|
Przewrotny "Ostatni klaps""Ostatni klaps" to współczesna komedia romantyczna i obyczajowa. Produkcja, którego osią jest romans Napoleona z Marią Walewską, daje przede wszystkim asumpt do znakomitej zabawy.
Najnowszy film spółki Mariusz Pujszo i Gerwazy Reguła dowodzi, że dobra komedia może powstać także w kraju nad Wisłą. Ta kostiumowa komedia stoi nie tylko zgrabnie napisanym scenariuszem. To film dynamiczny, bogaty w sceny zabawne i gagi, choć w tonacji słodko-gorzkiej. "Ostatni klaps" z udziałem twórców pokazano w CKF "Stylowy" (5.06.).
Mariusz Pujszo popuścił wodze fantazji nie po raz pierwszy. Tak już zresztą ten "Człowiek Orkiestra" ma. XIX-wieczny epizod z historii naszego kraju posłużył mu do nakręcenia komedii kostiumowej, lekko obyczajowej, ale też o zabarwieniu obyczajowo/społecznym. Nie jest więc to stricte komedia, choć zdecydowanie jest to komedia pomyłek, obfitująca w zabawne scenki, żarty sytuacyjne i gagi. Akcja kipi od energii i dobrego humoru, okraszonego scenami nieosłoniętych damskich biustów i tekstami o charakterze patriotyczno/patetycznym.
Atrakcyjna jest konwencja filmu. Są równoległe dwa plany filmowe, natomiast poza kadrem rozgrywa się miałkie życie sfrustrowanego byłego mistrza kina moralnego niepokoju. W tej roli świetny Mariusz Pujszo jako Sławoj Maria Hałaburda. Autor scenariuszy wypadł "z obiegu" (bo kto ogląda dzisiaj ambitne filmy) i wraz z niepracującą żoną i synem od lat wiedzie smętny żywot. Szalę niepowodzeń przechyla wizyta komornika. Sławoj myśli o rozstaniu z życiem nie mając nadziei na jakąkolwiek odmianę na lepsze. Jakże się myli.
Parę tysięcy kilometrów od Warszawy, w rezydencji na Lazurowym Wybrzeżu, luksusowe życie, w towarzystwie pięknych kobiet, prowadzi producent filmów erotycznych. W postać producenta Marka Obraniak doskonale wciela się Marek Włodarczyk. Jego muzą jest Manuella - dobrze poprowadzona rola przez Maję Frykowską, gwiazda jego produkcji, uwielbiana przez Azjatów i gwarantująca mu stałe dochody. Ale to wszystko jest do czasu. Kaprys gwiazdy zmienia wszystko.
Manuella nie chce już "grać tyłkiem, ale rozumem i sercem". Chce zagrać w filmie Sławoja Marii Hałaburdy, co daje jej gwarancje, że odrodzi się jako aktorka i kobieta. Swego celu dopnie stawiając producenta "pod ścianą". Ten, "kuty na cztery nogi" - z pochodzenia Polak z francuskim kapitałem, "wyjdzie na swoje". Nie tylko podpisze kontrakt z polskim reżyserem i sfinansuje film ambitny, to na dodatek, w tajemnicy przed mistrzem kina moralnego, w tych samych plenerach, nakręci drugi film, także z Napoleonem i Marią Walewską w rolach głównych, ale o zabarwieniu dozwolonym dla 16+.
Teraz zabawa zaczyna się na dobre. Mariusz Pujszo jako scenarzysta, a Gerwazy Reguła jako reżyser poużywają sobie co nieco, albo może więcej na rodzimym show-biznesie. Bo okazja jaką stwarza plan filmowy jest wielce atrakcyjnym miejscem dla przewrotnej rozgrywki, a może nawet całej rozprawy.
Smaczku komedii dodaje trzeci romans. Poza romansem Napoleona i Marii Walewskiej, oczywiście w dwóch wersjach - mniej i bardziej pikantnej - rozgrywa się także romans z udziałem głównej bohaterki ale już z innym partnerem. Tym razem pała do niej uczuciem sam Sławoj Maria Hałaburda, zmęczony mało reprezentacyjną ślubną. I jak tu się oprzeć kultowemu filmowcowi.
Można mieć wrażenie, że twórcy powiedzieli tym obrazem zdecydowanie więcej niż to widać na pierwszy rzut oka. Nieukrywaną przyjemnością jest analiza żartów sytuacyjnych i tekstów, które skrywają prawdziwe intencje scenarzysty i reżysera. To zdecydowanie komedia skrojona na miarę: trochę tu życia artystycznego i filmowego świata zza kulis, kiedy się jest "raz na wozie raz pod wozem" - bo telefon milczy, a scenariusze są zwracane bez otwierania kopert. Czytelna jest także zarysowująca się rywalizacja pokoleń - młodych aktorsko "wilków" - jak mówi Manuella: "po ich tyłkach widać gdzie pobierali studia", i wypieranych przez nich - starszych, doświadczonych aktorów.
Jest też niezły przytyk do naszych paraleli z Francją, na którą trudno było liczyć w czasach Napoleona i podobnie w 1939 r. Natomiast ciekawie charakteryzuje nasz kraj Mariusz Pujszo; "Ten kraj, co klekotem bocianów każdą wiosnę wita i żegna latem". Dla mnie to rodzaj miłego ukłonu w kierunku Polski, rodzaj pochwały kraju nad Wisłą - scenarzysty, który ma również obywatelstwo francuskie.
Broni też postawy Marii Walewskiej, która uznając racje XIX-wiecznych lobbystów, że kraj jej potrzebuje, nie patrząc na interes osobisty, składa ofiarę Ojczyźnie i zostaje kochanicą Napoleona i rodzi mu nawet syna. W filmie usłyszymy także, że to właśnie dzięki Marii Walewskiej powstał elitarny pułk szwoleżerów pod dowództwem Kozietulskiego. Co więcej - Walewska robiła to wszystko dla dobra Ojczyzny, ale Ojczyzna nie zawsze jej tym samym odpłaciła. Ot i wdzięczność kraju i ludzi.
A teraz - prawie grzmią z ekranu twórcy "Ostatniego klapsa" ustami dziennikarki - cóż za przewrotność - nastał upadek moralności, upadek wartości narodowych. Do zacnych scen należy scena udzielania wywiadu przez Sławoja Marię Hałaburdę. Na słowa dziennikarki: - Protest przeciwko temu, co się dzieje teraz w Polsce. A co się dzieje, to przecież każdy Polak wie. Wszyscy, wszyscy Polacy czekają na pana film. Mistrzu, ratuj nas. Ratuj ten zepsuty od środka kraj! - mistrz Hałaburda (Pujszo) odpowiada: -Chcemy pokazać, że XIX-wieczna Europa to tylko metafora tego, co nas otacza.
Można się więc pokusić o stwierdzenie, że intelektualista Sławoj Maria Hałaburda - niezrównany Mariusz Pujszo - jawi się nam jako Mąż Opatrznościowy nie tylko w ratowaniu moralności, etyki i polskich wartości narodowych ale jako zaklinacz smuty i orędownik dobrej zabawy. Ja w obrazie dopatruję się też akcentów autobiograficznych autora scenariusza i odtwórcy głównej roli męskiej.
Zdaje się wiec być "Ostatni klaps" liryczną opowieścią o czasach nam współczesnych, ubraną w kostium epoki napoleońskiej, w polskiej tradycji epoki, z którą wiązaliśmy nadzieje niepodległościowe. Formuła staje się zabawna i wzruszająca gdy dwójka ludzi "z innej bajki" ma się ku sobie. Jedno przez to spotkanie chce zmienić swoje życie, a drugie - chce powrócić do życia. Realia są bezwzględnie, co nie znaczy, że marzenia nie mogą się spełnić - jak pokazuje "grand finale", którego sceny powstały w Cannes, podczas festiwalu filmowego. Czasem trzeba jednak uważać, aby nie zostać "ochlapanym błotem". Jak w życiu.
Do filmu "Ostatni klaps" - obok Mai Frykowskiej, Mariusza Pujszo i Marka Włodarczyka - "wkręcili się" bądź zostali "wkręceni": Tatiana Sosna-Sarno, Michał Milowicz, Piotr Zelt, Zbigniew Buczkowski, Henryk Gołębiewski i Jarosław Milner oraz finaliści programu "Zostań gwiazdą filmową", także z Zamojszczyzny. A wszystko to dzieje się w pięknych plenerach hotelu/zamku w Starachowicach. Przepiękną piosenkę promującą film - "Si Differents" cudownie śpiewa Natalia Pujszo. Jestem przekonana, że Mariusz Pujszo "Ostatnim klapsem" nie zgrał ostatniego akordu na planie filmowym. Jak zdradził scenarzysta i reżyser podczas spotkania w Pujszanach - jest w przygotowaniu już kolejny jego film, a planem filmowym stanie się piękny Zamość.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2015-06-13 przeczytano: 7020 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|