www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w wtorek, 23 kwietnia 2024, w 114 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Jerzego, Wojciecha, Ilony.
Kwietniowe przysłowia: Po Urbanie chwile jakie i lato takie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Dorota Miśkiewicz: "jestem taką Zosią samosią"

Dorota Miśkiewicz- piosenkarka, kompozytorka, autorka tekstów, skrzypaczka. Jako jedyna - obok Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego - wystąpiła w obu dotychczasowych edycjach Zamojskiego Festiwalu Kultury im. Marka Grechuty.

W 2007 roku wzięła udział w koncercie "Jazzmani Grechucie", gdzie oprócz niej wystąpili m.in. Henryk Miśkiewicz, Wojciech Majewski, Marek Bałata i Janusz Szrom.

W 2008 roku ponownie wystąpiła na festiwalu grechutowskim, gościnie, podczas koncertu Grzegorza Turnaua. Wspólnie wykonali 5 piosenek: "Gaj", "Suwalskie Bolero", "Nie oglądaj się na niebo rozgwieżdżone", "Liryka" oraz "Ryksze i dorożki (Niebezpieczne związki)".

Pewnie nie wszyscy wiedzą, że artystkę wiążą z Zamościem miłe wspomnienia sprzed lat. O tym oraz o wielu innych sprawach - w większości związanych z muzyką - specjalnie dla czytelników Zamość onLine opowiada Dorota Miśkiewicz.

Rozmowa została przeprowadzona 5 września 2008 roku, na dzień przed występem artystki.

* * *

- Pani jutrzejszy koncert nie jest pierwszym występem w Zamościu...

Dorota Miśkiewicz - Wystąpiłam tutaj przed rokiem, na pierwszym Festiwalu im. Marka Grechuty. Przedtem były to koncerty raczej jazzowe. Kilka lat temu wystąpiłam z Ptaszynem Wróblewskim na Rynku Wielkim z programem "Brazylia" na Festiwalu New Cooperation. Pojawiałam się też kilka razy na Międzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych.

- W zeszłym roku pamiętny koncert w strugach deszczu, po drugiej stronie sceny nieliczne osoby, w sumie może 30, czy takie sytuacje mają wpływ na występ?

Dorota Miśkiewicz - Tak na prawdę liczą się ci ludzie, którzy przyszli, nie ważne w jakiej ilości. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko. Należą się wielkie brawa tej publiczności, która pomimo wciąż padającego deszczu została na koncercie. Choć faktycznie, widok dużej liczby pustych krzeseł nie działa najlepiej. Ja się zastanawiałam, czy jest to tylko kwestia deszczu, czy może czegoś innego. Na imprezy jazzowe przychodzi znacznie mniej ludzi, to sztuka elitarna. Tu pojawia się pytanie, czy sprzedawać bilety. Tym bardziej,. że w przypadku koncertów na Rynku Wielkim każdy może sobie stanąć za barierką, czy usiąść w kawiarence i też coś tam usłyszy. Ale to jest pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Na pewno warto dbać o komfort obu stron - publiczności i muzyków - i w sytuacjach nieprzewidzianych, takich jak deszcz, zabrać puste krzesła. To po prostu lepiej wygląda :)
A tak na marginesie, był to fajny koncert. Wszystkim znane piosenki Grechuty zupełnie inaczej potraktowane. To mogło się podobać nawet tym , którzy nie lubią, czy nie znają jazzu. Traktuję to też jako edukację, łatwiej jest przyjąć niewytrawnemu słuchaczowi porcję jazzu, jeśli wymiesza się go ze strawą, którą zna, w tym przypadku, z piosenkami Grechuty.

- Wystąpi pani - po raz drugi już - na festiwalu grechutowskim, proszę powiedzieć, czy w młodości słuchała pani jego piosenek?

Dorota Miśkiewicz - Moja mama lubiła Grechutę. W młodości byłam butna i prawie w ogóle nie słuchałam polskiej muzyki. Interesował mnie tylko jazz. Na szczęście obserwuję jak, z wiekiem, moje zainteresowania zmieniają się, rozumienie świata i muzyki staje się coraz głębsze. Tak, jakbym coraz więcej widziała i słyszała.
Z czasem zaczęłam doceniać twórczość Marka Grechuty. I bardzo się cieszę, że mamy kogoś takiego. Jego twórczość była swoista, wyróżniająca się. Jego piosenki były anty-popowe, a jednak bardzo przystępne. Dla mnie trochę teatralne. Ponadto jego muzyka zawsze służyła dobremu tekstowi, a on jako wykonawca miał niezwykłą charyzmę. Nie ukrywam, że miłością do Grechuty zaraził mnie Grzegorz Turnau.

- Pozostając jeszcze w temacie Grechuty i Turnaua proszę powiedzieć coś o przygotowanym na jutrzejszy koncert programie.

Dorota Miśkiewicz - Wystąpię gościnnie w koncercie Grzegorza Turnaua i zaśpiewam kilka piosenek. Co zaśpiewa Grzegorz, tego nie wiem. Ale wiem, że na pewno nie będą to tylko kompozycje Marka Grechuty. I dobrze, bo to jest Festiwal Kultury imienia Marka Grechuty. Przecież na Wielkanocnym Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena też nie gra się tylko Beethovena. Twórczość Grechuty wpłynęła bezpośrednio na drogę muzyczną Grzegorza, więc jest on na tym festiwalu jak najbardziej na miejscu. Jeśli chodzi o mój udział w jego koncercie, to na pewno zaśpiewamy razem "Gaj", a oprócz tego... to się jeszcze okaże. Mamy kilka zrobionych wspólnie piosenek. Grzegorz wystąpił na mojej nowej płycie i myślę, że uda mi się go namówić do wykonania tutaj jednej z tych piosenek. Może to będzie tytułowa "Caminho"? A może "Suwalskie bolero" w Zamościu? Ale tak naprawdę to dopiero na próbie ustalimy wspólny repertuar.

- Czy postawienie tezy, że wszystko się zaczęło od Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w Zamościu w 1994 roku, będzie dużym nadużyciem?

Dorota Miśkiewicz - Nie, jest to jak najbardziej trafna teza. Właśnie od mojego występu w zamojskim przeglądzie liczę sobie początek mojej kariery. Pamiętam, że zadzwonił do mnie Jan Ptaszyn Wróblewski i powiedział, że nie widzi mnie na liście zgłoszeń i w związku z tym mnie na nią wpisał. Nie miałam wyboru i musiałam tutaj przyjechać, przejść przez wszystkie konkursowe przesłuchania i udało się.

- Pamięta pani kto wtedy wygrał?

Dorota Miśkiewicz - Wygrała Ania Serafińska, a na drugim miejscu razem ze mną był Janusz Szrom. Janusz zresztą wystąpił tutaj przed rokiem na festiwalu Grechuty. Zaśpiewaliśmy w duecie, więc można powiedzieć, że był to duet drugiego miejsca.

- To było 14 lat temu. Pamięta pani coś więcej z tego przeglądu?

Dorota Miśkiewicz - Muszę przyznać, że Zamość wyglądał wtedy zupełnie inaczej. Nie był tak piękny jak dziś, pogoda również nie była tak piękna jak dzisiaj. Pamiętam, że w przeglądzie występował też z nami Sambor Dudziński. On nie był ze stricte jazzowego świata ale zawsze był zauważany przez jazzmanów.

- Jak ocenia pani ten festiwal, czy jest pomocny w zrobieniu kariery?

Dorota Miśkiewicz - Kiedyś pomagał bardzo. Pamiętam, że było to coś niesamowitego zostać laureatem tego konkursu. Za wygraną szły kolejne występy, nagrania w radio, wywiad do Jazz Forum. Nie wiem jak jest w tej chwili. Uważam, że warto dbać o prestiż tego festiwalu i odbywającego się przy nim konkursu. Nawet nie wiem czy jest taki drugi w Polsce. Więc jeśli ktoś tutaj się zgłasza, to tym samym konkuruje ze wszystkimi młodymi wokalistami jazzowymi w Polsce. Może się sprawdzić na ich tle. Ciekawe czy sami Zamościanie mają świadomość jak ważne jest ich miasto na jazzowej mapie Polski.

- Kilka dni temu, podczas Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych w Zamościu prezes PSJ Krzysztof Sadowski powiedział takie zdanie: "ta młodzież, która tutaj występowała prezentowała bardzo wysoki poziom, szkoda tylko, że duże festiwale telewizyjne są dla niej zamknięte, a występują tam takie jakieś nieszczęścia, którym się wydaje, że ktoś je nauczył śpiewać". Czy mogłaby pani ustosunkować się do tej wypowiedzi?

Dorota Miśkiewicz - Żyjemy w takich czasach, że ważna jest "medialność" danej osoby, a to nie zawsze idzie w parze z umiejętnościami, możliwościami wokalnymi. Ale ja bym aż tak strasznie nie dramatyzowała. Trzeba o siebie walczyć. Wprawdzie to koło jest zamknięte. Żeby być medialnym trzeba w mediach bywać, a jeśli się nie jest medialnym to nikt do mediów nie zaprasza. I nie wiadomo jak wejść do tego kamiennego kręgu. Ale myślę że systematyczna praca i to, że się jest obecnym na rynku, nie tylko telewizyjnym, że cały czas się coś robi, gwarantuje jakąś pozycję. Każdy z artystów chciałby być w mediach, ale nawet jeśli nie jest się zapraszanym na tak wielkie imprezy jak Sopot czy Opole, to przecież tragedia się nie dzieje. Jest cała masa innych imprez, na których można wystąpić. Choćby dzisiejszy festiwal. Wprawdzie nie transmituje go TVN, ale transmituje go TV Polonia. A nawet gdyby nie był transmitowany, wystarczającym szczęściem jest to, że przyjdą na koncert ludzie z Zamościa. Tutaj należą się podziękowania dla organizatorów za zapraszanie na scenę ludzi młodych, laureatów innych konkursów. Możliwość wystąpienia na Rynku Wielkim przed bardziej znanymi postaciami jest dla debiutantów kolejną możliwością, żeby się pokazać i zdobyć niezbędne szlify sceniczne.

- Ale też trzeba powiedzieć, że to co pani śpiewa, jazzem raczej nie jest.

Dorota Miśkiewicz - Ja bym to nazwała piosenkami. Oczywiście są to piosenki bardziej ambitne niż te, które możemy usłyszeć w stacjach komercyjnych. Aczkolwiek tego nie można też nazwać jazzem. Te piosenki oscylują wokół jazzu. Jest to muzyka na pewno łatwiej przyswajalna niż muzyka instrumentalna z bardzo długimi improwizacjami.

- Jaki wpływ mieli rodzice na pani przyszłość i czy to, że dzisiaj pani śpiewa jest ich zasługą?

Dorota Miśkiewicz - To że śpiewam, to chyba nie. Choć cała moja muzyczna edukacja, jak najbardziej tak. Najpierw piosenki przedszkolne, których uczyła mnie mama, rytmika, a potem szkoła muzyczna do której mnie rodzice posłali i muzyka, której się słuchało w domu, przede wszystkim te płyty, które tata przywoził zza oceanu. To miało duży wpływ na moje upodobania muzyczne. Więc na pewno rodzice mieli wpływ na to kim teraz jestem. Na pewno to czego słucham, to co robię, co śpiewam, zawdzięczam po części rodzicom, nie tylko sobie. Ale musze przyznać, że rodzice wymarzyli dla mnie rolę skrzypaczki, a to że zaczęłam śpiewać, to już był mój wybór.

- A te skrzypce poszły już całkowicie w odstawkę, czy czasem się pani zdarzy na nich coś zagrać.

Dorota Miśkiewicz - Bardzo rzadko pojawiam się na cenie ze skrzypcami. Ale raz na jakiś czas mi się zdarzy. Zabieram je ze sobą żeby zagrać kilka długich nut. Szybkie tempo nie wychodzi mi juz tak dobrze, jak wtedy kiedy studiowałam.

- Czy posiadanie nazwiska znanych muzyków jest pomocne w zrobieniu kariery?

Dorota Miśkiewicz - Musze stwierdzić, że... tak. Nie da się tego ukryć. Jest cała masa zdolnych ludzi. I żeby ktoś został zauważony, to musi mieć niesamowitą osobowość, bardzo charyzmatyczną, wyróżniającą się, albo końską siłę w dążeniu do kariery, albo muszą zaistnieć jakieś inne powody. Domyślam się, że w tym początkowym okresie, kiedy mnie nikt nie znał - a znał mojego tatę - ludzie z branży myśleli np. "o, gra córka Miśkiewicza, pójdę na koncert zobaczyć jak ona śpiewa". Jednak fakt, że przyszli na moje kolejne koncerty, zawdzięczam już sobie.

- Spotkałem się z określeniem, że Dorota Miśkiewicz ma absolutny słuch. Co to oznacza i jak to można sprawdzić?

Dorota Miśkiewicz - Na klawiaturze każdy dźwięk ma przypisaną swoją wysokość. Dla większości wszystkie te dźwięki brzmią podobnie, a niektórzy słyszą najmniejsze różnice w wysokości. Jeśli ktoś zagra dźwięk na pianinie, to ja wiem, który to był, bez patrzenia na klawiaturę. Ludzie z absolutnym słuchem potrafią określić nawet na jakiej wysokości skrzypią drzwi. Ja tego nie potrafię, więc chyba tak do końca nie mam absolutnego słuchu. Tak naprawdę, to nie ma wielkiego znaczenia, bo liczy się przede wszystkim muzykalność, wrażliwość na muzykę, i wcale nie trzeba mieć absolutnego słuchu, żeby dobrze śpiewać. Zdarza się, że słuch absolutny nawet przeszkadza.

- Sama pani pisze teksty piosenek, sama komponuje, co stanowi inspirację i jak one powstają?

Dorota Miśkiewicz - Bardzo różnie. Na wstępie musze powiedzieć, że nie sama piszę, ale również zapraszam do współpracy innych muzyków. Kiedyś siadałam sobie do pianina, grałam cokolwiek i te pierwsze zagrane akordy działały jak trampolina, z której wzbijałam się w gorę do kolejnych akordów, szłam w jakimś kierunku, rozwijałam jakąś zagraną część. Odbywało się to jednocześnie ze słowami. Te pierwsze dźwięki, pierwsze słowa stanowiły punkt odbicia do myślenia o reszcie piosenki. Teraz, żeby coś napisać, muszę usiąść, zastanowić się o czym mogłaby być ta piosenka. Czasami zmieniam wszystko, przestawiam do góry nogami. Teraz wymaga to ode mnie więcej pracy. Nie wiem z czego to wynika, może z faktu, że te pierwsze inspiracje się wyczerpały, czy może z nawału przyziemnych prac, które muszę wykonać, a może po prostu z coraz większej świadomości. Kiedyś, co bym nie zagrała, byłam bardzo szczęśliwa. Cieszyłam się z każdego połączenia akordów. Teraz widzę, że nie wszystkie te moje połączenia były szczęśliwe, czy poprawne, coraz więcej wiem i coraz więcej od siebie wymagam.

- A czy łatwiej jest śpiewać własne kompozycje, czy te przez kogoś napisane.

Dorota Miśkiewicz - Wygodnie mi się śpiewa swoje, bo wymyślam je na swój głos. Poza tym one wyrażają coś, co we mnie siedzi, są bardzo osobiste. Ale z drugiej strony, jest sporo takich ponadczasowych, pięknych piosenek, których nie napisałam. Wykonywanie ich wywołuje ciarki na plecach, zarówno słuchacza jak i wykonawcy. Więc powiem, że lubię śpiewać swoje i również lubię śpiewać cudze dobre piosenki.

- Jak pani pracuje nad głosem, ile przeznacza pani na to czasu?

Dorota Miśkiewicz - Wciąż za mało. Raz na jakiś czas mam takie przebudzenia, kiedy postanawiam coś z tym zrobić i jadę na warsztaty. Jadę się pouczyć i nabrać inspiracji do ćwiczenia. Ale jestem strasznie leniwa. Głos jest jak instrument, a przy okazji jest to też mięsień, więc powinnam ćwiczyć jak najwięcej, żeby wychodząc na scenę, mógł pokazać się w pełni swoich możliwości.

- W tym miesiącu ma ukazać się pani nowa płyta. W jakich klimatach będzie utrzymana, proszę zachęcić do jej zakupu tych, którzy nie słuchają pani na co dzień.

Dorota Miśkiewicz - Wspólnym mianownikiem płyty jest perkusista brazylijski, Guello, który nie jest w Polsce zbyt znany. Przyjechał z San Paulo specjalnie, żeby nagrać ze mną płytę. Od niego się wszystko zaczęło. On nagrał pierwszą partię instrumentów i my wszyscy musieliśmy się dostosować do jego poczucia rytmu, które jest zupełnie inne niż nasze. On widział we wszystkim sambę, nawet w tych piosenkach, które sambami nie były.
Nie wszystkie piosenki na płycie są sambami czy bosanowami, są też normalne piosenki, że tak powiem, krajowe, choćby "Magda, proszę" wykonywana przeze mnie w tegorocznym konkursie "Opole-Premiery".
Na płycie jest zbitka różnych muzyków, z różnych dziedzin- jest pianista jazzowy Marcin Wasilewski, ze świata poezji jest Grzegorz Turnau, jest też Grzegorz Markowski ze świata rocka. Jest to zbitka dość różnych osobowości wykonujących po prostu piosenki. Ludzie się mnie pytają czy to jest jazz, czy to jest pop, czy to jest jazzpop, smoothjazz. A ja bardzo nie lubię tych określeń. Z popem kojarzy się teraz wszystko, co jest komercyjne, łatwe, na sprzedaż. Natomiast jazz jest słowem, które przeciętnych ludzi odstrasza. Jeśli popatrzymy na to, co robili "Starsi panowie", to nie można powiedzieć, że grali jazz, tym bardziej pop. Chociaż tam było dużo akordów ze świata jazzu, śpiewali po prostu bardzo dobre piosenki, przystępne dla ludzi. I do tego dążę, żeby śpiewać ładne piosenki dla ludzi.

- To może jeszcze kilka słów o tytule tej płyty

Dorota Miśkiewicz - "Caminho" znaczy droga, jest to wyraz portugalski. Tę piosenkę dałam do napisania Grzegorzowi Turnauowi, dałam mu wersję demo, na której śpiewałam takim nieistniejącym językiem, który przypomina trochę portugalski i tam śpiewam tak "minio kaminio" i on sprawdził, że caminho znaczy droga i napisał do tego tekst. "Caminho" jest tytułem piosenki i zarazem tytułem płyty. Podobnie było z poprzednia płytą "Pod rzęsami".Też tytuł piosenki przez niego napisanej został wykorzystany jako tytuł płyty.

- Jaką osobą jest Dorota Miśkiewicz w życiu prywatnym. Czy poza muzyką ma czas na przyjemności? Czy znajduje czas np. na zajęcia domowe typu sprzątanie, gotowanie...

Dorota Miśkiewicz - Sprzątam, jak najbardziej, choć przyznam się, że nie za często. Gotuję jeszcze rzadziej, ale zdarza mi się coś ugotować. Uwielbiam nic nie robić. Mam tutaj ze sobą taką grubą książkę, lubię czytać, odpoczywać, wyjeżdżać z miasta, przebywać na łonie przyrody, to mnie uspokaja. Niestety nie często mam czas, bo w moim przypadku muzyka nie ogranicza się tylko do śpiewania i pisania. Jest np. wiele przedsięwzięć promocyjnych, w których uczestniczę. Poza tym jestem taką Zosią samosią. Bardzo angażuję się w sferę produkcji płyty, chcę mieć wpływ na to, jakie są to piosenki, kto je zagrał, w jaki sposób. Chcę mieć wpływ na ostateczne brzmienie, a nawet na to, jak będzie wyglądała okładka. Nie jestem w stanie tego odpuścić. Stale muszę być dostępna, rzadko wyłączam telefon. Zajmuje to wiele czasu i pochłania wiele myśli.

- To proszę zdradzić tajemnicę co to za książka.

Dorota Miśkiewicz - "Quo vadis" Sienkiewicza. Nadrabiam teraz zaległości, to jest książka, którą czytały moje koleżanki w liceum. Kiedyś mnie literatura w ogóle nie interesowała. Interesowałam się wyłącznie muzyką i śpiewaniem.

- Dziękuję za rozmowę.


autor / źródło: wald
dodano: 2008-09-08 przeczytano: 4223 razy.



Zobacz podobne:
     Wiecznie żywy jazz - rozmowa z Grzegorzem Obstem / 2012-08-02
     Heavy Metal Sextet zagra w Koszu! / 2012-07-16
     30. Festiwal "Jazz na Kresach" / 2012-05-27
     Jubileuszowy 30. Festiwal "Jazz na Kresach" / 2012-05-21
     Rozśpiewana bursa. 5 Przegląd Poezji Śpiewanej im. Marka Grechuty / 2012-04-20
     W zamojskiej bursie będą śpiewać piosenki Grechuty / 2012-04-05
     Miasto przyznało dotacje na imprezy kulturalne / 2012-02-24
     Kulturalne hity Zamościa 2012 / 2012-02-15
     Znamy scenariusz VI Zamojskiego Festiwalu Kultury / 2012-02-07
     Laureaci lirycznie, Pectus symfonicznie, Namysłowiacy na rockowo / 2011-09-17
     Z Pawłem Sztompke o Rubiku, Nergalu i Namysłowiakach / 2011-09-14
     Piotr Rubik "The best of" w Zamościu / 2011-09-13
     Zamojski Festiwal Kultury: Pectus / 2011-09-12
     Zamojski Festiwal Kultury: Piotr Rubik / 2011-09-11
     Zamojski Festiwal Kultury powrócił w wielkim stylu / 2011-09-10
     Wicherek nie tylko o Zamojskim Festiwalu Kultury / 2011-09-07
     Zilustrowali poezję Grechuty / 2011-09-06
     Jazzowe czwartki: Joanna Buczek Jazz Trio / 2011-08-03
     Program Zamojskiego Festiwalu Kultury / 2011-07-27
     29. Festiwal "Jazz na Kresach" New Cooperation / 2011-07-04

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet