|
Rzecz o Profesorze Jerzym Kowalczyku - Zamość to jest część mojego życia i też niemała część mojego dorobku naukowego - przyznaje zafascynowany naszym miastem historyk sztuki, prof. Jerzy Kowalczyk, który związał się z Grodem Hetmańskim od czasów doktoratu z końca lat 50. XX wieku.
Wielka postać polskiej sztuki, kultury i nauki, wybitnie zasłużona dla Zamościa, sławiąca nasze miasto w kraju i poza granicami. Autor ponad 400 publikacji, ponad 80 poświęcił Zamościowi i Zamoyskim, bibliofil, rysownik, człowiek o wspaniałym uroku, inwencji, energii i niezwykle pracowity - prof. Jerzy Kowalczyk będzie szóstą osobą uhonorowaną tablicą pamiątkową w zamojskiej Alei Sław.
Zaplanowana na 17 maja 2013 r. uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej z odciskami butów prof. Jerzego Kowalczyka w ulicy Grodzkiej jest znakomitą okazją aby przywołać sylwetkę naukowca oddanego naszemu miastu. Skłania także do przybliżenia związków profesora z Zamościem oraz jego dokonań naukowych na rzecz "idealnego miasta", które odkrył dla nauki i turystyki, które odkrył także dla nas, zamościan.
Dzieciństwo na Lubelszczyźnie
Urodził się w 1930 r. w Goraju, w powiecie biłgorajskim jako szóste dziecko Antoniny z d. Olszak i Józefa Kowalczyków. Ojciec ukończył warszawskie Konserwatorium. Jego pierwszą pracą był etat organisty w Kolegiacie Zamojskiej. Matka ukończyła szkołę krawiecką. Jak wspomina Profesor - w domu pełno było szablonów i rysunków ze szkoły krawieckiej.
Józef Kowalczyk jako organista diecezji lubelskiej przepracował 60 lat. Zmiana pracy ojca powodowała przeniesienie się całej rodziny. Starszy brat pana Profesora, wykazujący duże zdolności artystyczne, zginął na wojnie w 1939 r. Po panu Jerzym na świat przyszła młodsza o rok siostra, a dwanaście lat później urodził się najmłodszy brat Jan. Rodzice pana Profesora pochodzili z Baranowa nad Wieprzem, a ich korzenie sięgają do Żyrzyna koło Puław. Profesorowi udało się odszukać w księgach parafialnych i archiwach dzieje swoich przodków aż do końca wieku XVIII. Z Goraja rodzina przeniosła się do Chodla, potem - najdłużej - bo przez 27 lat państwo Kowalczykowie mieszkali w Potoku Wielkim. Pod koniec życia rodzice profesora mieszkali w Niemcach koło Lublina.
Historia sztuki zamiast architektury
Do 1944 r. prof. Jerzy Kowalczyk uczęszczał do szkoły powszechnej. Potem przez 6 lat byłem uczniem gimnazjum im. S. Staszica i liceum im. Zamoyskich w Lublinie. Często odwiedzał ojca w pracy. Z tego czasu zachował piękną fotografię ojca grającego na organach. Kościoły robiły na nim duże wrażenie, ponieważ od zawsze interesował się zabytkami. Przemierzał Lubelszczyznę rowerem i piechotą. Zwiedzał, fotografował i rysował. Doskonale pamięta jak dokumentował Kaplicę Lwowską fundacji Zamoyskich, zbudowaną na planie trójkąta, z niesłychaną formą rozwiązania dachowego. Kalenica była pozioma, wobec tego forma dachu była niezwykła. Bardzo go to zafascynowało więc kaplicę utrwalił na kliszy. Z tamtych czasów zachował także kolekcję swoich odręcznych rysunków.
Postanowił zdać maturę matematyczną, ponieważ planował studiować architekturę. Niestety, doszło do konfliktu ideologicznego - Profesor stanął w obronie usuwanego ze szkoły księdza prefekta. Do tego był synem organisty. To sprawiło, że otrzymał "wilczy bilet".
Pan Profesor zdawał na architekturę na Politechnikę Warszawską. Nie został jednak przyjęty ze względów politycznych. Wybrał studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które kontynuował na Uniwersytecie Warszawskim. I chociaż bardzo chciał studiować architekturę, skończyło się na historii architektury. Jak podkreśla prof. Kowalczyk - na dobrą sprawę jest historykiem architektury.
Najpierw była fascynacja Kolegiatą
W 1955 r. ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim i pozostał na uczelni jako pracownik naukowy. Dwa lata później rozpoczął pisanie pracy doktorskiej o Kolegiacie w Zamościu. Dawniej Kolegiata, dzisiaj Katedra urzekła profesora pięknem architektury i znakomitym detalem. Prowadząc badania świątyni rozszyfrował jej program symboliczno-ideowy, na który wcześniej nikt nie zwrócił uwagi.
Nagrodzoną pracę doktorską obronił w 1963 r. Jego badanie okazało się prekursorskie i uważane jest dotąd za modelową monografię architektoniczną. Od "Kolegiaty Zamojskiej", wydanej drukiem w 1968 r., zaczęła się wielka fascynacja Profesora Zamościem i Zamojszczyzną. Sukces naukowy profesor zawdzięcza również swojej ogromnej pracowitości. Obecnie pracuje nad II wydaniem "Kolegiaty". Sądzi, że być może jeszcze w tym roku zakończy monografię, która zostanie wzbogacona o nowe odkrycia, m.in. o kruchtę w kształcie łuku triumfalnego, a także woluty, które podpierają korpus nawy, przywrócone dzięki ostatnim pracom konserwatorskim. Pan Profesor z dumą zauważa, że bryła Katedry po rekonstrukcji i renowacji jest wspanialsza. Uznaje, że jej wygląd zewnętrzny został przywrócony, a uroda Katedry urosła za sprawą badań przeprowadzonych w ostatnich latach.
Zamoyski skazany na sukces
Prof. Jerzy Kowalczyk znaczną cześć życia naukowego poświęcił fundatorowi Zamościa, Janowi Zamoyskiemu. - Miałem takie szczęście, że zainteresowałem się Zamościem, ale też zainteresowałem się Janem Zamoyskim. To coś niesłychanego. Wszystko co wyszło spod ręki hetmana Jana Zamoyskiego to miało format wielkości. Na temat Jana Zamoyskiego napisałem kilkadziesiąt publikacji, książki. Za ciekawą uznaję książkę "W kręgu kultury dworu Jana Zamoyskiego" (1980 r.) - mówi historyk sztuki.
Zapytany - czy Jan Zamoyski był skazany na sukces z powodu urodzenia, wykształcenia - profesor odpowiada, że to był naprawdę wielki człowiek. Kto wie, czy nie był, wśród Polaków XVI wieku, człowiekiem najbardziej wykształconym i oczytanym, dysponującym wspaniałą biblioteką. - Hetman gromadził stare książki, był bibliofilem. Po zajęciu Połocka zabrał kodeksy rękopiśmienne i do Zamościa przywiózł. To był człowiek o olbrzymiej wiedzy, a niezależnie od tego, był znakomitym dowódcą i politykiem. Był też człowiekiem kultury. Wreszcie - założycielem miasta, akademii i fundatorem wspaniałej katedry. Wszystko to co wielkie związane jest z Janem Zamoyskim. I na tym polega jego fenomen - ocenia prof. Kowalczyk.
Na pytanie o wady Zamoyskiego, m.in. dumę i zachłanność na majątek - prof. Kowalczyk odpowiada, że zachłanność na majątek fundatora Zamościa była w pewien sposób uzasadniona, ponieważ uważał on, zgodnie z zasadami, że aby mieć pozycję w Polsce to trzeba być człowiekiem bogatym. Gromadził, powiększał swoje dobra, aż wreszcie założył Ordynację Zamoyską, czyli państwo w państwie.
Przewodnik dla przewodników i turystów
Prof. Jerzy Kowalczyk jest autorem przewodnika "Zamość". Pierwsze wydanie ukazało się w 1975 r., dwa lata później II, a III - w 1995 r., o łącznym nakładzie 40 tys. egzemplarzy, który dzisiaj jest już dokumentem. Otrzymując propozycję napisania go, sądził, że dysponując opublikowanymi artykułami, książkami i jest w stanie napisać przewodnik w ciągu dwóch miesięcy. Pracował dwa lata, ponieważ poznawał miasto "od podszewki". Otrzymanym od prezydenta samochodem objeżdżał wszystkie przedmieścia, całe Miasto.
Wydawnictwo będące podstawowym źródłem informacji o Zamościu dla przewodników i turystów wzbogacają rysunki zabytków wykonane przez autora. - Oczywiście, że ja się trochę przyczyniłem, że Zamość stał się znany w Europie. Kiedyś odwiedziła miasto delegacja historyków europejskich, którzy zachwycili się Zamościem, Kolegiatą. Napisałem książki o Kolegiacie i o Zamościu ale nie ma wydania obcojęzycznego. Żeby Zamość wypromować to muszą być wydawnictwa w obcych językach - podkreśla pan Profesor.
Między Padwą a Zamościem
W 1983 r. prof. Jerzy Kowalczyk został profesorem, a od 1992 r. profesorem zwyczajnym. Współpraca z ośrodkami naukowymi we Włoszech oraz działalność naukowa procentowała setkami publikacji. Profesor sławił Zamość w Polsce i poza granicami.
- Ja mam duży dorobek naukowy. Moja bibliografia liczy 400 publikacji naukowych. Mogę śmiało powiedzieć, że mało który człowiek sztuki ma tak liczny dorobek naukowy jak ja. Tak mi się te tematy prac układały, jedna po drugiej. Oczywiście - Zamość to jest moja "perełka". Księga pamiątkowa, jaką otrzymałem od przyjaciół, została zatytułowana "Między Padwą a Zamościem", dlatego, że zajmuję się sprawami relacji polsko-włoskich. Jestem we Włoszech członkiem różnych towarzystw. Posiadam włoską nagrodę naukową. Muszę powiedzieć, że mam ciekawe życie pod tym względem - mówi prof. Kowalczyk.
Na pytanie czy słusznie przyjęło się nazywać Zamość "Padwą Północy" - Profesor odpowiada, że porównanie jest miłe, ale są różnice, bo Padwa jest miastem jeszcze o rodowodzie antycznym, o bogatej architekturze od średniowiecza. Owszem, w Padwie są domy podcieniowe, wzdłuż jednej, dwóch ulic, a u nas podcienia otaczają cały wspaniały plac. Następnie prof. Kowalczyk dodaje - takiego rynku nie ma nigdzie. To może dlatego, że projektujący Zamość architekt Bernardo Morando pochodził z Padwy. To nazwisko pojawia się nie tylko w Padwie ale i w Wenecji, ale tylko w Padwie natrafiłem na rodzinę Morando z imieniem Bernardo. Powiedziano mi, że to tradycja imienia w rodzinie. Tak więc w archiwum w Padwie trafiłem na ślad Morandów, z których pochodził nasz architekt.
Wspólne dzieła dla Zamościa
Bardzo dobre kontakty utrzymywał prof. Kowalczyk z ostatnim ordynatem Janem Tomaszem Zamoyskim. - To był bardzo serdeczny i mądry człowiek. Myśmy we dwóch trochę rzeczy zrobili. Organizacja Muzeum Sakralnego przy Kolegiacie to nasze wspólne dzieło. a także słynna wystawa o Zamościu na Zamku Królewskim w Warszawie - przywołuje wspomnienia Profesor, uczestniczący - w zakończonej w 1980 r. - wielkiej akcji odrestaurowania Zamościa.
Panowie działali również wspólnie na rzecz wpisania Zamościa na Listę UNESCO. Z tej okazji prof. Kowalczyk napisał po włosku książeczkę "La citta ideale". Zrobiła ona wrażenie na Włochu, członku międzynarodowej komisji, która decydowała o wpisaniu miasta na Listę Światowego Dziedzictwa. - Mogę powiedzieć, że ta włoska wersja publikacji przyczyniła się, m. in. do wpisania Zamościa na Listę UNESCO. Dzięki moim pomiarom, ściągniętym z Moskwy, udało się przywrócić bryłę kościoła reformatów i kościoła klarysek. Mogę powiedzieć, że Zamość trochę mi zawdzięcza - zauważa prof. Kowalczyk, i dodaje - Trzeba hołubić swoją małą ojczyznę. Dla mnie taką małą ojczyzną jest Lubelszczyzna, a szczególnie Zamość, najwspanialsze miasto renesansowe w Europie. Włosi, choć stworzyli teorię architektury, nie wznieśli żadnego tak wspaniałego miasta jak Zamość. Co do tego jestem przekonany, bo ja znam architekturę europejską. Nie ma drugiego Zamościa.
Vivat Professor!
Parafrazując słowa holenderskiego humanisty J. Dousa (1598 r.) wypowiedziane o fundatorze Janie Zamoyskim - można powiedzieć: Nic jednakowoż nie świadczy bardziej o jego, prof. Jerzego Kowalczyka, miłości do Zamościa, jak jego praca naukowa, którą poświęcił naszemu Miastu. W ten sposób pozostawia pan Profesor pamiątkę, "od piramid i pomników trwalszą", nie tylko w Polsce, ale w całej Europie sławną.
Można także przywołać słowa ulubieńca prof. Jerzego Kowalczyka - hetmana i kanclerza Jana Zamoyskiego i jego wyznanie wiary w naukę, zawarte w słynnej "Odezwie do Polaków" na otwarcie Akademii Zamojskiej w 1594 r., i odnieść je do znakomitego naukowca, który mógłby powiedzieć: Skorom się przekonał, iż nic życiu bardziej pożytecznem, bardziej upragnionem nie jest jak Nauka i Cnota, gdym się przeświadczył, że ni Cnoty, ni Sławy bez umiejętności nauki dostąpić nie można, cały poświęciłem się naukom i badaniu Zamościa i Zamojszczyzny.
Prof. Jerzy Kowalczyk bez wahania przyznaje, że Zamość skradł mu serce, a praca naukowa/badawcza stała się sensem jego życia. Zasmakował w niej i pozostaje jej wierny do dzisiaj, z korzyścią dla sławy "idealnego miasta" Zamościa. To uczyniło go człowiekiem spełnionym i szczęśliwym. Vivat Professor! autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2013-05-11 przeczytano: 12663 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|