www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w wtorek, 23 kwietnia 2024, w 114 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Jerzego, Wojciecha, Ilony.
Kwietniowe przysłowia: Kiedy w kwietniu słonko grzeje, rolnik nie zubożeje. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Kultura


- - - - POLECAMY - - - -




Muzyczna kraina Agnieszki Kreiner

Od "Symfonii do Symfonii" - tak określam politykę koncertową POW im. K. Namysłowskiego w Zamościu. Mam na myśli koncert z 1.04.2007 r., poprowadzony przez Zbigniewa Gracę i kolejny, w dniu 15.04.2007 r., kiedy batutę weźmie do ręki kobieta dyrygent, Agnieszka Kreiner - Bogdańska. Można pokusić się o opinię, że POW zmierza w kierunku repertuaru klasycznego. Pani dyrygent jest w Zamościu od kilku dni i przygotowuje z Orkiestrą koncert symfoniczny. W niedzielę melomani będą mogli usłyszeć utwory W. A. Mozarta i J. Haydn?a. Nie zdarza się często, że za pulpitem dyrygenckim staje kobieta, więc tym bardziej zaciekawia postać Agnieszki Kreiner.

TM - Jak się narodził pomysł na dyrygenta?

Agnieszka Kreiner - W pewnym momencie życia wiedziałam, że chcę być dyrygentem, chociaż droga do zawodu była cierniowa. Moi rodzice byli amuzykalni, natomiast moja babcia grała bardzo dobrze na fortepianie. Rodzinne przekazy mówią, że w wieku 4 - 5 lat deklarowałam się posprzątać pokój w zamian za to, że będę grzecznie siedziała w kącie i słuchała lekcji gry, jaka babcia dawała dzieciom. Nut nauczyłam się wcześniej niż liter. Więc bardzo wcześnie objawiły się moje zainteresowania muzyczne. Zaprowadzono mnie do szkoły muzycznej, do której się nie dostałam, ze względu na alergię - wysypkę na rączkach. Wówczas mama zapisała mnie do ogniska muzycznego. Tam doceniono moje uzdolnienia - nauczycielka rwała sobie włosy z głowy i uderzyła pięścią w stół dyrektorki, ze ja muszę chodzić do szkoły muzycznej. W tej sytuacji zdecydowano - jak taka zdolna niech idzie na skrzypce. Miałam już pewne opóźnienie w szkole i ja tych skrzypiec ... nienawidziłam. Szkołę skończyłam, ale niewiele ćwiczyłam na skrzypcach. Za to lubiłam grać na fortepianie - a że zawsze lubiłam robić to co lubię - stwierdziłam, że do szkoły średniej muzycznej będę chodzić nadal, chociaż rodzice nie zamierzali mnie kształcić muzycznie.

TM - Jak już wiem z Pani dossier, dopięła Pani swego i nie tylko uzyskała dyplom magistra biologii na UJ ale także skończyła studia muzyczne pod kierunkiem Krzysztofa Missony w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. Po co jest właściwie dyrygent?

Agnieszka Kreiner - Skończyłam biologię ponieważ ojciec był z wykształcenia biologiem, to był zawód. Natomiast dyrygent przyjeżdża i pracuje z orkiestrą zanim odbędzie się koncert. Wiele osób nie ma wyobrażenia, że, aby taki skomplikowany utwór (w porównaniu z utworami muzyki pop, które są bardzo proste w strukturze i elektroniką podpierane) wykonać i to z dużym zespołem jak orkiestra, to wymaga ciężkiej, rzetelnej pracy. Bo to nie tylko to, że ludzie sami potrafią grać na instrumentach, ale to wszystko jest zagrane na żywo. Nie ma playbacku, nie ma nabijania rytmu perkusją, czy automatycznym perkusistą Dyrygent musi się tego wszystkiego nauczyć, najpierw musi pracować sam. Nie jest tak, że przyjeżdża otwiera partyturę i czyta, to jest sprawa kontrolna tylko. Każde dzieło muzyczne - takie jakie będzie teraz, nawet piosenka, ma swoją konstrukcję. Tą konstrukcje trzeba opanować, najpierw myślowo - bo jak publiczność ma mieć pojęcie o konstrukcji utworu, to nie jest tylko melodia i akompaniament, jest to cała architektonika i to ma pojąć dyrygent, bo tego uczono go w szkole. Muzyka ma formę, która zbudowana jest w czasie. Ma temat, jeden, drugi, potem te tematy się supłają, potem znowu idą dalej, potem przenoszą się z tonacji do tonacji, ulegają transformacji i to wszystko musi być w tym przebiegu muzycznym pokazane. I wtedy jest ten komfort dla słuchacza i zaciekawienie, a słuchacz o tym nie wie, on się wciąga w ten utwór, jeżeli ta forma jest. Oprócz tego, że jest precyzyjnie wykonany, ma jeszcze formę, części mają swoje kulminacje, które są wykonywane. Chodzi o tą harmonię. Wszystko musi być wypracowane na próbach i za to odpowiedzialny jest dyrygent. Na koncercie jest tylko przypomnienie tego co się wypracowało, ale też jest potrzebne, tak jak nuta charyzmy, która w każdym artystycznym zawodzie jest potrzebna. Są tacy dyrygenci, którzy są wspaniałymi fachowcami, ale jak przychodzi koncert, nie umie temu nadać wyższego wymiaru. Wszyscy odbiorcy sztuki wiedzą o co chodzi - dyrygent porwie w taką całość i nada temu jakąś wartość nadrzędną. I trudno powiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Jednego dyrygenta czy przywódcę słuchają a drugiego nie.

TM - Po studiach muzycznych przyszła kariera i sława.

Agnieszka Kreiner - Było stypendium rządu austriackiego i koncert dyplomowy w Złotej Sali Musikverein, znakomita akustyka tej sali - miejsce, gdzie odbywają się noworoczne koncerty, transmitowane przez telewizję polską. Byłam dyrygentem Opery Krakowskiej - 249 spektakli oper i baletów - wspaniałe wydarzenia: Borys Godunow, Król Roger i inne. Także praca w Teatrze Wielkim. Byłam również dyrygentem Filharmonii Lubelskiej.

TM - Zdobyła Pani ogromną wiedzę i doświadczenie. Jak wiem, nie zatrzymała jej Pani tylko dla siebie, ale się nią podzieliła.

Agnieszka Kreiner - Po Lublinie miałam takie małe interludium i zajęłam się pisaniem książek. Stwierdziłam, że moją wiedzę i przemyślenia warto by przedstawić w książce. Pisać z punktu widzenia muzyka, praktyka. Miałam szczęście, że wydawnictwo edukacyjne Krzysztofa Pazura ogłosiło konkurs dla autorów książek. Pomyślałam, że napiszę podręcznik do historii muzyki, który by zachęcał do muzyki. Zgłosiłam się, była rozmowa kwalifikacyjna - miałam napisać podręcznik do muzyki dla gimnazjum. Nie uczyłam wcześniej w szkole i nie byłam obciążona. Wydawnictwo prywatne, procedury kapitalistyczne i próbny rozdział. Mama ufundowała komputer ze swoich oszczędności. Był niezbędny. Wydano mi książkę - to była pierwsza muzyka dla gimnazjalistów, a później jeszcze dla szkół podstawowych. Ostatnio w innym wydawnictwie wydano podręcznik dla szkół muzycznych. To był taki antrakt, troszeczkę zwróciłam się w inna stronę, nie zarzuciłam dyrygowania, ale nie byłam na stałej posadzie, pracowałam jako "wolny artysta". To trochę potrwało i była to katorżnicza praca. Było - najpierw pani napisze, później recenzje a dopiero potem honorarium. Taka zmiana jest w moim typie, po mojej mamie nauczycielce i przewodniku turystycznym była we mnie "żyłka nauczycielska", także z uwagi na praktyki pedagogiczne na studiach biologicznych.

TM - To nie jedyne Pani doświadczenia pedagogiczne z młodzieżą?

Agnieszka Kreiner - W Lublinie, kiedy byłam dyrektorem Filharmonii robiłam koncerty dla młodzieży, które były wielkim sukcesem. Tytuł muzycznej imprezy: "Kto się boi filharmonii?". Nie chciałam audycji muzycznych. Zaproponowałam, żeby młodzież przychodziła dobrowolnie na godzinę 17-tą do Filharmonii. Był opór, że młodzież nie będzie chętna. Poparli mnie dyrektorzy liceów. Była to forma abonamentów dla szkół na cały sezon. Mieliśmy pełniuteńką salę. Później młodzież wypełniła ankietę oceniając najlepszy koncert. Były z tego bardzo ciekawe doświadczenia. Najmniejszą liczbę głosów zyskał koncert, który nam - organizatorom wydawał się ukłonem w stronę młodzieży czyli "Szopen na jazzowo". Natomiast inne koncerty bardzo się podobały: "Requiem" Mozarta - całość, "Stworzenie świata" Haydna, Oratorium - całość, tylko po polsku czyli koncerty symfoniczne na najwyższym poziomie. Młodzież podeszła do tego bardzo poważnie, bo poważnie została potraktowana. Orkiestra, to nie był "piąty garnitur".

TM - A potem zapragnęła Pani własnej orkiestry.

Agnieszka Kreiner - Miałam pomysł na orkiestrę, szukałam odpowiedniego miasta bez orkiestry, a Zakopane ma niezwykłe tradycje muzyczne. Miasto jest dość bogate. W Zakopanem w Szkole Muzycznej spotkałam ludzi, którzy chcieli grać. Rozszerzyliśmy orkiestrę o muzyków z Nowego Targu i Krakowa. Z wiosną 2004 roku założyłam w Zakopanem orkiestrę kameralną - Tatrzańska Orkiestra Klimatyczna. Zrobiłam koncert w Zakopanem, wydawało się, że młodzież zakopiańska nie przyjdzie. Był taki tłum, że się przejść nie dało. Taka orkiestra, to prawie jak firma. Otrzymujemy dotacje - na wynagrodzenia muzyków, na nuty, ZaiKS - jak coś zostanie to jest dla mnie na podróż z Warszawy do Zakopanego. Minusem orkiestry jest to, że nie ma zabezpieczenia finansowego, plusem, że jest wolność. Jeśli zagramy koncert dla Urzędu Miasta w Zakopanem mamy gratyfikacje. I grają ludzie, którzy chcą grać. Atmosfera jest szczególnie koleżeńska, jeśli ktoś nie akceptuje, to nie gra. Jest inny układ i większa wolność artystyczna. W tej chwili robię dużo opracowań na komputerze na moją orkiestrę, robię aranżację w programach muzycznych - można to od razu odegrać, słyszy się fałsz, to duże ułatwienie - naciska się przycisk i wylatują głosy orkiestry. To jest najprzyjemniejszy moment. Wcześniej to kopista musiał pisać każdą partię - pierwsze skrzypce itd. Było to kosztowne i pracochłonne.

TM - Musi być Pani doskonale zorganizowana, by pogodzić wszystkie obowiązki i zadania - koncerty za granicą, w Polsce, własna orkiestra. A jak z rodziną - radzą sobie bez Pani?

Agnieszka Kreiner - Na stałe mieszkam w Warszawie, przeniosłam się tam od czasu pracy w Teatrze Wielkim, bo to środek Polski. Moja córka ma lat dwadzieścia, studiuje zarządzanie na UW i uczy się śpiewu równocześnie. Skończyła szkołę podstawowa muzyczną, zniechęcono ją tam do fortepianu. Potem wróciło zainteresowanie dojrzalsze, polubiła operę. Zapragnęła śpiewać i okazało się, że ma głos. Uczy się w średniej szkole muzycznej. Mój mąż jest aktorem i reżyserem (Zbigniew Bogdański - Teatr Wielki i Narodowy w Warszawie - przyp. autor). I do tego dwa pieski - jeden Rezydent jamnik i drugi znaleziony niedawno.

TM - A czy zmieniłaby Pani coś w swoim życiu?

Agnieszka Kreiner - Nie wiem. Może bardziej starałabym się o karierę w świecie jak byłam młoda. Moi koledzy są profesorami na uczelniach. Wykładałam, ale nie myślałam o tym, może to nie było słuszne? I taki jestem wieczny tułacz. A to Zakopane, a to Zamość. Bo ciągle jeszcze o coś walczę, czegoś poszukuję. Może jest już we mnie potrzeba stabilizacji, jakiś domek z ogródkiem. Ostatnio robiłam koncert w Zakopanem z okazji Roku Szymanowskiego i coś sobie uzmysłowiłam. Zagłębiłam się w korespondencję Karola Szymanowskiego. Wymyśliłam sobie taki koncert, że tam będą aktorzy z Teatru Witkacego z Zakopanego od Andrzeja Dziuka, będą czytać fragmenty korespondencji Szymanowskiego i wierszy poświęconych kompozytorowi. Był scenariusz - znalazłam taką historię i od tego zaczęłam koncert. Jest to notarialny spis rzeczy, które pozostawił Szymanowski, warte przed wojną jakieś 750 zł, to zostało odczytane na koncercie. Można rzec - niewiele, jakieś garnitury, walizki. Aktorzy zrobili to znakomicie, dało to wszystkim do myślenia, ciarki chodziły po plecach. Ale wartość jego twórczości jest nie do wyliczenia. To apropos tego domu z ogródkiem i tego, że w życiu zbiera się wartości nie tylko w postaci nieruchomości.

TM - O czym jeszcze marzy kobieta dyrygent?

Agnieszka Kreiner - Każdy marzy o swoim miejscu na ziemi. W dziedzinie artystycznej ja ciągle marzę by dyrygować operami. Zdarza się okazjonalnie, a ja chciałabym wrócić do tego nurtu operowego, to był ważny okres mojego życia, dobre lata i tego mi czasem brakuje.

TM - Dziękuję za rozmowę i życzę dużo satysfakcji z koncertu w Zamościu - przeżyć mistycznej natury, pięknej artystycznej aury z POW i zamojska publicznością - wspólnych wzruszeń.


* zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Agnieszki Kreiner /www.kreiner.webpark.pl/


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2007-04-14 przeczytano: 4164 razy.



Zobacz podobne:
     "Namysłowiacy" w Radiowej "Trójce" / 2009-11-08
     Koncerty młodych muzyków / 2009-08-05
      Namysłowiacy w rytmach latynoamerykańskich / 2009-05-10
     Marianna Bednarska: Dziewczyna z marimbą / 2009-05-10
     Tadeusz Wicherek o latynoskim koncercie / 2009-05-04
     Latynoskie klimaty z "Namysłowiakami" / 2009-04-29
     Beatlemania i Namysłowiacy / 2009-03-10
     Beatlesi na Dzień Kobiet / 2009-02-17
     Pasjonaci Abby / 2009-02-17
     "Waterloo" Namysłowiaków / 2009-02-15
     Soyka, Budka, Zakopower, Myslovitz...- gwiazdy Wicherka w Zamościu / 2009-02-13
     Jak to z siedzibą Orkiestry jest? / 2009-02-12
     "Namysłowiacy" dla zakochanych / 2009-01-27
     Koncert karnawałowy "Namysłowiaków" / 2009-01-14
     Mistrz i Magdalena / 2008-12-18
     Wielki Mag i zaczarowana Orkiestra / 2008-12-18
     Bach, Vivaldi i Harry Potter / 2008-12-08
     "Zamojszczyzna" i "Namysłowiacy" na 11 listopada / 2008-11-12
     Koncert z okazji Święta Niepodległości / 2008-10-30
     Boski instrument w Katedrze Zamojskiej / 2008-09-24

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet