|
Przegrani lecą w kulki Nie uwierzę, że Andrzej Wnuk naprawdę spodziewał się zwycięstwa w wyborach na prezydenta Zamościa. Co prawda nie sądzę też, że był kompletnie pozbawiony wiary w sukces, ale mimo wszystko musiał czuć bardzo dużą niepewność. Nie uwierzę też, że Marcin Zamoyski prawdziwie liczył się z tym, że będzie musiał odejść z zajmowanego stanowiska. Wyniki pierwszej tury dawały mu spore podstawy do tego, by zamawiać szampany na niedzielny wieczór - przecież jego poparcie zsumowane z tym, które dawały mu głosy sojusznika w postaci prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej im. Waleriana Łukasińskiego, wynosiło aż 65 procent. Ale fakt faktem, że wyniki drugiego rozdania były zaskoczeniem dla wszystkich.
Pewnie część z Państwa wybuchnie teraz śmiechem, ale nawiążę tu do mojego tekstu sprzed pierwszej tury wyborów, w którym prorokowałem, że w decydującym starciu zmierzy się Marcin Zamoyski z Jerzym Niziołem. Prognoza, która zupełnie się nie sprawdziła, ale która była oparta na naprawdę solidnych podstawach. Andrzej Wnuk mógł w zasadzie tylko obiecywać, bo nie miał dotąd doświadczenia samorządowego. Nizioł z Zamoyskim zaś doświadczenie mają spore i w zasadzie na nim właśnie budowali swoje kampanie. Marcin Zamoyski zresztą po kolei organizował różne wydarzenia związane z oddawaniem kolejnych przedsięwzięć do użytku. Do tego obaj panowie posiadali silne zaplecze i elektorat, zaś Wnuk wprawdzie stworzył Wspólny Zamość, ale z tej formacji nie udało się wprowadzić nikogo do Rady Miasta. A nie mógł się w pełni utożsamiać z Prawem i Sprawiedliwością, bo został przez tę partię jedynie poparty, co jednak stanowiło pewien dyskomfort.
Podsumowując - żaden szanujący się niezależny politolog nie postawiłby innej prognozy pierwszej tury wyborów w Zamościu niż moja. Ta teza nie jest przejawem mojej bufonady. Po co więc to piszę? Żeby uwidocznić rozmiar klęski Marcina Zamoyskiego, który miał w rękach wszystkie atuty konieczne do tego, żeby wygrać wybory. A on je przegrał. Stu trzydziestoma trzema głosami, ale przegrał.
Przez cały poniedziałek czytałem komentarze na zamojskich forach internetowych pod artykułami o zwycięstwie Andrzeja Wnuka. Mnóstwo wypowiedzi było znacznie oderwanych od rzeczywistości. Szczególnie bawiły mnie te, których autorzy wieszczyli, że nowy prezydent nie ma znajomości w stolicy, dlatego nie załatwi nam kasy z Unii Europejskiej i budżetu centralnego. Tak jakby do tej pory te pieniądze szły do nas szerokim strumieniem na cele wyłącznie najwłaściwsze dla miasta. I tak jakbyśmy do tej pory nie słyszeli z ust Marcina Zamoyskiego i Tomasza Kossowskiego, że wszystko zależy od władz w Warszawie i jej polityki wobec Ściany Wschodniej. Widać, że dotychczasowe władze, a w każdym razie ich żelazny elektorat, mają sporą trudność w pogodzeniu się z przegraną. Widoczne to też było właśnie 1 grudnia podczas inauguracyjnej sesji Rady Miasta, kiedy radni wybrali prezydium tego gremium. Jego skład jest dokładnie taki sam, jak w poprzedniej kadencji.
Przypomnę, bo być może część z Państwa tego jeszcze nie wie. Prawo i Sprawiedliwość do obecnej Rady Miasta wprowadziło dziesięcioro radnych. Spośród wyników bezwzględnych najlepsze pięć rezultatów podczas wyborów należało do kandydatów PiS-u. Na szóstym miejscu dopiero uplasował się Jerzy Nizioł, siódma - ze stratą jednego głosu do Nizioła - była Wanda Sędłak z Prawa i Sprawiedliwości, a za nią uplasował się Jan Wojciech Matwiejczuk. Czternaste miejsce, z wynikiem najgorszym spośród radnych Platformy Obywatelskiej, zajął Ireneusz Godzisz. A jednak to właśnie Matwiejczuk jako przewodniczący i Nizioł z Godziszem jako jego zastępcy będą zasiadać w tej kadencji za stołem prezydialnym, zaś klub, który wprowadził najwięcej radnych do RM i który rozmiarem poparcia zdeklasował pozostałe, nie ma nawet wiceprzewodniczącego. To pokazuje, że tak naprawdę lewica, PO i KWW Marcina Zamoyskiego nie wyciągnęły ze swej porażki żadnych wniosków. A jedną z jej przyczyn było ustawiczne ignorowanie wyborców. Tego się inaczej nazwać po prostu nie da.
I proszę nie myśleć, że nie będę rozliczał Andrzeja Wnuka z przyrzeczeń oraz codziennych działań. Wręcz przeciwnie, za tydzień opublikuję tekst, który będzie moim wskazaniem dla jego polityki jako prezydenta Zamościa. Już teraz zachęcam do jego lektury, a nowemu prezydentowi gratuluję, życzę powodzenia w realizacji obfitych obietnic przedwyborczych i ostrzegam, że największe błędy, jakie może popełnić, to takie, przez które przegrał jego poprzednik. A te wbrew pozorom są do popełnienia naprawdę bardzo łatwe.autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2014-12-03 przeczytano: 15150 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|