|
Obietnice Winnicjusza Borowskiego w Synagodze"Dzieło sztuki jest obecne nie w myślach tylko w uczuciach, jest bardziej symbolem niż bezpośrednim opisaniem rzeczywistości". /Hubert Read/
Taka definicja sztuki jest najbardziej bliska Winnicjuszowi Borowskiemu znanemu artyście zamojskiemu. Skąd to wiemy? Artysta pisze o sobie w katalogu "Malarstwo" z okazji najnowszej wystawy "Bramy nadziei". Zaprezentowane prace powstały w latach 2004 - 2006 i po raz pierwszy artysta pokazał je światu w Muzeum w Łowiczu przy mocy sprawczej Fundacji Promocji Polskiej Sztuki Współczesnej im. Z. R. Artymowskich. Dlaczego to budzi nasze emocje? Bo każdy rodzaj sztuki ma w sobie ogromne właściwości emocjonalne. Bo jak mówi Winnicjusz Borowski - emocje są tą częścią wyrażanych uczuć, która jest bezpośrednim inspiratorem aktu twórczego. I jeszcze dlaczego o tym piszemy? Bo twórca pokazał swoje prace w nietuzinkowym miejscu - pokazał je w zamojskiej synagodze. Także dlatego, że wiele nimi obiecuje!
Wystawę można oglądać od miesiąca. Czy łatwo ją zrozumieć. Może tak, może nie. A może to nie o to tylko chodzi? Zresztą, czy wszystko można zrozumieć? A czy malarstwo w ogóle można zrozumieć? Oczywiście ciekawi nas co artysta chciał wyrazić stosując takie a nie inne środki, formę, kolory, motyw?
Zadanie poznania przesłania twórcy wystawy "Bramy nadziei" ułatwia katalog i znakomita recenzja Beaty Kubiszyn - Puki. Można także zapytać artystę - potrzebna odrobina szczęścia - aby spotkać go w miejscu ekspozycji.
Ja zapytałam Krzysztofa Żmijewskiego, turystę z Warszawy, z którym zwiedzałam synagogę i wystawę: Jak odczytuje obrazy Borowskiego? Tak z zaskoczenia, bez przygotowania do odbioru sztuki.
"Dyscypliną jest tu geometria. Geometrycznie jest tu cały czas ten sam obraz, a wariacje są od strony koloru, tam są bardzo różne kolory, różne tonacje, różne nasycenia. Pamiętam taki jeden obraz po prawej stronie, taki bardzo w jaskrawych kolorach, a pośrodku taki bardzo stonowany, można powiedzieć wyciemniony pastel - jeśli cos takiego istnieje. Widać, że artysta bawi się tym kolorem - ale cały czas w jednej dyscyplinie geometrycznej. To jest niezwykle rzadkie. Ja sobie nie przypominam czegoś takiego. Przy czym ja nie uważam za sztukę malowania za sztukę na przemian czarnych i białych kwadracików, albo cyferek "1,2,3,4? - to dla mnie nie jest sztuka . Tu widać, że tu jest cos więcej niż tylko powielany pomysł, coś się dzieje."
Ten powielany pomysł czy temat to "brama" - moje wtrącenie.
"Tutaj jak pani ogląda te "bramy" to one są inne, one mają jedna dyscyplinę formy w sensie geometrii, ale mają całkowitą swobodę w sensie koloru. Inni malarze malowali inaczej, narzucali sobie pewna dyscyplinę w tonacji i w ramach tej tonacji malowali różne rzeczy. Jak się zobaczy Goghena - to widać - Van Goghena - przedstawienia są różne a tonacja jedna; tu jest jeden temat a różna kolorystyka".
A teraz sedno sprawy - ten temat to powielanie bramy, która jest motywem przewodnim obrazów Winnicjusza Borowskiego. Autorka recenzji stwierdza autoratywnie - to brama do nowego tysiąclecia i do nowego etapu twórczości artysty. Artyście ta brama ma posłużyć jako odgrodzenie się od zalewu tandety i pospolitości, jego i widza. Ta brama jest historią o poszukiwaniu przez artystę nowych pryncypiów, może nawet idealnego świata, który może roztaczać się za nią. Z jednej strony bramy to co minęło, z drugiej to coś nieodgadnionego, nowe - całe bogactwo świata przyszłego. Tajemnica i obietnica!
Autorka recenzji podaje przykłady wielu bram/łuków triumfalnych z prawidłowym skojarzeniem - początku i końca - obietnicy nowego i kresu starego. Dla nas może trochę odległych geograficznie ale zrozumiałych. Mnie na myśl przychodzą bliższe nam przykłady: chociażby Stara Brama Lwowska i inskrypcja łacińska Jana Zamoyskiego - fundatora Zamościa, którą w wolnym przekładzie można zinterpretować - "miasto jest wolne od złego ducha i szatana" - obietnica nowego, wiecznego, szczęśliwego miasta. I jeszcze jeden przykład łuku - Łuku Triumfalnego na Cmentarzu Orląt Lwowskich we Lwowie i inskrypcji - "Mortui sunt et liberi vivamus" - "Umarli, abyśmy wolni żyli".
Dwie obietnice, dwie obietnice ważkie w dziejach - pierwsza mieszkańców Zamościa, druga mieszkańców Lwowa. Wielka magia bram. To chyba także o to chodzi, by pielęgnować mroki dziejów. A może to tylko chodzi o przekraczanie barier? Tych do spełnienia i osobistego szczęścia? Takich prostych, codziennych, by oswoić rzeczywistość, by nauczyć się w niej poruszać, rozpoznać właściwą drogę?
Co tak naprawdę artysta chciał nam powiedzieć? I do tego jeszcze w synagodze? Mija czas, a dzieło zrejestrowało i nadal wyraża emocje artysty - emocje pozytywne - wielką obietnicę!
Śpieszmy się "Bramy nadziei" nie są otwarte wiecznie. Już samo przekroczenie drzwi babińca synagogi zamojskiej jest przekroczeniem pewnego rodzaju bramy. Jakiej? Bardzo ważnej, do poznania, poznania dzieła artysty, jego tajemnicy, jego "duszy w dziele zaklętej". I jeszcze jednej bramy - do świata sztuki. Patrzeć, rozumieć i interpretować - sztuka i artysta obiecuje tak wiele...Wystarczy przekroczyć bramę - czytaj - próg synagogi zamojskiej.
autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2007-06-04 przeczytano: 14544 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|