raczej mało mają wspólnego z kwestią upamiętnienia dziejów Dzieci Zamojszczyzny. Otóż film ma przekaz antyniemiecki w odniesieniu do obecnych czasów. Nie, proszę nie mówić, że jest inaczej i że Lusi Ogińskiej chodziło tylko o pokazanie prawdy, że Niemcy gloryfikują tzw. "wypędzonych", a nasz rząd ani nie stara się z tym walczyć, ani nie głosi, że prawdziwe wypędzenia odbywały się właśnie w naszym regionie. W tych sprawach mogę się z autorką zgodzić. Tyle, że... tego rodzaju twierdzenia wykraczają poza film dokumentalny, nawet jeśli nazwiemy go "historyczno-poetyckim".

Powtórzę to, co napisałem na początku tego tekstu - dobry dokument ogląda się z takim samym zainteresowaniem zarówno świeżo po nakręceniu, jak i po latach. A tego filmu nie będzie się dało oglądać po latach, bo stanie się dla widza niezrozumiały. Padają w nim konkretne zarzuty wobec konkretnych osób z obecnej władzy (które zresztą nie przeznaczyły na to dzieło żadnych środków). Czy jednak za 10 lat ci ludzie będą w tym samym miejscu, co teraz? Czy wtedy młodzież pojmie co właściwie zarzuca się np. facetowi, który już nie będzie prezydentem, tylko emerytem? Albo kobiecie, która teraz jest ministrem edukacji, a za dekadę będzie zapewne na dużo niższym stanowisku? Takimi zabiegami autorka zrobiła bohaterom swego filmu potworną krzywdę, bo zdeprecjonowała ich przeżycia wtłaczając je w obecną politykę.

Jeszcze jedna rzecz. Chodzi mi o przedstawiony w filmie wywiad autorki z Marcinem Zamoyskim (którego nazwiska zresztą nie napisano poprawnie). Na początku rozmowa dotyczyła rodziców prezydenta Zamościa, którzy uratowali ok. pół tysiąca Dzieci Zamojszczyzny. Tu wszystko przebiegło gładko, ale dla pani Ogińskiej to było za mało. Zmieniając styl prowadzenia spotkania na właściwy Monice Olejnik, nagle zaczęła zasypywać prezydenta pytaniami o obecną politykę Polski i Niemiec, czyniąc swego rozmówcę reprezentantem dzisiejszej władzy centralnej. Marcin Zamoyski musiał m.in. tłumaczyć się za Radosława Sikorskiego, który parę miesięcy temu powiedział, że Niemcy powinny odgrywać wiodącą rolę w Unii Europejskiej. Po co to było? Kwestię intencji autorki pozostawiam Państwu. Powiem tyle, że choć nie jestem entuzjastą prezydentury Marcina Zamoyskiego, zrobiło mi się go autentycznie żal. A byli też tacy, którzy salę kinową opuścili przed czasem.

Po pokazie, w trakcie spotkania "przy kawie i herbacie", Lusia Ogińska dała upust swoim emocjom. Odpowiadając na zarzuty jednej z uczestniczek projekcji o antyniemiecki wymiar filmu, stwierdziła, że "mentalność niemiecka nie zmieniła się od czasów krzyżackich". Nie wiem, nie badałem. Widzę jednak, że taka postawa pani poetki znacząco wpłynęła na powstałe dzieło, czyniąc je na dłuższą metę historycznie mało użytecznym.


autor / źródło: Robert Marchwiany
dodano: 2013-03-21 przeczytano: 6084 razy.












- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet