|
Syn swego ojca, Matthew Tyrmand w Zamościu- Chciałby mieć w swoim portfolio akcje "Polska" - powiedział Matthew Tyrmand, syn znakomitego polskiego pisarza i publicysty, popularyzatora jazzu w Polsce podczas autorskiego spotkania, promującego książkę "Jestem Tyrmand, syn Leopolda" w Browarze Zamość, które poprowadził Tomasz Kotliński, tłumacz języka angielskiego (1.12.).
Leopold Tyrmand, postać owiana legendą, ikona polskiego świata artystycznego lat pięćdziesiątych XX wieku - 15 marca 1965 roku opuścił Polskę, via Izrael, gdzie odwiedził matkę - 20 stycznia 1966 roku na pokładzie greckiego statku - autor między innymi "Złego", "Dziennika 54" dobił do portu w Nowym Jorku.
Polska miała dla niego gorzki smak. W swoisty sposób go bolała. Mówił o tym. Miał żal do swojej ojczyzny, która nie pozwalała mu pisać, jak chciał i potrafił. Ostateczne rozstanie spowodowała decyzja, że nie wydrukują jego najnowszej książki - "Życia towarzyskiego i uczuciowego" - podaje za Mary Ellen Tyrmand Agata Tuszyńska w książce "Romans amerykański". I przywołuje dalsze wspomnienia o Leopoldzie Tyrmandzie. "Opowiadał mi o ostatnich latach w Polsce, o dojmującym poczuciu zamknięcia, szczególnie wtedy, gdy odmówiono mu wydania paszportu. Nie musiał wyjeżdżać, ale fakt, że nie mógł, zależny był od dokumentu, którego zdobycie graniczyło z cudem, potęgował jego niepokój i wściekłość. Jakby od tego kawałka papieru zależał jego twórczy los".
W Stanach Zjednoczonych Leopold Tyrmand żył, pracował i pisał z sukcesem w języku angielskim do swojej śmierci w 1985 r. Z małżeństwa z trzecią żoną Mary Fox miał bliźnięta: Rebeccę i Matthew. Tyrmand, którego cenzura PRL postanowiła wykreślić ze świadomości Polaków, po tym jak wyemigrował z kraju, powoli wraca w pejzaż literatury polskiej, teraz także za sprawą syna.
"Nie zaprzeczam, że jestem Żydówką, ale ta przynależność nie wzbogaca mojego życia. Dla dzieci żydowskie pochodzenie znaczy jeszcze mniej. Kiedy ich o to zapytać, odpowiadają: "Jesteśmy Polakami". A o ojcu mówią: "Był polskim pisarzem". I są z tego dumni. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby mój syn zdecydował się wychować dzieci po katolicku - podkreśla w "Romansie amerykańskim Mary Ellen Tyrmand.
Mając trzydzieści lat Matthew Tyrmand (ur. 1981), otrzymawszy polskie obywatelstwo i paszport, przyjechał do Polski. Nie ma tutaj żadnej rodziny. Bliscy ojca zostali zamordowani przez Niemców w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku. Jak czytamy w książce napisanej we współpracy z Kamilą Sypniewską - nie jest to sentymentalna opowieść ze zbiorem anegdot o sławnym ojcu, bo go nie znał. Miał zaledwie 4 lata kiedy nagle zmarł na zawał serca. Teraz szuka śladów ojca w opowieściach mamy, rodziny, w jego książkach, w Polsce i sobie. Przede wszystkim jest to książka o chłopcu wychowanym przez kobiety, który postanowił spełnić amerykański sen. Sen, w który tak mocno wierzył jego ojciec.
Multimedialna prezentacja przygotowana przez Tomasza Kotlińskiego i Matthew Tyrmanda posłużyła przybliżeniu sylwetki bohatera autorskiego spotkania. - Warszawa to odpowiednie miejsce na ziemi - mówi w filmie syn Leopolda Tyrmanda, który uważał stolice kraju za najpiękniejsze miasto na świecie. Dodaje między innymi: metro macie fenomenalne, ale źle zarządzane. Ale - co cię nie zabije, to cię wzmocni! - przywołuje znana maksymę.
Syn swojego ojca
- Polska to interesujące doświadczenie. Odwiedziłem Polskę sześć razy. Odkrywanie swojego ojca jest bardzo interesujące - mówi Tyrmand junior. Gdy na peronie w Warszawie zobaczył młodego chłopaka czytającego "Złego" Leopolda Tyrmanda i w rozmowie z nim przyznał, że jest synem autora - zobaczył niedowierzające spojrzenie. Pozazdrościł mu, że zna jego ojca bardziej niż on sam. Wówczas, w czerwcu 2012 roku, stwierdził, że czas napisać książkę, o sobie, o ojcu, o swoich spotkaniach z Polską i nowych doświadczeniach.
Otrzymał obywatelstwo polskie zanim zaczął się publicznie udzielać. Przyznaje, że nazwisko Tyrmand otwiera wiele drzwi. Sam stara się wyważać swoje opinie, chociaż charakter odziedziczony po ojcu to przeciwstawność nieśmiałości. Czy pamięta ojca? Niewiele. Miał tylko 4 lata gdy ojciec zmarł nagle podczas pierwszych wspólnych wakacji. Leopold Tyrmand w chwili śmierci miał 65 lat. Mama Matthew jest 27 lat młodsza od nieżyjącego ojca Matthew.
Dwa wspomnienia
Gość spotkania przywołuje dwa bardzo silne wspomnienie związane z ojcem. To znaczący poziom powagi jaki panował gdy ojciec oglądał w telewizji wiadomości o wydarzeniach we Wschodniej Europie i Polsce (lata 1981 - 1982). Wraz z siostrą bliźniaczką przestawali hałasować chociaż niewiele z tego rozumieli bo mieli po 2,3 lata.
Drugie wspomnienie to sobotnie wyjścia do sklepu na zakupy. Jak podaje - ojciec zachowywał się jak dziecko wybierając kilka rodzajów soku pomarańczowego. Wtedy nie rozumiał dlaczego jest to tak ważne dla ojca. Dopiero gdy poznał życie w PRL-u - zrozumiał.
Brooklyn jest coś mi winny
Kiedy zmarł niespodziewanie ojciec - pozostali bez środków do życia. Leopold Tyrmand nie zabezpieczył rodziny polisą. Z Rockford, gdzie mieli swój dom, przeprowadzili się na Brooklyn. Wtedy nie doceniał tego miejsca, teraz wie, że każda narodowość ma tu swoje korzenie. Po spędzonym tam dziecińskie postanowił wydostać się z miejsca zamieszkałego przez klasę robotniczą. Teraz mieszka na Manhattanie. Szkoła średnia na Brooklynie, licząca 4 tys. uczniów to interesujące zjawisko. Uczęszczali do niej na równi z Amerykanami: Azjaci, czarni Amerykanie, Żydzi, Meksykanie.
Chicago - wietrzne miasto
Tu łapał wiatr w żagle. Matthew Tyrmand postanowił pójść na studia jak najdalej od domu, jak najdalej od Nowego Yorku, które to miasto ocenia jako prowincjonalne. Wybrał Chicago - ważne centrum edukacji. Chciał otrzymać prestiżowe wykształcenie. Tu mieści się także duża giełda i centrum finansowe, pozwalające na zdobycie pracy. To "wietrzne" miasto stało się dla niego drugim domem, odwiedza je parę razy w roku. Bohater wieczoru rekomenduje - jedźcie do Chicago!
Kariera na Wall Street
Po skończonych studiach w Chicago Matthew, po trwającej rok rekrutacji, podjął pracę na Wall Street. Jeszcze będąc w szkole średniej pracował dla firmy z Wall Street. Na studiach ekonomicznych doskonale wiedział co chce robić w przyszłości. Po kilku latach odszedł jednak z Wall Street, bo nie chciał przehandlować życia za darmo. Poza tym, na swój pierwszy milion nieco się spóźnił, bo jak czytamy w książce - nie ma już wolnego rynku.
Chopin wita Was
Pierwsze akordy, albo pierwsze kroki syna Tyrmanda w Polsce to lotnisko im. F. Chopina. Ciągle pamięta ten pierwszy raz i pierwszy dzień w Warszawie. szary dzień, klimat jak w Chicago. Zanim jednak wszedł do budynku odpraw - poczuł silną emocję. Nie spodziewał się, że poczuje cos tak ważnego widząc miejsce skąd pochodził ojciec. W ciągu 14 miesięcy odwiedził Polskę 6 razy. Dobrze poznał cały kraj. Odwiedził najważniejsze miasta i miejsca.
Szukając korzeni
Poznanie Polski i miejsc związanych z ojcem oraz jego rodziną zawdzięcza polskim znajomym. Na cmentarz, gdzie spoczywa pradziadek nie trafiłby, gdyby nie pomoc. Zapewne bez pomocy Polaków nie dostałby do budynku YMCA, gdzie w latach 1946-55 mieszkał jego ojciec. Miał okazję obejrzenia pokoju, jak mówi rozmiaru większej szafy, gdzie Leopold Tyrmand napisał kultowy "Dziennik 54", opisując czasy komuni8zmu w Polsce. Tam poczuł biedę i desperację, w jakiej przyszło żyć ojcu.
Ciąg dalszy nastąpi
Napisana we współpracy z Kamilą Sypniewską książka "Jestem Tyrmand, syn Leopolda" zawiera dziesięć rozdziałów. Jak komentuje tłumacz Tomasz Kotliński - dorzuciliśmy rozdział 11, czyli c.d.n.
Na pytanie czy Tyrmand junior zamierza pisać kolejne książki - odpowiada, że ma nadzieję, że nie. Uważa, że bycie zaangażowanym to większa wartość. Zwolennik wolnej gospodarki bacznie przygląda się gospodarce w Polsce, także reformie funduszu emerytalnego OFE. Jako analityk finansowy z Wall Street pracował z Leszkiem Balcerowiczem, pisał o implikacjach gospodarczych w naszym kraju, podkreślając, że Polska zrobiła dużo rzeczy poprawnych. Świadczy o tym 15 lat wzrostu.
Mówienie o rzeczach niepopularnych nie przysparza młodemu Tyrmandowi przyjaciół w Polsce. Ale w tym przypadku, podobnie jak ojciec, mówi to, w co wierzy. Uważa, że to absolutna zbrodnia co się dzieje w Polsce z OFE.
Jazz łączy Tyrmandów
Matthew Tyrmand, także podobnie jak ojciec, lubi jazz, szczególnie jazz l. 40-tych XX wieku. Ostatnio był gościem festiwalu jazzowego. Był na scenie i zrobił to dla ojca, dla którego jazz był kontestacją tego co niósł PRL. Swobodę wypowiedzi literackiej pisarz wykorzystał do popularyzowania swojej pasji. Stał się propagatorem i głównym liderem ruchu jazzowego powstającego w Polsce. Organizował koncerty i festiwale, publikował teksty promujące ten gatunek muzyki.
Na pytanie z sali - czy spotkał ludzi, którzy znali ojca, a szczególnie przedstawicieli środowiska warszawskiej bohemy - odpowiada, że jedynie kilku, z tej prostej przyczyny, że gdyby ojciec żył liczyłby sobie 93 lata. Za to umówiony jest na spotkanie z Barbarą Hoff, drugą żoną ojca.
"Zły" ma się dobrze
Wiosna br. reżyser Xawery Żuławski zapowiedział, że jego praca skupia się nad filmową wersją szalenie popularnej powieści Leopolda Tyrmanda pt. "Zły". Określona mianem kultowej i uznana za rodzimy kryminału wszech czasów jest niecodzienną intrygą Warszawy lat 50-tych. Tajemniczy bohater występuje sam przeciwko kryminalnemu półświatkowi stolicy zaledwie powstającej z gruzów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to film wejdzie na ekrany już w 2014 r.
Matthew Tyrmand pytany był także czy oglądał i jak ocenia spektakl na podstawie książki ojca "Zły". Odpowiadał, że trudno w pełni ocenić trwający dwie godziny spektakl oparty na 700 stronicowej książce. Nie zna co prawda strony intranetowej poświęconej tej znakomitej powieści, ale planuje stworzenie aplikacji mobilnej z mapą miejsc, gdzie rozgrywa się akcja super kryminału. Moda na Tyrmanda powraca w dobrym stylu.
Uparty jak Tyrmand
"Kiedy matka jest wściekła, mówi, że jestem tak samo jak on przeświadczony o słuszności swojego zdania, tak samo uparty i tak samo przekonany o swojej niezniszczalności" - dowiadujemy się z książki prezentującej Matthew Tyrmanda.
Jak dodaje Tyrmand junior - to co chciałby podkreślić uwypuklić mówiąc o ojcu - to nie tylko jego kolorowe skarpetki i miłość do jazzu i kobiet. Przede wszystkim należał chyba do najbardziej upartych ludzi na świecie, bo tylko tak uparta osoba mogła pisać w sposób tak jednoznacznie nieprzejednany i płacić za to wysoką cenę - brak pracy, głód, brak zgody cenzury na wydanie książek.
Sytuacja z Polski powtórzyła się w Stanach, kiedy nie zgodził się z ówczesną ideologią i kursem Ameryki w stronę socjalizmu. Popierających socjalizm nazywał "kawiorowymi" komunistami. Tyrmand stał się wyznawcą wartości konserwatywnych, piętnującym tendencje lewicowe. Oburzała go skrajna liberalność Stanów Zjednoczonych, które oskarżał o deprawowanie wszelkich wartości. Były miłośnik Ameryki coraz bardziej zaostrzał swoje poglądy. "Przybyłem do Ameryki, aby bronić jej przed nią samą" - mawiał.
Czas młodych, czas Polski
Matthew Tyrmand jest zdania, że młode polskie pokolenie jest bardziej inspirujące niż w Stanach Zjednoczonych. Młodzi Polacy są bardziej świadomi historii kraju i pochodzenia. Większa jest też w nich identyfikacja narodowościowa niż ich amerykańskich rówieśników.
Jak podkreśla - krzywa wzrostu w USA osiągnęła najwyższy punkt, imperium jest w stanie upadku. Polskę widzi optymistycznie. Jego zdaniem w Polsce przydałoby się zagonić polityków do roboty to jakość życia poprawi się zdecydowanie w ciągu 6 lat. Podaje trzy rzeczy, na które narzekają Polacy: drogi, koleje i niskie płace. Te obszary powinny być wyznaczone jako cel działania. Jak patrzy na Polskę to już widzi poprawę. Mówić językiem z Wall Street - chce być właścicielem pakietu akcji "Polska".
Na pytanie o polski antysemityzm - odpowiada: antysemityzm jest obecny we wszystkich krajach. Amerykanów poruszających ten temat zaprasza słowami: Pojedzcie sami i zobaczcie.
Pytanie do ojca
Matthew Tyrmand gdyby mógł zapytać ojca to zadałby mu jedno pytanie: Czy kiedykolwiek by się złamał w latach 40-tych, 50-tych, kiedy nie miał pracy, środków do życia i napisał tak jak oczekiwałyby tego władze PRL-u?
Od matki wie, że ojciec zwykł mówić, tracąc w Stanach pozycję z powodu swoich poglądów: Nie dałem się pobić nazistom, nie dałem się komunistom, to i amerykańskim radykałom też się nie dam. Po śmierci pisarza w 1985 r. jego filozofia wywarła duży wpływ na myślenie polityczne w Ameryce.
* * *
Matthew Tyrmand przyjechał do Zamościa na zaproszenie Bartłomieja Litwajtisa z Browaru Zamość.
Matthew Tyrmand, Kamila Sypniewska, "Jestem Tyrmand, syn Leopolda", Wydawnictwo Znak, Kraków 2013, s. 250. Książkę poleca Księgarnia im. B. Leśmiana w Zamościu
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2013-12-05 przeczytano: 4658 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|