|
Czuję się Polakiem - rozmowa z Adamem ZamoyskimOd piątego syna Stanisława Kostki Zamoyskiego (dwunastego ordynata Ordynacji Zamojskiej) - Zdzisława (uczestnik powstania listopadowego) wywodzi się linia, której współcześnie najbardziej znanym przedstawicielem jest Adam Zamoyski, historyk, pisarz i prezes zarządu Fundacji Książąt Czartoryskich.
Teresa Madej - Chciałabym zapytać o losy pana rodziny. Rodzice opuścili Polskę przed wybuchem II wojny światowej?
Adam Zamoyski - Nie, już podczas wojny, we wrześniu 1939 r. Ojciec z wojskiem ewakuował się przez Rumunię, a matka (Elżbieta z d. Czartoryska - przyp. autora) inną drogą wyjechała do Włoch.
Teresa Madej - Czy długa była droga zanim się spotkali?
Adam Zamoyski - Bardzo długa. Ojciec walczył pod Narwikiem, we Francji, potem był adiutantem Sikorskiego. Przeszło rok jeździł z nim do Ameryki, a potem był Attaché Militaire w Stanach Zjednoczonych i zakończył wojnę z I Dywizją gen. Maczka we Francji Teresa Madej - Panie prezesie, pan urodził się w Nowym Jorku. Jak to się stało?
Adam Zamoyski - Przez przypadek. Moja matka była w Ameryce, kiedy cofnięto uznanie dla Rządu Polskiego w 1944 r. i została wtedy tzw. DP (persona non grata). Jej paszport został wydany w Nowym Jorku w 1944 r. Przyjechała do Anglii, gdzie mój ojciec urzędował i tu zamieszali. Po pięciu latach paszport się skończył i kiedy chciała go przedłużyć w Anglii, stwierdzono, że może to zrobić tylko w Stanach, tam gdzie został wydany. Popłynęła statkiem do Stanów, już była w ciąży. Ja się tam urodziłem i wyjechałem stamtąd mając dziesięć dni już jako obywatel amerykański.
Teresa Madej - Aktualnie mieszka pan w Londynie. Tam się również pan kształcił. Jest pan absolwentem Oksfordu. Dlaczego pan wybrał historię?
Adam Zamoyski - Ja nie wiem, Myślę, że to historia wybrała mnie. Zafascynowała mnie od najwcześniejszych lat. Jako dzieciaka interesowały mnie piękne mundury napoleońskie, monety, zamki. Przez takie rzeczy zostałem wciągnięty do historii. Ta fascynacja się rozwijała i zmieniała oblicza, bo różne aspekty historii mnie interesują i ciągle zmieniają się moje zainteresowania. Przerzucam się na różne tematy, nie jestem specjalistą od danej dziedziny. Zdarza się, że nagle jakiś temat mnie zafascynuje i czuję ogromną konieczność dowiedzenia się co za tym się kryje. Jak to naprawdę było, co się stało, jak się stało, jak do tego doszło.
Teresa Madej - Można mieć wrażenie, że na ten wybór wpłynęła obecność w pana domu rodzinnym wielu wspaniałych postaci, tych, którzy pozostali na emigracji.
Adam Zamoyski - Tak, oczywiście. Jako dzieci nie bardzo zważaliśmy na to, dopiero później to doceniłem to, że wychowałem się wśród wielkich postaci historycznych: gen. Andersa, Bora-Komorowskiego, Kukiela i innych wielkich postaci. Mój dom był typowym domem polskim, patriotycznym. Na ścianach wisiały sztychy księcia Poniatowskiego, polskich ułanów, królów, antenatów i trudno było nie być wciągniętym w naszą historię i nie poczuwać się do tego miejsca.
Teresa Madej - Czy jest taka książka traktująca o polskiej historii po którą pan sięgnął i być może ona zdecydowała, że pan pisze o historii Polski i Europy oraz wpływie historii Polski na historię Europy?
Adam Zamoyski - Nie. Wie pani, cały problem polega na tym, że piszę książki dlatego, że wszędzie znajduję niedobre książki, które mnie denerwują, bo zamiast mi wytłumaczyć o co chodzi, to komplikują sprawę. Nigdy nie znalazłem zadawalającej historii Polski. I częściowo dlatego sam zabrałem się za napisanie takowej.
Teresa Madej - To dużo wyjaśnia. Po raz pierwszy przyjechał pan do Polski będąc już?
Adam Zamoyski - Miałem siedemnaście lat i chciałem zobaczyć o co chodzi, bo w domu ciągle się mówiło o Polsce i ja czułem się Polakiem. Nie wiem dlaczego ale czułem się Polakiem. Koledzy w Oksfordzie czy moja rodzina francuska - mam dużo kuzynów francuskich, włoskich i hiszpańskich - oni zawsze mnie traktowali jako "lakuza Polone". Także czułem, że muszę tę Polskę poznać. Przyjechałem i od tego czasu przyjeżdżam każdego roku.
Teresa Madej - Te pierwsze miasta, które pan odwiedził - to Kraków, Warszawa?
Adam Zamoyski - Kraków, Warszawa, Zamość. Odwiedziłem także dawne majątki rodziców, bo tam żyło jeszcze sporo ludzi, których oni pamiętali. Odwiedzałem przede wszystkim ludzi. Także Poznań. Przejechałem kawał kraju.
Teresa Madej - Pana ojciec Stefan Zamoyski (dr prawa, odznaczony Orderem Virtuti Militari - przyp. autora) zmarł w 1976 r. Wiem, że urna z jego prochami znajduje się w kryptach Katedry Zamojskiej. Czyim było to życzeniem?
Adam Zamoyski - Propozycja wyszła od ś.p. Jana Zamoyskiego Ordynata, który z moim ojcem był bardzo blisko. Ojciec bardzo uważał go jako "Szefa Rodziny", liczył się z nim. Natomiast Jan miał dużo sympatii do ojca. Mój ojciec był tym z rodziny, który się najbardziej wykazał. Więc kiedy ojciec zmarł to wuj Jan wyszedł z taką propozycją. Wiedziałem, że mój ojciec czułby się zaszczycony, więc zgodziłem się na to z wielką przyjemnością.
Teresa Madej - Powiedzmy o związkach, które łączą pana, panie prezesie z Marcinem Zamoyskim Prezydentem Zamościa.
Adam Zamoyski - Poznaliśmy się kiedy przyjechałem do Polski. Chyba nawet przed moim pierwszym przyjazdem. Chyba kiedyś przyjechał do Londynu. Zawsze się przyjaźniliśmy. Od jakiegoś czasu, od kilku lat, ja coraz częściej przyjeżdżam do Zamościa. Kupiłem sobie mieszkanie na Starówce i kawałek ziemi pod Zamościem, gdzie mam zamiar wybudować dom. Jestem coraz bardziej związany z miejscem, z regionem i coraz częściej się widujemy z Marcinem. Zawsze współpracowaliśmy przy wspólnej sprawie, jaką jest Rodzina, wiedza o Rodzinie. Profil historyczny Rodziny leży nam na sercu. Współpracujemy bardzo mile.
Teresa Madej - Zyskał pan sobie panie prezesie bardzo piękne określenia - patriota polskiej kultury i historii, prawdziwy ambasador i myślę, że to w dużej mierze związane jest z pana działalnością literacką. Pierwsza książka - miał pan trzydzieści lat - to "Chopin", potem Ignacy Padarewski - pianista, polityk. Kolejno - historia. Jak się toczy życie osoby, która nie ma telewizora. Tylko książki, biblioteki i archiwa. Mówi się, że poznał pan zawartość chyba wszystkich archiwów świata.
Adam Zamoyski - Nie, to ogromna przesada. Ja bardzo lubię pracować w archiwach, kiedy mogę sobie pozwolić na ten luksus. Jest to luksus dlatego, że jest to czasochłonne, a przede wszystkim trzeba się przemieszczać. To jest trudne, drogie i czasami trudno na to znaleźć czas. Trochę przesiedziałem w archiwach. Mam to szczęście, że znam kilka języków, a to jest ważne, trzeba też znać języki takimi, jakie one były dwieście lat temu. Bo nie wystarczy się nauczyć francuskiego dziś żeby czytać archiwa sprzed dwustu lat. Mam ten atut w ręku. Niestety dyscyplina produkcji książki nakłada ograniczenia, że człowiek coraz częściej używa źródeł drukowanych, czasami archiwalnych ale drukowanych. Czasami w Rosji nie chce mi się siedzieć za długo, tym bardziej, że to mało zabawna sprawa, szczególnie, że oni udostępniają określoną liczbę dokumentów dziennie. Zwykle wysyłam spis rzeczy komuś i on mi załatwia fotokopie i ksera i przysyła do Londynu. Tak jest taniej i szybciej.
Teresa Madej - Najnowsza książka "Warszawa 1920" zyskała znakomite recenzje, została bardzo dobrze przyjęta. "The Independent" pisze: "Nareszcie mamy przekrojową, pięknie napisaną relację z jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Europy". Pan, panie prezesie opowiedział "Cud nad Wisłą" na nowo.
Adam Zamoyski - Nie powiedziałbym, żebym opowiedział na nowo. Opowiedziałem. Te chwalebne recenzje, za które dziękuję, wychodzą z tego, że polscy historycy na ogół nie mają takiego rozwiniętego daru, nie praktykują syntezy. Ograniczają się do badania sprawy, wyciągania wszystkich faktów i okoliczności, wykładania wszystkich faktów "na stół". Ale kiedy tworzy się taką książkę to czytelnik bardzo często się w niej gubi. Nie bardzo wie, co z tymi elementami zrobić, jak te źródła czytać, ma uczucie, że "idzie przez las" i kiedy wychodzi z tego lasu ma uczucie, że właściwie mało co zrozumiał.
Będąc wykształconym w angielskiej szkole historiografii, której celem jest zbadanie możliwie wszystkich źródeł i stworzenie syntezy, która jest zrozumiała dla każdego przeciętnie wykształconego człowieka, który nie ma głębszych wiadomości technicznych, militarnych czy historycznych - jestem w stanie wyprodukować książkę, taką jak ta. Każda osoba jest w stanie ją przeczytać, tak jak czyta opowieść czy powieść i dowiedzieć się co się stało w 1920 roku, w miarę bezboleśnie.
Teresa Madej - Podczas spotkania z czytelnikami padło jedno z pytań, że pana książki ułatwią poznanie historii ludziom na Zachodzie, tej niezwykłej historii naszego kraju, wpłyną na jej zrozumienie, bo tego zrozumienia nam brakuje.
Adam Zamoyski - Na pewno. Kiedy ja zacząłem pisać, to ludzie na Zachodzie nie wiedzieli gdzie Polska leży, czy miała jakąś historię. To się gruntownie zmieniło. Z jednej strony tacy historycy jak Norman Davies czy ja, zaczęli produkować historię Polski. Z drugiej strony wydarzenia różne zostały opisane przez innych historyków. Teraz istniej kilka źródeł, których dawniej nie było. Trzydzieści lat temu, kiedy ktoś chciał się dowiedzieć czegoś o Polsce to nie bardzo miał gdzie sięgać, bo były przestarzałe historie Polski, które były trudne i nudne. Drugi aspekt jest taki, że coraz bardziej, coraz więcej ludzi chce czytać o Polsce i się dowiedzieć czegoś więcej, ponieważ spotykają Polaków, przyjeżdżają do Polski w interesach. Jest teraz duży popyt na takie krótkie, dość zwięzłe książki, które czyta się bezboleśnie a czasami z przyjemnością. Ta książka, kiedy ukazała się w Londynie rozeszła się błyskawicznie i została wznowiona parę razy. W tym roku wydałem króciutką historię Polski "dla idiotów", to znaczy, że każdy może ją przeczytać. Ona też sprzedaje się dobrze.
Teresa Madej - Chciałabym zapytać o Fundację Książąt Czartoryskich, ponieważ także zajmuje panu wiele czasu. To bardzo ważna funkcja osoby, która prowadzi, kontynuuje to wielkie i wspaniałe dzieło.
Adam Zamoyski - To w tej chwili rzeczywiście zajmuje za dużo czasu. Przymierzamy się do generalnego remontu budynku muzeum, na który mamy przyrzeczone pieniądze ale jeszcze ich nie mamy w kieszeni. Przede wszystkim rekonstrukcję oryginalnych zbiorów kolekcji Czartoryskich, które są szalenie ważnymi kolekcjami. Są to kolekcje pomniki, a szczególnie ta pierwsza kolekcja,która została otwarta dla publiczności w roku 1801 i była pierwszym muzeum na terenie Polski. Niesłychanie ważnym muzeum bo muzeum przeznaczonym na funkcję wychowawczą i polityczną. Miał to być panteon przeszłych wspaniałości Polski a zarazem ogniwem krzewienia wiedzy o historii i patriotyzmu dla przyszłych pokoleń. My chcemy odtworzyć tę kolekcje jako kolekcję dydaktyczną, przez którą każda młoda osoba może przejść, też i nie młoda. Zapalić się do naszej przeszłości przez te niesamowite obiekty, które są tak wymowne. W tej chwili to nie jest tak eksponowane jak powinno być, te obiekty nie przemawiają. Jak się pokaże ludziom, że tu są te miecze, które Krzyżacy wbili w ziemię pod Grunwaldem, czy nahajka Chmielnickiego i ostrogi księcia Józefa Poniatowskiego. To są rzeczy tak wymowne, że od razu chwytają za wyobraźnię i można uczyć historii Polski przez te obiekty dużo łatwiej jak z książki. Naszą intencją jest odtworzyć te muzea w takiej postaci aby mogły odegrać rolę do której to jest stworzone.
Teresa Madej- To bardzo piękna idea. Co rodzina na to, że pan prezes ciągle pozostaje poza granicami Londynu, Anglii i dużą część czasu spędza w Polsce?
Adam Zamoyski - Moja żona, która jest Angielką w tej chwili intensywnie uczy się języka polskiego i ponagla mnie, żebym wybudował ten dom pod Zamościem, bo chce tu sprowadzić swoje konie i tu malować. Ona jest malarką. Tutaj absolutnie nie ma sprzeciwu.
Teresa Madej - Bardzo dziękuję za przepiękne spotkanie autorskie i tą dzisiejszą rozmowę.
Adam Zamoyski - To ja dziękujęautor / źródło: Teresa Madej fot. Jacek Danel dodano: 2009-11-18 przeczytano: 5570 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|