Zimą 1988 roku odpracowywałem wojsko w lubelskiej Fabryce Samochodów. Poznałem tam prawdziwych Solidarnościowców o spracowanych rękach, których plecy zaznały zomowskich pał. Pewnego poranka w czasie przerwy śniadaniowej wspominali zryw 80. roku, okres wolności i noc stanu wojennego. O majstrze, byłym zomowcu, wyrażali się jedynie czteroliterowym słowem na ch. Kończąc rozmowę, ze smutkiem stwierdzili, że Solidarności już nie będzie, zadeptali pety i poszli do roboty. Ten akt beznadziejnej tęsknoty pamiętam do dziś.

Jakież było moje zdumienie, gdy po powrocie do domu dowiedziałem się z TV, że w Warszawie rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu. Moi koledzy od młotka nic o tym nie wiedzieli, chociaż własnoręcznie Solidarność zakładali. Jak sądzę, byli zbyt uczciwi, by ich do tego towarzystwa zapraszać.

Ekipie Jaruzelskiego po prostu zabrakło szmalu, by utrzymywać zastępy UBeków, ZOMOli, kacyków i reszty bezproduktywnej hołoty. Jedynym wyjściem było zapewnienie elicie PRL-u miękkiego lądowania w nowym ustroju. Dzieci partyjniaków od wielu lat jeździły na studia do USA i orientowały się, jak powinno wyglądać normalne państwo, bez kartek na mięso i temu podobnych wynalazków. Studiowali i szpiegowali m.in. Olechowski, Rosati i Cimoszewicz. Ale żeby naród zaufał nowemu ustrojowi, trzeba było nowych twarzy i do tego celu najlepiej nadawali się starzy znajomi Kiszczaka, czyli ekipa Wałęsy. A że Polacy przez lata komuny nabrali zaufania do Kościoła Katolickiego, to pomachanie kropidełkiem nad obradującymi rozwiało wszelkie wątpliwości. W tym czasie nieznani do dziś sprawcy zaciukali paru księży, których postawa nie rokowała woli kompromisu. Nie byli widać kapusiami, nad którymi tak lituje się arcybiskup Życiński.

Strony porozumiały się. Komuniści ocalili życie i pozycję, opozycja kawiarniana ocaliła życie i zdobyła pozycję, a kościół ocalił pozostałe życia i poprawił pozycję. Tak też narodziła się nowa szlachta, bez której żaden ustrój nie istnieje. O ile w dawnych wiekach, żeby zostać szlachcicem, trzeba było wykazać się bohaterstwem na polu bitwy, to w czasach nowszych można było tytuł kupić i prowadziło to do upadku, bo rządzili judasze i tchórze. Szlachta okrągłostołowa pominęła uciążliwy etap machania mieczem i poprzestała na machaniu kropidłem, teczkami bezpieki i ręką na los ojczyzny.

Okrągły Stół stał się symbolem, gdzie nikt nie siedzi naprzeciwko, lecz wszyscy obok, razem. Polska zmieniła się, a jakże, kartki, kolejki, cenzura poszły precz. Nawet Związek Radziecki trafił chwilowo szlag. Można wyjeżdżać, przyjeżdżać, defilować, manifestować. W telewizji lecą msze święte i pornole. Wolności jest tyle, że rzygać się chce. Zabrakło tylko jednego: SPRAWIEDLIWOŚCI!

I jak wygląda Polska dzisiaj? Ano jaka szlachta, takie państwo.

Polskim parobkom dotychczasowi bracia Anglicy wymachują pięściami przed nosem, krzycząc: go home! Bezrobocie, kryzys - to i bajdurzenia o wspólnej Europie zamilkły. Kilka miesięcy temu dobito nasze stocznie, bo rząd nie podratował ich swoimi pieniędzmi, a teraz cała Europa, Ameryka i Rosja wali forsę w swoje firmy, by ratować miejsca pracy. Tylko nam, durnym Polaczkom, nie wolno ratować swojego. Rokitę niemieccy policjanci wywlekli z samolotu, jak wykidajło pijaka z knajpy. Wtedy nasz mąż stanu wrzeszczał, że Niemcy biją. Obudził się sierota z europejskiego snu po paru kopniakach. Ale z Polakami widać tak trzeba, by obudzić w nas poczucie godności. Geologa w Pakistanie zaszlachtowały jakieś nigdy niekąpane małpy. Zabójcy Olewnika, którzy pozostali przy życiu, może teraz po sześciu latach zostaną ustaleni i, jeśli dożyją, staną przed sądem. Od maja cudzoziemcy będą mogli nabywać w Polsce nieruchomości, a za to Niemcy o dwa kolejne lata przedłużyli nam zakaz pracy u siebie.

Wszystko to pokazuje, że to państwo za cholerę nie działa i nawet PO nie jest już w stanie zapełnić go swoimi ludźmi, bo co krok jakiś układ stawia na swoim. Przyznał to ostatnio min. Czuma. Aha, Ćwiąkalski wyleciał wcale nie za wisielca, lecz za to, że poleciał z czołobitnością do oskarżonego byłego senatora Stokłosy na imieniny. Skandal ten ujawnił jedynie Urban. Postać tę od dawna uważałem za odrażającą, lecz na tle reszty szlachty pozostał, jak widać, ostatnim sprawiedliwym. Coraz mniej wiary w świetlaną przyszłość mają też dotychczasowi zwolennicy ustroju, stawiający wille za pieniądze pożyczone w bankach. Ci bezkrytyczni wielbiciele Kwaśniewskiego, Wałęsy i bezkrwawej rewolucji okrągłostołowej weryfikują swoje poglądy, gdy bank każe im płacić zamiast trzech pięć tysięcy złotych miesięcznej raty. Czyżby powstawała już szlachta - gołota?. Tak szybko? Lubimy mieć pozytywny wizerunek u innych. MY, Europejczycy, świat bez granic, postęp, Europa. Waldemar Łysiak napisał w "Milczących Psach", że "naród, który jest niewolnikiem słów, jest najlepszym materiałem na niewolników".

Tak więc nie patrzmy z pogardą na wszystkich poszukujących puszek na śmietnikach. Może są wśród nich ci, co nie dali się wykiwać, a za to w Polsce płaci się wysoką cenę. Ale żeby nie kończyć tak smutno. Patrzę na padający śnieg i wiem, że wraz z każdym płatkiem zbliża się wiosna. Czyja będzie?