|
Tajemnice i zagadki Akademii ZamojskiejWykład wygłoszony przez dr Bogdana Szyszkę podczas spotkania "Regionaliści" w Civitas Christiana.
Była trzecią wyższą uczelnią w kraju, a jej powstanie uważane jest za znaczące wydarzenie w historii polskiej nauki. Akademia Zamojska, czynna w latach 1594-1784, miała wypełnić misję wyznaczoną jej przez fundatora Jana Zamoyskiego słowami: "Takie są Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Losy Akademii i jej siedziby nadal budzą ogromne zainteresowanie.
Czy Jan Zamoyski miał doktorat?
Rok 1560. W Bychawie odbywa się synod kalwiński. Przyjechał młody Jan wraz z ojcem Stanisławem Zamoyskim. Modli się, wygłasza przemówienie. Jest uznany za bardzo zdolnego młodzieńca, który planuje wyjechać na studia do Strasburga, Paryża i Padwy. Ale są pewne nieścisłości. Historycy nie mają jednolitego poglądu. Zachował się list, w którym Jan pisał do Radziwiłła: "Kiedy miałem lat 13 wyjechałem do Strasburga". Być może wyjechał, być może był dwa razy w Strasburgu. Ale tam studiów nie podjął. Mając 13 lat, nie znał na tyle łaciny i greki, żeby sobie poradzić w gimnazjum humanistycznym, gdzie podstawą była łacina i greka. Nie dowiemy się jak było, bo spłonęły metryki studentów słynnego gimnazjum Jana Sturma.
Druga nieścisłość, a może zagadka: Czy młody Jan studiował na Sorbonie? Zamoyski podaje profesorów, których wykładów słuchał, ale oni w tym czasie nie wykładali na Sorbonie, tylko w Colegium Royal. Kolejny etap, który uczynił go mężem stanu i dyplomatą. Padwa i uniwersytet prawników. Podjął tam studia, został rektorem, dał się poznać jako człowiek bardzo zdolny, uporządkował podstawy prawne Akademii Padewskiej Uniwersytetu Prawników. Doceniony został przez Senat Republiki Weneckiej specjalnym pismem do sekretarza królewskiego Piotra Myszkowskiego. We wszystkich opracowaniach międzywojennych i późniejszych mamy informację, że z Padwy wrócił z tytułem doktora "obojga praw". Otóż, nie wrócił z tytułem! Wrócił jako autor "O senacie rzymskim. Księgi dwie", ale bez tytułu doktora. Prof. Jerzy Kowalczyk, wielki autorytet w sprawach Zamościa nie wierzył, więc napisał do swojego przyjaciela we Włoszech, aby sprawdził. Sprawdził - nie ma Zamoyskiego ani w wykazie dekretów, ani w wykazie doktorów prawa.
Jan Zamoyski powraca do kraju i rozpoczyna działalność polityczną. Należy podkreślić, że kiedy został rektorem Akademii Padewskiej to nie był biednym studentem, ponieważ ta funkcja była społeczna, bez gratyfikacji, więc należało mieć swoje pieniądze na różne wydatki. Wkład w jego karierę miał ojciec, ponieważ od dziecka przygotowywał syna do tej funkcji. Żeby zostać politykiem i dyplomatą potrzebne było wykształcenie i poparcie.
Stróż "krwi i prawa"
Po powrocie ze studiów Jan Zamoyski zajmuje się żupami solnymi, wyjeżdża do Lwowa, potem porządkuje archiwum koronne. Na sejmie lekcyjnym szlachta domaga się od przyszłego króla reformy szkolnictwa wyższego, nad którym zwierzchność miałaby władza państwowa. Ta epoka nazwana jest Batory-Zamoyski. Kariera Jana Zamoyskiego w Rzeczypospolitej jest błyskawiczna i olśniewająca: 33 lata - kanclerz, 37 - hetman, czyli jest stróżem "krwi i prawa" - jak pisał Słowacki. Rozdaje stanowiska, decyduje w sprawach państwowych. Jest pierwszą osobą po królu, a może przed królem. Miał trudny charakter, mógł być nawet przed królem, nie był osobą łatwą we współżyciu, w kontaktach międzyludzkich. Może w tym także wyrażała się jego wielkość.
W latach 1587-1588 rozpoczynają się próby reformy szkolnictwa. Zamoyski zawsze doceniał szkolnictwo wyższe. Wiedział, że poprawa państwa, doskonalenie jego instytucji, budowanie demokracji może nastąpić poprzez edukację. - To edukacja jest początkiem uszczęśliwienia narodu - pisał Stanisław Staszic. To będzie miało odbicie w dokumentach o starania otwarcia Akademii.
Tylko uczelni brak
W Krakowie podejmowana jest próba reformy Akademii Krakowskiej. A co się dzieje w Zamościu? Przełom XVI i XVII w. to dobry okres dla rozwoju miasta. Morandówka jest już gotowa, potem kolejne kamienice. Budowana jest rezydencja i twierdza. Napływają różne narodowości: Ormianie, Grecy, Żydzi, Szkoci, Niemcy, Rusini, Węgrzy, Włosi. Kilkanaście narodowości. Ogłaszane są przywileje. Budowane są świątynie, które stają się ozdobą miasta, ale nie ma jeszcze szkoły. Jest malutka szkółka przy kościele św. Krzyża na Nowym Mieście i ks. Herbest, bardzo mądry duchowny, z dużym doświadczeniem pedagogicznym. Studiował w Akademii Lubrańskiego, tam napisał przewodnik do nauczania filozofii stoickiej. Jego brat był kaznodzieją w Katedrze Wawelskiej.
Szkółka zostaje przeniesiona do miasta, do kamienicy. Równolegle trwają prace nad budową szkoły wyższej oraz tworzeniem gimnazjum. Sebastian Klonowic, poeta łaciński, otrzymał od Jana Zamoyskiego zadanie, dom i pobory, którymi powinien się kontentować. Gimnazjum nie zaspokajało ambicji wielkiego kanclerza. Nie wyszła próba reformy Akademii Krakowskiej z powodu braku zgody profesury Akademii, głównie katedry filozofii i nawet król i kanclerz nie potrafił przełamać tego oporu. Druga myśl, równie piękna, a kanclerz przeniósł ją z Paryża - to była myśl tworzenia Colegium Regium, czyli szkoły królewskiej, która kształciłaby senatorów, posłów, dyplomatów. Tutaj też były przeszkody i nie wyrażono zgody na tworzenie akademii królewskiej.
Zgoła chciałbym mieć scholar civilis
W kancelarii królewskiej było wielu ciekawych ludzi, m.in. Stanisław Górka, który uczył kanclerza dyplomacji oraz ks. prepozyt Kapituły Miechowskiej Bronisław Ługowski. Ks. Ługowski miał pieniądze i chciał zrobić coś dobrego dla Polski i Rusi, czyli chciał powołać fundację akademii, choć działały już dwa uniwersytety: w Krakowie i Wilnie. Ale ks. prałat Ługowski, zwany "wesołym proboszczem" z powodu dużego poczucia humoru - postawił warunek: wyłożę 1500 florenów i 4 wsie, ale proszę w zamian biskupstwo przemyskie. Procedury trwały tak długo, że zanim otrzymał to biskupstwo - zmarł. Fundacja nie powstała.
Wtedy kanclerz Zamoyski postanawia, w mieście swoim Zamościu, uformować akademię. Jest rok 1580. Jan Zamoyski pisze do sekretarza nuncjusza apostolskiego J. A. Caligariego: "Zgoła chciałbym mieć scholar civilis, z której wychodziliby mądrzy dla Boga i chwały Rzeczypospolitej", czyli chciałby mieć szkołę wychowania obywatelskiego. To jest początek procesu tworzenia wyższej szkoły w Zamościu. Pomimo tego, że zajęty był sprawami wojskowymi, pod Pskowem, w Wigilię Bożego Narodzenia roku 1581, pisze do biskupa płockiego Piotra następujący list: "Wśród różnych trosk, jakie mnie nękają, mam też tę troskę o świątynię, którą wznoszę w moim mieście na chwałę Bożą (Kolegiatę) i o to seminarium (Akademię)".
Rzeczypospolitej sługa
W roku 1594 kanclerz zwraca się z prośbą do papieża Klemensa VIII, byłego nuncjusza apostolskiego w Polsce, o powołanie w Zamościu Akademii. Proces przebiegł szybko. Papież bullą zatwierdził Akademię Zamojską. Docenił zasługi Jana Zamoyskiego dla Kościoła, dla państwa, jego patriotyzm i postawę religijną jako katolika. Papież napisał, że będzie to uczelnia trzywydziałowa: prawo, filozofia i medycyna. Ale nie ma czwartego wydziału. Bo czymże jest uniwersytet? Od średniowiecza na uniwersum składała się: filozofia - wiedza o człowieku, ale i teologia - wiedza o Bogu. Te dwa kierunki dają wiedzę na świat i na integralnego człowieka. Papież napisał, że eryguje uczelnię, która będzie miała prawo nadawania doktoratów, promowania notariuszy, co było nowością i tylko w Zamościu kształcono notariuszy, bakałarzy, magistrów, doktorów, a wszystkich określano mianem profesorów. Jan Zamoyski uzasadniał swoją prośbę tzw. połączeniem spraw kościelnych ze sprawami edukacji. Kolegiata i Akademia miały stanowić integralną całość. Kanonicy mieli być profesorami Akademii. Zwierzchność nad Akademią miał sprawować biskup chełmski.
Kanclerz nie odrzucił tego, z pokorą przyjął, ale nie wprowadził w życie. Mamy zagadkę, dlaczego nie wprowadził? Nie wprowadził, bo chciał mieć wpływ na wszystko. Jak powiedział: Sam przepiszę program, sam wybiorę profesorów. Sam miał całą wizję, koncepcję szkoły. To miała być inna szkoła, szkoła wychowania obywatelskiego. Obserwował masy szlacheckie, drobną szlachtę, która w 80 proc. była analfabetami, co z czasem doprowadziło do upadku Rzeczypospolitej. Widział, że nie jest taka patriotyczna i należy ja kształcić w tym duchu: Bóg i Ojczyzna. Najkrócej mówiąc - ideał wychowawczy absolwenta Akademii to człowiek wykształcony. Jest napisane: człowiek uczony, szlachetnie myślący, Rzeczypospolitej sługa.
Gdzie było to Hippeum?
Problem drugi byli profesorowie. Będąc we Lwowie, dzięki protekcji prof. Sokołowskiego, poznaje Szymona Szymonowica. To człowiek wykształcony, światły, z pochodzenia Ormianin, poeta łaciński obracający się w kręgu wybitnych lwowian: Zimorowica i bp Grzegorza z Sanoka. Szymonowic werbuje mu pierwszych profesorów, młodych magistrów i doktorów. Potem jedzie do Krakowa. Jest mu łatwiej ponieważ jest absolwentem Akademii Krakowskiej. Były problemy, ale udało mu się skłonić: filozofa Adama Burskiego, który był w tym czasie rektorem szkoły katedralnej we Lwowie, Szymona Birkowskiego, filologa, medyka, który był rektorem szkoły w Bieczu, następnie Melchiora Stefanowicza (Plac Stefanidesa - to nazwisko łacińskie pierwszego rektor Akademii, ale mało komu znane, bo nie uczymy się łaciny).
Jest trzech profesorów i trzeba budować miasteczko akademickie. Tutaj są same zagadki. Gdzie było to Hippeum? Budowano duże, monumentalne stajnie w XVI w. Etymologicznie nazwa pochodzi od jeźdźca, rycerza. Skoro Vanozzi, który odwiedzał Zamość, widział tam piękne konie: tureckie, neapolitańskie, i inne, więc zapewne stajnie były piękne. Według różnych autorów były bliżej pałacu. Nie wiadomo czy w miejscu budynku mieszkalnego (zachowany na nim orzeł z koroną), czy bliżej Akademii. Są różne hipotezy. To zagadka, na którą trudno znaleźć odpowiedź. Zespół prof. Zina z doc. Grabskim, z Kadłuczką, z Maciejem Bonawenturą Pawlickim kopał i badał teren w l. 60-tych, szukając śladów Hippeum (Marsowe stajnie - hippea przekształcono w siedzibę Muz). Prof. Zin mówił, że w Polsce nie budowano, tylko przebudowywano. Twierdził, że to jedno ze skrzydeł, bo Zamoyski był oszczędnym i dobrym gospodarzem, więc raczej nie burzył, aby budować od nowa. Wykorzystano mury i dalej budowano zamknięty obwód, tak jak kolegia jezuickie. Później, w r. 1985 PKZ odkopały studnię na dziedzińcu, ale też nie stwierdzono,w którym miejscu było Hippeum.
Akademia ogłasza się Europie
Miasto Zamość to 25 ha. W tej przestrzeni Akademia początkowo zajmowała 2 kamienice, później 3. Były też mieszkania profesorów, a Szymonowic pisał w liście do kanclerza, że to "umysły piękne, szlachetne, twórcze", już po pozyskaniu profesorów. Chyba jednak nie było za dobrze, bo w kolejnym liście pisze, że "szpary są tak duże w ścianach, że jak pada deszcz, to woda przenika do środka". Prof. Burski, filozof, stoik, najwybitniejszy z wykładowców - prosi kanclerza o większe pobory, bo nie ma z czego żyć. Ożenił się i wszyscy się z niego śmieją, że nie potrafi utrzymać rodziny. Pisał też do żony kanclerza, żeby się zlitowała, bo jak on umrze, to żona jego pójdzie żebrać. Ale chyba nie było aż tak źle, bo narożna kamienica, zwana Wilczkowska, była własnością Burskiego. Więc się dorobił, podobnie jak Birkowski, Piechowicz (Kamienica Rektorska) i Rudomicz, który był bardzo bogatym człowiekiem. Są też dwie bursy dla biednych studentów, uzupełniające miasteczko akademickie.
Akademia to była nowoczesna myśl kanclerza Jana Zamoyskiego. Kompleksowe rozwiązanie szkoły wyższej. Jest już gmach dydaktyczny, są profesorowie, jest biblioteka (książki greckie, łacińskie, hebrajskie, starodruki), jest wydawnictwo i jest cenzor, Włoch Convalis, magister teologii. Jego obecność w Zamościu przyspieszała proces wydawniczy, inaczej trzeba było długo czekać zanim druk zatwierdził Watykan. Wychodzą pierwsze druki. Akademia ogłasza się Europie "Odezwą do Polaków", w której kanclerz znalazł błąd i cały nakład 300 egz., pomimo tego, że Szymonowic zapewniał, że wyrażenie jest poprawne - został zniszczony. Wychodzą także prace, które wyróżniały wydawnictwo Akademii. Prace wydawano w języku greckim, co było rzadkim zjawiskiem, były dzieła łacińskie, dzieła naukowe, wszystkie dzieła Szymonowica. Również panegiryki, kalendarze Duńczewskiego z wiedzą o świecie i Niewieskiego. Produkcja wydawnictw, tu na wschodzie Europy, była imponująca i do dziś budzi szacunek. Były to piękne klejnoty ludzkiej myśli.
Medyków dysputy o kołtunie
Jest rok 1640 r. Katarzyna Zamoyska wznosi piękny barokowy gmach (dziś WSZiA ma tu swój rektorat). To było Seminarium Duchowne połączone z wydziałem teologicznym. Kamień węgielny pod czwarty wydział kładł, liczący sobie 13 lat, Jan Sobiepan Zamoyski, choć nie wiadomo czy potem dbał o tę Akademię. Kiedy umarł fundator, wielki mecenas, to "na gmachu", który stworzył, pojawiły się rysy. Chodzi o "gmach" w sensie intelektualnym, umysłowym. Syn jego, Tomasz nie miał tyle siły. Był chorowity, jeździł po Europie i załatwiał sprawy. Udało mu się przekonać papieża Innocentego II i zdjąć zwierzchność biskupa chełmskiego. Natomiast Sobiepan głosił piękne słowa, że Akademia i profesorowie są ozdobą miasta, ale miał dług wobec Akademii i Kolegiaty w wysokości 200 tys. zł. Z tego 83 tys. nigdy nie zwrócił, bo zmarł. Walka o Ordynację po śmierci III ordynata to nie były już dobre czasy dla Akademii.
Gorsze czasy dla zamojskiej uczelni zaczęły się już po śmierci fundatora. Od roku 1616 nie prowadzi się badań naukowych. Część profesorów wyjechała, najwybitniejsi odeszli. Choć nie ma już wymiany naukowej to wydział medyczny rozpoczął pierwszą dysputę. Rozpoczyna się pierwsza dyskusja w świecie medycznym o tzw. kołtunie, który pojawił się, szczególnie na Rusi, z powodu braku higieny. To zagadnienie interesowało medyków Padwy i Paryża. Kilka ośrodków naukowych dyskutuje, co tu zrobić żeby zwalczyć kołtun. Pojawiły się także prace z anatomii, prace nad polskim prawem.
To wasza szkoła to uniwersytet?
Akademia Zamojska to bardzo prężny ośrodek naukowy na mapie kulturalnej Polski przedrozbiorowej. To także nowy ideał wychowawczy: mąż i obywatel, czyli senator. Prowadzone są badania filozoficzne, humanistyczne, nad filologią klasyczną (Zamoyski kochał kulturę klasyczną), studia nad starogreckimi dokumentami i kodeksami. To wszystko tworzy pełnię życia naukowego. Zróżnicowany jest skład studentów. Obok Polaków jest dużo Ormian (ze Lwowa i Kamieńca Podolskiego), są Rusini, Węgrzy, Włosi, Ślązacy i Szkoci. Występuje zróżnicowanie społeczne, a w konsekwencji nie jest to szkoła szlachecka, jak sobie zakładał kanclerz (było od 15 do 20 proc. szlachty w najlepszym okresie, w najgorszym - 5 proc.). Akademia przybierała jednak wymiar uczelni plebejskiej. Działała na pograniczu polsko-ruskim, była ostoją katolicyzmu i promieniowała na Wschód, co miało duże znaczenie. Była uczelnią kształcącą kulturalną elitę Lwowa. Można ją określić "wybiciem okna na świat, na Europę". Zamoyski tworzył Akademię by odrodzić te nauki, które upadły na Akademii Krakowskiej. Chciał mieć szkołę nowoczesną, bo widział zmierzch uniwersytetów średniowiecznych.
Tylko wielkie uniwersytety takie jak Padwa, która miała bajeczny budżet, mogły się utrzymać. Przychodzi Oświecenie i następuje ich likwidacja. Niszczył je także Napoleon, uczelnie zamykał Józef II. Przyjechał także do Zamościa, a podejmował go kanclerz Andrzej Zamoyski. Cesarz spotkał się z profesorami, rektor wręczył mu memoriał, a on zakpił pytając: To wasza szkoła to uniwersytet? Memoriału nie przeczytał, bo było wiadomo, że Akademia zostanie zlikwidowana (większy autorytet miały szkoły jezuickie, były bardziej przydatne, kształciły językowo, filozoficznie, miały doskonałe warunki lokalowe). Józef II najpierw wprowadził egzamin państwowy z języka niemieckiego dla profesorów, a potem, także decyzją nadwornej Komisji Studiów w Wiedniu, zamknięto Akademię i Seminarium Duchowne, przenosząc wszystko do Lwowa.
Tak po 190 latach Zamość przestał być ośrodkiem akademickim. Była to duża strata dla społeczeństwa, dla mieszkańców miasta, ponieważ studenci podnajmowali stancje, stołowali się, robili zakupy, byli barwną społecznością w życiu miasta. Brali udział w uroczystościach, choć też - pomimo dyscypliny - rozrabiali w gospodach i szynkach. Profesorowie też mieli grzeszki na sumieniu. Wybitny profesor Drezner tak narozrabiał, że z pałacu oknem uciekał.
Jak podaje dr Bogdan Szyszka - podobno nie ma oficjalnego dokumentu o likwidacji Akademii Zamojskiej. Opinie o Akademii bywały często surowe, szczególnie Jan Karol Kochanowski w "Dziejach Akademii", wydanej w l. 1900-1901, bardzo krytycznie opisuje wydział teologiczny i medyczny. Źle wyraża się o profesorach duchownych, którzy mieli swoje kanonie, nie pracowali w Akademii. Wprowadzono instytucję substytuta, czyli starszego studenta, który prowadził zajęcia. Reforma Laskarysa w 1760 r. niewiele pomogła. Tomasz Antoni Zamoyski chciał zdyscyplinować wykładowców, ale już nie było wybitnej kadry. Akademia, za sprawą zaborców, przestała istnieć.
* * *
Dr n. humanistycznych Bogdan Szyszka, autor trzech samodzielnych publikacji o I Liceum Ogólnokształcącym i Akademii Zamojskiej, ponadto książek: "Mecenat oświatowy Zamoyskich 1784-1939", "Między Lublinem i Lwowem. Z przeszłości kulturalnej Zamościa" oraz ponad 300 artykułów z dziedziny historii, kultury i oświaty. Jego dziadkiem był Stanisław Łempicki, wybitny historyk, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, który rozprawę doktorską i habilitacyjną poświęcił Janowi Zamoyskiemu.
autor / źródło: wysłuchała i opracowała Teresa Madej dodano: 2014-02-25 przeczytano: 13006 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|