|
Namysłowiacy w rytmach latynoamerykańskichNiezwykle interesującego dla publiczności a zarazem trudnego dla wykonawców "Koncertu w latynoamerykańskich klimatach" mogli wysłuchać zamojscy melomani (8.05.), w siedzibie Orkiestry Symfonicznej im. K. Namysłowskiego. Marianna Bednarska na marimbie, kompozycje Mikołaja Hertela oraz kompozytorów latynoamerykańskich to klejnoty muzyczne godne wysublimowanych gustów muzycznych.
Pełna gala. Muzycy w eleganckiej czerni, panie w strojach wieczorowych ozdobionych kolorowym kwiatem - na sukni lub we włosach. To klimaty, które budują nastrój egzotycznego koncertu.
Publiczność, jak nakazuje tradycja koncertowa, serdecznie powitał Tadeusz Wicherek, dyrektor artystyczny i dyrygent Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego.
- To koncert poświęcony muzyce latynoamerykańskiej. Wspaniała muzyka, przepiękne kraje, rewelacyjny klimat, który przekłada się na tę muzykę. Na początek zaproponujemy państwu dwa utwory Astora Piazzolli - zapowiadał dyrygent Wicherek. Pierwszy to: "La Muerte del Ángel" czyli "Śmierć Anioła", a drugi to "Adios Nonino", stanowiące epitafium dla ojca Piazzolli.
- Astor Piazzolla był Argentyńczykiem, choć jego rodzice to włoscy emigranci. Urodził się 11 marca 1921 r. Rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Astor Piazzolla powrócił do Argentyny, a następnie wyjechał na studia do Paryża, do Nadii Boulanger. Ona skierowała jego myśli na tory muzyki argentyńskiej, na tango. Zainspirowała go, by czerpał motywy z ojczystej muzyki i pisał w tym stylu. Od 1975 r., kiedy założył Quinteto Tango Nuevo, zaczął pisać tanga. Otworzyła się przed nim wspaniała kariera, przerwana dwa lata przed śmiercią jego udarem mózgu. Zmarł 4 lipca 1992 r.
Wysłuchaliśmy "Śmierci Anioła" - kompozycji znakomicie napisanej i równie znakomicie zagranej w rytmach tanga. To muzyka w innych klimatach, to duży stopień trudności z uwagi na odmienną od naszej kultury słowiańskiej, kulturę argentyńską. To koncert mistrzów - muzyków smyczkowych, których rola jest nie do przecenienia. . To tak jak w fugach Bacha, którego uwielbiał Piazzolli, muzyczny geniusz, dla którego narodowy taniec stał się surowcem do stworzenia zupełnie nowego gatunku muzycznego. Wyniósł tango ze sfery muzyki miejskiej do rangi muzyki klasycznej. Był to nadzwyczajny wizjoner, który zyskał sobie międzynarodowe uznanie.
Jak zauważył dyrygent - utwór stawia duże wymagania techniczne. Kontrabasiści grają co jakiś czas "hruum". To nie jest tak, że oni nie trafiają. To jest charakter tanga, bardzo twardego tańca i ten charakter tanga musi być w muzyce odzwierciedlony.
Przed kolejnym utworem Tadeusz Wicherek ponownie przywołał postać Nadii Boulanger, która zachęciła Piazzollego do pisania tanga i nauczyła go czytać muzykę polifoniczną. Stąd jego tematy przechodzą z pierwszych skrzypiec, do drugich, do wiolonczel.
- W rodzinie mówiło się do taty "Nonino" - kontynuował Tadeusz Wicherek opowieść o kompozycjach Astora Piazzolli. To będzie takie pożegnanie.
Kolejny utwór Piazzollego "Adios Nonino", napisany w kilka dni po śmierci ojca w 1959 r. jako pieśń ku jego pamięci, przenikały smutne akcenty i tonacje. Uczucia nostalgii i żałości podkreśliły skrzypce i fortepian, uzupełniły subtelnym dźwiękiem, dzwoneczki. Lirycznie - pieśń przejmującą do głębi, wygrał koncertmistrz Piotr Redeł na skrzypcach.
Po skończonym utworze dołączają do Orkiestry muzycy grający na instrumentach dętych.
Następnie Tadeusz Wicherek przedstawia publiczności piętnastoletnią Mariannę Bednarską, która jest laureatką kilku konkursów. Wygrała konkurs w Bułgarii i we Włoszech.
- Gra na wspaniałym instrumencie, a nazywa się on marimbafon. To największa marimba - Marimba one. Zaskoczy państwa ten dźwięk - zapewnia dyrygent. Jest niesamowity, przepiękny, głęboki, bardzo śpiewny.
Tadeusz Wicherek dzierżył w ręku dzieło Mikołaja Hertela i serdecznie witał kompozytora, który zaszczycił swoja obecnością koncert. - W odróżnieniu od wszystkich pozostałych kompozytorów, których utworów dziś możemy wysłuchać, ten żyje i ma się całkiem dobrze - żartował dyrygent.
- Mikołaj Hertel stał się motorem dzisiejszego koncertu - uzupełniał prezentację osoby kompozytora. Ponieważ graliśmy już dwa koncerty na harfę Mikołaja Hertela w ubiegłym roku, podjąłem się wykonania tego utworu ze względna to, że Mikołaj pisze lekko, w stylu latynoamerykańskim. Pierwsza część to także tango, takie ma znamiona. Utwór składa się z czterech części. Posłuchajmy - to znakomita muzyka, a instrument naprawdę państwa zaskoczy - zapewnił Tadeusz Wicherek.
Instrument zaskoczył nas słuchających wielkością wymiaru i wielkością oraz bogactwem brzmienia. Przed wszystkim stał się instrumentem wiodącym, a młodziutka artystka wykazała niesamowity geniusz mistrzowsko operując pałeczkami na wielkiej marimbie. Orkiestra swoim wdziękiem i lekkością tonów pięknie współgrała z egzotycznym instrumentem. Różnorodność efektów muzycznych: solówka marimby, subtelność dźwięków skrzypiec - tony lekkie, następnie ożywione, dynamiczne i smutna nuta. Marimba w dialogu z innymi instrumentami, tempo narasta, by za chwilę zwolnić. Marianna Bednarska gra rewelacyjne solówki - a to wszystko bez partytury, wspierają ją perkusje, przyspiesza - napięcie akcji muzycznej wzrasta aż do wielkiego finału. Wykonanie to brylant rzadkiej urody.
Publiczność oniemiała. Artysta zauroczyła wszystkich. To co usłyszeliśmy przeszło nasze wyobrażenia. Fenomenalna piętnastolatka przyjmowała z widoczną skromnością owacje. To było jakby nie z tego świata, coś wyśnionego. I jeszcze bis, o który upomniała się publiczność, zasłuchana w niezwykłe dźwięki marimby pod pałeczkami Marianny.
Druga część koncertu wypełniły kolejne kompozycje latynoamerykańskie.
- "Estancia" - suita baletowa argentyńskiego kompozytora Alberto Ginastera z baletu "Estancia". Balet opowiada historię jednego dnia na wsi argentyńskiej. Świt/poranek, popołudnie, wieczór i ostatni obraz - znowu świt. To co się wydarza w polu, hacjendzie - i tak nazywają się części "Robotnicy rolni", "Łan pszenicy", czy też "Robotnicy rolni na hacjendzie", czyli popijawa - rytmy takie krzywe, troszkę nawoływania, duży udział perkusji. Ostatni taniec - to taniec malambo, taniec finałowy, który jest bardzo popularny i bardzo dobrze się go słucha - tak charakteryzował utwór dyrygent Wicherek.
Muzycy wiernie oddali klimat suity jednego z najbardziej oryginalnych południowoamerykańskich kompozytorów 20. wieku. Oddali jego styl, jasny i przejrzysty, polegający na eksponowaniu żywiołowego dynamizmu rytmicznego. The two ballets featured on this recording belong to Ginastera's early period when he was eager to promote an authentically national voice in his work through the use of Argentine folk and popular elements.Elementy muzyki ludowej wystąpiły tu w formach bardzo wysublimowanych, a stopień złożoności we wszystkich warstwach języka dźwiękowego zdecydowanie wzrósł. Odczytaliśmy w dźwiękach budzenie się dnia, śpiew ptaków, krzątanie na hacjendzie - to wszystko barwnie rozegrane i rozśpiewane. Muzycy pięknie wypunktowali trud pracy robotników i w finale zwiększyli tempo, przygrywając do tańca na hacjendzie. Żywiołowa acz subtelna muzyka latynoamerykańska wybrzmiała w całej krasie z okazałym zakończeniem.
To nie koniec muzycznych atrakcji. Obsadę Orkiestry uzupełniają "chłopcy z Pueblo". Na scenie w strojach narodowych Meksyku - w szerokoskrzydłych sombreo, pojawiają się muzycy z puzonami. To znak, że tym razem zabrzmi muzyka meksykańska.
- Jose Pablo Moncayo był kompozytorem meksykańskim. Żył w latach 1912 - 1958. Zarabiał grając w kawiarniach na fortepianie. Wykształcił się znakomicie, by następnie grać jako perkusista w Orkiestrze w Meksyku, której został szefem. Napisał m.in. operę, choć najpopularniejszym utworem pozostaje utwór oparty na motywach ludowych - "Huapango".
Tu dyrygent poprosił o wyjaśnienie słowa przez siedzącą na sali Meksykankę, żonę jednego z muzyków. Okazuje się, że to słowo to muzyka nieprzetłumaczalna.
- Słuchając tej muzyki - uzupełniał wprowadzenie dyrygent Wicherek - przychodzi mi na myśl Karol Namysłowski. Jest taka wolna część w tym utworze, która dla mnie jest "Piosenką o Małgośce", tak typowa, ludowa śpiewanką na wsi. Zostaliśmy zaproszenie do wysłuchania bardzo charakterystycznego utworu.
"Huapango" to znakomite wariacje muzyczne. W kompozycji znajdziemy śpiew, taniec i instrumentalny akompaniament. Na bazie melodii i struktur szesnastowiecznej muzyki hiszpańskiej, uzupełnionej o rytmy obu Ameryk, znajdziemy cała gamę niezwykle melodyjnych dźwięków. Wszystko w najlepszej oprawie muzyków Orkiestry Symfonicznej pod batutą Tadeusza Wicherka.
Żywotność i skoczność - charakterystyczne wielodźwięki i rytmiczne takty. Dźwięki ludowe, niezwykle barwne w odbiorze. Mistrzowskie solówki oraz świetne wykonanie całości spowodowało burzę oklasków, a także kilkakrotne wywoływanie dyrygenta. Koncert zakończył popisowy bis.
Była to niezapomniana podróż muzyczna w rejony znakomitej muzyki egzotycznej. Różnorodność, wielobarwność i bogactwo kulturowe, zupełnie odmienne od słowiańskiego, wybrzmiało z całą mocą ogromnego zaangażowania wykonawców w niesamowitych rytmach latynoamerykańskich. Poddaliśmy się urokowi pięknej muzyki i zniewalającemu wykonaniu. Orkiestra Symfoniczna zabrała nas w podróż przez emocje, przez śmiech i fascynację, uwodzenie i zazdrość, pasję, zmysłowość i miłość. Takie koncerty pamięta się długo. autor / źródło: Teresa Madej fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2009-05-10 przeczytano: 15993 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|