|
Stanisława Pasiecznego preludium do retrospektywnej wystawyJego twórczość jest zjawiskiem wyjątkowym w skali nie tylko naszego miasta. Ma za sobą udział w ponad 60 wystawach indywidualnych i zbiorowych. Jego prace są ozdobą każdej z nich. Niezmiennie, od pół wieku, Stanisław Pasieczny operuje mistrzowskim pędzlem i piórkiem stając się niejako guru nie tylko zamojskiego środowiska plastycznego.
Gdy pojawiam się w BWA Galeria Zamojska na umówioną rozmowę ze Stanisławem Pasiecznym, trwają przygotowania do retrospektywnej wystawy jego prac. Kiedy zapytuję, gdzie będzie wystawa pana Stanisława? Pani z BWA odpowiada: - Pan Pasieczny będzie wszędzie!
Artysta plastyk przerywa oprawę swoich obrazów i rozpoczyna się barwna, pełna anegdoty i żartu długa opowieść o tym, co zostanie pokazane na wystawie. To niejako wstęp do opowieści o życiu.
Teresa Madej - Proszę zaprezentować obrazy, które pokaże pan na wystawie.
Stanisław Pasieczny: - "Pałac w Kosobudach", to taki mój żart, bo przecież to chałupa, "Stajnia w Roskoszy" - tam sprzedają konie, przyjeżdżają Turcy i damy z psami wielkimi, "Groza natury", "Kapliczka przy drodze", to "Zamość", a to Moskwa, czyli "Lenin wyszedł z cerkwi", "Londyn", "Autoportret", a to Gruzja, Erewań. To był rozwalony kościół, z zewnątrz był bardzo ładny, a w środku ruina. Weszliśmy całą grupą i zaczęliśmy oglądać. Stare ławki, na nich materiały liturgiczne i naraz biały gołąb wylatuje. Taka cisza się zrobiła... Wyszedł z tego "Duch Święty". A to "Suchy las", tu "Praga", tu "Panienka w kapeluszu".
- Można coś bliżej. Znana?
Stanisław Pasieczny: -Znana, no podobała mi się... To lata 70-te. Tu druga "Panienka", a tu następna "Panienka". To dziewczyna z Liceum Plastycznego, która była u nas w Galerii na stażu. Tu ta sama, a tu jest "Żona".
- Inaczej być nie mogło.
Stanisław Pasieczny: - Tak, bez żony nie byłoby wystawy. A tu grafika i rysunek. Tu artysta sięgnął po następną partię oprawionych obrazów. To "Ring". Rzecz się dzieje na szachownicy. Dwóch zabitych kogutów i człowiek, który się cieszy. Tu mamy "Kawałki pieca" z Polanówki.
- Ta Polanówka ciągle w panu "siedzi".
Stanisław Pasieczny: - Tak... Tu "Kłopoty z eternitem". Teraz ludzie mają prawdziwe kłopoty z eternitem.
-Praca jest z 1988 r. Już wtedy pan to przewidział.
Stanisław Pasieczny: -Taka ilustracja do wiersza Leśmiana "Garbus". Mrze garbus dosyć korzystnie: W pogodę i babie lato. Garbaty żywot miał istnie, I śmierć ma istnie garbatą. A tu z cyklu "Solidarność".
- Używa pan tutaj metafory.
Stanisław Pasieczny: -Tak. Wtenczas była cenzura. Tu kolejna ilustracja "pod Leśmiana" wiersz "Pieszczota." Taki facet, jak złapał się za głowę, to głowa zginęła. "Pieszczoty", taki przewrotny. Tutaj "Piec babki" w całej okazałości. Piec musi być. To ciąg dalszy etosu "Solidarności". Brałem kiedyś udział w wystawach przeciw wojnie. To był tytuł "Race żałobne", ale w katalogach podają "Ręce żałobne". I zaprezentuję taki linoryt z tej serii. Wystawy były na Majdanku i w innych miejscach. Ten temat był chodliwy. Jeszcze się pani pochwalę, że jestem w katalogu z Picassem. Ten obraz pochodzi z czasów, kiedy na Starówce zaczęli robić porządki - "Substancja zabytkowa" (późne l. 70-te.). I "Jesień w Polanówce".
-Te prace robione są piórkiem?
Stanisław Pasieczny: -Tak, piórkiem. Tu na ulicy Kościuszki jest taka wnęka, taki dziedziniec. Tytuł "Serenada". Niby to ja gram na basetli.
-Rzeczywiście, widzę pana.
Stanisław Pasieczny: -Tu taki tytuł "Pejzaż papilarny". Chciałem te linie dłoni, palców naśladować w pewien sposób. Robota była cholerna, bo strasznie długo to trwało. Proszę spojrzeć. Już kończyłem tę pracę. Było późno w nocy. Nie wiem czy sąsiad spadł z tapczanu, czy się przewróciła jakaś szafa . W każdym razie, to tak piep...ło, że mi rozlał się tusz. Niewiele myśląc, nie było niczego pod ręką - językiem zbierałem ten tusz z papieru. Tusz był chiński, śmierdzący, ale musiałem ratować pracę. To akwarela "Nad wodą", w okolicach Suśca. Kolejna to "Przejście". Zrobiłem sobie żart. To było przy granicy. Pole zboża, domalowałem szlaban i zrobiłem z tego przejście z Ukrainą. Jeszcze "Boże Ciało" w Zamościu. W "Częstochowie", jest tu pies, trochę pół żartem. Pejzaż z okolic Siekierczyny. Tu "Nad Bugiem", a tu "Morskie Oko". I znowu "Londyn".
-Czyli podróże były dla pana inspiracją nie jeden raz.
Stanisław Pasieczny: -Były trochę przypadkowe, nigdy nie myślałem, że tam będę. I "W górach", miejscowość Jedlnia. Jest też "Ogródek emeryta". Trochę smutny. Tutaj pani Elżbieta Kiełbińska, koleżanka z Galerii. "Ustup" - miejscowość koło Zakopanego. Fragmenty pałacu w Zamościu, lata 90-te, i "Park w Zamościu". Jeszcze "Kraków", "Polanówka i malwy" i "Solidarnościowy Archanioł". Są inne, poplenerowe - "Noc w Człuchowie". Jedna z najstarszych prac, IV klasa liceum. Ja mam trochę takich prac. To "Małpi gaj". I widok z Orzeszkowej, tam mieszkaliśmy - "Orzeszkowa po deszczu".
-Na dole jest reszta, ale jeszcze nie rozpakowana. I jeszcze plener "Człuchów". Był taki plener . W Krakowie jest taka dzielnica Przegorzały. Plenery robił ks. Jarzynka. To widok z dachu kościoła, bośmy tam malowali i balowali na dachu. I jeszcze ten Zamość nieotynkowany z 1990 r. I "Katedra". Zamościa trochę wziąłem na wystawę. I jeszcze "Rynek Solny". Bo szkoda, teraz tak już nie wygląda...
-Tamten Zamość miał klimat na potrzeby artystów.
Stanisław Pasieczny: I tutaj ciąg dalszy Starówki od Rynku Solnego z 1997 r. Ja jeszcze do tych ruin wrócę. To się tak fajnie maluje. Mam kupę zdjęć z tamtych lat. Tak jak mówiliśmy, bo teraz to się takie "sztywne" zrobiło. Były ciekawe kominy, krzywizny. Teraz wszystko wyrównane. Nieraz się człowiek zastanawia w Krakowie czy w jakimś mieście - nie wiem czy pierwotnie to było takie śliczne jak teraz zrobili. Tak "pod kancik".
- Czyli ma pan zwyczaj nadawania pracom tytułów? Obrazy nie są podpisane, ale mają swoje tytuły.
Stanisław Pasieczny: -Wszystkie będą podpisane. A niektóre tytuły... No nie ma cudów żeby uciec od polityki. To gnębi i jakoś tak denerwuje. Nowy temat narzuca. I niektóre tytuły nie są podane wprost. Aż się dziwiłem, że nie są zrozumiałe. I pozmieniałem tytuły. Tytuły będą teraz takie naprowadzające. Nie wiem jaki teraz będzie odbiór. Czort wie. Tak jak z tym "Duchem Świętym" na tej pasteli. Tak podchwytliwie. Ksiądz może się wkurzyć, że z gołębia robię "Ducha". Kolejny, "Do komisarza" - to z tego cyklu "Solidarność". Też nie było to jakoś odbierane jako tako. I "Ekscelencja". Nie wiem czy pani pamięta takie trzy indyki na dywanie. Takie nabuzowane. Nie było to odczytane, za groma. Nie będę tam jakiś medalików czy krzyżyków dawał. Sam tytuł. Ja myślę, że teraz to naprowadzi.
-Koniecznie chcę zapytać czy Pan pokaże tę pracę na wystawie, która wisi w pokoju administracyjnym BWA?
Stanisław Pasieczny: - Zrobiłem podróbkę, zmieniłem twarze towarzyszy i obok "promieniuje" Lenin, bo pije samogon ze zboża w Czarnobylu. To jako dowcip. Jesteśmy tu trójką: Elżbieta Kiełbińska, Włodzimierz Filipski i ja. To na podstawie fotografii z książki. To był souvenir z Łucka. Pamiętam taki wyjazd do sąsiadów. Władze zawiozły mój obraz z Rynkiem Solnym, a oni w rewanżu podarowali naszej stronie jeden tom dzieł Lenina. Byłem też na takim wyjeździe z innymi osobami. Weszliśmy do sklepu papierniczego a tam było do groma Leninów oprawionych w ramy. Sprzedawczyni do nas: Co chcemy? A ja, że dziesięć Leninów. Kolega nie wytrzymał, wyszedł ze sklepu i dusił się ze śmiechu. Sklepowa zbaraniała, koleżanka patrzyła na mnie jak na wariata. Wreszcie uciekłem. Pytają mnie - czemu sobie stroję żarty? A to były fajne, grube ramy i by się opłaciło zakupić te Leniny. Ale z transakcji wyszły nici ...
- Proszę opowiedzieć więcej o katalogu w którym znajduje się pana praca i praca Picassa.
Stanisław Pasieczny: -To katalog wydany z okazji wystawy w Warszawie, w 1976 r. Nosiła tytuł "Pamięci ludzkiej tragedii". W katalogu do wystawy opublikowano moją grafikę ze zbiorów Muzeum na Majdanku. Nosi tytuł "Transport". Jest tam praca Picassa pt.: "Więzień obozu koncentracyjnego". Są także prace już wówczas wybitnych artystów malarzy i rzeźbiarzy: Berezowskiej, Kościelniaka, Dunikowskiego, Gabrysiaka, Chromego, Leśniaka i Płóciennika.
- Gratuluję sukcesu, o którym pan, z uwagi na swoją skromność, za wiele nie mówił. To bardzo zacne towarzystwo.
- Stanisław Pasieczny: - Dziękuję.
* * *
Od pracy "Małpi gaj" - olej, 1958, namalowanej jeszcze w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Zamościu poprzez pracę dyplomową "Drogę do Primorska", technika mieszana, 1965 - mistrz Stanisław Pasieczny przebył długą drogę życia i twórczości artystycznej. Jak długą i fascynującą dla widza - można ocenić dla porównania podziwiając jego prace z 2015 r. Są to: "Praskie zegary" (Czechy), pastel, "Sobór Zwiastowania" (Moskwa), pastel, "Krople" (Glasgow), technika mieszana i "Duch Święty" (Gruzja), pastel.
Wszystkie prace mają niepowtarzalny nastrój, mają w sobie pewną narrację i emocje, które oddają te ważne w życiu artysty chwile, chwile tworzenia nowego. To także zasługa fenomenalnego operowania barwą. I jest jeszcze coś. Jego warsztat jest rzetelny i nienaganny, a jego wysmakowane prace są kwintesencją sztuki i zdecydowanie cechą charakterystyczną zamojskiego artysty jubilata.
Kolejny tekst dotyczący życia i drogi artystycznej Stanisława Pasiecznego już wkrótce w dziale: Wszyscy Ludzie Zamościa
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Janusz Zimon dodano: 2015-09-29 przeczytano: 7102 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|