|
Tylkomiks i Edward Lutczyn w BWARysunki Edwarda Lutczyna, czyli dobry żart, dla dorosłych i dzieci, oparty na grze słów i żartach językowych zaprezentowano w Biurze Wystaw Artystycznych Galeria Zamojska. Wernisaż wystawy "Tylkomiks" odbył się z udziałem znanego plastyka, twórcy rysunków satyrycznych i ilustratora (18.10.).
Wystawa komiksów to owoc udziału artysty w ubiegłorocznym Festiwalu Sztuki, zorganizowanym w ramach jubileuszu 45-lecia Galerii Zamojskiej, kiedy to interdyscyplinarne przedsięwzięcie, ze szlachetnym przesłaniem, uświetnił gość honorowy Edward Lutczyn.
Wybitnego grafika i rysownika powitał Jerzy Tyburski, dyrektor BWA. - Rezultatem nawiązanej współpracy jest indywidualna wystawa Edwarda Lutczyna w naszej Galerii pn. "Tylkomiks" - oczywiście to gra słów. Prace składają się z bardzo poważnego dorobku jakim jest dział związany z komiksem - jeśli chodzi o twórczość mistrza - powiedział dyrektor Tyburski. Jak uzupełnił - początkowe studia artysty na AGH "nie wypaliły", ponieważ nie dawały wyobrażenia o potężnym talencie Edwarda Lutczyna. Zaczął bardzo dużo rysować a efekty tych prac były bardzo piękne.
Tu rozpoczęła się wyliczanka, czym to jeszcze zajmuje się mistrz rysunku satyrycznego. A mianowicie: projektowaniem graficznym, projektowaniem okładek, pocztówek. Warto dodać, że związany był z legendarnymi czasopismami: "Przekrój", "Szpilki", "Jazz". Współpracował z wieloma magazynami, takimi jak "Gazeta Wyborcza", "Playboy", "Reader's Digest", "Świerszczyk", "Wiedza i Życie". Rysował również w programie telewizyjnym "Butik". Jest autorem dwóch komiksów opublikowanych w magazynie "Relax". W latach 70. prace Lutczyna regularnie ukazywały się w satyrycznym zachodnioniemieckim magazynie "Pardon". Zilustrował ponad 130 książek dla dzieci, m.in. "Małpę w kąpieli" Aleksandra Fredry i "Kolędę myszki" Agnieszki Osieckiej.
Mistrz Lutczyn miał mocne wejście, jak przystało na człowieka, który żyje "z żartu" - poinstruował fotografów jak powinni zrobić zdjęcie anturium, które otrzymał przyjmując gratulacje i podziękowania od BWA. Komentarz - co zrozumiałe - wzbudził ogólną radość obecnych.
- Mój nieżyjący już przyjaciel, poeta, autor tekstów - Jonasz Kofta podczas takich okazji zwykł był mawiać: "Wzruszenie nie pozwala mi ściskać was za gardła". Bardzo dziękuję za tak liczne przybycie i zapraszam do obejrzenia tych paru prac. To jest tylko maleńki procent z kilkunastu tysięcy zrealizowanych rysunków. Rozrzut dyscyplin był duży: znaki graficzne, plakaty, pocztówki, scenografia teatralna, programy telewizyjne, logotypy, etc. Zapraszam do obejrzenia tego fragmentu mojej twórczości jaką jest komiks i historyjki obrazkowe - z tego jestem najmniej znany, a tego - jak państwo widzą - było dużo. Debiutowałem w 1971 r., więc miałem trochę czasu, żeby się nauczyć rysowania, i ciągle się uczę, i ciągle się uczę... , i coraz lepiej - mam nadzieję, to mi wychodzi, zwłaszcza, że nie mam wykształcenia plastycznego, więc robię co mogę, żeby udawać, że potrafię rysować - żartował w najlepsze Edward Lutczyn.
Potem przyszła kolej na zaplanowana niespodziankę artystyczną. Nie obeszło się bez anegdoty dopasowanej do sytuacji, kiedy wybitny gość stwierdził, że jest zaskoczony ustawionymi sztalugami zaopatrzonymi w karton i słynne, nieodłączne markery Lutczyna. - Była taka anegdotka o wyborze I sekretarza KC. Oczywiście został wybrany ten co trzeba. Nowy sekretarz wyciągnął karteczkę z małej kieszonki i oczytał: "Zaskoczony niespodziewanym wyborem".
Jak przystało na wybitnego rysownika postanowił utrwalić swoją obecność w BWA rodzajem konkursu, czyli rysunkiem połączonym z zagadką. Warunkiem wygrania było odgadnięcie zagadki, co nagrodzone zostanie wykonanym rysunkiem. Rysunek powstawał w kilka minut, ale jak dodał Edward Lutczyn - ilustracja książkowa zabiera artyście około tygodnia, a dokładnie 18 godzin dziennie razy siedem dni. Tyle trwa przeciętnie wykonanie ilustracji, która później znajdzie się w książce.
Wśród publiczności napięcie rosło. Na rozłożony na sztalugach karton skierowano obiektywy aparatów fotograficznych i kamery, aby utrwalić słynnego rysownika w akcji. Ale zanim Edward Lutczyn sięgnął po kultowy czarny marker..., wcześniej odebrał z rąk Jerzego Tyburskiego List, jaki Prezydent Zamościa Marcin Zamoyski skierował do artysty. Po jego odczytaniu - rysownik przystąpił do czynu, tzw. "Lud - czynu", na wernisażu żart udzielał się wszystkim.
Najpierw powstało nakrycie głowy - kapelusz z trzema piórkami, charakterystyczny dla myśliwych, ale rozwiązanie zagadki nie było takie proste. Potem jako żywo - bałwan, grubiutki i ładniutki - pucułowaty, jak spora część bohaterów rysunków Lutczyna. Ale to nie był zwykły bałwan. Pod pachą trzymał kołczan ze strzałami, a w ręku łuk. Oprócz tego, jak zaznaczył rysownik - jest zimno, lód, czyli chłód. Dało się słyszeć cichą podpowiedzieć osoby z kręgów około artystycznych, że to "Robin Hood", oczywiście w wersji zimowej. I tak rzeczywiście było - "Robin chłód" - to prawidłowa odpowiedź rysunkowej zagadki. W finale konkursu trzeba się było wykazać się wiedzą na temat: Skąd pochodził szeryf, wróg Robina Hooda? Oczywiście z Nottingham. To była niezwykle interesująca zabawa z rysunkową zagadką.
Już w nastroju dobrego humoru oglądano znakomite rysunki i odczytywano dymki na dziełach zaprezentowanych na wystawie w BWA. Trudno je opowiadać, trzeba jej po prostu oglądać i dobrze się bawić. Żart jest inteligentny, a wiec przyjemność tym większa dla widza. Pokazane rysunki pochodzą ze zbiorów: m.in. "Narysuj mnie tato", "O dziatkach i dziadkach", "Czarna seria", "Czarna seryjka dla dzieci", "Jak po sznurku", "To tylko żart" i "Rysunki różne, kwadratowe i podłużne". Zapewniam, że świat humoru i wyobraźni Edwarda Lutczyna zaspokoi różnorodne gusta artystyczne i intelektualne. Wybitnie polecam ponurakom. Nie mam wątpliwości, że podziękują artyście, którego prace wywołują uśmiech, refleksję i milsze spojrzenie na życie. Rysunkowe żarty artysty nie zawsze są do końca grzeczne, zdarzają się też frywolne albo politycznie niepoprawne. Jednak wszystkie trzymają dobry poziom i przywołują uśmiech na twarzy oglądającego.
Wystawa Edward Lutczyn "Tylkomiks" w BWA Galeria Zamojska potrwa do 30 listopada br.
* * *
Edward Lutczyn urodził się 8 czerwca 1947 r. w Heppenheim pod Frankfurtem nad Menem w Niemczech. Studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Rysował od dziecka, studia na AGH wybrał ze względu na mamę, która chciała, by miał konkretny zawód i dobrą posadę. W wieku ośmiu lat wygrał konkurs tygodnika "Płomyczek". Debiutował w 1971 r. w "Szpilkach".
Projektował plakaty teatralne, filmowe i reklamowe, znaki graficzne (jest m.in. twórcą logo zespołu "Perfekt"), okładki płyt, pocztówki, kalendarze, znaczki pocztowe, a także animowane czołówki programów telewizyjnych. Projektował scenografię i kostiumy do teatrów dramatycznych, m.in. Teatru im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, Teatru Syrena i Teatru Komedia w Warszawie, Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru Miniatura w Gdańsku. Współpracował też z teatrami lalkowymi. Przez szereg lat wykonywał oprawę graficzną Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie.
Zaprojektował postaci do pełnometrażowego filmu rysunkowego "Dawid i Sandy", a także dekoracje i postacie do animowanego serialu "Czarodziej Oz" dla łódzkiej wytwórni Semafor. Dla poznańskiego Studia Filmów Animowanych wykonał projekty plastyczne do serialu "Erdal, Kiwi i Buwi". Artysta plastyk o charakterystycznej, bardzo rozpoznawalnej kresce bawi dzieci i rozwesela, nieco rubasznie starszych. Jest wielokrotnym laureatem złotej, srebrnej i brązowej Szpilki. Edward Lutczyn miał ponad 60 wystaw indywidualnych, brał udział w ponad 120 wystawach zbiorowych.
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Janusz Zimon dodano: 2013-10-21 przeczytano: 6131 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|