|
O kombatanctwie krwiodawcówBardzo lubię chodzić na obrady komisji zamojskiej Rady Miasta. Pisałem zresztą, że dzieje się na nich często więcej niż podczas sesji plenarnych. A ponieważ nierzadko jestem tam jedynym dziennikarzem (ewentualnie razem z panią Magdą Lempert-Ciećwierz z "Echa Roztocza"), czuję się wręcz wyjątkowo w roli jednoosobowej widowni. Nie inaczej było w przypadku poniedziałkowego posiedzenia Komisji Samorządu i Porządku Publicznego, które trwało aż dwie i pół godziny.
Zacznę od końca zebrania, czyli od nawiązania do zdarzeń sprzed miesiąca, kiedy to na sesji głównej gromy zewsząd spadały na dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich, Annę Muszyńską, za złe przygotowanie miasta do sezonu zimowego. Choć śniegi stopniały i raczej już na tak długo nie wrócą, to w poniedziałek miałem dalszy ciąg przedstawienia, choć kompletnie w drugą stronę. Tym razem radni (np. Joanna Budzyńska) oraz przewodniczący zarządów osiedli (np. Bolesław Kornaś) z obrzydzeniem wypowiadali się o tamtych wydarzeniach. Podkreślali swój ogromny wstyd za kolegów i koleżanki, którzy tak ochoczo rzucili się na panią dyrektor ZDG, bo przecież "takie sprawy powinno się załatwiać na naszej komisji" (poniekąd słusznie, bo przypominam, że na jej poprzednim posiedzeniu Anna Muszyńska została nawet pochwalona), a "ludzie spod Hrubieszowa mieli ze śniegiem jeszcze gorzej". Szczególnie dostało się - akurat w tym momencie nieobecnej - radnej Marcie Pfeifer, która podczas sesji głosiła najostrzejsze wypowiedzi. Dyrektor Muszyńska otrzymała serdeczne przeprosiny, które oczywiście przyjęła. I w takich właśnie okolicznościach przyrody zakończył się ostatni w tej kadencji RM "zamojski kryzys zimowy".
Wcześniej jednak pod lupę trafił projekt uchwały o planowanych zmianach cen biletów Miejskiego Zakładu Komunikacji. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie są to zmiany bolesne dla pasażerów. Wedle prezesa, Jarosława Maluhy, sytuacja przedsiębiorstwa jest już na tyle dobra, że teraz można się skupić na innych działaniach niż podwyżki. I rzeczywiście widać pewien postęp, bo choć ceny biletów jednorazowych pozostają bez zmian, to tanieją - w granicach 5-10 proc. - bilety okresowe imienne oraz okresowe imienne sieciowe. Oprócz tego rozszerzony zostanie katalog osób uprawnionych do korzystania z ulg przejazdowych, jak choćby o studentów starszych niż 26 lat, co wynika z nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Niespodziewanie sporo kontrowersji wzbudził jednak zapis oznaczony jako §5. pkt 1 lit. l, który do osób uprawnionych do darmowych przejazdów doliczył grono nazwane: "czynni honorowi dawcy krwi, którzy oddali 20 i więcej litrów krwi metodą konwencjonalną lub 80 litrów i więcej metodą plazmaferezy, przy czym za honorowego dawcę krwi uznaje się osobę, która w ostatnim roku poprzedzającym wydanie biletu (identyfikatora wydanego przez Miejski Zakład Komunikacji Spółka z o.o. w Zamościu) oddała krew co najmniej trzykrotnie".
Zastrzeżenia zgłosił radny Leszek Łuczka. Powiedział, że ograniczenie tej grupy jedynie do czynnych krwiodawców jest krzywdzące dla tych, którzy oddali dużo więcej krwi niż podaje powyższy przepis, ale nie mogą już tego kontynuować, gdyż zachorowali. Przytoczył przykład własnej osoby: "Oddałem 70 litrów krwi i chciałem dobić przynajmniej do tych 100 litrów, ale od pięciu lat choruję na cukrzycę i krwiodawcą już być nie mogę". Wspomniał też o innych ograniczeniach, z jakimi muszą zmagać się dawcy, jak choćby wyjazdy zagraniczne, które uniemożliwiają oddawanie krwi przez pół roku po powrocie do kraju. Na ile to prawda nie wiem, ale Leszek Łuczka wyglądał na człowieka, który wie co mówi.
Radny ze zrozumieniem się nie spotkał. Prezes Maluha oświadczył, że wspomniany przepis stanowi rozwiązanie, jakie przyjęto w Toruniu, a on sam najchętniej w ogóle nie rozszerzałby katalogu osób uprawnionych do ulgowych przejazdów. "Z naszych obliczeń wynika, że już ulga dla czynnych krwiodawców kosztować nas będzie 80-100 tys. zł" - głosił szef MZK. Wtórował mu Bolesław Kornaś, przewodniczący Zarządu Osiedla Majdan, który stwierdził, że "osoba chora otrzymuje rentę, więc na tej podstawie ma ulgi na przejazdy". Uściślając - od dłuższego czasu już prawo do 50-procentowej zniżki mają w Zamościu tylko renciści w wieku co najmniej 55 lat, a renty z powodu cukrzycy przyznaje się raczej rzadko.
Jarosław Maluha nie dodał ile kosztowałoby przewoźnika rozszerzenie tego katalogu o wszystkich honorowych dawców, którzy oddali ponad 20 litrów krwi. Nie znalazła też poparcia propozycja radnego Łuczki, aby ten próg podnieść do 30 litrów, ale bez konieczności pozostawania czynnym krwiodawcą. Podały za to argumenty, że trzeba promować czynne oddawanie krwi, a tym, co ją wcześniej oddawali, to po prostu za to chwała i cześć.
Leszek Łuczka nie należy do grupy moich ulubionych radnych, ale żal mnie ogarnął, gdy obserwowałem jego starcie z praktycznie całą salą Consulatus. Przyszła mi wtedy do głowy pewna analogia. Otóż wśród uprawnionych do korzystania z ulgi rzędu 50 proc. na przejazdy autobusami MZK są m.in. "kombatanci na podstawie ważnej legitymacji lub zaświadczenia o uprawnieniach wydanych przez Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych". Pomijam już fakt, że z roku na rok zapis ten dotyczy coraz mniejszej grupy osób, bo one albo wkraczają w wiek upoważniający do innych ulg, albo już ich po prostu na tym świecie nie ma. Stosując jednak argumenty, z jakimi starł się radny Łuczka, doszedłem do wniosku, że w zasadzie kombatantów można byłoby tej ulgi spokojnie pozbawić. Wszak gdybyśmy teraz stanęli w obliczu konfliktu zbrojnego, to oni już by w obronie kraju nie pomogli.
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2014-02-20 przeczytano: 3477 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|