|
Światy piękne i dobre Franciszka Maśluszczka w BWAInspirowane rzeczywistością sceny na jego obrazach mają wymiar liryczny, a tło stanowi odrealniony pejzaż. Widz odnajduje magię w kresce, w kolorze, w znajomo swojskim obrazie. Wystawę malarstwa Franciszka Maśluszczaka, artysty z Zamojszczyzny, otwarto w BWA Galeria Zamojska (15.05.).
Urodzonego w Kotlicach koło Zamościa, absolwenta zamojskiego Liceum Plastycznego i ASP w Warszawie, wykładowcę malarstwa na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej - malarza, rysownika i grafika oraz jego żonę Barbarę - powitał Jerzy Tyburski, dyrektor BWA i liczne grono miłośników sztuki i galerii. Wernisaż zaszczycili swoją obecnością między innymi: prezydent miasta Zamościa Andrzej Wnuk, były prezydent Marcin Zamoyski wraz z małżonką Aleksandrą, Stefan Szmidt z małżonką Alicją Jachiewicz-Szmidt.
Jak powiedział dyrektor Tyburski - sylwetka i twórczość Artysty są wszystkim znane. - Od czasu, kiedy poznaliśmy się z Franciszkiem na plenerze w Zwierzyńcu, świat się bardzo zmienił, a Franciszek Maśluszczak pozostaje ciągle taki sam. Jego twórczość nie ulega żadnym modom, żadnym tendencjom. Jest charakterystyczna i rozpoznawalna. Jest to trwała jakość na kartach historii kultury polskiej - podkreślił Jerzy Tyburski, który także przedstawił biogram bohatera wernisażu rodem z Zamojszczyzny. .
W dwóch dużych salach BWA zaprezentowane zostały prace akrylowe na płótnie, natomiast na poddaszu kamienicy pokazano rysunki i akwarele. To piękna, monumentalna wystawa jest rodzajem podsumowania drogi twórczej Franciszka Maśluszczaka - 40 lat od uzyskania dyplomu na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
- Autor rozdarty jest pomiędzy Tomaszowem, Hrubieszowem i Zamościem - jak sam o tym powiedział. Ten powrót do Zamościa jest rzeczą bardzo ciekawą i mam nadzieję - bardzo inspirującą dla naszego środowiska, jak i dla Państwa, odbiorców - podkreślił Andrzej Wnuk, jak się okazuje fan twórczości Franciszka Maśluszczaka od dziecka. Prezydent przekazał Artyście List gratulacyjny.
Wzruszony Artysta, który ostatni raz prezentował swoje prace w 2002 r. stwierdził, że "trzynastka" to ładna cyfra, zwłaszcza, że cyfry są istotne w życiu i symboliczne, a te majowe daty związane są imieninami jego mamy Zofii i śmiercią ojca.
- W 1968 roku wyjechałem z Zamościa do Warszawy. Przyjęto mnie tam serdecznie bo nawet zostałem laureatem Nagrody Miasta Stołecznego Warszawy. Pamiętam wszystko - co zawdzięczam sobie, Zamościowi i tej ziemi. Kotlice i Zamość zawsze mnie inspirowały i były dla mnie czymś najważniejszym, czymś najbardziej ciekawym: chodzenie po bezdrożach, ścieżkach, drogach i rowach Kotlic, przyjazdy do Zamościa, gdzie to piękno jest obecne stale, nawet wtedy kiedy był taki odrapany z jarmarkami, gdzie sprzedawano prosiaki, zboże, mąkę i gdzie całą dobę pracowała pompa na wodę. Wiele mnie tutaj nauczono w Liceum Plastycznym, prostowano moje pomysły, a potem dostałem się na studia z olbrzymią szczęśliwością. To piękno tych miejsc zawiozłem w walizce ze skarpetkami i garniturem do Warszawy - wspominał Franciszek Maśluszczak.
Artysta dodał, że jego sztuka jest stąd. - Warszawa, inne miasta, inne kraje interesują się tym co robię. To jest właśnie szczęście artysty i wielka frajda - nie bez wzruszenia podsumował Artysta. Podziękował wszystkim przyjaciołom i znajomym za przybycie na wernisaż. Franciszek Maśluszczak dziękował także dyrektorowi BWA, który wymyślił wystawę, zaprosił i sprowadził Artystę.
Był też poetycki akcent dedykowany bohaterowi wernisażu. Poeta Zbigniew Dmitroca, przyjaciel Artysty, zinterpretował swój wiersz pt.: "Odrobina egzystencji".
- O to, co takiego jest w malarstwie Franciszka Maśluszczaka, co intryguje, co zachwyca - zapytałam Marka Rzeźniaka, przedstawiciela zamojskiego środowiska plastycznego. - Zachwyca mnie przede wszystkim naturalność. Trudno mi powiedzieć w tej chwili coś nowego. Wszyscy uważają, że to malarstwo jest nawiązaniem do tradycji, a jednocześnie jest bardzo oryginalne. Tradycja w rozumieniu naturalnego odbioru tego, co nas otacza. Jest też tu troszkę takiej ludowości, chociaż wiadomo, że Franciszek skończył Akademię i tym bardziej jest to świadome działanie. Nie jest to malarstwo naiwne, ono jest wspaniałe. Chwilami wydaje się, że jest ludyczne, a jednocześnie nie jest naiwne. Jest niesamowicie oryginalny, bo w sztuce nie trzeba prowokować. Współczesna sztuka często polega na prostackiej prowokacji, czasem wulgarnej. Natomiast to jest wspaniałe malarstwo - naturalne, przestawiające, a jednocześnie bardzo oryginalne - recenzował Marek Rzeźniak.
- Ja w ogóle lubię pana Franciszka - tak odpowiedziała na pytanie - czy lubi malarstwo Franciszka Maśluszczaka Elżbieta Gnyp. - Jestem pod wielkim wrażeniem malarstwa Franka od lat wielu. Mam taką przyjemność, że mogę oglądać jego twórczość na przestrzeni wielu lat. Fenomen Maśluszczaka? Że nikogo nie gra, że jest cały czas sobą, że nie interesuje go to, co jest w koło, żadne nowości, agresja. Jest taki, jaki jest w środku. Lubi siebie, człowieka i naturę, czyli to, z czego wyrósł. Maluje sobą, jest świetnym obserwatorem, obserwuje zachowania, reakcje ludzi, obserwuje naturę. To widać w każdym jego obrazie. I co jest jeszcze wyjątkowe? Nie powtarza nigdy tego samego tematu, za każdym razem jest to zupełnie inne ujęcie. I mimo, że może być zbieżna kolorystyka - to każdy obraz jest inny, inaczej ciekawy, inaczej inspiruje i chce się go mieć. Chce się być dłużej z jego obrazem niż chwilę - powiedziała Elżbieta Gnyp.
Postać człowieka, grupę ludzi na praktycznie każdym dziele Franciszka Maśluszczak odbiera jako dowód na harmonię przyrody i człowieka, bo człowiek bez tego otoczenie nie istniałby. Zgadzam się z opinią Elżbiety Gnyp, że tematyka prac Maśluszczak - człowiek, przyroda, architektura małych miasteczek to świat z którego Artysta wyszedł. Odzwierciedla świat, który na przestrzeni lat ogląda i maluje - jak to wszystko na niego oddziaływuje, jakie pokłady jego zainteresowań ten świat w nim odkrywa.
- A najpiękniejszy jest moment, kiedy obserwuje się Franciszka przy pracy. Bo to jest wspaniały jego świat. Jest trochę szalony, jest przy tym bardzo skupiony, kreuje wyjątkowy świat - ten poza płótnem czy kartką papieru. Stanowią go wszystkie kolory, tuby, pędzle. Lubi sobie przy tym czasem pośpiewać. Jestem jego pracami zachwycona, a poznałam Franciszka jeszcze jak chodziłam do szkoły plastycznej. Miał taki zwyczaj, że jak przyjeżdżał do domu, to przychodził do szkoły. Przychodził do klasy, mówił, żeby się uczyć, bo on jest już w Warszawie. Tak go poznałam. Zawsze utrzymywał kontakt ze szkoła, z kadrą nauczycielską. Myślę, że te korzenie, przez cały czas wędrówki po świecie, dodawały mu sił, bo to była taka ostoja, taki powrót do czegoś. Ciągle mógł do czegoś wrócić. Potrafił z tej siły korzystać, wychodząc z tego miejsca. To miejsce jest cały czas ogniskujące, ale jednocześnie potrafi korzystać z tego, co niesie ten dzisiejszy świat, wychwycić te bodźce i rozwijać własną twórczość, cały czas pozostając Maśluszczakiem. Tym samym Frankiem sprzed wielu lat. Powiedziałabym, że to taki "twórczy" albo "malarski" wędrowiec - ocenia Elżbieta Gnyp.
Sławny i znany Franciszek Maśluszczak stworzył swój własny indywidualny barwny i poetycki świat artysty, do którego, raz na jakiś czas dopuszcza widza. Na nasze szczęście - chciałby się dodać, bo nie łatwo rozstaje się z pracami. Znawcy tej delikatnej materii jaką jest jego malarstwo i sam Artysta twierdzą, że Maśluszczak jest wizjonerem wielkiego formatu, a przy tym człowiekiem skromnym i życzliwym.
Dla mnie jego nieco poetyckie, trochę ludyczne, bogate, kolorowe światy są odzwierciedleniem zaczarowanego świata wyniesionego z dzieciństwa i lat młodzieńczych. Franciszek Maśluszczak pędzlem na płótnie chce nam powiedzieć to samo, co strofami mówił Adam Mickiewicz: "Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie święty i czysty jak pierwsze kochanie!" Nie mam wątpliwości, że te światy dobre i piękne Franciszek Maśluszczak oswoił po mistrzowsku.
A druga refleksja jaka przychodzi mi do głowy już po ponownym obejrzeniu kilkudziesięciu prac i odczytaniu tytułów, którymi Franciszek Maśluszczak opatrzył swoje dzieła to, że tematy prac mają wspólny mianownik: "wszystkie nasze dzienne sprawy", bowiem, te rozgrywające się sceny na obrazach artysty są lirycznymi zdarzeniami inspirowanymi otaczającą go rzeczywistością. Jest Artysta wyjątkowym strażnikiem swojego świata malarskiego, swojego malarskiego poletka. I to, jak sądzę, stanowi fenomen malarstwa Franciszka Maśluszczaka z Kotlic koło Zamościa.
Niewątpliwym sukcesem BWA Galerii Zamojskiej jest fakt, że przez okres ponad miesiąca można podziwiać wyjątkowej urody, mające coś z magii, coś z jarmarku dzieła Franciszka Maśluszczaka.autor / źródło: Teresa Madej, fot. Janusz Zimon dodano: 2015-05-18 przeczytano: 6260 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|