|
Folklor ponad podziałami - konferansjerzy o EurofolkuSą wizytówką MFF Eurofolk. Niezmiennie od trzynastu lat prowadzą wszystkie festiwalowe koncerty. Joanna Matwiejczuk wraz córką Mają, odpowiadającą za angielską wersję konferansjerki, przyjeżdża do Zamościa ze Szkocji. Andrzej Lewczyk, także dawny tancerz Zamojszczyzny, z Chełma.
Na eurofolkowej scenie są w swoim żywiole. Bez cienia zmęczenia, zawsze uśmiechnięci, profesjonalni prezentują nie tylko zespoły, program festiwalu i jego sponsorów. Nadają koncertom niepowtarzalnej aury. I dzisiaj trudno już sobie wyobrazić zamojski Eurofolk bez tej dwójki prowadzących. Są łącznikiem czasu narodzin festiwalu i jego rozwoju. Są symbolem jego trwałości.
- Pani Joanno. To kolejny przylot. Specjalnie na Eurofolk?
Joanna Matwiejczuk: Od momentu, kiedy mieszkam za granicą, czyli od 2007 roku - tak. Wcześniej mieszkałam w Zamościu. Teraz specjalnie, choć pokrywa się to z urlopem i wakacjami w Polsce. Korzystam z zaproszenia na Eurofolk i przylatuję.
- Po wyjeździe za granicę nie chciała pani zrezygnować?
Joanna Matwiejczuk: Nie chciałam, inni też nie chcieli (śmiech).
- Przecież to jest ciężka praca?
Joanna Matwiejczuk: Ja cały czas mówię, że to jest ciężka praca. I wykonuje się ją z poczuciem obowiązku i odpowiedzialności, bo dano nam możliwość wychodzenia na scenę. W jakiś sposób firmujemy imprezę. Nie występujemy tu jako osoby prywatne, tylko przedstawiciele całej organizacji. Więc to jest odpowiedzialność. Więc myślę, że zarówno Andrzej (Lewczyk - przyp. autora) jak i ja odczuwamy tę odpowiedzialność. Z jednej strony jest to ciężka praca fizyczna, codziennie trzeba się przygotować do wyjścia, ale z drugiej strony jest to niesamowicie satysfakcjonujące i miłe, kiedy co roku spotyka się ludzi, którzy na nas widok uśmiechają się szeroko i cieszą się, że już jesteśmy. A w tym roku padło hasło: przyjechaliście, to znaczy, że Eurofolk może się już rozpocząć. To jest fantastyczne i cudowne. Chociaż ja nie uważam, że to my jesteśmy ważnym elementem tej imprezy.
- Zmieniają się zespoły, zmieniają się tancerze Zamojszczyzny, niezmienna jest Jolanta Kalinowska-Obst i konferansjerzy Eurofolku. Jesteście gwarantem trwania tego festiwalu.
Joanna Matwiejczuk: Ja uważa, że to jest niesamowite szczęście, które mnie spotyka i ogromny zaszczyt jednocześnie. Naprawdę, ja się czuję zaszczycona, że mogę tutaj wychodzić i zapowiadać występy.
-Jak wglądają przygotowania? Bo to nie tylko zapowiedź zespołu. Codziennie dokładacie nowe informacje.
Joanna Matwiejczuk: Przede wszystkim mówimy to, czego wymagają od nas organizatorzy, czy też powinno być powiedziane. Staramy się, na ile jest to możliwe, przybliżać i tłumaczyć pewne sprawy, opowiadać o tym, co się dzieje na scenie. Pewne informacje dopełniają prezentacji mających miejsce na scenie. Staramy się też zbierać od zespołów ciekawostki, dorzucać coś od siebie aby impreza nie była taka oficjalną, tylko swojska i dla każdego.
- Panie Andrzeju, jest pan również z Eurofolkiem od jego narodzin.
Andrzej Lewczyk: Chciałbym jeszcze nawiązać do tej ciężkiej pracy, którą tutaj faktycznie musimy wykonywać. Ale tyle satysfakcji, ile daje nam ta praca - to jest coś, czego się nie da opisać. Oboje jesteśmy związani z folklorem 29 lat, tyle, ile liczy sobie ZPiT Zamojszczyzna. Tańczyliśmy w Zamojszczyźnie, Joanna pracowała dla Zamojszczyzny, ja pracowałem z innymi zespołami, i z młodzieżowymi i z dziecięcymi. Bazujemy na tym, czego nauczyliśmy się podczas uczestnictwa w życiu zespołu. Zarówno koncerty, jak i przeglądy i festiwale, przede wszystkim te festiwale międzynarodowe, na które jeździliśmy to było dla nas niesamowite przeżycie. I zawsze chcieliśmy żeby taki festiwal odbywał się w takim miejscu jak Zamość, pięknym miejscu. To co ciągle potarzamy: magiczne miejsce, niesamowita publiczność, wprost idealne, i ta akustyka na Rynku Wielkim i to, co się tutaj dzieje podczas występów i pięknie rozpływa się w przestrzeni Starego Miasta. To warto podkreślić - wspaniały odbiór zamojskiej publiczności powoduje, że o zmęczeniu się nie pamięta. To daje nam obojgu niesamowitego "kopa" i "ładuje" akumulatory. Tak jak dzisiaj - koncert przed południem w samym słońcu, czasami aż męczący, potem kryzys po 3 wieczornego koncertu. Ale wychodzi Tajwan i pozytywna reakcja publiczności podnosi nas na duchu, dodaje siły. To uczucie, którego nie da się opowiedzieć.
- Można powiedzieć, że czekacie na kolejny festiwal?
Andrzej Lewczyk: Dokładnie tak.
Joanna Matwiejczuk: Czekamy, ale czas tak szybko mija, że jesteśmy zadziwieni, że to już kolejny rok.
Andrzej Lewczyk: Od lutego śledzimy na stronach internetowych informacje dotyczące organizacji festiwalu, zespoły zostaną zaproszone. Żyjemy tym. Czasem się zastanawiamy, że może poproszą młodszych, ale mamy takie zapewnienie od pewnego czasu, że dopóki ktoś będzie organizował te imprezę - to nie będzie innych prowadzących.
- Proszę powiedzieć o festiwalu, który najbardziej zapadł w pamięć. Może trzeba było ratować sytuację?
Andrzej Lewczyk: Niefajnych sytuacji nie było. Tylko w zeszłym roku nie mieliśmy perypetii z pogodą. Jednego roku była tak mocna ulewa, że koncert przeniesiono do ZDK.
Joanna Matwiejczuk: To jedyny koncert, który obejrzałam w całości.
Andrzej Lewczyk: Tak, bo siedzieliśmy przed sceną i wszystko widzieliśmy. Ten koncert też miał swój klimat. Wtedy najbardziej zapadł nam w pamię
występ Turcji. Tam było widać wręcz grę aktorską. Było widać, że u nich to płynęło z serca. Raz przeniesiono koncert do restauracji Nowe Miasto. Wtedy prezentował się m.in. zespół z Chin i Nowej Zelandii. Też miał swój klimat. Pamiętam także, jak podczas koncertu rozpętał się huragan i członkowie zespołu z Nowej Zelandii, nie zastanawiając się zaczęli łapać liny trzymające scenę. Ten heroizm z ich strony pamiętam do dziś.
Joanna Matwiejczuk: Ja co roku patrzę z podziwem na rozwijającą się Zamojszczyznę. Na kolejne pokolenia dzieci, także na tych, którzy tańczą coraz trudniejsze tańce. Naprawdę widać całoroczną pracę dzieci i kadry. To mnie zachwyca. I druga sprawa budząca moje zadziwienie - to tłumy byłych członków Zamojszczyzny pojawiających się za kulisami. Spotykamy ludzi z którymi zaczynaliśmy w Zamojszczyźnie, z którymi pracowałam i także najmłodszych. To niezwykła przygoda, bo gdyby nie ten festiwal, wielu tych ludzi, ja osobiście już bym nie spotkała.
- Tak działa magnes Eurofolku.
Joanna Matwiejczuk: Jest coś magicznego, coś niesamowicie wartościowego w tego typu działalności.
- Staram się zrozumieć motywację ludzi, np. Meksykanów, którzy biorą kredyt i jadą dziesiątki kilometrów na Eurofolk do Zamościa.
Andrzej Lewczyk: Widziałem dziesiątki zespołów meksykańskich, z Zespołem Tańca Ludowego UMCS byłem na tournée w Meksyku i stwierdzam, że ten zespół "Tialolini" oczarowuje nas ciepłem, które bije od nich i spójnością. Bywa, że zespół na potrzeby festiwalu "wypożycza" sobie grupę mariachi, które są bardzo popularne. W tym przypadku jest zespół taneczny i sekcja muzyczna i to jest całość. Są niezwykle sympatyczni. Na samo słowo "Polonia" składali ręce jak do modlitwy i wołali "Pablo Secundo". W małych meksykańskich miejscowościach byliśmy przyjmowani z wielkimi honorami jako specjalni goście. Powtarzali nam, że czują się docenieni przez Jana Pawła II, że po wyborze na papieża pierwszą pielgrzymkę odbył do Meksyku.
Joanna Matwiejczuk: Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl, która zrodziła się już wcześniej. I to jest chyba ważne, że podczas Eurofolku - to jest nawet fantastyczne - zapominamy o tym, co nas otacza, bo niestety żyjemy w bardzo niespokojnych czasach i dzieją się straszne rzeczy na świecie. A tutaj spotykamy się wielokulturowo, wielonarodowo w fantastycznej harmonii. Są wartości, które nie przemijają. Jak popatrzymy na tych ludzi - to nie są rzeczy, emocje które rodzą się teraz. To trwa od setek lat. Powinniśmy się wzajemnie doceniać, szanować i współdziałać.
- I nie ma bariery językowej. Jesteśmy tacy sami.
Andrzej Lewczyk: Znajomość języka jest na dalszym miejscu. To techniczna sprawa. Ta znajomość jest potrzebna, ale...
Joanna Matwieczuk: Wszyscy mówią o jednym: o miłości, uczuciach, pracy. Nie ważne gdzie żyjemy, gdzie się urodziliśmy, jesteśmy tacy sami, mamy takie same problemy, tym samym żyjemy, to samo jest treścią naszego życia i to samo wypełnia nasze życie.
- Dziękuję za rozmowę.
Joanna Matwiejczuk i Andrzej Lewczyk: Dziękujemy bardzo.
Portal Zamość onLine był patronem medialnym
XIII Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego "Eurofolk - Zamość 2014" autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2014-07-24 przeczytano: 15084 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|