|
Po przesłuchaniu autora "Fan Clubu"W środę (16.02.), w godzinach popołudniowych, Andrzej Wnuk, autor debiutanckiej powieści, kryminału z akcją rozgrywającą się głównie w przepięknym Zamościu oraz pobliskim Lublinie, został przesłuchany w asyście setki osób zainteresowanych kulisami powstania książki (16.02.).
"Słodkie kłamstwa" o Autorze
Spotkanie autorskie, zorganizowane w Książnicy Zamojskiej w ramach Zamojskiej Biesiady Literackiej, poprowadził Janusz Kawałko, który zaprezentował sylwetkę Andrzeja Wnuka. Wspierał się przy tym folderem, wydanym na tę okoliczność. W książce zafascynowały go opisy uroków Zamościa, które Andrzej Wnuk przemyca jako tło dramaturgii, co dobitnie zaświadcza o miłości autora do "idealnego miasta". Prowadzący zdradził, że Andrzej Wnuk, jeszcze jako chłopiec marzył o napisaniu kryminału. Zainteresowania podtrzymał pisząc pracę magisterską pt. "Stosowania kary śmierci w Polsce".
Folder pokazuje Andrzeja Wnuka i jego pasje okiem przyjaciół. Bliskie są mu żagle, muzyka i fotografia. O tym jakim jest mężem i ojcem autor kryminału dowiadujemy się z wypowiedzi żony Beaty. Sam przyznaje, że dopiero po skoszeniu trawy oczekuje na przyjście weny twórczej.
Andrzej Wnuk (36 l.) zadebiutował na łamach "Tygodnika Zamojskiego" 19 lat temu. Potem został redaktorem naczelnym "Kroniki Tygodnia", by z czasem awansować na dyrektora Grupy Wydawniczej "Słowo". Autor serdecznie podziękował za "słodkie kłamstwa" kolegom i prowadzącemu.
Autor zeznaje
Inaczej jak inni autorzy nie czytał fragmentów promowanej książki, natomiast odczytał prolog nowej powieści, będącej kontynuacją "Fan Clubu". Jej akcja osnuta będzie wokół historii obrazu Jana Matejki "Hołd pruski". Nad rozwiązaniem kolejnej łamigłówki kryminalnej popracuje duet śledczy: Marta Nowosad i ...Adam Jaworski.
Autor "Fan Clubu" zanim odpowiedział na pytania, upewniał się w jakim charakterze jest przesłuchiwany, czy zeznaje jako świadek czy jako podejrzany, co daje mu lepszą pozycje, bo wówczas może kłamać bez konsekwencji.
Andrzej Wnuk nie dał się zaskoczyć pytającym, był świetnie przygotowany i wyczerpująco odpowiadał na pytania o inspirację, zbyt makabryczne zbrodnie popełniane na kobietach, ukrytą reklamę (product placement) zamieszczoną w książce, oraz epatowanie seksem z pizzą w tle oraz o zbyt małą objętość dziewiczej powieści.
- Nic, co jest w książęce, nie jest prawdą, ale wiele rzeczy nosi cechy rzeczywiste, bowiem nie jest możliwe napisanie książki w oderwaniu od rzeczywistości - mówił Andrzej Wnuk. Jako przykład podał morderstwo z Zamościa, kiedy to pani zabiła pana, odcinając mu przyrodzenie. Zdarzenie miało miejsce na Karolówce, co mógł potwierdzić obecny na spotkaniu prokurator.
Akcja powieści rozgrywa się współcześnie. Autor zarejestrował nawet remont Starówki zamojskiej i twierdzy z funduszy unijnych. Cały schemat książki oparł na morderstwach dokonywanych na kobietach. Powołał się na statystyki, z których wynika, że kobiety często są ofiarami, ale o wiele częściej sprawczyniami przestępstw, popełniają ich mniej niż mężczyźni, ale zdecydowanie więcej przestępstw ciężkich, czyli zbrodni. Nie jest to rewanż, po prostu, wszystko zaczęło się od Ewy, całe zło... - podkreślił autor kryminału.
Co więcej, nie udałoby się zainteresować funkcjonariuszy z Lublina morderstwami pod Włodawą czy w Zamościu, gdyby nie było w nich cech uważanych za kwalifikowane, czyli brutalności mordu w powieści. Ta więc, za cenę drastycznych zapisów mamy udział policjantów z Lublina w prowadzeniu śledztwa. Andrzej Wnuk wyraził nadzieję, że w dzisiejszych czasach nie jest to tak drastyczne, jakby się wydawało (brrrr), jesteśmy z tym oswojeni poprzez telewizję, gdzie ze szczegółami pokazano sekcję zwłok. I nie jest to już temat tabu, bo to renesans nauczył nas, że człowiek jest skomplikowaną i ciekawą maszyną i warto czasami pokroić go, żeby zobaczyć co jest w środku.
W temacie weekendowej sesji erotycznej z przerwą na pizzę, powołał się na sąsiadów i ich pochlebne opinie na temat robionej przez niego pizzy i dodał, że kryminały bywają przecież obsceniczne.
Reklama Zamościa grats!
Odniósł także do ukrytej reklamy, której nie brakuje na stronach kryminału. Nie zarobił na tym ani grosza, było to ukłonem dla Zamościa i innych firm, które wymienił w książce, a były to m.in. ulubione lokale Andrzeja Wnuka. Celem nadrzędnym dla autora była promocja Zamościa, bo to najpiękniejsze miasto w Polsce, tylko nie zawsze potrafimy dostrzec piękno renesansowych fasad. Dziwił się zamościanom, że psioczą na Zamość i mają mu za złe, że nie potrafi się rozwijać, że nie mamy pracy, możliwości, itd. Tak jest, ale dużo gorzej jest w Hrubieszowie, Biłgoraju i Tomaszowie bo tam nie ma pracy i nie ma takiej pięknej starówki.
- Bardzo dużo "Fan Clubu" rozchodzi się poza Zamościem i to jest największa wartość. Trafia do Krakowa, dużo sprzedało się jej w Warszawie, w sumie 600 egzemplarzy z tysięcznego nakładu. Jeśli przyjedzie do Zamościa 2, 3 tysiące ludzi więcej, i tylko dlatego, że przeczytało książkę i chciałoby przejść się szlakiem zbrodni, to będzie to mała satysfakcja autora i jego mała cegiełka dla Zamościa.
Nie długość się liczy...
Sztuka pisania to sztuka skracania. Taka zasada przyświecała autorowi podczas pisania kryminału. Książka została o połowę skrócona, z korzyścią dla niej. Dowodami w tej sprawie były inne powieści: klasyka kryminału - James Bond i 150 stron, ukochany pisarz Andrzeja Wnuka - Bohumil Hrabal i 124 strony, "Fun Club" - 144 stron. Po drugiej stronie była książka Leifa Persona (wielki mistrz skandynawskiego kryminału) ze 650 stronami i jednym trupem.
Na pytanie czy od początku wiedział kto zabija, odpowiedział twierdząco, ponieważ kryminał to specyficzny gatunek literacki i trzeba przemyśleć każdy haczyk, żeby nie dać czytelnikowi szansy odgadnięcia wcześniej, kto jest mordercą. Andrzej Wnuk zacytował jedną z recenzji, gdzie wskazano na zbyt śladowe opisy zwierzchnika komisarz Nowosad, a logiczne rozumowanie pozwoliło na wskazanie nadkomisarza Kowala jako zabójcy, na wczesnym etapie śledztwa, choć bez motywu.
- Ja bym się pewnie nie zgodził z tym, bo w powieści jest tak, że jest główny bohater - Marta Nowosad, trochę mniej główny - Michał Zakrzewski i nie ma sensu rysować mocno psychologicznie postaci pana Kowala, który jest postacią tragiczną i interesującą sama w sobie - powiedział autor i poparł opinie przykładem.
- Popularny amerykański pisarz John Grisham w książce "Ostatni świadek" (postać mordercy zawarł w szesnastu zdaniach), który pojawił się w pewnym momencie w trakcie rozprawy, a później już się nie pojawił przez całą książkę. Myślę, że nadinspektorowi poświęciłem i tak dużo miejsca.
Zręcznie wytłumaczył się również z kwoty 7 mln, jakie zgromadziła trzecia ofiara, mieszkanka Zamościa oraz osiemnastoma kochankami Michała.
- Mężczyźni jak wypiją to nie do takich rzeczy się przyznają. Nie chcę przesadnie reklamować "Kroniki Tygodnia", ale pamiętam tekst w gazecie, że w Zamościu był największy "podatkodawca" z 2 mln za rok z pracy nakładcze. Są ludzie, bardzo zdolni, którzy osiągają bardzo duże dochody. Nie zdradzę nazwisk, ale w Zamościu są bardzo bogaci ludzie, np. współwłaściciele największych firm deweloperskich w Lublinie.
Sekrety Andrzeja Wnuka
O Andrzeju Wnuku, jak osobie niezwykle podstępnej, której zadawanie pytań jest wielce ryzykowne, bo jest świetnie przygotowany do wszystkiego - zapewniała pani prof. od matematyki.
- Jestem pewna, że niewiele osób na to pytanie odpowie. Gdzie złodziej będzie szukał pieniędzy widząc w pokoju dużą szafę. Stawiam na Andrzeja, że on mi powie na której półce są te pieniądze i jeszcze powie, gdzie on to przeczytał i dlaczego tak jest.
Andrzej Wnuk zapewniał, że pytanie nie było umówione, a następnie odpowiedział wyczerpująco.
- Zapamiętałem z podręcznika kryminalistyki, jest to trzecia półka od góry, między szóstą a siódmą sztuką bielizny. Tak mówi statystyka. Taka wiedza jest bardzo potrzebna ponieważ inaczej nie można wysnuć prostych zależności. W Polsce popełnia się 600 - 700 zabójstw rocznie, samobójstw jest 5 i pół tysiąca. Bardzo łatwo jest np. upozorować zabójstwo na samobójstwo, od tego można wywieść sobie nową fabułę - objaśniał i jednocześnie zdradzał drugą książkę autor "Fan Clubu".
Kiedy padło pytanie o ciągoty do reportażu - Andrzej Wnuk zdradził swój sekret:
- Ja nie potrafię pisać. Pisanie przychodzi mi z wielkim trudem, poprawianie jest jeszcze gorsze, nie mam lekkości pióra, którą posiadał Kapuściński i Wańkowicz i inni reportażyści - od Jacka Hugo-Badera poczynając, a na Annie Fostakowskiej z Zamościa kończąc. Ania zawsze powtarzała, ze nie nienawidzi tego procesu, kiedy musi zbierać materiał, rozmawiać z ludźmi, szukać. Uwielbia usiąść przed monitorem i napisać. Ja mam odwrotnie, lubię rozmawiać z ludźmi, układać materiał, ale w momencie kiedy muszę usiąść przed nowym plikiem, to ... znajduję sobie inne zajęcie.
Zbrodnia z "Hołdem pruskim" w tle
Pisząc "Fan Club" jako powieść kryminalną Andrzej Wnuk wpisał się w popularny nurt umieszczenia akcji w rodzinnym mieście. Przed nim byli: Marcin Wroński z akcją kryminałów rozgrywających się w Lublinie, Marek Krajewski - tłem dla zbrodni jest Wrocław i Lwów. Zamojski autor nie był w stanie odpowiedzieć w czym jego książka jest lepsza, a w czym ustępuje innym. Uznaje, że odgrzewanie przeszłości jest zbyt mało użytkowe dla czytelników. Woli zajmować się teraźniejszością, choć nie będzie uciekał od historii, będzie to zupełnie inaczej podane. Nie stworzy kryminału historycznego, będzie to zawsze kryminał teraźniejszy, który zdaniem Wnuka jest lepszy i panuje na niego moda.
W drugiej książce będą tematy historyczne, za to ujęcie współczesne. Punktem zainteresowania jest obraz "Hołd pruski", przechowywany w Zamościu przez dłuższy okres w 1939 r., w kościele św. Katarzyny, w pobliżu którego autor mieszkał przez wiele lat. W tym kościele przechowywana była także słynna biblioteka pelplińska. Redaktor "Gazety Wyborczej" określił Zamość jako "Skarbnicę Narodową" podczas II Wojny Światowej, z uwagi na ilość zabytków przechowywanych w Zamościu, które wróciły na swoje miejsca.
O tym traktować będzie druga powieść kryminalna Andrzeja Wnuka. Z uwagi na ogromną sympatię, jaką darzy sekretarza redakcji/redaktora "Kroniki Tygodnia, Adam Jaworski jako komisarz z Zamościa będzie głównym partnerem bohaterki, komisarz Marty Nowosad.
Przeciw karze śmierci
Autor zamojskiego kryminału odniósł się także do pytania o temat magisterskiej. Zdaniem Andrzeja Wnuka Polska odbiega od np. Wielkiej Brytanii, gdzie przestępczość jest o wiele większa niż w Polsce jeśli chodzi o zbrodnie. Dożywotnie więzienie, skąd wychodzi się najwcześniej po 25 latach to kara eliminacyjna, wykluczająca skazańca ze społeczeństwa na zawsze. W Dani przepisy pozwalają na wyjście po 12 latach, we Włoszech po 20 latach, a ostatnio po 15 latach. Jest w interesie społeczeństwa żeby skazani szybciej wychodzili na wolność, ponieważ po 7 latach przebywania w więzieniu nie są już w stanie wrócić do społeczeństwa i prowadzić normalne życie.
Jest zdecydowanie przeciw karze śmierci, bo pomyłki sądowe stanowią 2%, a to jest zbyt dużo. Andrzej Wnuk nie widzi plusów tak surowej kary, a na dodatek na 600 morderstw, 550 popełniana jest przez najbliższych. Najmniejszy odsetek morderstw występuje w społeczeństwach gdzie więzi są bardzo bliskie, jak np. wśród Amiszów, gdzie nie odnotowano morderstwa. Jak stwierdza, to kwestia właściwego ułożenia racji społecznych, ale raczej nie jest możliwe, żeby były one idealnie.
Epilog przesłuchania
Przesłuchiwany w sprawie popełnienia trzech zbrodni na kartach "Fan Clubu" na zakończenie przyznał, że żadne wydawnictwo nie chciało wydać jego powieści kryminalnej i zmuszony został wydać ją sam jako Oficyna wydawnicza Andrzej Wnuk. Zawsze pytało pytanie, dlaczego książka jest taka "chuda". Natomiast dalej prowadzi rozmowy w celu wydania jej w większym nakładzie.
Trudno powiedzieć czy komisarz Marta Nowosad wejdzie do grona słynnych detektywów, autor aż daleko nie wybiega w przyszłość. Cieszy go fakt, że Zamość będzie w tym "uczestniczył". To jest największa radość dla niepoprawnego "zamościofila". W książce, nad którą pracuje, nie zabraknie wątków kryminalnych, zagadki kryminalnej, zabawy i suspensu, a także "Joe Alexa".
Na pytanie - Czy chciałby aby powieść została zekranizowana, początkowo odpowiedział zdecydowanie, nie. Tak tu obrósł w piórka, że żona przez rok będzie go ściągać na ziemię. W końcu przyznał, że z tym filmem fajnie by było, bo Zamość jest o wiele lepszym miejscem na "Ojca Mateusza" niż Sandomierz. Błędem jest nie zapłacenie za udział Zamościa w jakimś uznanym serialu, bo taka promocja jest o wiele bardziej skuteczna niż pobyt na targach delegacji z Zamościa, gdzie przychodzi najwyżej 2 tys. osób.
Czy było warto? Warto było tylko dlatego, żeby co najmniej jedna osoba to przeczytała - podsumował przesłuchanie Andrzej Wnuk. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2011-02-22 przeczytano: 13594 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|